wtorek, 24 stycznia 2017

Shane Hegarty "Miasteczko Darkmord"

Autor: Shane Hegarty
Wydawnictwo: Znak


Są takie miasteczka, w których czas jakby stanął w miejscu, w których nic nie zmieniło się od lat. Wciąż jeszcze ludzie wierzą w różne podania i legendy, baśnie i mity są w nich wciąż obecne i to w tej najbardziej namacalnej firmie. Takie wioski, miasta i miasteczka z roku na rok wyludniają się coraz bardziej, a nawet przypadkowy, zbłąkany turysta, nie czuje potrzeby, by zostać tu na dłużej. Leżą one zwykle na przysłowiowym końcu świata, części z nich brak jest nawet na mapie, trudno jest do nich trafić, a jeszcze trudniej – uciec z nich.

Jednym z takich zapomnianych przez Boga i ludzi miejsc, które „nie pojawia się na mapach bo nikt nie chce go znaleźć”, jest miasteczko Darkmord. I choć pozornie nie różni się od innych jemu podobnych, to jednak jeden fakt czyni je sławnym w okolicy, choć jest to niechlubna sława. Darkmord jest bowiem wyjątkowo często nawiedzane przez Legendy, czyli inaczej wszelkiej maści potwory, które za pośrednictwem portali przenoszą się do znanego nam świata. Nic zatem dziwnego, że to właśnie stąd wywodzą się najlepsi łowcy Legend, których skuteczność była powszechnie ceniona przez wieki. W miasteczku mieszkały również czterdzieści dwa pokolenia łowców – przodków nastoletniego bohatera porywającej powieści dla młodych czytelników, pt. „Miasteczko Darkmor”. Autor, Shane Hegarty, za pośrednictwem opublikowanej nakładem wydawnictwa ZNAK powieści zabiera nas w mroczną i pełną niebezpieczeństwa podróż do osobliwego miejsca, w którym na każdym kroku czyhać może na nas Legenda. Po książkę mogą sięgnąć tylko prawdziwi bohaterowie, którym nie straszne są walki z potworami, którzy nie zawahają się poświęcić własnego życia w obronie mieszkańców miasteczka.

Mieszkańców wyjątkowo niewdzięcznych – należy dodać – wszyscy bowiem maja serdecznie dość zarówno Legend, jak i rodziny, która podczas walki z nimi niszczy zarówno własność miasta, jak i poszczególnych jego obywateli. Wyjątkowe predyspozycje do generowania strat ma właśnie Finn, który bezskutecznie próbuje stać się reprezentantem kolejnego pokolenia łowców. A właściwie ojciec próbuje ze wszystkich sił zrobić z niego walecznego wojownika. Tymczasem Finn oddałby wszystko, żeby mieć normalny dom, rodzinę, a zamiast walczyć z potworami, wolałby leczyć zwierzęta. Niestety zbliża się czas jego inicjacji, a tymczasem chłopak nie wykazuje żadnego talentu w niszczeniu potworów. Na dodatek presja czasu tylko wzmaga jego niepewność i niezdarność. Nic dziwnego, że każda potyczka z Legendami kończy się ratowaniem go z opresji przez coraz bardziej rozczarowanego nim ojca. Mężczyzna również działa pod coraz większym naciskiem, bowiem zaproponowano mu zaszczytne miejsce w Radzie Dwunastych, a przed wyjazdem musi dokończyć szkolenie syna.

Ojciec i syn nie wiedzą jeszcze, że oto czeka ich jedno z największych wyzwań w ich życiu. Potwory bowiem intensyfikują swe działania, pragnąć otworzyć portale do Świata Obiecanego i wyruszyć ze Skażonej Strony na podbój świata ludzi. Używają przy tym niezwykle perfidnych środków i podstępów, bez skrupułu wykorzystując istoty zamieszkujące Skażoną Stronę. Czy plan ten się powiedzie? Czy Finn, w obliczu zagrożenia, zmobilizuje się do walki z Legendami? Czy znajdzie w sobie tyle siły by zawalczyć o swoje marzenia? Kim jest nowa dziewczyna w szkole, Emma i skąd u niej tak duża wiedza na temat łowców i tak olbrzymia ciekawość ich pracy? Na te wszystkie pytania odpowiada interesująca książka dla czytelników w wieku od dziesięciu do piętnastu lat (a nawet i starszych), którzy nie zawahają się w walce z Legendą pobrudzić sobie rąk i którzy gotowi są na największe nawet wyrzeczenia w imię wyższego dobra. Mimo pewnej schematyczności książki (dobry kontra zły), to wartka akcja, nieustanne jej zwroty, interesujący bohaterowie wciągają nas do tej niebezpiecznej zabawy, my zaś… nie chcemy z niej zrezygnować. Wspaniałej fabule dorównuje niezwykła szata graficzna – zarówno pełne szczegółów ilustracje, piękna oprawa książki czy nawet kolor brzegów stronic – wszystko to jest spójne, klimatyczne i zatrważająco wspaniałe. Podobnie zresztą, jak sama historia i mieszkające w niej Legendy.

3 komentarze:

  1. Bardzo dziękuję, jest mi bardzo miło:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Sama nazwa miasteczka wywołuje w człowieku ciemny dreszczyk. :) Kolejna intrygujące propozycja czytelnicza, którą natychmiast wciągam na listę książek do przeczytania. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Choć to pozycja szczególnie dla modszych czytelników, to rzeczywiście już sama nazwa miasteczka budzi rozkoszny dreszcz...

      Usuń