czwartek, 6 września 2012

Ferenc Máté "Prawdziwe życie"

Tytuł: Prawdziwe życie
Autor: Ferenc Máté
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
A gdyby tak rzucić wszystko, zrezygnować z wszechobecnej gonitwy za pieniędzmi, karierą, sławą i … wyjechać do Toskanii? Przecież wokoło słyszymy relacje ludzi, którzy zmienili swoje życie diametralnie, którzy zostawiają w miastach luksusowe apartamenty, intratne posady w korporacjach i zaczynają wieść życie wolne od stresu czy upływających terminów. „Może już czas usiąść i porozmawiać od serca z jedyną osobą, która może coś zmienić; z samym sobą. Może już czas zadać sobie kilka niewygodnych pytań o to, co naprawdę się w życiu liczy. Na czym polega prawdziwy sukces (…)” – pisze  Ferenc Máté w swojej najnowszej  książce „Prawdziwe życie”. Autor bestsellerowych powieści  „Winnica w Toskanii” oraz „Wzgórza Toskanii” wraca ponownie, by w sielsko-moralizatorskim  stylu, odwołując się do naszego sumienia i pragnień siać zamęt w umysłach. Tym razem nie mami nas opowieściami o wspaniałym życiu, jakie wiedzie z rodziną we Włoszech, ale zmusza do zadawania sobie pytań o sens i kierunek naszych poczynań.
Choć po „Prawdziwym życiu” spodziewałam się pasjonującej historii, to i w tym swego rodzaju apelu o powrót do korzeni, do  prostoty, również znalazłam magię. Mimo, iż słowa Máté nie są odkrywcze, daleko im do motywacyjnego tonu specjalistów od coachingu, to właśnie ich przeciętność ma szanse poruszyć nasze dusze i obudzić w nas tęsknotę za tym, od czego tak naprawdę uciekamy – za prostotą.
Autor, choć pokazując przykłady rozpasania, autodestrukcyjnych zachowań, upadku moralności i pędu ku zatraceniu odwołuje się głównie do sytuacji w Stanach Zjednoczonych, to tak naprawdę mógłby za niechlubny przykład postawić większość krajów, powszechnie uznanych za cywilizowane.
„Prawdziwe życie” to zatem lekko filozoficzny monolog, przesycony troską o nasze zdrowie, pracę czy model spędzania wolnego czasu. Máté pisze o kosztach społecznych postępu technologicznego – samochodach skazujących nas na niekończące się dojazdy do pracy czy ograniczających naszą wolność urządzeniach, typu: iPhone, laptop czy blackberry. Zwraca naszą uwagę na fakt, iż bliskość z ludźmi zastąpił nam ekran monitora, a słowa – emotikony. „Wydaje się, jakbyśmy stali się społeczeństwem, które boi się spojrzeć prawdzie w oczy” – pisze autor, wymieniając koszty środowiskowe rozwoju, rozprawiając się z mitem stałej pracy, która chwyta nas w pułapkę złudnego bezpieczeństwa i mami obietnicą luksusu. „Przestańmy zmieniać samochody, domy, żony i mężów, kolor włosów, rozmiar naszych klat czy rachunki bankowe (…) I jeżeli żadna z tych zmian nie przyniosła trwałego zadowolenia, to czemu wierzymy, że przyniesie je następna? Może pora zamiast tego zmienić świat” – konkluduje Máté, zmuszając nas do pełnej mobilizacji, opuszczenia bezpiecznej, choć czasowej strefy komfortu i szerszego spojrzenia na otaczający nas świat.
Prawdziwym „kwiatkiem” (i to niemal dosłownie), jest jednak rozdział poświęcony „dbałości o ogródek warzywny”, czyli traktujący o radości płynącej z gleby, pożegnaniu z trawnikiem i o dobrym jedzeniu.
Być może „Prawdziwe życie” nie wywoła rewolucji w naszych umysłach, nie zmieni sposobu życia czy stosunku do otaczającego nas świata. Może po lekturze  nie rzucimy stałej posady, nie podążymy drogą naszych marzeń, pełną przeszkód i niepewności. Może książkę Ferenca Máté uznamy za populistyczną papkę i dowód na to, że opłaca się „odcinać kupony” od sławy. Może się jednak zdarzyć tak, że jedna osoba na tysiąc odnajdzie w niej prawdę i inspirację, by snuć wizję swojej przyszłości, zaczerpnie z niej siłę, by zawalczyć o samego siebie. Wówczas już żaden głos krytyki wobec „Prawdziwego życia” nie będzie miał znaczenia. Dlatego też powstrzymam się od niepochlebnych stwierdzeń i poczekam mając nadzieję, że ktoś z Was odnajdzie szczęście w słowach zaklętych w książce. Kto wie, może będę to ja sama? 


Recenzja została także umieszczona na stronach wortalu literackiego Granice.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz