czwartek, 5 października 2017

Joanna Rajch "Ernesto"

Tytuł: Ernesto
Autor: Joanna Rajch


„Kuba, wyspa jak wulkan gorąca” - ten fragment tekstu piosenki autorstwa Zygmunta Sztaby przychodzi nam na myśl, kiedy tylko pomyślimy o magicznej Hawanie i Hemingway`u, kolonialnym Cienfuegos czy wypoczynku w Varadero. Tak naprawdę jednak prawdziwe życie na Kubie dalekie jest od sielanki stworzonej na potrzeby turystów, choć bez wątpienia nawet lokalny koloryt i trudności egzystencji w tym wyspiarskim państwie, mają swój nieoczywisty czar i urok. Przesiąknięta smakami, zapachami i kolorami Kuba, ze swoimi wierzeniami i przesądami, ze skomplikowaną historią i kontrowersyjnym bohaterem Che Guevarą, stała się miejscem, w którym swoją wyjątkową historię osadziła Joanna Rajch. 

Nie jest to już pierwsza książka autorki, której akcja rozgrywa się w dalekich krajach, a sama powieść zrodzona jest z miłości do podróży, zmysłu obserwacji i umiejętności słuchania. Jest to książka na tyle wyjątkowa, że odsłania przed nami choćby szczegóły życia i politycznej kariery Che Guevary, wciąż obecne na wyspie wierzenia ludu Joruba czy szarą rzeczywistość będącą udziałem mieszkańców Kuby. 

Mowa tu o powieści „Ernesto”, która nie tylko zabiera nas na wspaniałą, choć i bolesną wyprawę, ale odkrywa przed nami wiele kubańskich legend, w tym tych związanych ze zwierzętami, a także uwrażliwia nas na jego nieoczywiste piękno. To książka nie tylko dla osób, które miały to szczęście, by Kubę odwiedzić i nie dały się zamknąć w hotelach będących enklawą luksusu i przykładem nierealnego świata, ale i dla tych, którzy podróż tam planują, bądź też z różnych przyczyn na Kubę nie dotrą. Za wyjątkowością tej powieści przemawia nie tylko sama fabuła, ale przywodzący na myśl poezję język, plastyczne opisy oraz pobudzające wyobraźnię zdjęcia, jak choćby to, na którym widnieje chłopiec w koszulce z Che Guevarą.

Właśnie o takiej koszulce marzy Ernesto, chłopiec będący synem bogini Yemaya, królowej oceanu. Tak naprawdę został on podrzucony jako noworodek Rosie Sanchez, staruszce, która przez wiele lat pracowała w Hawanie jako pielęgniarka. Być może to zadecydowało o tym, że kobieta znalazła na terenie swojej posiadłości dziecko, a być może fakt, iż mimo upływu lat ludzie wciąż zwracali się do niej z prośbą o pomoc. Niezależnie od pobudek, którymi kierowali się rodzice malca, Rosa postanowiła wychować go na odważnego mężczyznę, takiego, jakim był Che Guevara. To właśnie po tym człowieku-legendzie, napiętnowanym przez USA, a wielbionym przez wielu ubogich mieszkańców Ameryki Południowej, Ernesto zyskał imię.

Ale Rajch przybliża nam nie tylko historię porzucenia Ernesto i jego codziennego życia. Poznajemy zawiłą historię polityczną kraju, wędrujemy po pięknej Starej Hawanie, mijając restaurację, w której Ernest Hemingway pijał swoje daikiri, wyruszamy w rejs śladem delfinów czy poznajemy wstrząsającą historię Eliana Gonzaleza. Wszystko to przy szumie ceiby, świętego drzewa ludu Joruba oraz głosach wydawanych przez waleni, a także opowieści o Marisie, wyznawczyni afrokubańskiej religii i kapłance znachorów, o Pablo i jego żonie, samotnych po wyjeździe córki i wnuczki do Miami, o Gregorio Fernandezie, rybaku do którego lgnął mały Ernesto i w końcu o smutnej Izabel, pracownicy uczelni, córce niejakiego doktora Raula Ramireza.

„Ernesto” to jedna z tych publikacji, których długo się nie zapomina, które zaskakują od pierwszych stron brakiem schematu i nieoczywistymi splotami wydarzeń. Z pewnością jest to powieść dla osób wrażliwych, osób, którzy otworzą swoje serca i umysły przed historiami, legendami, miejscowymi wierzeniami, którzy odnajdą się w wyjątkowym klimacie książki Rajch. Jestem też przekonana, że ktokolwiek sięgnie po publikację, na tej tylko książce autorki nie poprzestanie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz