poniedziałek, 9 października 2023

Adam Bahdaj "Kapelusz za 100 tysięcy" - streszczenie szczegółowe lektury

"Kapelusz za 100 tysięcy" to niezwykle frapujaca intryga kryminalna dla młodych czytelników.

Sobota

BYŁAM SZEFEM GANGU

Krystyna Cuchowska (zwana Dziewiątką), dwunastoletnia dziewczynka, przyjeżdża wraz z rodziną do miejscowości Nieborze na wakacje. Marzy o przygodach, a choć przyjechała tu w czwartek, to przez ostatnie dwa dni nic ciekawego się nie działo. Dziewczynka jest przekonana, że choć jest (podobno) dziewczynką, to tak naprawdę powinna być chłopcem i nazywać się Krystyn Cuchowski. Nie dość bowiem, że ma usposobienie chłopca, to jeszcze pragnie zostać szeryfem. Określenie Dziewiątka natomiast wzięło się stad, że dziewczynka była szefem gangu na Saskiej Kępie w Warszawie i miała pod kontrolą ośmiu chłopców. Tym szefem została ku zaskoczeniu chłopaków, którzy nie spodziewali się takiego obrotu sprawy. Fele z Zakopiańskiej powiedział, że szefem będzie ten, kto wszystkich pokona, nikt jednak nie wiedział, że Krystyna zapisała się na dżudo. Gdy przyszło do rozgrywek ona pokonała najstarszego i najsilniejszego Felka, a reszta grupy już nie chciała walczyć. Jako gang mieli mnóstwo wspaniałych planów, niestety wakacje przerwały ich spotkania.

Krystyna nie jest zadowolona z wyjazdu na wczasy rodzinne i uważa, że polegają one głównie na tym, ze rodzice zatruwają życie dzieciom, a dzieci rodzicom. Dziewczynka miała wdychać nad morzem jod, żeby wzmocnić migdałki przed wyjazdem do Warszawy, ale jest to dla niej trudne, ponieważ jak tu wdychać jod, kiedy na plaży można zbierać bursztyny, a przy tym jest tyle detektywistycznej pracy z rozwiązywaniem zagadki kapelusza za sto tysięcy.

Dziewczynka z rodziną mieszka w domu wczasowym „Ustronie” zlokalizowanym na ulicy Plażowej, na pierwszym piętrze pod numerem trzynastym. Tata Krystyny z jej młodszym bratem Jackiem chodzą na ryby, a mama gra z paniami w brydża. W Nieborzu dni dzielą się na pogodne i niepogodne – w te pierwsze wszyscy siedzą na plaży, a w przypadku niepogody udają się do kawiarni „Jantar” lub na taras hotelu „Pod Trzema Żaglami”. Nawet letnicy w Nieborzu się dzielą – na tych, którzy cierpią na poparzenia słoneczne pierwszego, drugiego albo trzeciego stopnia i są podobni do Indian. Tymczasem Dziewiątka jest ponad to wszystko, bowiem przede wszystkim marzy o wielkiej przygodzie.

SPOTKANIE Z ORNITOLOGIEM

W czwartek i piątek panował upał, trzydzieści stopni w cieniu, natomiast w sobotę nadszedł deszcz i wszyscy zwiesili nosy na kwintę. Tylko tacie taka pogoda nie przeszkadzała bo twierdził, że w taki deszcz lepiej biorą ryby. Wraz z Jackiem wzięli rowery i wędki po czym pojechali w niewiadomym kierunku. Krystyna chciała namówić mamę na spacer, ta jednak nie chciała się zgodzić, bo mówiła, że ją „łamie”. Krystyna postanawia zatem wyjść sama i udała się na poszukiwanie bursztynów. Na wybrzeżu zobaczyła wspaniały kawałek bursztynu w tym samym czasie co nadchodzący z przeciwka chłopiec. Chłopiec był postawny, miał duże, zielone oczy , jasne włosy i zaczepne spojrzenie. Chciał popchnąć Krystynę, by zdobyć bursztyn, ale ona zastosowała jeden z piętnastu zasadniczych chwytów i przerzuciła go przez ramię. Chłopiec miał na imię Maciek i twierdził, że jest najlepszym ornitologiem w klasie. Krystyna ostatecznie oddała mu bursztyn, a on zaprosił ją do willi „Marysieńka” na Słowiczej 17, by dziewczynka mogła obejrzeć zdjęcia gniazd remizów. Krystyna próbowała przekonać chłopca, by dołączył do jej gangu, ale Maciek wybiera pasję obserwowania ptaków.

TO NIE MÓJ KAPELUSZ 

Krysia wracała ze spaceru z pełnym słoikiem bursztynów. Po drodze postanowiła wstąpić do jakiegoś lokalu, by coś zjeść. Zauważa kawiarnię Jantar na rogu ulicy Słowiczej i Jana z Kolna i decyduje się na reklamowane lody oraz rurki z kremem. Kiedy wchodzi do kawiarni, zauważa , że sala jest pełna. Zapewne by się wycofała, gdyby nie ochota na rurki, dla których postanowiła się poświęcić i pozostać w lokalu. Szukała wolnego miejsca, niestety w deszczowy deszcz w kawiarni trudno jest o wolne krzesło. Dziewczynka pomyślała zatem, że zje przy bufecie. Wieszając na wieszaku mokrą pelerynę zauważa dwa kapelusze z beżowej popeliny z gęsto stębnowanymi rondami, wiszące na sąsiednich hakach wieszaka. Oba były suche, jakby ich właściciele używali parasolki. Zastanowiło ją to, w jaki sposób można odróżnić takie dwa identyczne kapelusze.

Ostatecznie dziewczynka zamówiła dwie rurki z kremem i usiadła na parapecie i zaczęła czytać Przegląd Sportowy. Nagle dostrzegła mężczyznę, który zabiera jeden z kapeluszy i wychodzi z kawiarni. Osobnik ten był młody, elegancki, niczym z żurnala, choć spojrzenie miał lodowate. W zębach trzymał krótką, pękatą fajeczkę.

Krysia nazwała go w myślach Gogusiem i obserwuje, jak ten wychodzi z kapeluszem w ręku i parasolem nad głową. Nagle do wieszaka podszedł drugi mężczyzna, łysy, potężnie zbudowany o niedbałym wyglądzie. Sięgnął po pozostawiony kapelusz i stwierdził, że nie jest on jego. Krysia podeszła do mężczyzny i opowiedziała historię drugiego kapelusza zabranego przez eleganckiego mężczyznę. Zadeklarowała, że może spróbować go dogonić, ale nie dała rady. Krystyna wyjawia mężczyźnie, że jest szefem gangu, co wzbudza jego zainteresowanie mężczyzny i wesołość. Ostatecznie pozostawia wiszący cudzy kapelusz u kelnerki licząc, że elegancki mężczyzna zauważy pomyłkę i się wróci. Krysię zaś prosi o przekazanie – gdyby widziała właściciela – że kapelusz jest w Jantarze. Krysia żegna się z mężczyzną i udaje się w swoją stronę.

MOŻE PANA DUCH BYŁ W JANTARZE?

Krysia dokończyła rurki zastanawiając się jednocześnie, czemu mężczyzna nie chciał zabrać pozostawionego kapelusza, skoro idealnie na niego pasował. W międzyczasie przestało padać i dziewczynka postanowiła nie wracać jeszcze do domu, tylko podziwiać naturę. Szła w kierunku wysokiego brzegu wznoszącego się za domkami kempingowymi. Uliczka była bardzo wąska, tajemnicza. Krysia skręciła w ulicę Żart przewidując, że zaraz zdarzy się coś niecodziennego i rzeczywiście – na ścieżce ujrzała znajomą sylwetkę. To Goguś z kawiarni „Jantar”, nadarzyła się zatem okazja, by dziewczynka przekazała mu przekazać informację o pomyłce z kapeluszem. Jednak Goguś zapiera się, twierdząc, że nie był w kawiarni i nie zabrał cudzego kapelusza. Nie ma zamiaru odnieść go do kawiarni, a na dowód, że to jego kapelusz, pokazuje Krysi monogram wypisany czarnym tuszem na wkładce – WK. Krysia nie może tego zweryfikować, nie wie bowiem, jak nazywają się panowie. Ostatecznie Goguś odchodzi, ale zirytowana zachowaniem mężczyzny Krysia decyduje się śledzić Gogusia. Jednak kiedy dochodzi do rogu ulicy Jana z Kolna, Goguś znika. Krysia, zafascynowana tą dziwną historią, poczuła się już nie jako szef gangu z Saskiej Kępy, ale jak detektyw.

PRZEPRASZAM, JAK SIĘ PAN NAZYWA?

Ponieważ po południu znów padał deszcz, mama grała w brydża, tata czytał gazetę, a brat zajmował się ziewaniem, Krysia postanawia rozwiązać zagadkę zamienionych kapeluszy. Podczas spaceru, spotyka łysego mężczyznę z kawiarni, który właśnie się tam udaje, by zapytać o swoje zaginione nakrycie głowy. Krysia nie wspomina mu o spotkaniu z Gogusiem, a do kawiarni postanawiają iść razem. Krysia, niczym prawdziwy detektywem, zadaje mu szereg pytań, mających pomóc jej w śledztwie. Przy czekoladowym kremie zamówionym dla niej przez grubego jegomościa dowiaduje się, że zaginiony kapelusz nie miał monogramu, ale z racji tego, że był nieco zbyt duży, właściciel włożył pod skórzaną zakładkę pasek z jakiejś warszawskiej gazety. Krysia jest ciekawa dlaczego mężczyźnie tak zależy na kapeluszu, skoro niczym się nie różni od pozostawionego. Okazuje się, że to nakrycie głowy, kupione za 126 złoty, wkrótce może być warte sto tysięcy lub więcej. Tajemniczy mężczyzna, który okazuje się być wiolonczelistą w orkiestrze symfonicznej, i ma na imię Walery Kolanko, nie chce jednak ujawnić powodu tej nagłej zmiany wartości. Krysia prosi, aby obejrzeć kapelusz pozostawiony w kawiarni i odkrywa monogram WK wewnątrz niego. Pomimo tego, tajemniczy wiolonczelista uparcie twierdzi, że to nie jest jego kapelusz i nie oznaczał kapelusza monogramem.

PTASZEK NA SIEDEM LITER

Krysia, głęboko zastanawiając się nad zagadką zamienionych kapeluszy i tajemniczym zachowaniem wiolonczelisty, analizuje zebrane informacje. Oba kapelusze maja te same monogramy, Walery zaprzecza, że na kapeluszu wypisywał swój, zaś Goguś zaprzecza, że odwiedził kawiarnię „Jantar”. Dziewczynka postanawia śledzić wiolonczelistę i wyrusza za nim. Jednak, nagle Kolanko skręca w boczną uliczkę wysadzaną starymi topolami i znika Krysi z pola widzenia. Krysia rusza biegiem w kierunku, gdzie widziała po raz ostatni jego parasol, kiedy nagle zostaje zatrzymana przez starca na wózku, który pyta, dlaczego jest terenie prywatnego ogrodu. Krysia, nieco speszona, odpowiada, że szuka ptaków jako ornitolog i chce zrobić zdjęcie gniazda remiza. Wówczas kaleka prosi ją o pomoc w rozwiązaniu hasła w krzyżówce, dotyczącej ptaka o siedmiu literach, zaczynającego się na „m” i kończącego na „t”. Niestety, dziewczynka nie zna odpowiedzi na to pytanie. Obiecuje, że jeśli coś wpadnie jej do głowy, to zawiadomi mężczyznę na wózku.

GOGUŚ ODBIERA DEPESZĘ

Krysia przysiada na brzegu przy tarasie hotelu „Pod Trzema Żaglami” analizując zebrane informacje. Na tarasie widzi trzy osoby, a wśród nich był Goguś, który tym razem nie miał przy sobie żadnego kapelusza. To wydało się Krysi jeszcze bardziej podejrzane i postanowiła go śledzić. Mimo iż przeszedł koło dziewczynki udał, że jej nie widzi i skierował się w stronę urzędu pocztowego. Krysia zdecydowała się wejść za nim do budynku i udawać, że wysyła pozdrowienia do cioci Basi albo wujka Władka. Na poczcie okazało się, że Goguś otrzymał depeszę z Warszawy. Kiedy wyszedł z budynku poczty, zaczął ją czytać, a następnie zgniótł ją i rzucił na ziemię. Zaraz jednak podniósł wiadomość i potargał ją na drobne kawałki, które rozrzucił dookoła. Dziewczynka, pełna determinacji, zaczęła zbierać kawałki papieru, mając nadzieję złożyć je w całość.

„KAPELUSZ PEŁEN DESZCZU”

Z garścią pełną strzępków papieru Krysia postanowiła odwiedzić ornitologa Maćka w willi „Marysieńka”. Babcia wydawała się sympatyczna, była niska, okrągła i miała krótko ostrzyżone siwe włosy. Od razu zorientowała się, kim jest Krysia, bowiem Maciek opowiadał o tym, jak Dziewiątka dała mu wycisk. Babcia, miłośniczka powieści sensacyjnych, która w młodości też bawiła się w zbójów i policjantów, postanowiła pomóc dzieciom w rozwikłaniu zagadki. Krysia opowiedziała im historię zaginionego kapelusza, a następnie razem z Maćkiem zaczęli składać podartą depeszę, by móc ją odczytać. Niestety, brakowało kilku fragmentów, co utrudniało zrozumienie treści. Udało im się jednak odczytać słowa:
„SPE….. – ZA……….. NA – SIĘ – SIO
MEGO – BM –KAPELUSZ – PEŁEN – DESZCZU – MARABUT

Na górze figurował adres:

… SŁAW – …ASIEWICZ – NIEBORZE – POSTE RE…”

Adresu nadawcy nie znaleźli, zaś na górze depeszy widniała informacja, że wysłano ja o godzinie trzynastej piętnaście z Warszawy.

Babcia zauważyła, że określenie „Kapelusz pełen deszczu” może być kluczem do rozwiązania zagadki, to bowiem tytuł sztuki teatralnej amerykańskiego pisarza, a Maciek wspomniał, że marabut to nazwa egzotycznego ptaka. Krysia nagle zdała sobie sprawę, że marabut to również hasło w krzyżówce, którą rozwiązywała z kaleką. Babcia zasugerowała dzieciom aby sprawdzić w kawiarni, czy ktoś przypadkiem nie przyniósł już zamienionego kapelusza, bo tajemnicza sprawa może ostatecznie okazać się zwykłą pomyłką. W kawiarni okazało się jednak, że wciąż nikt nie odniósł zabranego kapelusza.

Niedziela

KWIATY DLA PANI MONIKI

W niedzielę nadal padał deszcz, a rodzina Krysi zajmowała się różnymi zajęciami – tata z Jackiem poszli na ryby, mamę łamało w kościach i czekała na grę w brydża. Krysia nie przejmowała się pogodą, ponieważ wciąż myślała o zagadce związanej z kapeluszem. Pod hotelem „Pod Trzema Żaglami” Krysia spotkała Gogusia, który w ręku trzymał trzy pasowe róże. Prosi dziewczynkę o przysługę, bowiem musi posłać komuś kwiaty, a nie znalazł gońca. Dziewczynka ma przekazać kwiaty do hotelu dla pani Moniki Płoszańskiej, mieszkającej w pokoju pod numer dwudziestym trzecim.

Krysia zgadza się na to i jest ciekawa, kim jest ta pani. Goguś sugeruje, że kwiaty są pretekstem do nawiązania znajomości, bowiem jeszcze tej pani nie zna. Krysia przy okazji ponownie zadaje mu pytanie o zamieniony kapelusz w Jantarze, na co Goguś reaguje dziwnie i stwierdza, że Krysi coś się poplątało. Po krótkiej wymianie zdań Krysia odbiera kwiaty i list, odwraca się wzgardliwie i odchodzi.

GOGUŚ DOSTAJE KOSZA

Krysia zatrzymuje się na drugim piętrze przed pokojem numer dwadzieścia trzy i puka. Odpowiada jej cichy głos, po czym wchodzi do pokoju. Tam zastaje straszny bałagan, a pani Moniki Płoszańskiej nie ma na miejscu. Wkrótce do pokoju wchodzi młoda, piękna kobieta, która ma na sobie płaszcz kąpielowy i głowę owiniętą ręcznikiem. Krysia przekazuje jej kwiaty i list od Gogusia, a pani Monika czyta list i roześmiawszy się kpiąco, odrzuca go na podłogę. Nie przyjmuje kwiatów i prosi Krysię, aby przekazała Gogusiowi, żeby o niej zapomniał i nie napastował jej. Pani Monika daje Krystynie banknot dwudziestozłotowy jako podziękowanie, ale Krysia nie przyjmuje go. Dziewczynka jest za to ciekawa, kim właściwie jest kobieta. Ta okazuje się być aktorką w Rzeszowie. Monika żartuje z Krysi, mówiąc o swoich rolach, na przykład młodej żebraczki, a na pożegnanie daje jej małą maskotkę małpkę ze szmatek. Krysia żegna się z aktorką. Jest ciekawa, jak zareaguje Goguś, gdy otrzyma swoje kwiaty.

UWAGA, ZŁY PIES!

Dziewiątka udaje się na spotkanie z Gogusiem, ale mężczyzny nie ma już na plaży. Niezrażona tym, postanawia odwiedzić Maćka, po drodze wstępując do kawiarni, by dowiedzieć się o kapelusz. Jednak przy wejściu do kawiarnianego ogródka widzi już ogłoszenie Walerego Kolanko, przybite pinezkami do słupa, w którym to ogłoszeniu mężczyzna prosi o odniesienie kapelusza i odbiór własnego. Dziewiątka chce się dowiedzieć więcej uważa bowiem, że pan Walery może chcieć „zamydlić komuś oczy”. Kiedy dziewczynka dociera do Maćka, opowiada mu o swoich przygodach i sugeruje odwiedzenie Gogusia przy ulicy Żart. Chce też sprawdzić, czy Goguś ma poszukiwany kapelusz i sprawdzić, czy jest w nim gazeta. Maciek jest zaskoczony, że dziewczyna chce ukraść kapelusz, ale Dziewiątka tłumaczy swoje pobudki. Namawia chłopaka do działania, a on szybko się przygotowuje do wyjścia, biorąc przy okazji aparat i lornetkę. Na ulicy Żart, gdzie jest ciemno, dyskutują o celu wyprawy. Po odnalezieniu furtki, przez która dzień wcześniej przechodził Goguś, orientują się, że jest ona zamknięta. Na dodatek na słupku wisi tabliczka „UWAGA, ZŁY PIES!”. Czekają chwilę na Gogusia. Po próbie wołania Gogusia, z ogrodu daje się słyszeć niski, chrapliwy głos mówiący o tym, że dom jest pusty. Po chwili wylania się staruszka mówiąc, że dom należy do ogrodnika, który poszedł z żona do kościoła. Maciek sugeruje, że może Goguś zamawiał u ogrodnika tylko kwiaty, ale Krysia zauważa, że na opakowaniu jest kwiaciarnia „Cyklamen” z ulicy Bursztynowej. Ostatecznie decydują się ruszyć w stronę ulicy Plażowej.

WILK MORSKI

Krysia i Maciek przez przypadek zauważają drugą furtkę prowadzącą do domu, a obok niej stojącego Gogusia, ubranego niczym wilk morski w gumowe buty i długi rybacki płaszcz oraz czapkę sztormową. Stał odwrócony plecami do dzieci i ich nie zauważył. Krystyna podeszła do niego z trzema różami i złośliwym uśmiechem, informując go, że pani Monika nie przyjęła jego gestu i ma wielu innych wielbicieli, a Goguś róże posadzić sobie może w swoim ogródku. Goguś nie wykazuje zaniepokojenia i sugeruje, że skoro nie przyjęła tych, to może przyjmie inne kwiaty. Mówi też Krysi, że może sobie zatrzymać róże, jednak dziewczynka stwierdza, że nie przyjmuje kwiatów od nieznajomych. Goguś zachowuje się agresywnie, pytając, czego dziewczynka od niego chce. Maciek wtrąca się i pyta o kapelusz zamieniony w Jantarze. Goguś nie chce się tłumaczyć i odsyła ich mówiąc, że Krysi coś się pomyliło, a sam udaje się na plażę. Krysia pozostaje z trzema różami w ręku, zdezorientowana nieco całą sytuacją.

SMOK, NIE WĘGORZ, MÓJ PANIE!

Maciek pyta Krysi, czy ten kapelusz przypadkiem jej się nie przyśnił, ale po chwili sam stwierdza, że sytuacja jest dziwna. Ostatecznie dzieci śledzą Gogusia, który dociera do starego drewnianego domu na skraju lasu. Goguś próbuje dostać się do niego, szukając wszędzie klucza, ale nagle na ścieżce prowadzącej do Nieborza pojawił się postawny mężczyzna z rudą brodą. Goguś natychmiast podszedł do niego pytając, czy to jego dom i udaje, że chce wynająć tu pokój. Brodacz jednak oschle odpowiada, że jest to prywatny dom i nie prowadzi wynajmu. Goguś udaje miłośnika natury i wędkarza, próbując nawiązać rozmowę z brodaczem, skłaniając go nawet do pochwalenia się złowionymi rybami. Jednak ostatecznie ich rozmowa kończy się niepowodzeniem, a Goguś udaje obojętność. Krysia śledzi całą sytuację, niezauważona przez Gogusia.

KTO ZDMUCHNĄŁ DRUGI KAPELUSZ?

Krysia żałuje, że nie może być w dwóch miejscach w jednym czasie – zostałaby wówczas żeby zajrzeć do domu przez okno, a jednocześnie chciałaby iść za Gogusiem. Nie może tez nigdzie zlokalizować Maćka, ostatecznie wiec znów zaczyna śledzić Gogusia, który udał się do domu rzekomego ogrodnika. Przy okazji spotyka również łysego wiolonczelistę, niosącego starą ceratową teczkę. Mężczyzna widząc Krysie wita się z nią, po czym mówi o zniknięciu drugiego kapelusza, tego pozostawionego w kawiarni. Sugeruje również, że udaje się do ogrodnika po kalafiory. Krystyna podejrzewa, że wiolonczelista planuje spotkanie z Gogusiem i wyjdzie z tego afera, która może przynieść im duże zyski. Obaj mężczyźni są dla niej podejrzani.

SENSACJA ZA SENSACJĄ

Dziewiątka czekała na pana Walerego Kolanko pod domem ogrodnika, ale zamiast niego pojawił się Maciek. Był zdenerwowany i miał podrapaną twarz. Dziewiątka wyśmiewała go, mówiąc, że nie potrafił śledzić Gogusia. Maciek tłumaczył, że stracił ślad butów należących co Gogusia, ale natrafił na gniazdo wielkiego rybołowa i widział dwie sójki. Krysia opowiada Maćkowi co się działo w czasie, kiedy on buszował w gęstwinie.

W pewnym momencie na ścieżce wiodącej do furtki, Krysia zobaczyła właścicieli dwóch identycznych kapeluszy, którzy szli sobie pod dwoma parasolami, rozmawiali ze sobą i uśmiechali się. Obaj skierowali się w stronę kawiarni Jantar, a następnie rozeszli się w dwóch różnych kierunkach – wiolonczelista skierował się w stronę ulicy Polnej, zaś Goguś w stronę ulicy Plażowej. Dzieci rozdzieliły się, by móc śledzić obu – Maciek udał się za panem Kolanko, a Krysia za Gogusiem. Dziewczynka zrozumiała, że Goguś nie mieszka w domu ogrodnika, tylko przebiera się tam, a pokój wynajmuje w hotelu „Pod Trzema Żaglami”. Krysia wchodzi za mężczyzną do hotelu, a tam spotyka kalekę, który wcześniej prosił ją o pomoc w rozwiązaniu krzyżówki. Chce podejść do niego, ale zjawia się pracownik hotelu, który próbuje ją wyprosić. Zauważa ją kaleka, ale dziewczynka nie może przypomnieć sobie nazwy ptaka na siedem liter i zawstydzona wybiega z hotelu.

TAJEMNICZA BASZTA

Deszcz wciąż padał i nie zanosiło się na poprawę pogody, a Krysia skupiła się na śledztwie związanym z tajemniczym kapeluszem. Była ciekawa, co wyśledził Maciek. Okazało się, że chłopiec śledził wiolonczelistę, który skręcił w ulicę Polną, a potem w Pasieczną. Maciek podążał za nim przez ruiny i zobaczył basztę, w której mieszkał wiolonczelista. Zaskoczyło to Dziewiątkę, ale jeszcze bardziej zadziwiło, kiedy Maciek powiedział, że wiolonczelista obierał kalafiory. Chłopiec zobaczył to dzięki temu, że wdrapał się na drzewo. Krysia była zawiedziona, bo oczekiwała bardziej sensacyjnych informacji. Jednak Maciek wspomniał również o spotkanej tam eleganckiej pani, która mogła być aktorką – Moniką Płoszańską. Kobieta wyjęła z torebki klucz i weszła przez bramę do ruin, ale nie odwiedziła wiolonczelisty w baszcie. To było nowe zaskakujące odkrycie.

Maciek sugeruje, że trzeba udać się na obiad, bo dochodzi druga. Dziewiątka umawia się z nim, że wpadnie po posiłku.

TO DOPIERO HECA!

Na obiad Krysia ma zupę pomidorową, smażony dorsz z ziemniakami oraz placek z kruszonką. Tematem rozmowy Po obiedzie rodzina spotyka się, a tematem rozmowy staje się powtarzające się danie – smażony dorsz. Przy okazji rodzina zauważa, że Krysi nigdy nie ma w domu. Zaczyna się kłótnia pomiędzy Jackiem a Krysią, ale mama przerywa ją, a następnie dzieli się swoim sukcesem w grze w karty, bowiem wygrała trzy złote pięćdziesiąt groszy. Tata zauważa, że mama więcej przegrywa niż wygrywa. Mama dogryza tacie, że ten z kolei obiecuje przynieść szczupaka a przynosi dwie plotki, po czym informuje, że doktorowa z Rzeszowa, z która grała w karty, zaprosiła ją do siebie, do hotelu „Pod Trzema Żaglami” na popołudniową partię brydża. Zaintrygowana Dziewiątka, decyduję się towarzyszyć mamie, by jej rzekomo kibicować. Po przybyciu do hotelu mama zatraca się w grze, a Krysia zauważa w sali klubowej panią Monikę Płoszańską, elegancką i tajemniczą postać, która przyciąga uwagę wszystkich, a po chwili znika w hallu. Krysia dzieli się z mama i doktorową wiedza na temat Płoszańskiej mówiąc, że to podobno sławna aktorka z Rzeszowa. Pani doktorowa zaprzecza mówiąc, że dostaje zaproszenia na wszystkie premiery i jeszcze nigdy jej nie widziała na scenie. Sugeruje też, że może Monika podszywa się pod kogoś innego i udaje wielką artystkę. Zdezorientowana Krysia zaczyna się zastanawiać, czy doktorowa nie ma racji, bo po co Płoszańska zakradałaby się do baszty i znikała w ruinach. Myśli również, że wszystko jest możliwe, nawet to, że wiolonczelista nie jest wiolonczelistą, a Goguś nie jest tym, kim powinien być. Nawet ona nie jest Krysią Cuchowską.

WYPRAWA NA TRZECIE PIĘTRO

Dziewiątka czuje się znudzona obserwowaniem gry w karty i postanawia wyjść na zewnątrz. Widok w holu hotelowym nie przyciąga uwagi, a dziewczynka buntuje się przeciwko traktowaniu Nieborza jako perły. Stwierdza, że jest to po prostu miejscowość letniskowa, w której dzieją się dziwne rzeczy. Nagle drzwi do hotelu otwierają się i pojawia się w nich Goguś taszczący kosz pąsowych róż. Wydaje się, że chce zaimponować aktorce, na której trzy róże nie zrobiły wrażenia. Krysia nie zamierza wnosić tego kosza na górę, jednak Goguś nawet jej nie zauważa, tylko woła portiera, by ten zaniósł kosz Płoszańskiej pod numer dwadzieścia trzy.

Krysia zastanawia się, jak być rozsądna, o co prosiła ją mama i jednocześnie znaleźć się na drugim piętrze hotelu. W końcu postanawia udawać córkę pani doktorowej z Rzeszowa, aby dostać się pod pokój i zobaczyć reakcję pani Moniki. Udaje jej się bez przeszkód znaleźć się na drugim piętrze, gdzie czeka, aż pani Monika wyrzuci portiera z koszem. Tak się jednak nie dzieje, kosz zostaje w pokoju. Rozczarowana Krysia udaje się na trzecie piętro, ale nie wiedziała, pod którym numerem mieszka Goguś. Stwierdza, że wygląda on, jakby mieszkał pod numerem 33.

KAPELUSZ W SZAFIE

Pod trzydziestym trzecim zamiast Gogusia Krystyna spotyka pokojową, która odkurza chodnik. Pyta ją, pod którym numerem mieszka elegancki mężczyzna z fajką. Pokojowa informuje ją, że mężczyzna mieszka pod numerem trzydziestym dziewiątym, a przy okazji narzeka na innych gości hotelowych. Krystyna rozmawia z pokojową na różne tematy, przy okazji dowiaduje się, że Goguś jest rzekomo inżynierem z Warszawy, a potem pyta, czy widziała u niego letni kapelusz z popeliny. Pokojowa potwierdza, że mężczyzna ma taki kapelusz, ale jest przechowywany w szafie. W międzyczasie Goguś wychodzi i zauważa dziewczynkę. Prosi ją, żeby zostawiła go w spokoju. Krysia wchodzi do pokoju mężczyzny, szuka kapelusza, ale znajduje tylko monogram WK, nie ma w nim gazetowej wkładki. Okazuje się, że to nie ten kapelusz, który jest kluczem do rozwiązania zagadki wartej sto tysięcy. Zawiedziona, Krystyna żegna się z pokojową i wychodzi.

RATUJ, DZIEWIĄTKO!

Krysia zauważa Gogusia z panią Moniką Płoszańską, siedzących w klubowych fotelach, rozmawiających i uśmiechających się do siebie. Krystyna zaczyna gardzić aktorką, uważa że kobieta nie ma godności. Podejrzewa, że Goguś i pani Monika są członkami jakiejś szajki aferzystów. Ponieważ para udaje się do cocktail-baru, gdzie osoby w wieku Krysi nie miały wstępu, dziewczynka wraca do sali klubowej, a tam żegna się z mama mówiąc, że idzie nałykać jodu, a po drodze wstąpi do Maćka. W „Marysieńce” chłopak gra z babcia w ping-ponga, ale kiedy dziewczynka przychodzi, robią wielka naradę i we trójkę analizują zagadkę związaną z kapeluszem. Mają różne teorie i nie są pewni, co się naprawdę wydarzyło. Babcia zastanawia się, czy nie istnieje jeszcze trzeci kapelusz. Uważa też, że muszą być cierpliwi, a rozwiążą zagadkę. Na razie dzieci z nowo odzyskanym zapałem postanawiają wstąpić do Jantara na rurki z kremem. Niestety na miejscu okazuje się, że jest straszny ścisk, a na dodatek zabrakło rurek, więc muszą zadowolić się cytrynową galaretką. Było nudno i duszno, kiedy nagle do kawiarni wpadł wiolonczelista, pan Walery Kolanko, który wygląda groźnie i wyzywająco. Wysuwa oskarżenia wobec personelu kawiarni, żądając odzyskania swojego kapelusza, który jest wart sto tysięcy lub nawet więcej. Krystyna, widząc rozpacz wiolonczelisty, obiecuje mu, że kapelusz zostanie odnaleziony. Wiolonczelista jest załamany i bliski płaczu, a Krysia próbuje go uspokoić i zapewnić, że pomoże mu znaleźć zgubiony kapelusz. Mężczyzna prosi ją o ratunek.

Poniedziałek

ZARAZ SIĘ PRZEKONAMY…

Krystyna miała zamiar ratować wiolonczelistę w niedzielę wieczorem, ale nie udało się odnaleźć Gogusia. Postanawia więc kontynuować poszukiwania w poniedziałek. Spotyka się z wiolonczelistą, panem Walerym Kolankiem o dziesiątej pod „Ustroniem”. Mężczyzna w wygląda na załamanego i starszego o dziesięć lat. Wiolonczelista nie jest pewien, czy to właśnie Goguś zamienił jego kapelusz. Krysia wspomina, że widziała ich razem, ale wiolonczelista twierdzi, że go nie zna i że Goguś zagadnął go tylko o to, jak się gotuje kalafiory. Zaczyna podejrzewać, że wiolonczelista może coś przed nią ukrywać. Krystyna prosi o wyjaśnienie, dlaczego kapelusz nagle stał się najdroższym na świecie, a wiolonczelista obiecuje zdradzić prawdę w środę, wymusza też na Krysi obietnice, że ta nikomu nie zdradzi tajemnicy. Krystyna jest zdeterminowana dowiedzieć się prawdy i decyduje się pójść z wiolonczelistą do tajemniczej osoby, która może pomóc w rozwiązaniu zagadki.

NIE RÓB Z TATA WARIATA

Krysia i wiolonczelista udają się do hotelu „Pod Trzema Żaglami”, do pokoju Gogusia, aby rozmawiać o zamienionym kapeluszu. Goguś, goląc się, nie chce rozmawiać teraz i proponuje spotkanie na dole. Wiolonczelista upiera się jednak, że chce wyjaśnienia. Goguś odrzuca oskarżenia i uważa Krysię za osobę z chorobliwą wyobraźnią. Gdy Krystyna wspomina, że widziała Gogusia z kapeluszem, ten odrzuca oskarżenia, twierdząc, że Krysia jest przewrażliwiona i powinna udać się do lekarza. Co więcej, przeciwko niej obraca się nawet wiolonczelista przypominając sobie pytania zadawane przez Krysię. Sytuacja staje się napięcia, a Krystyna traci panowanie nad sobą, oskarżając Gogusia i wiolonczelistę o podłość. Goguś sugeruje podanie jej leków uspokajających. Ostatecznie Krystyna wściekła opuszcza pokój.

RUDA FOKA W KAPELUSZU

Wściekła Dziewiątka zaczyna biegać wzdłuż brzegu morskiego, ignorując fale, które zalewają ją po kolana. Zmierza w stronę domków kempingowych, po drodze zbierając bursztyny. Nagle, pod wysokim brzegiem, w miejscu zejścia na plażę, widzi rudego brodacza kąpiącego się w morzu. Podziwia jego wytrzymałość i hart ducha, ale zaskakuje ją widok brodacza zakładającego na głowę kapelusz popelinowy, który wydaje się być podobny do zamienionego kapelusza. Zastanawia się, dlaczego brodacz nosi takie nakrycie głowy i to do kąpielowego płaszcza, a także przypomina sobie dziwne zachowanie Gogusia w pobliżu domu brodacza. Decyduje się śledzić go, by odkryć, co dalej się wydarzy.

KTO KOGO ŚLEDZI

Krysia kontynuuje swoje śledztwo, udając, że szuka gniazda remizów, które poprzedniego dnia widział Maciek. Gdy przedzierała się przez gęste krzaki za rękę złapał ją kaleka twierdząc, że ją obserwuje od soboty. Kaleka grozi jej i chce wiedzieć, dlaczego śledzi brodacza z rudą brodą oraz kto jej to zlecił. Krystyna twierdzi, że to przypadek i grozi, że zawoła brodacza. Kaleka zmienia nagle ton i stara się ją uspokoić prosząc, by nie wtrącała się w sprawy, które jej nie dotyczą. Po tym incydencie, Krystyna odchodzi, ale odwraca się do kaleki mówiąc, że zna poprawne hasło w krzyżówce, ale go nie zdradzi. Krysia idzie zastanawiając się, kto śledzi kogo i jak to się wszystko skomplikowało. Uważa że to wszystko to beczka śmiechu, a w niej kapelusz za sto tysięcy.

MACIEK PRZYCHODZI Z NOWYMI SENSACJAMI

Krysia pozostaje na miejscu, w pobliżu pustelni brodacza, aby zbadać otoczenie. Na ścieżce wiodącej do pustelni Krysia widzi Maćka. Wymyśla chłopakowi, że ten nie potrafi wejść na drzewo i mówi, że widział go wiolonczelista. Maciek wyznaje, że dziś na drzewie widziała go pani Monika. Mówi też, że Monika zniknęła w bramie, gdzie ostatnio, po czym wytaszczyła z ruin kalekę na wózku. Krysia postanowiła, że muszą sprawdzić, czy kapelusz brodacza jest właśnie tym kapeluszem wiolonczelisty. W tym czasie Maciek podąża za brodaczem, by go śledzić. Nagle na ścieżce prowadzącej z pustelni pojawia się brodacz, który podchodzi do nich i zadaje pytanie o pogodę na jutro. Zaskoczeni tym nieoczekiwanym tematem, Krysia i Maciek nie mają odpowiedzi. Brodacz wręcza im garść czekoladowych cukierków, po czym stwierdza, że czuje, że jutro będzie pogoda. Nagle Krysia pyta go, dlaczego zostawił kapelusz, a on odpowiedział, że powodem jest łupież i pstro w głowie. Dzieci zastanawiają się, czy brodacz cieszy się tak ze stu tysięcy i Maciek postanawia wyruszyć za nim. Krysia zostaje natomiast na miejscu.

CO WIDAĆ Z DĘBU

Robi się bardzo cicho. Krysia słyszy krople opadające na ziemię i czuje lęk na widok tajemniczego domu, w którym kryje się zagadka. Dłuższą chwile stoi ukryta na ścieżce wśród gęstych jeżyn, po czym ukrywa się w listowiu dębu. Nagle zauważa kalekę, który zachowuje się podejrzanie. Najpierw okrążył dom, następnie stanął przed kamiennymi schodami prowadzącymi na ganek. Nagle … odrzucił pled i stanął na własnych nogach, po czym zaczął zaglądać do okien i szukał klucza pod wycieraczką, po czym znów wskoczył na wózek i przykrył nogi pledem. Następnie na ścieżce pojawiają się Goguś i pani Monika, trzymający się za ręce, ale ich spotkanie z kaleką nie przebiegało tak, jak Krysia oczekiwała. Minęli się, jakby w ogóle się nie znali. Pani Monika zachwycała się architekturą domu, kaleka zwrócił uwagę na srebrzystą mgiełkę pomiędzy drzewami, a Goguś ssał wygasłą fajkę. Dopiero kiedy kaleka zniknął za drzewami, Goguś zapytał o niego, ale pani Monika stwierdziła, że to nieszczęśliwy człowiek, sparaliżowany albo ofiara wojny. Krysia, siedząc na drzewie, widzi brodacza i zapominając gdzie jest, dziękuje mu za cukierki. Zaskoczony mężczyzna mówi, że Krysia jest podobna do jego wnuczki Małgosi, bo mają to same łobuzerskie spojrzenie oraz awanturniczą naturę i zaprasza ją na poziomki ze śmietaną.

MAM KAPELUSZ!

Krysia delektuje się wielką porcją pysznych poziomek, po czym zauważa jak urokliwy jest dom. Sień zdobią jelenie rogi i dwie stare strzelby, a w pokoju wypchane ptaki: jastrząb z rozwiniętymi skrzydłami, sowa i kaczka cyranka oraz skóra dzikiego zwierza, która szczególnie przykuwa jej uwagę. Brodacz wyjaśnia, że to skóra rysia. Krysia rozgląda się za kapeluszem, ale nigdzie go nie spostrzegła. Zauważa natomiast mnóstwo papierów na biurku, rozmaite kartki, karteczki, arkusze pokryte dziwnymi znakami, które okazują się być chemicznymi znakami i wykresami. Krysia ostrzega brodacza o niebezpieczeństwie, związanym z podejrzanymi osobnikami., którzy kręcą się koło domu i szukają sposobu, by dostać się do środka. Brodacz dziękuje Krysi za ostrzeżenie go i wspomina, że może będzie musiał zawiadomić milicję. Dziewczynka prosi brodacza o pokazanie kapelusza sugerując, że jej się bardzo podoba. Brodacz daje go Krysi w prezencie, a ta ogląda go dokładnie i mówiąc, że chce go tylko pożyczyć, decyduje się pokazać go wiolonczeliście.

NIE POWIEM PANU

Krysia spieszy do Nieborza, chcąc podzielić się z Maćkiem nowymi informacjami. Nagle zostaje zaskoczona przez Gogusia, który czekał na nią z pogardliwym uśmieszkiem. Goguś sugeruje, że Krysia była w domu brodacza, ale ona zaprzecza. Mówi Gogusiowi, że powinien spędzać czas z panią Moniką, a nie kręcić się po lesie. Ten próbuje dowiedzieć się, co dziewczynka widziała w domu brodacza, próbuje też udowodnić, że zabrał swój własny kapelusz z kawiarni Jantar, na dowód tego pokazuje jej wizytówkę – nazywa się Wiesław Kardasiewicz, więc monogram WK na kapeluszu się zgadza. Krysia wciąż jednak go podejrzewa, nawet kiedy Goguś sugeruje, że kiedy czegoś dowie się o kapeluszu, powiadomi ją. Dziewczynka odmawia jego pomocy i decyduje się rozwiązać zagadkę sama. Goguś pyta dziewczynki, czy widziała u brodacza niebieską teczkę, a kiedy ta straszy go milicją, ten chwyta Krysię za ramię i odbiera jej kapelusz, ale po obejrzeniu go, oddaje, życząc jej powodzenia. Krysia, trzymając kapelusz, ucieka, nie mając pewności, dokąd biegnie.

MACIEK ODKRYWA AMERYKĘ

Krysia zatrzymuje się obok baru mlecznego na zbiegu ulic Plażowej i Jana z Kolna. Jest zaskoczona widząc w środku Maćka, który pije kefir, a obok niego leżą dwa kalafiory. Krysia jest oburzona, że detektyw zajmuje się kalafiorami zamiast pracować nad sprawą. Maciek opowiada, że był u ogrodnika i stracił pięć złoty na kalafiory, których nie znosi, ale nie zebrał żadnych informacji. Opowiada Krysi, że u ogrodnika zjawił się brodacz, ale nic nie kupił. Maciek od syna ogrodnika dowiedział się również, że Goguś nie mieszka u ogrodnika, ale garażuje swojego mercedesa w szopie. Krysia ma pretensje do Maćka za brak zainteresowania kapeluszem, który zdobyła. Opowiada mu o swoich ostatnich odkryciach, a Maciek sugeruje, że kapelusz może mieć związek z karteczką zawierającą wzory chemiczne. Krysia sugeruje, że umieszczenie karteczki w kapeluszu może nadać mu wartość. Maciek jest sceptyczny, twierdzi bowiem, że gdyby zdobyty kapelusz był tym właściwym, to brodacz tak łatwo by go nie oddał. Krysia proponuje pokazać kapelusz wiolonczeliście.

CO JEST W TYM PUDLE?

Krysia i Maciek udają się do wiolonczelisty po obiedzie, czyli w porze, kiedy ludzie są w dobrym nastroju. Przy baszcie jednak Krysia zaczyna się zastanawiać, jak ma odwiedzić wiolonczelistę, skoro oficjalnie nie wie ona, gdzie mężczyzna mieszka. Nagle zauważają wiolonczelistę idącego z wielkim czarnym pudłem przypominającym kształtem trumienkę. Maciek sugeruje, że być może jest to futerał od wiolonczeli. Dzieci postanawiają go śledzić, by dowiedzieć się, dokąd taszczy tajemniczy przedmiot. Jak się okazuje, wiolonczelista zmierza do domu brodacza. Wygląda na to, że Brodacz na wiolonczelistę czekał, bo wylewnie go powitał, po czym zaprosił do środka. W czarnym pudle okazała się ukrywać wiolonczela, a zaraz brodacz przyniósł skrzypce i panowie zaczęli stroić instrumenty. Kiedy zaczynają grać, Maciek zachwyca się utworem Haendla. Okazuje się, że chodzi on na lekcje fortepianu i stąd znajomość twórczości kompozytora. Krysia zostawia kolegę przed domem brodacza, a sama wraca do hotelu, spodziewając się znaleźć tam coś ciekawszego.

CZWARTY DO BRYDŻA

Krysia wraca zamyślona brzegiem morza. Początkowo nawet nie dostrzega, że pogoda się poprawia. Morze jest spokojne, a chmury stopniowo się rozpraszają. Mimo pięknych widoków, Krysia ma ważniejsze sprawy do załatwienia, zaczynając od inspekcji w hotelu „Pod Trzema Żaglami”. Najpierw jednak chce wstąpić do „Ustronia”, żeby się przebrać i zostawić kapelusz. Okazuje się, że tata z Jackiem pojechali na ryby, a mama znów gra w brydża. Dziewczynka udała się zatem do hotelu „Pod Trzema Żaglami”, gdzie spotyka kalekę, który udaje, że jej nie zna. Krysia wita się z nim grzecznie, ale kaleka jest nieprzyjemny i straszy Krysie portierem. W sali klubowej spotyka swoją mamę, która tym razem nie siedzi przy stoliku z panią doktorową, ale z Gogusiem. Dziewczynka chce się niezauważalnie wycofać, jednak mama dostrzega ją i wita serdecznie. Przedstawia córkę Gogusiowi, który mówi o Krysi że jest dzielna i pomocna. Dopiero pani mecenasowa z Dąbrowy Górniczej przerywa niezręczną sytuację i po chwili uwaga wszystkich znów skupia się na grze w brydża. Krysia udaje, że wybiera się na spacer, ale tak naprawdę postanawia czekać i obserwować wszystko z ukrycia, podejrzewając, że kaleka pilnuje Gogusia.

TECZKA W FUTERALE

Nagle w hotelu zjawia się Maciek z ekscytującymi wiadomościami. Opowiada jej, że teczka, o której wspominała wcześniej, jest w pudle na wiolonczelę, a sam instrument został u brodacza. Chłopiec relacjonuje wydarzenia mówiąc, że po wspólnej grze brodacz podszedł do biurka, wyjął niebieską teczkę, po czym podał ja wiolonczeliście, ten zaś włożył ja do pudła na wiolonczelę. rysia i Maciek decydują się sprawdzić zawartość teczki. Dziewczynka proponuje, by zanieść wiolonczeliście kapelusz, by mieć pretekst do odwiedzin, a przy okazji zajrzeć do futerału. Dzieci zamierzają bawić się w Indian i powiedzieć mu, że przypadkowo odkryli jego trop.

TAKI DZIEŃ, MOŻNA ZWARIOWAĆ!

Wyposażeni w zakopiańskie ciupagi i pióra we włosach Krysia i Maciek idą do ruin. Bawią się w Indian pod basztą tak głośno, że wiolonczelista wygląda przez okno i prosi ich, by poszli bawić się dalej, bo zagłuszają mu koncert symfoniczny w radiu. Ostatecznie mężczyzna zaprasza ich na pyszny gotowany bób. Krysia wręcza mu kapelusz pożyczony od brodacza, ale Kolanko po obejrzeniu go stwierdza, że ten też nie należy do niego.

Nagle wiolonczelistę przez okno wola rudowłosy profesor mówiąc, że ma do niego poważną sprawę. Maciek idzie za nim, a Krysia zostaje w domu sama. W kącie pod oknem widzi stojący futerał na wiolonczelę. Pokonuje strach, który nagle ją opanował i postanawia zajrzeć do teczki, na której widnieje napis „Kapelusz pełen deszczu”, taki sam, jak na potarganej przez Gogusia depeszy. Zastanawia się, co wspólnego ma jedno z drugim. Zagląda do teczki i odkrywa tajemniczą kartkę ze wzorami chemicznymi. Jest przekonana, że to ta sama kartka, którą znalazła wcześniej u brodacza. W tym momencie słyszy kroki na schodach i spieszy się, by schować teczkę i zamknąć futerał. Ledwie zdążyła to zrobić, kiedy w drzwiach pojawia się pan Kolanko i wyjaśnia, że musi iść z profesorem. Przeprasza Krysię za to, że nie będzie mógł z nią zjeść bobu. Krysi jest trochę przykro, ponieważ uwielbia gotowany bób.

CO ZA KOMPROMITACJA!

Na dole czeka już na nią Maciek opowiadając o zdarzeniach, jakie miały miejsce w domu profesora. Okazało się bowiem, że ktoś do brodacza się zakradł, ale ma on podejrzanych i ma zamiar udać się z wiolonczelistą na milicję. Dzieci idą za nimi na posterunek i widza wychodzącego za mężczyznami sierżanta. Wiolonczelista, profesor i milicjant idą prosto do hotelu „Pod Trzema Żaglami”, gdzie szukają Gogusia. Okazało się, że inżynier Kardasiewicz, czyli Goguś, jest w sali klubowej, gdzie gra m.in. z mamą Krysi w karty. Brodacz twierdzi, że widział kogoś o takiej samej sylwetce wyskakującego przez okno, ale Goguś ze spokojem mówi, że od obiadu gra w brydża i ma na to świadków. Trzy panie, jego kompanki do kart, potwierdzają ten fakt. Kolanko wspomina również, że Goguś zamienił jego kapelusz. Na dowód tego wskazuje świadka – Krysię. Goguś znów się wypiera mówiąc, że w tym czasie nie było go w Jantarze. Wściekła na Krysię za mieszanie się w sprawy dorosłych mama zabiera ją z hotelu, żeby uniknąć dalszych konfrontacji. Krysia czuje się zażenowana, że została oskarżona o fantazjowanie i że jej matka musiała ją ratować z sytuacji. Nie może uwierzyć, że takie dziecko jak ona, szef gangu z Saskiej Kępy, została tak skompromitowana.


Wtorek

NA PLAŻY

Wtorek był dniem, w którym Krysia postanowiła nie mieszać się w sprawy dorosłych, o czym postanowiła przy kolacji jej rodzina. Ponieważ była piękna pogoda, tym razem wszyscy poszli na plaże, by cieszyć się piękną pogodą. Tata Krysi z Jackiem budowali zamek z piasku, mama z panią doktorową z Rzeszowa opalały sobie plecy i wymieniały ploteczki. Krysia nie mogła znaleźć swojego miejsca i zdecydowała się popływać w morzu. W wodzie spotkała pana Kolanko, który znów oskarżył inżyniera Kardasiewicza o zamianę kapelusza, co więcej, jest przekonany, że Gogus zabrał również drugi kapelusz. Pan Kolanko odgraża się, że Goguś popamięta go aż do śmierci. Krysia zaskakuje go informacją, że inżynier pytał o niebieską teczkę. Pan Kolanko natychmiast zaczyna płynąć do brzegu, a Krysia początkowo chce go zatrzymać, ale przypomina sobie, że jej tata obiecał mieć ją na oku.

PROSZĘ NIE ZAŁAMYWAĆ SIĘ

Krysia spędza czas na plaży, gdzie jej tata wymyśla dziwne zabawy relaksacyjne. W międzyczasie Krysia spotyka pana Kolanko, który pyta ją o kapelusz – ten, który przyniosła do niego do domu. Okazuje się, że kapelusz był bardzo cenny, a w nim był ukryty jakiś tajemniczy przedmiot. Okazuje się, że to właśnie może być zaginiony kapelusz wiolonczelisty, bowiem brodacz znalazł go na plaży. Kiedy brodacz zawołał wiolonczelistę, ten się spieszył i zapomniał zamknąć drzwi. Krysia pyta o niebieską teczkę i wyznaje, że zaglądała do futerału. Pan Kolanko podejrzewa inżyniera Kardasiewicza o kradzież kapelusza. Krysia próbuje pomóc i sugeruje, że kapelusz mogła zabrać pani Monika, którą widziała w pobliżu mieszkania profesora. Pan Kolanko jest zdesperowany, ale Krysia obiecuje mu pomóc odnaleźć kapelusz, żądając tylko trzech pięknych róż jako wynagrodzenia.

LIST DO PANI MONIKI

Krysia chciała od razu iść do pani Moniki, ale tata urządził wycieczkę do latarni morskiej. Na szczęście w porę zjawił się Maciek i pod pretekstem poznawania zwyczajów perkoz, Krysia mogła z nim wyjść. Dzieci idą razem pod hotel, a po drodze Krysia opowiada koledze bieżące wydarzenia. Na miejscu czeka już na nich pan Kolanko z trzema pasowymi różami. Krysia pyta go o papier listowy i tłumaczy, że jest on potrzebny do tego, by napisać list miłosny do pani Moniki. Dziewczynka chce go zanieść pani Monice razem z rożami, a przy okazji się trochę rozejrzeć.

Okazuje się, że pani Monika jest w swoim pokoju. Leży akurat na łóżku i ma nałożoną maseczkę na twarz. Krysia mówi, że przyniosła kwiaty i list miłosny od przystojnego pana, ale pani Monika nie jest zachwycona, mówi tylko, że ci wszyscy panowie są śmieszni. Kiedy idzie zmyć maseczkę, Krysia zaczyna myszkować po pokoju, ale nie znajduje kapelusza. Widzi natomiast depeszę, w której znów pojawia się określenie „Kapelusz pełen deszczu”. Pani Monika przyłapuje jednak dziewczynkę na czytaniu depeszy i wyrzuca ją z pokoju. Krysia zostawia jej tylko miłosny list na stoliku.

KTO ZAMIESZKUJE RUINY?

Krysia wraca do Macieja i pan Kolanko, czekających na nią na tarasie. Kiedy opowiada im o swojej nieudanej próbie znalezienia kapelusza i zdarzeniach z panią Moniką, pan Kolanko jest rozczarowany i zasmucony, postanawia udać się do profesora, by pograć Schuberta. Mówi Krysi, by czerwone róże oddała swojej mamie. Krysia postanawia nie poddawać się i nadal szukać kapelusza. Opowiada Maćkowi o depeszy, która leżała na stoliku, a chłopiec zastanawia się, co wspólnego ma niebieska teczka z kapeluszem.

Krysia decyduje się na dalsze śledztwo i postanawia udać się z Maćkiem do ruin. Stwierdza, ze jeśli kapelusza nie ma w pokoju pani Moniki, to na pewno jest w ruinach u kaleki. Ma zamiar przebrać się za ducha i zacząć straszyć, by się tam dostać.

DUCH W WYPRASOWANYCH SPODNIACH

Krysia i Maciek przebierają się za ducha księżniczki i rycerza, których historia opisana jest w legendach. Przebierając się, wykorzystują biały płaszcz kąpielowy babci Maćka oraz prześcieradło. Następnie udają się do zabytkowych ruin, gdzie znajduje się baszta, aby straszyć i odnaleźć kapelusz. Niestety, nawet jako duchy nie potrafią przenikać przez mury. Krysia znajduje jednak pod wycieraczką klucz, który, pan Kolanko zwykle otwiera bramę baszty. Wchodzą do środka pozostawiają bramę otwartą. W pierwszej kolejności postanawiają odnaleźć mieszkanie kaleki. Z sieni kręte schody prowadzą do pana Kolanko, a z lewej strony okazuje się, że jest nisza, od której odchodzi wąski korytarzyk. Na jego końcu znajdują się drzwi prowadzące do niewielkiej, skromnie urządzonej izdebki. Niestety kapelusza nie były w pomieszczeniu, za to na stoliku leżały książki poświęcone chemii i zeszyty z krzyżówkami. Nagle słyszy kroki zbliżające się do izdebki, więc dziewczynka ukrywa się pod łóżkiem. Wkrótce przy łóżku widzi nogi w butach i orientuje się, że do pomieszczenia wszedł Goguś, który przeszukuje izdebkę. Goguś w końcu odchodzi, a Krysia wychodzi spod łóżka. Gdy spojrzy w lustro, zauważa, że jest cała pokryta kurzem i przypomina prawdziwego ducha.

NARADA U KALEKI

Krysia szybko ucieka, a na korytarzu słyszy głos puszczyka. Przypomina sobie, że Maciek może pohukiwać na schodach. Spotyka się z nim w sieni i pyta się, co robił gdy Goguś przechodził. Maciek mówi, że go nie widział, bo znalazł gniazdo kawek z młodymi w wykuszu. Dzieci postanawiają jak najszybciej opuścić ruiny, zanim znów ktoś przyjdzie. Nagle zauważają na ścieżce prowadzącej do baszty osobliwa ekipę. Przodem na wózku jechał kaleka, a za nimi szedł Goguś z panią Moniką. Krysia zastanawia się, jak to możliwe, skoro Goguś dopiero przeszukiwał pokój kaleki. Wszyscy znikają za bramą zabytkowej baszty. Krysia wychodzi na wykusz i obserwuje ich przez okno. Widzi kalekę chodzącego po pokoju i rozmawiającego z panią Moniką i Gogusiem. Po chwili Goguś się żegna i wychodzi, a Krysia widzi jeszcze, jak kaleka łapie panią Monikę za ramię i oskarża, że to wszystko przez nią i że nie powinna ufać Gogusiowi.

Maciek nieopatrznie odzywa się, wołając Krysie, więc ta nie mogła usłyszeć nic więcej, bowiem rozmawiający zamykają okno.

KIM JEST GOGUŚ?

Krysia jest wściekła na Macka za to, że zachowywał się głośno i wzbudził niepokój podejrzanych. Próbuje przekazać koledze rozmowę podejrzanych, ale sama niewiele z niej rozumie. Prosi Maćka, byt pozostał na miejscu, a ona ma zamiar udać się do ogrodnika, najpierw jednak musiała upewnić się, gdzie znajduje się Goguś. Okazało się, że siedzi na tarasie hotelu „Pod Trzema Żaglami” i trzyma swoją nieodłączną fajeczkę w ustach. Będąc spokojną, że może udać się do ogrodnika, postanawia jeszcze po drodze wstąpić do „Ustronia”, by oddać prześcieradło. Zdążyła jeszcze zjeść w hotelu pół słoika dżemu śliwkowego, zabrała koszyk na ogórki i pięć złotych, po czym ruszyła udając, że naprawdę idzie po warzywa. Idąc do ogrodu, by zapytać ogrodnika o dostępność ogórków zauważa mercedesa Gogusia i okienko w przybudówce nad szopą, które zasłonięte jest papierem. Zobaczyła też drzwi w bocznej ścianie szopy, pomalowane na zielono i postanowiła je otworzyć. Z drugiej strony ktoś pomógł jej otworzyć te drzwi i wciągnął do pomieszczenia. Okazało się, że tym kimś jest Goguś, który przecież niedawno siedział na hotelowym tarasie. Mężczyzna wyznał Krysi, że jest oficerem służby śledczej, a ona mu wciąż przeszkadza. Goguś wyjaśnia, że ma ważne zadanie i prosi Krysię, aby nie mieszała się w sprawy śledztwa. Obiecuje, że jutro opowie jej o kapeluszu i zaprosi na lody, albo – zgodnie z sugestią Krysi – na rurki z kremem. Krysia zgadza się i wspomina o futerale z dokumentami, który widziała u pana Kolanko w baszcie, gdzie na niebieskiej teczce był napis „Kapelusz pełen deszczu”, podobny do treści otrzymanej przez oficera depeszy. Goguś jest zaniepokojony tym, że Krysia widziała depeszę i przestrzega ją, aby nikomu o niej nie mówiła. Krysia przyrzeka milczenie i umawia się na dalszą rozmowę na tarasie hotelu.

Środa

NAJAZD SZWEDÓW

Środa w końcu nadeszła. Krysia czekała z niecierpliwością na wyjaśnienia dotyczące kapelusza i tajemniczych dokumentów. Dziewczynka uznała, że środa zaczęła się dopiero wtedy, kiedy do jadalni wpadła pani Fufalska spod siedemnastki i przyniosła sensacyjną wiadomość, że zbliża się szwedzki statek. Wszyscy goście hotelowi zerwali się z miejsca i pobiegli nad molo, by obserwować statek Sven Hedin. Krysia jest nieco rozczarowana, że to tacy sami ludzie jak Polacy, tylko nie można ich zrozumieć, bo mówią po szwedzku. Dziewczynka rozgląda się też za Gogusiem, ale nie zauważa ani oficera śledczego ani Moniki, profesora czy pana Kolanko. Był natomiast Maciek, który jest zdumiony podejściem Krysi, która mów, że kapelusz przestał ją interesować. Chłopiec zdradza jej, że babcia po przeczytaniu nowego kryminału, wpadła na nowy pomysł. Opowiada jej też o swoich obserwacjach – o pani Monice, która wiozła kalekę i wiolonczeliście, który się z nimi awanturował, że ktoś próbował się do niego włamać. Okazuje się, że pod baszta był również Goguś.

Krysia wydaje się być obojętna na te nowiny i postanawia witać Szwedów. Maciek przekonany, że dziewczyna coś ukrywa, postanawia działać na własną rękę.

PRZYPALONA KALAREPKA

Szwedzi udali się do hotelu „Pod Trzema Żaglami”, a po drodze podziwiali piękne wybrzeże i dziwili się, dlaczego cały Nieborów wyległ, by ich oglądać. Pod hotelem Krysia spotkała oficera śledczego, Gogusia, ubranego na sportowo i nieco zdenerwowanego. Mówi do dziewczynki, że ma do niej zaufanie i wyznacza jej zadanie. Prosi, by poszła do wiolonczelisty i poprosiła go, by zaniósł teczkę do willi profesora. Jeśli tego nie zrobi, teczka może wpaść w nieodpowiednie ręce. Krysia biegnie w kierunku baszty i z daleka zauważa wydobywający się z okna dym i zapach spalenizny. Wbiegła po schodach gdzie zastaje pana Kolanko z przypaloną kalarepką. Przekazuje mu wiadomość o konieczności udania się do profesora z teczką. Wiolonczelista przypomina sobie, że profesor dzwonił do Komendy Powiatowej w Słupsku i bez wahania wyciąga niebieską teczkę z futerału. Opowiada też Krysi o wczorajszej próbie włamania i prosi Krysię, by pobiegła za niego do profesora, bo on jest zbyt rozbity. Dziewiątka zgadza się, jest bowiem przekonana, że nikt nie domyśli się, że to ona ją niesie.

TEGO TYLKO BRAKOWAŁO!

Dziewiątka biegła ulicą Pasieczną dumna, że niesie tak ważną przesyłkę. Jednocześnie uważnie rozgląda się, czy nie jest śledzona, ale po spotyka jedynie murzyńskiego studenta na wydmach przy domkach kempingowych. Niemal u celu spotyka oficera śledczego pytającego o teczkę. Goguś zabiera teczkę twierdząc, że profesora nie ma w domu, bo wypłynął żaglówką w morze. Oficer proponuje spotkanie wieczorem, by rzekomo wszystko dziewczynce opowiedzieć, co niepokoi Dziewiątkę. Udaje się w kierunku Nieborza, a po drodze spotyka Maćka, który śledzi Gogusia. Maćkowi wydaje się, że widział Gogusia w innym miejscu, co wywołuje zamieszanie. Okazuje się, że są dwie osoby udające Gogusia. Dziewiątka obserwuje, jak jeden z Gogusiów oddaje teczki drugiemu, po czym ucieka. Dziewiątka i Maciek śledzą Gogusia do skweru, gdzie spotyka się z tajemniczym „Szwedem”, który mówi po niemiecku. W tym momencie zza żywopłotu wyskakuje kaleka i oskarża Gogusia o oszustwo. Goguś jest tak zaskoczony, że wypuszcza fajeczkę z zębów, po czym opanowawszy się, próbuje uspokoić kalekę mówiąc, że wszystko da się załatwić. Dziewiątka prosi Maćka, by ten śledził Szweda, a ona sama idzie na milicje, aby zawiadomić o całej sytuacji.

CO TY PLECIESZ, DZIEWIĄTKO?

Dziewiątka na posterunku spotyka sierżanta, który był świadkiem poprzedniej awantury w hotelu, kiedy to Goguś oskarżył ją o zmyślanie, dlatego teraz ignoruje jej zgłoszenie kradzieży teczki profesora. Milicjant jest przekonany, że znowu chce wszystkich nabrać, tyle że wtedy mówiła o kapeluszu, a teraz o teczce. Krysia jest wściekła, że w mieście działa szajka, a sierżant popija sobie piwo. Na tę dyskusję wchodzi mężczyzna w cywilu, jak się okazuje w stopniu kapitana, ale sierżant mówi mu, że Krysia już drugi raz próbuje wprowadzić ich w błąd. Kiedy Dziewiątka wspomina, że widziała, jak Goguś daje teczkę obywatelowi Szwecji, mężczyzna, przyznaje, że został w tej sprawie przysłany z Komendy Powiatowej i wysyła śledczych na poszukiwanie sprawców. Wraz z kapitanem udają się do domu ogrodnika, gdzie odkrywają, że nie ma już mercedesa, natomiast w przybudówce, w szafie, pozostał tylko kapelusz z popeliny. Pod skórzaną opaską ma kawałek gazety, a Krysia jest szczęśliwa, że znalazła właściwe nakrycie głowy i decyduje się udać do wiolonczelisty.

KAPELUSZ ZA PÓŁ MILIONA

Dziewiątka szybko dociera pod basztę, gdzie spotyka Maćka. Ma do niego pretensje, że nie śledzi obcego przybysza, ale okazuje się, że został on schwytany w hotelu. Maciek natomiast obecnie śledzi panią Monikę, która ukryła się w baszcie, nie widział natomiast kaleki. Dziewiątka informuje Maćka o tym, że udaje się do wiolonczelisty bowiem ma jego kapelusz. Dziewczynka zostawia zdumionego Maćka i puka do pana Kolanko, który pyta ją, czy odniosła teczkę do profesora. Zawstydzona dziewczynka unika odpowiedzi, wkładając za to mężczyźnie jego kapelusz na głowę. Pan Kolanko przyznaje, że to jego kapelusz, ale i tak jest zrozpaczony. Okazuje się bowiem ze mimo iż jest gazeta, to nie ma karteczki, która schował w kapeluszu. Był to kupon Totolotka z sześcioma trafieniami. Gdyby posiadał tę karteczkę, miałby około pięciuset tysięcy. Wie, że miał sześć trafień, bo zawsze zapisuje numery w notesie. Nagle ów notes wypadł mu z ręki, a z niego wypadł poszukiwany kupon. Wiolonczelista jest szczęśliwy, otwiera się przed nim bowiem droga do bogactwa. Dziewiątka i pan Kolanko tańczą z radości, a historia kończy się happy endem.

Po kilku dniach

PRZYJĘCIE U PANA KOLANKI

Przez kilka kolejnych dni się nie działo, trwało tylko śledztwo w sprawie niebieskiej teczki profesora. Tymczasem poprawiła się pogoda, zaś w poniedziałek Krysia spotkała w Jantarze pana Kolanke, który zaprasza ich na pożegnalne przyjęcie po południu. Na przyjęciu, poza bobem, pan Kolanko podaje m.in. czekoladowy tort, galaretkę z porzeczek, rurki z kremem, czekoladki od Wedla, poziomki w śmietanie, a także kakao. W trakcie przyjęcia poznajemy wynik śledztwa, choć panu Kolanko trudno jest zacząć opowieść, a Maciek z Krysią są bardzo niecierpliwi. Pan Kolanko zaczyna swoja opowieść od tego, że Goguś przypadkowo zamienił jego kapelusz w Jantarze.

PAN KOLANKO WNIOSKUJE

Okazało się, że Goguś pierwszy zamienił kapelusz przypadkowo z drugim Gogusiem, który mieszkał w hotelu. Ten, który mył mózgiem operacji, mieszkał nad garażem u ogrodnika, a drugi w hotelu, by mieć większą swobodę działania. Nieświadoma zamiany kapeluszy Krysia spotkała Gogusia drugiego na ulicy Żart. Dlatego mężczyzna wyparł się wszystkiego i był autentycznie zdumiony. Gdy obaj Gogusie zorientowali się o zamianie, postanowili ukryć ten fakt i nie przyznawać się do pomyłki. Zdecydowali się usunąć kapelusz, który Goguś pierwszy zostawił w kawiarni „Jantar”. Goguś pierwszy poszedł do lokalu i bez trudu zdjął kapelusz z wieszaka, po czym zaniósł go do hotelu i powiesił w szafie – to właśnie ten kapelusz widziała Dziewiątka. Mieli już wówczas trzy kapelusze – dwa swoje i jeden pana Kolanko. I pojawił się jeszcze czwarty, profesora, który narobił najwięcej zamieszania. Okazało się też, że kapelusza pana Kolanko nikt nie ukradł, zostawił go bowiem w hotelu, a po kilku dniach oddała mu go sprzątaczka. Sprawa kapeluszy została wyjaśniona, ale pozostawała jeszcze zagadka niebieskiej teczki profesora. W tym momencie, z okna dobiegł głos brodacza, który szukał pana Walerego.

OPOWIADANIE PROFESORA BARABASZA

Rudobrody, po zjedzeniu trzech porcji porzeczkowej galaretki, zaczął opowiadać o sprawie niebieskiej teczki. Okazało się, że w teczce były wyniki jego długoletniej pracy nad syntetyczną masą plastyczną twardszą od stali. Prace te prowadził pod kryptonimem „Kapelusz pełen deszczu” i zakończyły się one sukcesem. Niestety niejaki Gabrysiak, laborant w instytucie profesora, powiedział o wynalazku aferzystom Kardasiewiczom, którzy planowali wywieźć teczkę za granicę. Skontaktowali się bowiem z niemieckim aferzystą zamieszkałym w Szwecji i chcieli sprzedać ją zagranicznym przedsiębiorcom. Szwed zawiadomił Gabrysiaka, kiedy przyjeżdża wycieczka, zaś Gabrysiak zadepeszował do Kardasiewiczów. Kaleka oraz jego wspólniczka, pani Monika, również nieprzypadkowo znaleźli się w Nieborzu, była to bowiem para aferzystów i oszustów. Goguś pierwszy udawał światowca, a posyłając kwiaty pani Monice nie wiedział, że ma ona coś wspólnego z kaleką, nie wiedział nawet, że kaleka również poluje na teczkę profesora. Ów paralityk okazał się chemikiem o nazwisku Stopczyk, a od jednego ze współpracowników profesora dowiedział się, że ten kończy pracę nad swoim wynalazkiem. Postanowił go sobie zatem przywłaszczyć i wzbogacić się na nim. Mimo iż dwie pary aferzystów działały osobno, po pewnym czasie postanowili połączyć siły, choć Kardasiewicze i tak nieustannie próbowali ich przechytrzyć.

Ostatecznie jednak milicji udało się ująć przybysza ze Szwecji z teczką ukrytą w walizce pod podwójnym dnem. Prawie jednocześnie aresztowali kalekę. Z Gogusiami było trudniej, obaj mieli bowiem plan, by uciec samochodem. Ostatecznie jednak patrol milicji drogowej złapał ich pod Słupskiem. Krysia stwierdziła, że tym sposobem już nie będą udawać jednego Kardasiewicza i ssać nie zapalonej fajki.





1 komentarz:

  1. Moja córa jeszcze jej nie czytała :) Fajny pomysł na książkowy prezent :)

    OdpowiedzUsuń