niedziela, 31 maja 2020

W drodze do Trójkąta Trzech Cesarzy od strony Mysłowic

Do Mysłowic przyciągnęła nas nie tylko jedna z najciekawszych tras rowerowych (planowaliśmy pokonać ją pieszo), ale również świadomość, że dysponujemy ograniczoną ilością wolnego czasu. Mimo tego trekking, zaplanowany na dwie godziny przedłużył się do czterech, powstały też plany kolejnych wypraw w tamte rejony – chociażby po to, by zobaczyć obelisk usytuowany w miejscu, gdzie niegdyś stała wieża Bismarcka, przemianowana później na wieżę im. Tadeusza Kościuszki. 

Ta, ponoć najciekawsza trasa na Trójkąt Trzech Cesarzy, prowadzi od dworca kolejowego w Mysłowicach w kierunku Słupnej. Mysłowicki dworzec nie jest obiektem imponującym (łagodnie mówiąc, szczególnie że dziś wygląda tragicznie), ale naprzeciw dworca ciekawa jest willa Kuderów, wybudowana w 1870 roku dla pruskiego przemysłowca Klausa. Na początku XX wieku zamieszkiwał w niej dyrektor Kopalni Mysłowice – Ignacy Danzinger, a od 1922 roku willa znajduje się w posiadaniu rodziny Kuderów. My oglądaliśmy ją z samochodu, ale z pewnością jeszcze jej zdjęcie na blogu się pojawi. 

Zaparkowaliśmy samochód za przewiązką zwaną niegdyś „Mostem Westchnień”. To miejsce o ważnym znaczeniu historycznym dla Mysłowic, które jednak wymaga gruntownej modernizacji. Szczególnie, że może zniechęcać turystów, pragnących zarówno wyruszyć zielonym szlakiem, jak i spacerowiczów, decydujących się na podziwianie drzewostanu w okolicach Promenady. Wspomina przewiązka nie ma nic wspólnego z romantycznymi porywami serca. Jest ona pozostałością po stacji emigracyjnej. Powstała w 1908 roku i była zadaszonym, murowanym przejściem łączącym budynki stacji rejestracyjno-kontrolnej dla emigrantów z dworcem kolejowym. To jeden ze śladów Mysłowic jako miasta nadgranicznego. Jedna ze wzmianek o istnieniu komory celnej w Mysłowicach pojawia się w roku 1643. Od XIX wieku gromadzili się tu robotnicy z różnych zaborów udający się na emigrację. Szczególnie w okresie międzywojennym, transporty wyjeżdżały kilka razy w miesiącu. 

Przewiązka
Fragment przewiązki i budynku przy ul.Powstańców 23

Tak Przewiązka wyglądała za czasów swojej funkcjonalności

W czasie II wojny światowej wspomniane budynki oraz baraki o byłej stacje emigracyjnej przy ul.Powstańców 23 zostały przekształcone w tzw. Policyjne Więzienie Zastępcze, potocznie nazywane Rosengarten lub przedsionkiem Oświęcimia. Więźniowie (20 000 osób), po „śledztwie” i torturach  trafiali stąd do obozów, m.in. do Auschwitz-Birkenau lub na egzekucje publiczne. W samym wiezieniu zmarły 204 osoby.

Więzienie funkcjonowało do 26 stycznia 1945 roku. Na obszarze 19 800 metrów kwadratowych okolonym wysokim płotem zlokalizowane były 3 budynki murowane, 3 baraki, bunkier-karcer, 2 wieże wartownicze oraz stanowisko karabinu maszynowego. Komendantami więzienia byli Hans Thomas i Karl Reichel. 

Po wkroczeniu Armii Czerwonej władze polskie utworzyły 5 lutego 1945 roku Obóz Karny. Więziono w nim Ślązaków posądzonych o zdradę narodową z powodu wpisu do 1 lub 2 grupy Niemieckiej Listy Narodowościowej oraz obywateli niemieckich. Do likwidacji obozu w 1947 roku na skutek fatalnych warunków sanitarno-bytowych i przemocy, spośród kilku tysięcy aresztowanych zmarło 2 331 osób. 

Tuż przed wejściem na Promenadę, po lewej stronie znajduje się tablica upamiętniająca ofiary tymczasowego więzienia policyjnego.

Pamiątkowa tablica

Przy tablicy odbijamy w prawo - w kierunku Słupna biegnie tedy urocza Promenada, a do 1914 roku prowadził tędy główny trakt turystyczny w kierunku Trójkąta Trzech Cesarzy, zaczynający się przy mysłowickim rynku. 

Wejście na Promenadę

Po lewej stronie Promenady mamy obecnie plac budowy - wyłania się już całkiem przyjemna przestrzeń rekreacyjna. Mijamy też stadion klubu KS Lechia 06 Mysłowice, który jest jednym z najstarszych klubów piłkarskich w kraju. Wśród koparek i innych maszyn możemy też dostrzec tablicę pamiątkową poświęconą poległym członkom klubu.  

Naprzeciwko stadionu znajduje się Źródełko Trzech Cesarzy, które niegdyś ponoć było bardzo uczęszczane, dziś stanowi niewykorzystany potencjał Mysłowic. Według miejscowej legendy, przy tym źródełku spotkali się cesarze Austro-Węgier, Niemiec i Rosji, wznosząc z tej okazji toast zaczerpniętą ze źródełka wodą. Prawdziwa historia powstania tego ujęcia wody jest mało znana. Prawdopodobnie na początku XX wieku znajdowała się tu ocembrowana studnia. Obecna forma źródełka pochodzi z lat 60-tych XX wieku. 

Ta głowa była niegdyś wykonana w brązie

Lwia głowa, z której paszczy leje się źródlana woda, początkowo była wykonana w brązie. Pomnikowa obudowa miała upamiętniać powstanie związku trzech cesarzy na spotkaniu w pałacu Schönbrunn 15 maja 1873 roku.

Otoczenie źródełka / pomnikowa obudowa

Głowa lwa jest również na pomnikowej obudowie

Obok źródełka stoi krzyż, którego historia związana jest ponoć z powstaniem styczniowym. 

Krzyż przy źródełku

Dalej wędrując Promenadą (jest asfaltowa, więc tym razem Klara jechała w wózku) dostrzegamy pierwsze zabudowania. Warto być czujnym, bo po lewej stronie, wśród krzewów i rosnącej po kolana trawy wyłania się fragment starych murów oraz bramy, które są pozostałością dawnego Dworu Sułkowskich. Dwór początkowo stanowił siedzibę rodziny Larisch-Mannich mającej posiadłości w Otwocku, Brzezince oraz na Słupnej, a następnie przeszedł w ręce rodziny Sułkowskich. Pierwotnie była to drewniana budowla, zaopatrzona w typowy ganek wsparty na kolumnach, jednak na początku XIX wieku zachodnie skrzydło spłonęło w pożarze i zostało przebudowane. 

Fragment starych murów i brama 

Majątek został podarowany w posagu w 1806 roku baronowej Ludwice (Luizie?) von Larisch, która poślubiła księcia Jana Nepomucena Sułkowskiego, właściciela Księstwa Bielskiego. W 1848 roku baronowa Sułkowska w tajemniczych okolicznościach została zamordowana, a o zabójstwo posądzono jej syna, Maksymiliana, jednak zbrodni nigdy mu nie udowodniono. Ponoć matka sprzeciwiła się trwonieniu przez syna rodzinnego majątku, znalazłam też informację, że mogło chodzić o miłość do pięknej i chciwej córki rzeźnika, choć te powody właściwie się uzupełniają. 

Pod koniec XIX wieku miał miejsce kolejny pożar, który strawił tym razem wschodnie skrzydło budynku. W późniejszych latach w dawnym dworze urządzono restaurację o nazwie "Zamek Książęcy", a po I Wojnie Światowej budynek przekształcono w dom mieszkalny. 

Majątek Sułkowskich niegdyś obejmował nie tylko dwór parterowy z jedenastoma pokojami, ale browar, gorzelnię, tartak, młyn oraz folwark. W okresie wojen napoleońskich Sułkowscy włączyli się w działania wojenne, a w połowie XIX w. dobra ich przejął hrabia Donnersmack ze Świerklańca. 

Miniona świetność dworu Sułkowskich

Idąc dalej w kierunku Trójkąta trzech Cesarzy, mijamy ulicę Portową, przy której znajdował się port, pamiątka czasów, gdy Przemsza była spławna i do takich celów wykorzystywana. 

Idąc przez dzielnicę Słupna, mijamy po drodze mural z Mysławem i szybem Kopalni Mysłowice na głównym planie. Niegdyś w budynku tym mieściła się ponoć restauracja, dziś nie ma nawet dachu.

Mural

Skręcamy w prawo i idziemy pomiędzy zabudowaniami. Wkrótce dostrzeżemy znaki informujące o Trójkącie Trzech Cesarzy (500 m). To już nieco gorzej iść z wózkiem, choć droga prowadzi nas koło budynków mieszkalnych, m.in. Domu Dziecka, powoli zamieniając się w leśną ścieżkę. 


Dochodzimy do miejsce, gdzie przy ujściu Białej i Czarnej Przemszy zbiegały się granice trzech imperiów: Prus, Rosji, Austrii. Znajduje się tu tylko zwyczajna tablica informacyjna, a nad głowami wznosi rozpadający się most na nieistniejącej już jednej z linii Kolei Piaskowej do Szopienic i Bytomia. 


Po tej stronie historyczne miejsce upamiętnia jedynie tablica. 
Za nią widać natomiast obelisk wzniesiony po stronie Sosnowca.

Nie wiem, czy istnieje jakikolwiek sposób, by dostać się z tego miejsca na drugi brzeg. Nie ryzykowałam dalszej penetracji z wózkiem, choć przypuszczam, że z narażeniem życia  można by przejść mostem. Jednak z uwagi na to, że jest  takim stanie jak widać poniżej,nie ryzykujcie. Jeśli cokolwiek wiecie o innym sposobie przedostania się, dajcie znać.

Niszczejący most kolei piaskowej 

xxx

Choć nie sądziłam, że w Mysłowicach trafimy na coś dobrego do jedzenia, na dodatek w stylowych wnętrzach, to okazało się, że bardzo się myliłam. Na ulicy Oświęcimskiej mieści się bowiem Dwór Bismarcka, a z racji nawiązania do naszej wyprawy, po prostu musieliśmy tam wejść. Mimo iż ceny nie należą do najniższych, to tagiatelle z borowikami, śmietaną i parmezanem były warte swojej ceny (29 zł). P. co prawda narzekał,że jego mięso było mało doprawione (wziął polędwiczki w sosie z borowików z kluskami śląskimi - 39 zł), to zarówno klimat, jak i obsługa sprawiły, że z pewnością będziemy tu wracać (Klara "obiecała" tacie w ten sposób uczcić dzień Ojca). 

Widok od strony parkingu przy restauracji

Portret Bismarcka wisi w restauracji / po prawej Klara wcina chrupka. Doborowe towarzystwo?. 

Moje tagiatelle i Pawła polędwiczki


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz