Aktywność fizyczna połączona z ciekawością świata dostępna jest dla każdego, niezależnie od wieku czy stanu posiadania. Nie wszyscy jednak z niej korzystają, poszukując rozlicznych wymówek, by pozostać w domu. Jestem przekonana, że skoro podstawowym zadaniem rodziny jest zaspokojenie potrzeb wszystkich jej członków w maksymalnie możliwym stopniu, to zwarto zwrócić uwagę na relację rodzic – dziecko i … budować ją wszelkimi sposobami. W tym właśnie mieści się m.in. nauka wszelkich norm społecznych, umiejętność dbania o swoje bezpieczeństwo, organizacji czasu wolnego, zaspokojenie potrzeb poznawczych i ciekawości świata. Warto zatem uczyć dziecko sposobu korzystania z bogactwa natury, z dostępu do różnych cudów, zarówno przyrody, jak i architektury czy tych związanych z szeroko pojętą sztuką. Nauka jest najbardziej efektywna, kiedy dzieje się niejako sama, bez wysiłku, „przy okazji”. Rodzice żyjąc w pewien sposób pokazują dziecku możliwości stwarzane przez otoczenie, a także granice tych możliwości. Już Dalajlama w swoim przesłaniu namawiał, by „odwiedzić raz na rok jakieś nowe, nieznane miejsce”. Warto zatem połączyć aktywność fizyczną z zaspokojeniem naturalnej ciekawości świata, to bowiem znacząco poprawi jakość naszego życia i sprawi, że nasz model hierarchii potrzeb choć może będzie wyglądał nieco inaczej niż ten Maslowa, to jednak będzie tylko nasz, my zaś będziemy potrafili potrzeby te zaspokoić.
Podróżowanie z niemowlakiem
Pojawienie się pierwszego dziecka to wielkie wydarzenie w życiu rodziny. Śmiało można powiedzieć, że wszystko staje wówczas na głowie. Zmieniają się nie tylko relacje pomiędzy partnerami, pojawiają się nowe obowiązki, ale i nowe możliwości. Nowy członek rodziny nie tylko zmienia optykę, sprawia, że inaczej zaczynamy patrzeć na pewne kwestie, ale wpływa też na sposób spędzania czasu wolnego.
W Polsce wciąż jeszcze dominuje trend, który zmusza rodziców (a szczególnie matki) do wielu
wyrzeczeń. Choć rzeczą oczywistą jest, że maluch wymaga troski i opieki, że jest bardziej wrażliwy niż starsze dziecko, ale i pewnym sensie – jeśli chodzi o podróżowanie, mniej problematyczny. Wystarczy zapewnić mu komfort cieplny, właściwe nawodnienie, suchą pieluszkę i regularne karmienie, by móc wybrać się z maluchem na spacer czy nawet nieco dalszą wyprawę. Ja z Klarą byłam na pierwszym spacerze dwa dni po wyjściu ze szpitala, teraz zaś, po niespełna czterech miesiącach, panuję pierwszy wyjazd - do Ustronia. Gdyby urodziła się wiosną lub latem, zapewne już dawno byłybyśmy w drodze.
wyrzeczeń. Choć rzeczą oczywistą jest, że maluch wymaga troski i opieki, że jest bardziej wrażliwy niż starsze dziecko, ale i pewnym sensie – jeśli chodzi o podróżowanie, mniej problematyczny. Wystarczy zapewnić mu komfort cieplny, właściwe nawodnienie, suchą pieluszkę i regularne karmienie, by móc wybrać się z maluchem na spacer czy nawet nieco dalszą wyprawę. Ja z Klarą byłam na pierwszym spacerze dwa dni po wyjściu ze szpitala, teraz zaś, po niespełna czterech miesiącach, panuję pierwszy wyjazd - do Ustronia. Gdyby urodziła się wiosną lub latem, zapewne już dawno byłybyśmy w drodze.
Oczywiście, podróż z maluchem wymaga perspektywicznego myślenia i przygotowania się na liczne zmiany pieluch, czy nawet ubranek, należy zadbać również o kwestie związane z pokarmem (szczególnie jeśli nie karmimy piersią), ale nie jest to przeszkoda, która uniemożliwiłaby podróż czy też odebrała radość z niej płynącą. Szeroki wybór, zarówno wózków, jak i nosidełek czy chust, daje nawet możliwość nieco dłuższych, pieszych wędrówek. Szczególnie, że opcja wózek (do pociągu) plus nosidełko (w terenie) doskonale się sprawdza. Oczywiście, o możliwościach wędrowania z maluchem decyduje też ostatecznie kondycja fizyczna rodziców (sześć kilogramów mojego „szczęścia” jest już odczuwalne), ale jestem przekonana, że – modyfikując trasę czy dbając o odpoczynek – podróż z dzieckiem może być przyjemnością. Szczególnie, że maluchy są niezwykle wrażliwe na stan emocjonalny rodziców, a odbierane sygnały ich zadowolenia czy relaksu, i i małego człowieka budują poczucie bezpieczeństwa. Z tego powodu, jeśli byłaś aktywna, nie warto z tej aktywności rezygnować.
Podróżowanie z małym dzieckiem
Sytuacja zmienia się, kiedy dziecko zaczyna już chodzić, co wpływa na możliwości uprawiania szeroko pojętej turystyki. Niezwykła energia eksploracji dziecka, jego ciekawość świata, gotowość do zdobywania nowych umiejętności – to wszystko jest wpisane w rozwój brzdąca. Niestety pociąga to za sobą pewne techniczne trudności związane z podróżowaniem, a mianowicie próba zatrzymania dziecka na dłużej w foteliku, wózku czy nosidełku jest z góry skazana na niepowodzenie. Unieruchomienie jest dla dziecka prawdziwą udręką, zatem protestuje stosując wszelkie dostępne mu sposoby. Choć jego możliwości ograniczają się do przejścia 200 czy też 300 metrów, to pragnienie chodzenia jest tak duże, że dziecko wytrzymuje na rękach nie dłużej niż pół godziny.
Warto zatem pamiętać o tych ograniczeniach planując wspólną podróż, odpowiednio modyfikując wędrówki. Warto raczej postawić na ciekawe miejsca, do których dojedziemy, które oferuje dziecku szerokie możliwości zabawy. ZOO, tematyczne parki czy nawet basen z różnymi atrakcjami będą dla niego korzystniejsze niż męczarnia w nosidełku podczas chodzenia po górach. To ograniczenie nie trwa długo, warto zatem przez rok czy dwa powstrzymać swoje pragnienie ucieczki na górskie szlaki. Dwu i pół, czy też trzyletni maluch zwykle jest na powrót wspaniałym kompanem do wędrówek, choć – tu uwaga skierowana do rodziców – przynajmniej jedno z nich musi odznaczać się dobrą kondycją, bo takie „obciążenie” może wynosić nawet do kilkunastu kilogramów.
Dla tych, którzy panicznie boją się takiego ograniczenia wolności, złota rada – warto pogodzić potrzeby rodziców i małego dziecka uwzględniając fakt, że przynajmniej co godzinę maluch potrzebuje „się wybiegać”. Pozwólmy mu zatem biegać, skakać, oglądać kwiatki czy zbierać napotkane po drodze kamienie, nie przeszkadzając w radosnym poznawaniu świata.
Z roku na rok możliwości fizyczne dziecka będą coraz większe, podobnie jak umiejętność koncentrowania uwagi na jednym zajęciu, co stwarza szersze możliwości dla wędrujących rodziców. Warto również pamiętać, że organizm dziecka szybciej się męczy, ale i regeneruje. Zatem stwierdzenie, że maluch jest zmęczony, może być jak najbardziej prawdziwe, nawet jeśli po kilku chwilach zaczyna biegać i skakać. Pamiętajmy również, że dla takiego trzylatka, maszerowanie może być nudne, warto zatem połączyć je z jakąkolwiek aktywnością atrakcyjną dla dzieci i dającą im możliwość cieszenia się sukcesami czy zdobyczami. Może to być na przykład zbieranie szyszek, liczenie kwiatków, jagód, w zależności od indywidualnych preferencji potomka. Można również zachęcić maluchy do wypatrywania ptaków czy zwierząt, na przykład z użyciem lunety delta optical titanium. Warto jednak, by odwracanie uwagi od monotonnego marszu wiązało się z naturą i możliwościami, jakie daje przyroda, a nie ograniczało się do włączenia komórki.
Pewnie, że możliwe :)
OdpowiedzUsuńja już nie mogę doczekać się wakacji. Planujemy duuuużo zwiedzania i dobrej zabawy. Z małą Klarą oczywiście. A w przyszłą sobotę wyprawa do Ustronia!
Usuń