niedziela, 21 lipca 2013

Janusz Przetacznik "Chabelita"

Tytuł: Chabelita
Autor: Janusz Przetacznik
Wydawnictwo Internetowe: Goneta.net









„Amor” tłumaczone na język hiszpański znaczy „miłość”. „El amor profundo”, to miłość głęboka. „El flechazo” oznacza miłość od pierwszego wejrzenia. A jak nazwać miłość od pierwszego … przeczytania? Miłość wirtualną, burzącą krew w żyłach nie spojrzeniem i dotykiem, ale słowem i tym, co pomiędzy zdaniami jest ukryte? Tym, czego boimy się wypowiedzieć?

Czy właśnie z taką miłością mamy do czynienia w powieści „Chabelita” autorstwa Janusza Przetacznika? Opublikowana przez wydawnictwo Goneta.net historia, jest doznaniem iście zmysłowym, kryjącym w słowach potężny ładunek duchowości, ale i pożądania, uczuć wykraczających daleko poza zwyczajowe ramy stosunków panujących pomiędzy osobami, które wymieniają się informacjami o swoich zainteresowaniach i pasjach. Czy uczucie, które rodzi się za pośrednictwem serwerów może być trwałe? Czy można określić je mianem prawdziwego, skoro strony mogą w zaciszu swojego domu przybierać określone maski dopiero wówczas, kiedy siadają przed monitorem komputera?

Bohaterowie Przetacznika nie noszą masek, a ich intencje są szczere – otwarcie omawiają swój status (On – w związku małżeńskim od wielu lat, ojciec i dziadek, Ona – singielka z przelotnymi romansami na koncie). Coś, co ich połączy, będzie o wiele trwalsze i głębsze niż zauroczenie, niż typowa wirtualna miłość, sprowadzająca się do cyberseksu bądź umierająca, zanim jeszcze ma okazje się rozwinąć.

Zanim jednak poznamy opowieść o tej niezwykłej miłości, w jej zawiłości wprowadzi nas pewna kobieta, biegle władająca językiem francuskim i angielskim. Dzięki swoim zdolnościom językowym jest w stanie wykonać pewne tłumaczenia, a słowa nagrywa na kasetę magnetofonową. Ten dźwiękowy zapis stanowi odzwierciedlenie toczącego się romansu – dokumenty, których przekładu kobieta dokonuje, są wydrukowanymi mailami, korespondencją wymieniana pomiędzy dwojgiem przyjaciół? kochanków?

Stopniowo zagłębiamy się w tę relację, początkowo zupełnie niewinną. Poznajemy młodą bohaterkę, studentkę stosunków międzynarodowych, mieszkankę Lyonu. Dziewczyna jest w trakcie pisania pracy dyplomowej o Meksyku, stąd jej prośba o informacje na temat kraju, umieszczona na jednej ze stron internetowych. Na jej wpis odpowiada J., były sędzia karny, mieszkający w Paryżu mężczyzna w sile wieku. Różnica pomiędzy nimi – czterdzieści dwa lata, nie ma w wymianie maili czy spostrzeżeń znaczenia. To, co powinno być jednorazową wymianą wiadomości przeradza się w dłuższą korespondencje, a bohaterowie stopniowo odsłaniają przed adresatem e-maili swój wewnętrzny świat, ustawiają siebie w kontekście otoczenia, piszą o swoich planach i zamierzeniach. 

Ona dowiaduje się, że J. ma na swoim koncie literackie przygody, Ona zdradza, że po meksykańsku jej imię brzmi Chabela i zawiadamia o planowanym wyjeździe do Meksyku. Dzieli się z nim swoim rozczarowaniem po powrocie – praca administracyjna w ambasadzie zawiodła jej oczekiwania. On pisze o problemach rodzinnych, podróżach, muzyce i wierszach. Ona zwierza mu się z kolejnych romansów i tęsknoty za pewnym Filipińczykiem.

W swoich mailach rozmawiają o przeszłości i teraźniejszości, poruszają temat miłości i jej przemijania, dzielą się nadziejami i rozterkami. A tych ostatnich jest coraz więcej, bowiem to, co zdawało się być luźną internetową znajomością, przeradza się w prawdziwe uczucie.

„Tylekroć sobie powtarzam, że jedynie dzięki Tobie wiąże mnie coś z tym wszystkim, co ludzkie, Tyś we mnie to zbudziła, jedynie dzięki Tobie przeczuwam to, oddycham tym, inaczej pozostałbym na uboczu spraw człowieka i stałbym się dla niego niezrozumiały” – ten fragment wiersza Rilkego do jego wielkiej miłości, czyli do Lou Andreas-Salomé, Chabelita dedykuje J., zaś słowa poety są o wiele bardziej wymowne, niż jej własne – pełne lęków i obaw. Wielokrotnie planują zakończyć ten wirtualny związek, wielokrotnie zakazują sobie korespondencji. I choć ich niezdecydowanie może irytować, to należy je zrozumieć - nie można przecież sercu zabronić kochać…

Czy miłość wirtualna ma szanse na spełnienie? A może problemem nie jest tu odległość i charakter znajomości, ale wiek? Poglądy na temat sakramentu małżeńskiego? A może strach, że dla bycia razem odrzucą wszystko, a później spalą się w tym związku? Podczas lektury rodzi się wiele pytań, wiele z nich zadajemy sobie samemu. Zakończenie jednak jest prawdziwą niespodzianką, zaskakuje i zostawia nas w rozedrganiu, emocjonalnym uniesieniu. Taka zresztą jest cała „Chabelita” – rozterki, napięcia, walka z samym sobą są obecne na każdej niemal stronie. Autor doskonale prowadzi akcję, choć właściwie ona toczy się sama – tworzą ją przetłumaczone maile oraz krótkie komentarze osoby, która dokonuje przekładu. Gdzieś w tle książka budzi skojarzenie z „S@motnością w sieci” Janusza Leona Wiśniewskiego, choć Przetacznik mniejszy nacisk kładzie na analizę własnych emocji, skupiając się na stworzeniu bohaterów o mocnych rysach, obdarzonych określoną gamą zainteresowań. Bohaterów, z którymi możemy się utożsamiać. To wszystko sprawia, że choć „Chabelita” była moim pierwszym spotkaniem z twórczością Przetacznika, to z pewnością nie ostatnią. 

wtorek, 16 lipca 2013

Barbara O`Neal „Recepta na miłość”

Tytuł: Recepta na miłość
Autor: Barbara O`Neal
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie









Czy istnieje uniwersalna recepta na miłość? Czy wystarczy uczucie pielęgnować, troszczyć się o niego każdego dnia i karmić, by – podobnie jak zakwas – rosło sobie w cieple, zapewniając nam szczęśliwe życie, pełne satysfakcji i dowodów troski? A może jest tak, że niezależnie od naszego wkładu pracy i energii, bochenek chleba upieczony na zakwasie zamieni się w zakalec? Nie jestem specjalistą od chleba, dlatego też nie mogę wypowiedzieć się na temat jakości wypieku i zależności pomiędzy zaangażowaniem a efektem, ale z pewnością może to zrobić Ramona – czterdziestoletnia bohaterka powieści obyczajowej „Recepta na miłość”. Barbara O`Neal stworzyła porywającą, dwupokoleniową historię, która jest nam niezwykle bliska dzięki temu, że nie stroni od prozy życia, opisuje zarówno jego blaski, ale i cienie. 

Poznajemy Ramonę, czterdziestoletnią właścicielkę piekarni „Boulangerie Matki Brygidy”, w niezwykle trudnym dla niej okresie życia. Chociaż to życie nigdy jej nie rozpieszczało biorąc pod uwagę fakt, iż piętnasty rok życia oznaczał dla niej koniec beztroskiego dzieciństwa. Wtedy bowiem zaszła w ciąże, a rodzina chcąc uniknąć wstydu i jej złego wpływu na młodsze rodzeństwo, wysłała ją do starej ciotki Poppy do Sedalii. 

Plan był prosty – Ramona miała urodzić dziecko z dala od wścibskich spojrzeń znajomych, a następnie oddać noworodka do adopcji. Pozbywszy się kłopotu miała wrócić na łono rodziny żyjąc znów jak zwyczajna nastolatka. Tyle tylko, że dziewczyna nie wpisała się w scenariusz przygotowany przez klan Gallagnerów. Być może pod wpływem ciotki, być może za sprawą pewnego przystojnego sprzedawcy w sklepie z płytami, a może pod wpływem rodzącego się instynktu macierzyńskiego i miłości do słodkiej istoty rosnącej w jej ciele, Ramona zmienia decyzje i postanawia zatrzymać córkę. 

Wiele lat później znów będzie musiała stoczyć walkę z rodziną. Rozwód z mężem, zasłużonym pracownikiem konsorcjum Gallagnerów, a przy okazji bawidamkiem, który uwodził wszystkie kobiety dookoła, odsunął ją od rodziców i rodzeństwa. Ex-mąż, jako doskonały menedżer, był zbyt cenny dla firmy, by go stracić, dlatego też to Ramona zdecydowała się odejść. Postanowiła utrzymywać się z pieczenia chleba, który niegdyś przywrócił jej kruchą równowagę psychiczną i ukoił nerwy, z chleba, którego pieczenie opanowała dzięki Poppy do perfekcji. Odziedziczony po despotycznej babce Adelaide domek stał się równocześnie siedzibą firmy – małej piekarni specjalizującej się w różnych rodzajach chleba, choć sama piekarnia została potraktowana przez rodzinę Gallagnerów jako konkurencja i … zdrada. Tym bardziej, że mentorem Ramony i jej przewodnikiem po krętych ścieżkach biznesu stał się odwieczny wróg ojca i były kochanek matki. 

Teraz już, kiedy córka dorosła, a piekarnia ma wielu stałych klientów, wydawałoby się, że Ramona może zadbać wreszcie o swoje życie. Tyle tylko, że kłopoty spadają na jej ciężarną córkę. Sophia poślubiła żołnierza czynnej służby i nie tylko musi zmagać się z samotnością, ale nieustannym lękiem o jego życie. Wiadomość o tragicznym wypadku w Afganistanie sprawia, że jej świat kurczy się do rozmiarów szpitalnej sali – kobieta wyrusza bowiem w daleką podróż, by być u boku poparzonego, kalekiego męża. Na Ramonę spadają dodatkowe obowiązki, a do troski o córkę dochodzi jeszcze opieka nad zbuntowaną nastolatką, Katie. Dziewczynka jest córką męża Sophii z pierwszego związku, a jej matka właśnie została aresztowana w El Paso. Uzależniona od narkotyków kobieta została umieszczona w ośrodku odwykowym i Katie nie ma dokąd się udać. Zostaje jej dom Ramony, a wraz z nią przybywa psia przybłęda o starej i mądrej duszy.

Jak ułożą się relacje pomiędzy pełną gniewu, zaniedbaną dziewczynką, a właścicielką piekarni? Czy biorąc pod uwagę kryzys gospodarczy i liczne usterki, które zmuszają ją do przestojów w pracy, Ramona zdoła utrzymać piekarnię czy może będzie musiała przełknąć upokorzenie i zwrócić się o pomoc do rodziny? Czy wśród natłoku spraw, które ma na głowie, znajdzie jeszcze czas na miłość?

„Recepta na miłość” opublikowana nakładem wydawnictwa Nasza Księgarnia, to niezwykle ciepła, ale i refleksyjna opowieść o zmaganiu z trudami dnia codziennego, ale też o małych radościach, które nadają sens życiu. Autorka nie tylko porusza problem nastoletnich matek, ale też trudnych relacji pomiędzy matkami a córkami, konsekwencji pewnych wyborów oraz traumy, z którą muszą się liczyć wyruszający na wojnę i ich rodziny. Barbara O`Neal niezwykle wnikliwie analizuje również zachowanie Katie, jej zagubienie w obliczu faktu, że dla matki najważniejsza jest nie ona, ale używki. 

Autorka jest mistrzynią obserwacji, jej bohaterowie ożywają na kartach książki, zaś czytając ich historię i problemy, mimowolnie stają się nam bliscy, przeżywamy ich potknięcia i małe sukcesy. Wydarzenia poznajemy zarówno za sprawą Ramony, dziennika Sophii oraz relacji Katie dlatego też czujemy się ich bezpośrednimi uczestnikami. Z prawdziwą przyjemnością oddajemy się też lekturze … przepisów, o których O`Neal pisze niemalże poetycko. Załączone do książki sekretne receptury Ramony, miedzy innymi na pain au chocolat czy słoneczny chleb z miodem i bakaliami, czynią z książki powieść nie tylko angażującą emocjonalnie, ale i smakowitą!