poniedziałek, 29 listopada 2021

Marta Horbal "Stół"

Tytuł: Stół
Autor: Marta Horbal
Wydawnictwo: JanKa


Przez wieki stół był jednym z podstawowych sprzętów domowych, poza łóżkiem. To wokół niego gromadzono się, gdy rodziło się dziecko, to on jednoczył rodzinę po śmierci jej członka. To przy stole jedzono posiłek po powrocie z pola czy fabryki, a gorące, niekiedy jedyne danie, stanowiło symbol wspólnoty, którą podkreślało niekiedy jedzenie z jednej miski. Z biegiem lat, kiedy nasze zawyżone standardy i oczekiwania zmusiły nas do poszukiwania różnych źródeł dochodu, do gonitwy, kiedy różne bodźce odciągnęły nas od bliskich, stół stał się bardzo samotnym meblem. Niekiedy nawet w ciągu dnia przy nim nie zasiadamy, pałaszując szybko śniadanie nad kuchennym blatem, obiad konsumując na mieście, a kolacje jedząc przed telewizorem czy komputerem, będąc zatopionym w swoim świecie.

Zapomnieliśmy, że stół to nie tylko mebel, ale także symbol. Symbol rodziny, tej podstawowej komórki społeczeństwa, która – z każdym rokiem – przypomina raczej zbiór nie mających ze sobą nic wspólnego atomów, zmuszonych jedynie do przebywania na tej samej orbicie. Do stołu siadamy za karę, a przynajmniej takie wrażenie można odnieść patrząc na atmosferę niedzielnych obiadów, nierzadko zamieniających się w globalną kłótnię i służących litanii skarg i zażaleń. Nie lepsza jest też gęsta od tego co niewypowiedziane atmosfera, wymuszone rozmowy o niczym czy odgłos przełykanych z trudem pokarmów w otaczającej rodzinę ciszy.

Czy jednak stół może stać się niemym bohaterem powieści? Niemym, ale mówiącym wszystko? Okazuje się, że tak, choć tak naprawdę staje się on sposobem na ukazanie skomplikowanych relacji rodzinnych, pełnych wzajemnych pretensji, niedopowiedzeń i tajemnic. Powieść „Stół”, autorstwa Marty Horbal, mogłaby być tak naprawdę opowieścią o większości współczesnych rodzin, co czyni lekturę tym głębszą i tym bardziej przejmującą, im więcej w portretowanych osobach odnajdujemy siebie.

Zuzę, mieszkającą na co dzień w Warszawie, a także jej ojca, poznajemy w Seniewie, w domu dziadków, aktualnie wystawionym do sprzedaży. Choć dom to zbyt dużo powiedziane, to raczej rudera, doprowadzona do takiego stanu przez zamieszkującą go na niejasnych zasadach wielodzietną rodzinę. Równie zagadkowe są przyczyny, dla których ojciec pozwolił, by sprzedaż trwała latami, pozwalając domostwu niszczeć. Jednak, mimo kondycji domu, wspomnienia z nim związane, z pobytem u dziadków, są w pamięci Zuzy wciąż żywe.

Na te wspomnienia jest mnóstwo miejsca w książce, i to nie tylko te dotyczące Seniewa, ale również dzieciństwa i relacji pomiędzy rodzicami czy problematycznej niekiedy obecności wujka. Cofamy się zatem do czasów młodości Zuzy, wraz z nią przeżywamy radość z całodziennych spacerów, ale także utyskiwania matki oraz dziwną zmianę, kaka zaszła w młodszym o cztery lata bracie, po powrocie z Ameryki. Ten pobyt odmienił nie tylko Wojtka, wywołując zagadkowy regres w jego rozwoju, ale i samą matkę, wprawiając ją w dziwny stan rozedrgania.

Mimo iż te wyprawy do przeszłości dają nam pogląd na przeszłość rodziny, to akcja toczy się tak naprawdę przy rodzinnym stole w Naliczynie. To tu od czasu do czasu zjawia się pracująca w reklamie Zuza i pracownik sklepu odzieżowego, Wojtek, który za sprawą swojej byłej dziewczyny osiadł w Lublinie. Mimo iż nie widzą się często, czytelnika uderza przede wszystkim ich obcość i obojętność wobec siebie. Zdawkowe rozmowy prowadzone przy kotlecie, wciąż te same, nie dotykające sfery emocji, ani drażliwych spraw, uprzejme i dość wymuszone sprawiają, że rodzina siedząca przy stole przypomina raczej grupę obcych sobie ludzi, którzy przypadkowo znaleźli się we wspólnym pomieszczeniu. O wspólnej przeszłości i zadawnionych żalach świadczą jednak cierpkie odpowiedzi czy słowa wycelowane w drugą osobę z zamiarem zadania ciosu. Wyłania się z tego skomplikowana relacja pomiędzy Zuzą a matką, przypominająca wojnę podjazdową, a przy tym wskazująca na to, że jednak to Wojtek jest jej oczkiem w głowie, to jego całe życie chroniła, wyręczała i gloryfikowała. Jednocześnie sympatia ojca jest wyraźnie po stronie córki, choć tak naprawdę nikt w tej rodzinie nie potrafi się ze sobą prawdziwie porozumieć.

Lektura książki jest bolesna, bowiem uświadamia nam niedoskonałości własnej rodziny i popełniane błędy. Przypomina nam także, jak ważna jest rozmowa, szczerość, bezwarunkowa miłość – tych niestety zbyt często w naszych domach brakuje. To wrażenie pogłębia jeszcze klaustrofobiczna atmosfera książki, a także doskonale skonstruowani bohaterowie, którzy przypominać mogą nas samych. Pomyślmy o tym, kiedy następnym razem zasiądziemy z rodziną do stołu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz