czwartek, 27 października 2016

Marta Panas-Goworska, Andrzej Goworski "Naukowcy spod czerwonej gwiazdy"

Autorzy: Marta Panas-Goworska, Andrzej Goworski
Wydawnictwo: PWN


Stany Zjednoczone plasują się w ścisłej czołówce w wielu dziedzinach życia. To dążenie do bycia najlepszym, do wyrażania siebie i pokonywania własnych ograniczeń, idzie w parze z wysokimi nakładami na projekty badawcze, z rozwojem nowych technologii i stosunkowo wąską specjalizacją. Być może to właśnie są bodźce do własnego rozwoju, do kreatywności, do przecierania wciąż nowych szlaków. Wynikiem tego jest chociażby ilość laureatów Nagrody Nobla, który to medal często wędruje za Atlantyk.

Na swoim koncie sporo noblistów mają również Niemcy czy Francja. Nawet Polska – biorąc pod uwagę narodowość laureatów – może poszczycić się takimi sławami, jak: Maria Skłodowska-Curie, Henryk Sienkiewicz, Władysław Reymont, Czesław Miłosz, Lech Wałęsa i Wisława Szymborska. Mało kto wie, iż niegdyś bardzo mocnych kandydatów miała Rosja, a właściwie ZSRR, zaś jednym z nich był człowiek, który wywarł niezwykle duży wpływ na współczesną psychologię. Mowa tu o Iwanie Pietrowiczu Pawłowie, z którym kojarzone są takie pojęcia, jak wzmocnienie czy odruch warunkowy i bezwarunkowy, będące podstawą teorii warunkowania.

Nie tylko o tym światłym umyśle, ale również o innych ludziach nauki, którym przyszło żyć i pracować w ZSRR, o absurdach ówczesnej rzeczywistości, a także o związkach nauki z polityką, przeczytać możemy w niezwykle wciągającej książce Marty Panas-Goworskiej i Andrzeja Goworskiego. Opublikowana nakładem wydawnictwa PWN pozycja, „Naukowcy spod czerwonej gwiazdy”, to wieloaspektowe spojrzenie na naukę w socjalistycznych czasach, na działania wierchuszki, udzielającej poparcia wyłącznie swoim poplecznikom bądź tym, którzy z uwagi na swój dorobek naukowy stanowili chlubę ZSRR. To książka nie tylko dla ludzi nauki, ale dla wszystkich zainteresowanych kolorytem tego kraju o wizerunku pełnym sprzeczności, losami projektów badawczych i różnymi podejściami naukowców, zarówno do kwestii polityki i osób rządzących krajem, jak i do własnej pracy.

Czytamy zatem o burzliwej karierze wspomnianego Pawłowa, którzy „zarządzał swoim naukowym królestwem niczym biblijny patriarcha i uczynił z podległych mu instytucji niezależne wyspy na morzu bolszewickiej urawniłowki”. Zaciekły krytyk włodarzy, ostatecznie niemało korzystał z ich przysług – dla niego między innymi przesuwano jedną z ulic Piotrogrodu, by miał więcej miejsca na psiarnię. Obie strony były tak naprawdę świadome tego, że potrzebują się wzajemnie, a krytyka wynikała chyba wyłącznie z konieczności odgrywania pewnej roli. Czytamy również o królowej substancji żywej, czyli biolożce, której drogi wielokrotnie splatały się z drogami Lenina, czyli o Oldze Lepieszyńskiej. Owładnięta ideą marksizmu, zajmująca się po śmierci swojego idola badaniami nad substancją żywą i znaczeniem krwinek czerwonych w procesie starzenia się organizmu, dzielnie opierała się fali krytyki, wciąż dokonując nowych, rzekomo przełomowych odkryć. Przekonując się o prawdziwości wyników prowadzonych przez nią badań, możemy spróbować zachować młodość zażywają kąpieli w wannie z kilogramem węglanu sodu, w tym czasie czytając o kolejnym naukowcu, posiadaczu dziewięciu blizn na sercu, z których ta ostatnia okazała się być niestety śmiertelna. Mowa tu o Siergieju Iwanowiczu Wawiłow, jednym z filarów radzieckiej nauki, zarządzającym nie tylko dwoma instytutami badawczymi, ale i Akademią nauk oraz prowadzącym własne eksperymenty.

Czytelnicy pamiętający z dzieciństwa powiedzenie „gniotsia nie łamiotsia”, z pewnością z wielkim zainteresowaniem zatopią się w rozdział poświęcony radzieckiemu konstruktorowi, Andriejowi Nikołajewiczowi Tupolew. Przeczytamy również o niezwykłej karierze filozofa, Michaiła Michajłowicza Bachtin, któremu nawet odsiadka za „zdradę państwa” nie przeszkodziła znaleźć zatrudnienie na uniwersytecie, gdzie objął stanowiska kierownika katedry literatury rosyjskiej i powszechnej, a następnie trafił pod opiekę …szefa KGB.

To zaledwie kilka z całej plejady mniej lub bardziej utalentowanych naukowców, borykających się z absurdami radzieckiej rzeczywistości, stojących często przed koniecznością dokonywania wyborów pomiędzy wiernością sobie, a możliwością prowadzenia dalszych eksperymentów, co wiązało się z przejściem „na złą stronę mocy” i różnego rodzaju układami z wierchuszką. Czytamy o drodze naukowców do kariery, o roli żelaznej konsekwencji, o wzlotach i upadkach, które często nie pokrywały się z sukcesami na polu badawczym, ale ze stosunkiem do naukowców aktualnej władzy. Wszystko to składa się na niezwykłą książkę, odsłaniającą przed nami wiele intrygujących faktów z funkcjonowania państwa ZSRR, absurdalnych wydarzeń i nie zawsze moralnego postępowania naukowców. Do książki „Naukowcy spod czerwonej gwiazdy” zostały dołączone również zdjęcia, które doskonale korespondują z klimatem książki. To wszystko sprawia, że publikacja autorstwa Marty Panas-Goworskiej i Andrzeja Goworskiego, wciąga niczym najlepszy thriller polityczny. Radziecka nauka nie istniała bowiem bez polityki, była nią przesiąknięta, zaś od badaczy wymagała przemyślnego lawirowania pomiędzy przeciwstawnymi grupami społecznymi. Choć, gdyby autorzy zdecydowali się na analizę funkcjonowania współczesnych naukowców, doszliby zapewne do tych samych wniosków…

12 komentarzy:

  1. Trudne czasy, trudne miejsca, absurdalna rzeczywistość. Zdecydowanie zainteresowała mnie ta propozycja czytelnicza, będę ją wypatrywać w bibliotece, czuję, że to książka dla mnie. Dziękuję za rekomendację. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to pozycja zdecydowanie godna uwagi!

      Usuń
    2. Dziękujemy za miłe słowa i polecamy naszą książkę. Marta i Andrzej Goworscy

      Usuń
    3. To ja dziękuję. To była dla mnie niezwykle fascynująca lektura i prawdziwa przyjemność.

      Usuń
  2. Dokładnie trudne czasy i są sytuacje i rzeczy których prawdopodobnie nigdy nie zrozumiemy. W Polsce było podobnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "W oparach absurdu" - tak czasami można by powiedzieć. Choć nawet teraz, jak obserwuje pewne sytuacje związane m.in. z oceną jakości pracy, w tym pracy naukowej czy wdrażaniem procedur, to zastanawiam się,gdzie leżą granicę tego absurdu.

      Usuń
  3. Ten wpis bardzo zainteresował mnie. Będę musiała przeczytać książkę! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, osobiście absolutnie zgadzam się z Twoim tekstem !

    OdpowiedzUsuń