sobota, 31 stycznia 2015

Kristin Cashore "Iskra"

Tytuł: Iskra
Autor: Kristin Cashore
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia


Kim jest potwór? Niestety, nie zawsze tym mianem określamy osobnika, który popełnia bestialskie czyny. Zbyt często za potwora uważamy tego, kto w pewien sposób różni się od nas, nie chce zaakceptować określonych reguł, łamie schematy. Ludzie boją się bowiem wszystkiego, co nie przystaje do matrycy wytworzonej w ich umysłach. Łatwiej jest zatem nazwać Innego potworem, łatwiej jest skierować przeciwko niemu falę nienawiści, niż starać się go zrozumieć, zaakceptować, a może nawet … pokochać.
O tym, jak silna może być ludzka nienawiść, doskonale wie Iskra, bohaterka wciągającej powieści Fantazy o tym samym tytule. „Iskra” Kristin Cashore, opublikowana nakładem wydawnictwa Nasza Księgarnia, to już drugi tom serii „Siedem Królestw”. Mogą po niego sięgnąć również Ci, którzy nie czytali powieści „Wybrańcy”, chociaż jestem przekonana, że wkrótce po skończeniu lektury nadrobią to przeoczenie. Mamy bowiem do czynienia z napisaną z rozmachem, wielowątkową historią, której zalety odkryją również czytelnicy z dystansem podchodzący do tego gatunku literackiego.
Poznajemy Iskrę, mieszkankę górzystej, nieprzyjaznej krainy, zwanej Dolinami. To kraj o skąplikowanej sytuacji politycznej, gdzie o ziemie walczy dwóch żądnych krwi i bogactw lordów – Mydogg z Północy raz Gentian z Południa. Tronu desperacko próbuje bronić młody król Nash, opierając się ze wszystkich sił żądaniom uzurpatorów. Wydaje się jednak, ze nie ma sposobu na uniknięcie wojny, wszak lordowie gromadzą już swoje armie i nie mają zamiaru zrezygnować z budowy swoich imperiów na gruzach przejętej stolicy.
Iskra trafia w sam środek tej wojny, jest bowiem cenna, dla wszystkich zainteresowanych stron. Jest ona nie tylko piękną kobietą, ale pięknym… potworem. Doliny są bowiem krainą, w którym żyją różne stworzenia, obdarzone nadnaturalnymi mocami. Jej ojcem był nieziemsko piękny i nieziemsko okrutny Cansrel, zaś matką ziemska kobieta. Z takich związków zawsze rodziły się kolejne potwory, choć Iskra odziedziczyła po matce wielkie serce i człowieczą wrażliwość. Mimo posiadanego daru kontrolowania umysłów, nigdy nie wykroczyła poza narzucone sobie ramy, korzystając z niego tylko w wyjątkowych przypadkach i tylko w słusznych intencjach.
Dziewczyna została wychowana przez sąsiada ojca, Brockera, który zainteresował się półsierotą i nauczył dziewczynkę wszystkiego, co sam umiał. Pokochał Iskrę niczym własną córkę, choć uczucia jego syna, Łucznika, dalekie były od miłości braterskiej. Kiedy dorośli, zostali kochankami, lecz dziewczyna nigdy nie oddała mu do końca siebie, odrzucając przy tym kolejne oświadczyny. Nie dla niej bowiem spokojne życie w Dolinach, nie dla niej macierzyństwo i rodzenie podobnych do niej, znienawidzonych przez ludzi potworów.  Iskra postanawia bowiem odkupić grzechy ojca i wykorzystać swoją moc pomagając królowi Nashowi w walce o Doliny.
Wspólnie z Nashem, księciem Briganem i Garanem, a także ich siostrą, opracowuje strategię, która ma im pomóc w starciu z wrogiem. Iskra musi przełamać swoje opory, by wykorzystać swoje moce w trakcie przesłuchań szpiegów nasłanych przez zbuntowanych lordów. Tyle tylko, że zarówno Myddog, jak i Gentian  mają świadomość, iż wstąpiła ona w szeregi wroga. By zniwelować przewagę wynikającą z jej Daru, dezinformują własnych ludzi, a następnie wysyłają ich, by zostali schwytani. Rodzina królestwa musi wymyśleć inny, bardziej radykalny plan, w którym Iskra odegra kluczową rolę. Dziewczyna musi być jednak czujna, bo jej wartość na rynku rośnie i niejeden by wiele dał, by ją schwytać i wykorzystać do zdobycia przewagi.
Czy Iskrze uda się przetrwać w tym okrutnym świecie ludzi? Czy zdołają wraz z Briganem ochronić Doliny? Kim jest niezwykły chłopiec o kolorowych oczach, czarujący słowami i mącący umysły? Czy wojna to dobry moment, żeby wyznawać miłość i … kochać, szczególnie kiedy jest się potworem? Na te wszystkie pytania odpowiada Kristin Cashore w „Iskrze”. Ta porywająca powieść zapewnia niekończącą się przygodę, nagłe zwroty akcji i napięcie, które rośnie z każdą stroną, sięgając zenitu podczas zasadzki w pałacu i już do końca powieści trzymając nas w pułapce niepewności. Autorka podeszła do bitwy toczonej w Dolinach niczym strateg, z równym pietyzmem konstruując sylwetki swoich bohaterów. To sprawia, że jest to książka, którą czyta się z prawdziwą przyjemnością, sięgając po jej zakończeniu po część pierwszą serii (wersja dla tych, dla których „Iskra” jest pierwszym spotkaniem z twórczością Cashore), bądź też z niecierpliwością oczekując kolejnych propozycji autorki.




Alice Calaprice "Einstein w cytatach"

Tytuł: Einstein w cytatach. Pełne wydanie
Autor: Alice Calaprice (zbiór i opracowanie)
Wydawnictwo: POLTEXT


„Wytężona intelektualna praca i studiowanie stworzonej przez Boga przyrody to anioły, które przeprowadzą mnie przez wszystkie kłopoty tego życia, stanowiąc źródło pocieszenia, siły i bezwzględnej dyscypliny” – tylko naukowiec, a zarazem myśliciel mógłby wypowiedzieć te słowa, w pełni oddające naturę badacza ale i głęboką wrażliwość. O kim mowa? Oczywiście o Albercie Einsteinie, genialnym fizyku, twórcy ogólnej oraz szczególnej teorii względności.
O jego życiu napisano już setki książek, obejmujących zarówno ścieżkę jego kariery, jak i samą pracę. Ten  laureat Nagrody Nobla w dziedzinie fizyki w 1921 roku, którą otrzymał za wyjaśnienie efektu fotoelektrycznego, ma równie bogaty dorobek związany z filozofią nauki.  Ta nieszablonowa postać słynęła z ciętego języka i własnego zdania w każdej sprawie, dlatego też do dziś chętnie posługujemy się cytatami z jego wypowiedzi. Pomocą w tym, może służyć książka „Einstein w cytatach”, opublikowana nakładem wydawnictwa POLTEXT. Ta wspaniała pozycja opracowana przez Alice Calaprice w przekładzie Marka Krośniaka, jest kolejnym już wydaniem, uzupełnionym o wiele nowych cytatów oraz rozszerzonym o trzy nowe rozdziały. Jednocześnie zniknęła większość materiałów uzupełniających, między innymi obszerniejsza wersja kalendarium życia Einsteina czy drzewo genealogiczne jego rodziny. Tym samym zawartość książki została sprowadzona do meritum -  do cytatów, które wyznaczają poszczególne okresy życia geniusza, a także zdradzają szczegóły z jego prywatnego i zawodowego życia.
W kolejnych rozdziałach książki mamy okazję poznać opinie wielkiego fizyka-teoretyka o sobie samym. Ze słów wyłania się tu obraz niezwykle wnikliwego obserwatora, człowieka obdarzonego specyficznym poczuciem humoru, podchodzącego do siebie i do otoczenia z dystansem. O swojej karierze pisał w jednym z listów: „Pierwotnie miałem zostać inżynierem, lecz myśl, że będę musiał marnować moją twórczą energię na rzeczy mające uczynić praktyczne życie codzienne jeszcze bardziej wyrafinowanym, z obmierzłą kumulacją kapitału jako naczelnym celem, była dla mnie nie do zniesienia”, krytycznie wyrażał się o systemie nauki mówiąc: „ja również nie przepadałem za historią [w szkole]. Ale sądzę, że dotyczyło to bardziej sposobu jego nauczania niż przedmiotu jako takiego”, a także daje wyraz swojej skromności, pisząc: „Świadomość moich ograniczeń ogarnia mnie ostatnio tym dotkliwiej, że moje zdolności są wyolbrzymiane, odkąd ogólna teoria względności została potwierdzona przez doświadczenie”.
W rozdziale „O i do swojej rodziny” czytamy o jego pierwszej żonie Milevie, której sylwetkę poznajemy poprzez listy Einsteina do niej kierowane. „Gdyby nie myśl o Tobie, nie miałbym chęci dłużej żyć wśród tego żałosnego ludzkiego stada (…)” – pisze fizyk, zagrzewając ją przy tym do walki o własną karierę: „Nie wolno Ci teraz przerywać twoich badań – jakiż będę dumny, gdy moje małe kochanie zostanie już panią doktor, a ja wciąż będę zupełnie zwykłym człowiekiem!”. W swoich wypowiedziach Einstein daje również wyraz rozczarowania związkiem, pisząc do swojej kuzynki, Elizy, nowego obiektu uczuć: „Sytuacja w moim domu jest bardziej ponura niż kiedykolwiek: lodowate milczenie”, dodając w kolejnym liście: „[Moja żona Mileva] jest nieprzystępną, ponurą kreaturą, która nie potrafi cieszyć się życiem (…)”.
W książce znajdziemy również refleksje na temat starości (rozdział „O starzeniu się”) – fizyk pisze: „Chociaż jest już że mnie stary piernik, nadal ciężko pracuję i wciąż trwam w przekonaniu, że Pan Bóg nie gra w kości”. I choć czasami z jego słów przebija smutek i rezygnacja: „jestem jak stare, zdezelowane auto, które sypie się, gdzie tylko się dotknąć”, to jest Einstein stwierdza: „(…) życie wciąż ma dla mnie wartość, jak długo jestem w stanie pracować”.
Z kolei w rozdziale „O Ameryce i Amerykanach” znajdziemy nie tylko opinie fizyka o kraju i o jego mieszkańcach, ale również odzwierciedlenie słynnego „american dream”. „Ameryka umożliwia rozwój jednostki i jej zdolności twórczych (…)” – pisze autor, wypowiadając się również o swojej przybranej ojczyźnie, czyli mieście Princeton słowami: „Jest jak niezapalona jeszcze fajka. Świeże i dziewicze”. Rozdział „O i do dzieci” to fragmenty tekstów skierowanych do dzieci – zarówno tych z rodziny, jak i szerokiego grona dorastającej młodzieży, zgromadzonej między innymi w Pasadena City College.
W kolejnych rozdziałach czytamy również o podejściu Einsteina do umierania, o edukacji, studentach i wolności badań naukowych, o przyjaciołach i sławnych postaciach, o Niemcach i Niemczech, o Żydach, Izraelu, judaizmie i syjonizmie. W rozdziale „O życiu” widoczne jest jego filozoficzno-refleksyjne podejście do otaczającego świata, jego pacyfizm odbija się we fragmentach wypowiedzi zawartych w rozdziale „O pacyfizmie, rozbrojeniu i Rządzie Światowym”, a także w kolejnym – „O pokoju, wojnie, bombie i sprawach wojskowych”. Einstein pisze: „Nawet ludzie nauki w różnych krajach zachowują się tak, jak gdyby amputowano im mózg”, komentując wybuch I wojny światowej, zastanawia się również nad przyczynami wojen oraz sposobem uwolnienia od nich ludzkości.
Niezwykle frapujący jest rozdział „O religii, Bogu i filozofii”, zaś fascynację nauką oddają wypowiedzi zawarte w rozdziale „O nauce, naukowcach, matematyce i technice”. Nie wszystkie wypowiedzi dało się sklasyfikować, przypisać do określonych rozdziałów, jako że naukowiec wypowiadał się w wielu kwestiach. Dlatego też powstał obszerny rozdział „Tematy różne”, zawierający mój ulubiony cytat: „Podejście przyczynowo-skutkowe do świata polega na poszukiwaniu zawsze odpowiedzi na pytanie „dlaczego”, lecz nigdy „po co?” (…)”.
Lektura książki „Einstein w cytatach” jest czymś więcej, niż spotkaniem z poglądami fizyka czy fragmentami jego życia utrwalonymi w listach. To również okazja do skonfrontowania swojego światopoglądu, do otwarcia się na nowe teorie, nowe podejście. Wisienką na torcie jest wciągająca przedmowa Freemana Dysona, zaś na uwagę zasługuje staranna oprawa książki, czyniąca z niej przeżycie nie tylko intelektualne, ale również zaspokajające potrzebę estetyki. To wspaniała, godna polecenia publikacja, a także niewyczerpane źródło inspiracji! 

środa, 28 stycznia 2015

Mark Nepo "Księga przebudzenia"

Tytuł: Księga przebudzenia
Autor: Mark Nepo
Wydawnictwo: Illuminatio


„Jakże często kierując się najlepszymi intencjami (…) studiujemy rzekę, zamiast się w niej zanurzyć. W ten sposób możemy zgłębiać wielkie filozofie, a jednocześnie nie mówić prawdy, analizować swoje cierpienie, ale go nie odczuwać, lub oddawać cześć świętym miejscom, nie uświeciwszy tego, w którym sami żyjemy” – takie postępowanie sprawia, że nasze życie przypomina wegetację. Tak naprawdę poruszamy się tylko po jego powierzchni, nie zanurzając się, nie ryzykując, nie smakując i nie czując tego, co poczuć powinniśmy. Konsekwencją jest brak poczucia bezpieczeństwa, który próbujemy maskować gromadzeniem rzeczy, nabywaniem dóbr, nadmierną konsumpcją. Wszystko, co tym sposobem zyskujemy, jest jednak złudne, wcale dzięki temu nie stajemy się bardziej szczęśliwi.
Co zatem zrobić, żeby odzyskać równowagę w naszym życiu? Żeby poczuć, że  naprawdę żyjemy, a nasze istnienie ma sens? Na początek warto się zatrzymać choć na chwilę i pochylić nad książką Marka Nepo „Księga przebudzenia. Przesłania na każdy dzień roku”. Opublikowany nakładem wydawnictwa Illuminatio poradnik, to tak naprawdę duchowy przewodnik, który wskaże nam kierunek, w którym powinniśmy podążać. Stanie się to jednak wówczas, kiedy otworzymy na te mądrości swoje serce i duszę, kiedy zdecydujemy się rozpocząć pracę nad sobą samym i własnym szczęściem.
Autor, nauczyciel, poeta, „jeden z najwybitniejszych duchowych przewodników naszych czasów”, dzieli się z nami przemyśleniami, zebranymi przypowieściami, a także własnymi, bolesnymi niekiedy doświadczeniami. Każdego dnia możemy zagłębiać się w kolejne wskazówki, pokazujące nam nie tylko jak żyć, ale jak żyć mądrze i oddychać pełną piersią. Przewodnik można traktować jako kalendarz, odmierzający kolejne dni, a wraz z nimi odmieniający nas samych. Można również pochłonąć książkę z wypiekami na policzkach (osobiście polecam ten sposób), a następnie delektować się kolejnymi tekstami, za każdym razem odkrywając w nich coś nowego i koniecznie realizując polecane przez Marka Nepo ćwiczenia.
W prostych słowach, posługując się licznymi przykładami z życia swojego i swoich przyjaciół, przypowieściami czy powszechnie znanymi prawdami, autor pokazuje nam sens trwania, pokazuje rzeczywistość odartą ze sztucznego blichtru czy fałszywych emocji. Podkreśla, jak ważne jest podejmowanie nowych działań, nowych wyzwań, dopiero po pozbyciu się niepotrzebnego bagażu przeszłości, uświadamia nam, ile warte jest odkrycie pierwotnego ośrodka – „ombilicznego punktu łaski”, który jest pewną przestrzenią, wolną od wszelkich obciążeń, oczekiwań, żalu, ambicji. Przytaczając afrykańskie przysłowie, przypominające nam, że „rzeczy nigdy nie są aż tak złe, jakie nam się wydają, gdy znajdujemy się w samym środku problemu”, daje nadzieje na słońce przychodzące po burzy, na pomyślne rozwiązanie wszystkich kłopotów.
Nepo zachęca również do usuwania przeszkód powstałych pomiędzy naszym sercem, a otoczeniem, do uważności, do wiary w istnienie światła, Opisując walkę ze swoją chorobą, bólem, autor nakłania, by „stać się jak ryba na dnie oceanu – nakarmić się tym, czy możemy, i wypluć resztę”. Zauważa również, że poświęcamy mnóstwo czasu i energii, by stać się kimś innym – lepszym, bogatszym, piękniejszym. Staramy się, by nas zauważono, uznano za kogoś inteligentnego, mądrego, odnoszącego sukcesu. W tym dążeniu na niedoścignionym wzorcem zapominamy, czym tak naprawdę jest pełnowartościowe życie, że nie polega ono na uzyskaniu akceptacji innych. Tymczasem „uzależniamy wiec swój sukces, a nawet miłość, od tego, czy ktoś nas zauważy, i dążymy do tego, by się wyróżniać”. Takie postępowanie musi przynieść zwątpienie, rozczarowanie, poczucie porażki. Tak naprawdę bowiem naszym celem nie powinno być zadowolenie naszego otoczenia, ale „pełne urzeczywistnienie zdolności dostrzegania i doceniania pulsu życia”.
Wierzę, że lektura „Księgi przebudzenia”, dzień po dniu, miesiąc po miesiącu, przybliżać nas będzie do tej mądrości, że stanie się bodźcem do tego, by inaczej spojrzeć na świat, by żyć uczciwie, zgodnie z rytmem przyrody. Doświadczenie choroby, którą przezwyciężył autor, pozwoliło mu inaczej spojrzeć na życie i jego sedno, mocniej doświadczać, odnaleźć sens w samym trwaniu. Tymi spostrzeżeniami dzieli się ze swoimi czytelnikami i warto z tych rad, drogowskazów, korzystać, by poprawić jakość swojego życia. By uświadomić sobie, że szczęścia nie należy szukać w czynnikach zewnętrznych, ale w sobie…


poniedziałek, 26 stycznia 2015

Christian Plowman „O krok za daleko”

Tytuł: O krok za daleko
Autor: Christian Plowman
Wydawnictwo MUZA SA


„Bez śladu”, „Kryminalne zagadki Las Vegas, „Kryminalne zagadki Miami”, „Dexter”, „Kości”– ty tylko kilka spośród wielu seriali kryminalnych, które przyciągają przed ekrany tysiące widzów. Ekscytujące śledztwa, tajemnicze zbrodnie, perwersyjni bandyci, handlarze narkotyków czy malwersanci budzą emocje, ekscytują i sprawiają, że niejedna osoba pomyślała choć przez chwilę o wstąpieniu w szeregi policji. Praca oficera śledczego, detektywa, wydaje się być nie tylko pasjonująca, ale w połączeniu z misją, może stanowić treść i sens życia. Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że policyjna rzeczywistość daleka jest od scenariusza filmowego. Wiąże się z długimi godzinami oczekiwania, ze ślepymi zaułkami, z mylnymi tropami, czasem z zagrożeniem zdrowia lub życia. Nie zawsze też prowadzone sprawy kończą się sukcesem, nie każda sprawa jest rozwiązana, za to większość z nich pozostawia ślad na duży i umyśle funkcjonariusza.

O realiach pracy w policji zajmująco pisze Christian Plowman w opartej na faktach książce „O krok za daleko”. Opublikowana nakładem wydawnictwa MUZA SA pozycja, to możliwość uczestniczenia w pasjonujących sprawach, w tajnych operacjach, to nieustanne napięcie i adrenalina krążąca w organizmie. Z każdą stroną coraz mocniej wciąga nas opowieść o spektakularnej karierze zakończonej bolesnym upadkiem i rozczarowaniem. To dowód na to, że rozbudowane struktury organizacyjne i przerost procedur nad rzeczywistymi efektami mogą zniszczyć człowieka, zdeptać go, eksploatując wcześniej bez umiaru. Książka Plowmana to doskonała lektura nie tylko dla wielbicieli seriali kryminalnych, ale także dla funkcjonariuszy służb specjalnych, oficerów policji, wojskowych, a także dla tych, którzy marzą o karierze w służbach mundurowych. Autor, były policjant z szesnastoletnim doświadczeniem w przeprowadzaniu operacji specjalnych, nie zniechęca do wstępowania w szeregi policji, jednak posługując się swoją historią zmusza do zastanowienia i oszacowania zysków i strat.

Chris Plowman długo nie wiedział, co będzie robił w życiu. Burzliwe dzieciństwo, rozwód rodziców, przeprowadzki, wykształciły w nim umiejętność dostosowania się do każdej sytuacji. Instynkt przetrwania, wyćwiczony na ulicach Tottenham i Newington nie raz uratował mu życie, zaś zdolność wtapiania się w otoczenie predestynowała do pracy w terenie. Mimo to, przez długi czas po skończeniu nauki podejmował się różnych prac, poniżej swoich możliwości, nie myśląc o przyszłości i rozwoju. Wrodzona ciekawość, chęć doświadczania i pragnienie nowych bodźców sprawiały, że zmieniał prace, nie przywiązując się na dłużej do żadnego z zajęć. Dopiero ciąża partnerki i brzemię odpowiedzialności nie tylko za siebie, ale za Jane i dziecko, skłoniły go do poszukiwania „dorosłej pracy”. 

Tym właśnie sposobem trafił do Metropolitan Police, gdzie niestrudzenie piął się po szczeblach kariery. Kolejne kursy, kolejne akcje, kolejne szczeble…, a wszystko to kosztem życia rodzinnego, ciepła domowego ogniska. Po szkoleniu wstępnym w Hendon trafił do West End Central, gdzie uczestniczył w pościgach, zajmował się bójkami, nożownikami, kradzieżami. Miał do czynienia w wielonarodowym przestępczym tyglem, a dzięki swojemu poświeceniu i oddaniu zyskał reputację solidnego gliniarza, „łapacza złodziei”. 

Jednak praca funkcjonariusza londyńskiej policji do emerytury nie była dla niego – poszukiwanie nowych wyzwań i sposobów realizacji pchnęło go na nową ścieżkę. Postanowił bowiem zrzucić mundur i zostać detektywem. Odtąd jego kariera rozwijała się w szybkim tempie, a on miał szansę sprawdzić się w różnych obszarach policyjnych działań. Pracował w małym zespole (zwanym jednostka z Soho), który zajmował się zwalczaniem osobliwego procederu „strzyżenia”, czyli przestępstwa dokonywanego przez dziewczyny wyłudzające od klientów pieniądze. Następnie trafił do Wydziału Kryminalnego w West End Central, został TPO, czyli specjalistą od zakupów kontrolowanych, który kupuje od klientów małe ilości narkotyków, by zebrać dowody potrzebne do przedstawienia zarzutów. Pracował także w policji rzecznej, w jednostce zwalczającej przestępstwa hotelowe, gdzie wsławił się aresztowaniem słynnego złodzieja, który w hotelach na całym świecie ukradł ponad milion dolarów. 

Po ponad siedmiu latach pracy przy zakupach kontrolowanych rozpoczął starania o przyjęcie na ogólnokrajowy kurs dla tajnych agentów, przez krótki czas kierował również pracą wywiadowców działających w środowisku handlarzy narkotyków. Paradoksalnie, osiągnąwszy cel, czyli pracując jako tajny funkcjonariusz, tworząc własne legendy, czyli fałszywe życiorysy, zmieniając tożsamości, sięgnął dna. Rozpadł się jego związek, pogłębiały się problemy emocjonalne, zaś ze strony przełożonych nie mógł liczyć na żadne wsparcie. Kiedy znalazł się o krok od samobójstwa wiedział, że musi zmienić swoje życie. Odszedł ze służby w atmosferze niechęci i podejrzeń o fałszowanie godzin pracy i wydatków, rozczarowany strukturami, których przez tyle lat był częścią. 

„O krok za daleko” to książka będąca wyrazem fascynacji pracą policji, ale też i zwątpienia w etos pracy. Autor zrezygnował ze specjalistycznej terminologii, przytaczając zaledwie kilka skrótów, z uwagi na tajemnicę służbową nie mógł też zdradzić wszystkich szczegółów. Opowieść, mimo lekkości, jaką jej nadał, nie tylko ekscytuje, ale też skłania do zastanowienia zarówno nad charakterem pracy funkcjonariuszy, jak i podejściem do pracy. Musimy sobie odpowiedzieć czy i co gotowi jesteśmy dla niej poświęcić …

czwartek, 22 stycznia 2015

Nathalie W.Herrman "Codzienne inspiracje. 365 oświecających afirmacji na każdy dzień roku"

Tytuł: Codzienne inspiracje. 365 oświecających afirmacji na każdy dzień roku
Autor: Nathalie W.Herrman
Wydawnictwo: Illuminatio


Są takie momenty w życiu, że brak nam sił do walki, że rzeczywistość zaczyna nas przerastać. Są takie chwile, że nie widzimy wyjścia z danej sytuacji, przytłaczają nas problemy, zaś podejmowane wyzwania kończą się porażką. Mamy wówczas dwa wyjścia – możemy poddać się i zrezygnować z własnych marzeń, albo kroczyć dumnie z podniesioną głową, wierząc, że po każdej burzy wychodzi słońce.
Nieocenioną pomocą w trudnych chwilach jest wsparcie bliskich, którzy wyciągną rękę, dobrym słowem zagrzeją do walki. Czasami jednak to nie wystarczy… Czasami też nie mamy wokół siebie zaufanych przyjaciół, nie mamy rodziny czy znajomych, którzy w nas wierzą. Jednak nawet wówczas o to wsparcie i inspirację, możemy zadbać samemu … Bodźcem do działania, natchnieniem, może być wówczas lektura książki „Codzienne inspiracje. 365 oświecających afirmacji na każdy dzień roku”. Autorka, Nathalie W.Herrman, to trenerka osobista, doradca rozwoju osobistego i mistrz reiki. Z wyczuciem, niezwykłą subtelnością, dzień po dniu wspierać będzie nas w działaniach, a także w samorozwoju tak, byśmy poszukiwali szczęścia nie w czynnikach zewnętrznych i otoczeniu, ale w sobie.
Dzień po dniu, W.Herrman może nam towarzyszyć w działaniu, zmuszać do refleksji, do zatrzymania się w biegu tak, byśmy mieli szanse wsłuchać się w swoje pragnienia, w siebie samego. Kolejne kartki odmierzają upływający czas, jednak mijające dni żegnamy bez żalu – wszak wciąż uczymy się czegoś nowego, rozwijamy. Autorka wita nas inspirującym cytatem, zdradza swoje myśli i dzieli osobistymi doświadczeniami czy przemyśleniami, by zakończyć każdy wpis afirmacją, mającą realny wpływ na nasze życie. Ten niezwykły kalendarz możemy potraktować niczym poradnik na temat satysfakcjonującego życia i przeczytać od razu od pierwszej do ostatniej strony, bądź też sączyć stopniowo, smakując każdy dzień zgodnie z naturalnym rytmem przyrody. Wówczas, warto umieścić książkę na stoliku nocnym bądź nosić w torebce i wybrać porę, podczas której odkryjemy mądrość przypisaną do danej daty. Niech te klika krótkich chwil będzie tylko nasze, z dala od zgiełku otaczającego nas świata.
Pamiętajmy, że „Każdy dzień to nowy początek (…)” – i z nadzieją na lepsze jutro sięgnijmy po poradnik W.Herrman. Dajmy sobie pomóc, przekonajmy się, że otwarcie się na nowe możliwości, nowe doznania, nowych ludzi, może wnieść nową jakość w nasze życie. Zacznijmy od systematycznej lektury, zmieńmy nawyki, zmieńmy siebie, a wówczas zmiani się świat wokół nas ..


wtorek, 20 stycznia 2015

Małgorzata Zając "W dobrej wierze"

Tytuł: W dobrej wierze
Autor: Małgorzata Zając
Wydawnictwo: e-bookowo.pl



Mimo składanych deklaracji, nie jesteśmy tolerancyjni. Słowo to w ostatnich latach stało się bardzo modne, tolerancji uczone są dzieci w domu, przedszkolu czy szkole, a jednak wciąż zdradzamy przejawy jej braku. Co więcej, próbujemy zrzucać z siebie odpowiedzialność, akceptując tylko wybrane formy odmienności, a najczęściej te, które nas nie dotyczą. Nawet, jeśli deklarujemy otwartość wobec odmienności seksualnej, to już świadomość, że w naszej rodzinie jest osoba o skłonnościach homoseksualnych, jest dla nas trudna, a często niemożliwa do zaakceptowania. Te przykłady można mnożyć, posługując się nie tylko preferencjami odnośnie płci, ale i kolorem skóry czy wyznawaną religią.

środa, 14 stycznia 2015

Maluszek czyta, czyli ... "Zwierzątka"

Tytuł: Zwierzątka
Wydawnictwo: PASJA


W rodzinie rośnie nowa czytelniczka, zatem od czasu od czasu będą się pojawiały na blogu smakowite kąski dla małych pożeraczy książek. Dziś, z serii „Książeczka maluszka”, polecam „Zwierzątka”.

Opublikowana nakładem wydawnictwa Pasja, niewielkich rozmiarów książeczka, to doskonała okazja nie tylko do zabawy, ale i do pracy z dzieckiem nad wspomaganiem jego rozwoju.

Twarda oprawa nie podda się tak łatwo niszczycielskiej sile dziecięcych paluszków, a zabawne ilustracje zwierząt nie tylko przyciągną wzrok, ale służyć mogą do ćwiczeń wyrazów dźwiękonaśladowczych, czyli do naśladowania naturalnych odgłosów wydawanych przez zwierzęta.


Książeczka po otwarciu, rozkłada się w niecodzienny sposób, co stanowi dodatkową atrakcję dla maluchów.

Na jej kolejnych kartach, możemy znaleźć siedemnaście zwierząt, m.in.: kozę, słonia, konia, świnkę, osła i wiele innych, które dziecko może spotkać zarówno na ulicy, w wiejskiej zagrodzie, a także w ZOO. To również wspaniały wstęp do planowania takiej wycieczki…

niedziela, 11 stycznia 2015

John Gerzema, Michael D`Antonio "Doktryna Ateny"

Tytuł: Doktryna Ateny
Autorzy: John Gerzema, Michael D`Antonio
Wydawnictwo: Studio EMKA


Jednym z determinantów sukcesu organizacji jest styl zarządzania, podejście do problemów, do zagadnienia komunikacji oraz zarządzania zasobami ludzkimi. Nie bez przyczyny rozróżnia się model przywództwa oparty na tradycyjnych męskich cechach, czyli sile, kontroli oraz nadmiernej ambicji, a także model oparty na cechach kobiecych. Zmiana warunków ekonomicznych, spowodowana przede wszystkim kryzysem gospodarczym, jaki w ostatnich latach dotknął niemal wszystkie kraje świata, spowodowała zwrócenie się właśnie ku tym cechom kobiecym, reprezentowanym zarówno przez same kobiety, jak i mężczyzn, który o zarządzaniu myślą w taki sposób, jak kobiety. 
Nie tylko wspomniane załamanie rynków, ale również gwałtowny rozwój technologiczny pociągający za sobą nieustanne zmiany warunków otoczenia, wymuszają na firmach elastyczne podejście do wyzwań i oczekiwań, stawianych przez klientów. W sytuacji niepewności, rosnącego znaczenia informacji płynących z otoczenia wewnętrznego i zewnętrznego, wzrasta również rola komunikacji oraz współpracy grupowej. Z nowymi wyzwaniami znacznie lepiej radzi sobie styl zarządzania oparty na słuchaniu oraz kooperacji. Taki trend obserwuje się przynajmniej w trzynastu krajach, wiodących prym w światowej gospodarce. 
Bestsellerowa książka „Doktryna Ateny”, opublikowana nakładem wydawnictwa Studio EMKA, wytycza kierunek, w którym podążają najprężniej rozwijające się państwa. Publikacja stanowi interpretację wyników badań, przeprowadzonych przez Johna Gerzemę, mówcę, konsultanta oraz autora wielu opracowań oraz Michaela D`Antonio – autora i współautora wielu książek, zdobywcy nagrody Pulitzera (wspólnie z dziennikarzami z „Newsday”). Autorzy obserwowali podejście do przywództwa oraz efektywność danego stylu zarządzania w krajach, takich jak: Brazylia, Chile, Chiny, Francja, Indie, Indonezja, Japonia, Kanada, Korea Południowa, Meksyk, Niemcy, USA i Wielka Brytania. Prowadzone od lat analizy wykazały, że ludzie mają już dosyć świata, w którym dominują cechy męskie. Co więcej, „oczekują większej obecności w biznesie, polityce i życiu społecznym cech określonych jako kobiece – w tym intuicji, współpracy, lojalności, oryginalności, kreatywności czy elastyczności”.
W kolejnych rozdziałach książki dowiadujemy się, w jaki sposób te cechy kobiece przejawiają się w poszczególnych krajach i przedsięwzięciach. Co więcej, choć książka dotyczy głównie przywództwa, jego postrzegania oraz efektywności zarządzania, to nie sposób również nie docenić wpływu cech kobiecych na wszystkie sfery naszego życia. Pierwszym etapem inspirującej podróży, w którą zabierają nas autorzy, jest Wielka Brytania. Poznamy tam między innymi Vinay Guptę oraz Toma Wrighta, oferujących samochody na wynajem, sukces przedsiębiorstwa opierających na założeniu, że „ludzie są z gruntu uczciwi”, a także Katie Mowat, założycielkę serwisu łączącego konsumentów z dziewiarkami, wykonującymi na zamówienie czapki, szaliki i inne wyroby z wełny, które można zaprojektować samodzielnie za pośrednictwem Internetu. Odwiedzimy również Islandie zmagającą się z problemami gospodarczymi, zmęczoną tradycyjną polityką i niepewnością co do przyszłości oraz Izrael, gdzie poznamy niezwykłą Ornę Barbivai, jedyna kobietę generała w Siłach Obronnych. W Japonii przekonamy się, jak kobiece cechy charakteru pomogły znaleźć schronienie tysiącom ofiar trzęsienia ziemi w 2011 roku, kiedy to fale tsunami uderzyły w główną wyspę Archipelagu Japońskiego, zabierając ze sobą ponad dziewiętnaście tysięcy osób. Ci, którzy przeżyli, utracili dach nad głowa i dorobek całego życia, ale mieli szansę podnieść się, dzięki studentowi Keio University, Kohei Fukuzakiemu. Uruchomił on stronę kontaktującą ze sobą tych, którzy chcieli użyczyć swojego domu poszkodowanym i tych, którzy bezpiecznego kąta poszukiwali. W Kolumbii i Peru zetkniemy się z przemocą, ale i determinacją obywateli, walczących o ich ocalenie. Poznamy także szczegóły serii inicjatyw, mających na celu poprawę kondycji państw, między innymi budowę sieci Metrocable, łączącej odizolowane dzielnice miasta Medellin z dzielnicami biznesowymi. Dowiemy się również, że zarówno w Medelin, jak i w całej Kolumbii, kobiety przewodzą wielu organizacjom, zajmującym się niezwykle ryzykownymi zadaniami, w tym nawiązywaniem kontaktów z członkami gangów i proponowaniem im alternatywy dla takiego sposobu życia. 
Odwiedzamy również Kenię, której podstawa gospodarki jest drobne rolnictwo, z którego utrzymuje się ponad połowa ludności kraju. Przyglądamy się działalności farmy J`a, który stawiając na maniok i nowe technologie zdołał zapewnić sobie i sąsiadom stałe dochody oraz poznajemy Rose Goslinger, udzielającą J`owi wsparcie w procesie podejmowania ryzyka. To za jej sprawą możliwe było nabywanie przez rolników produktów finansowych; wprowadziła również ubezpieczenia rolne.
W Indiach, gdzie do dziś funkcjonuje system kastowy, spotykamy Manjuli Pradeep, której udało się ukończyć studia na kierunku praca socjalna, mimo iż jeszcze do niedawna mogłaby co najwyżej czyścić latryny. Pełni ona funkcję prawnika występującego w imieniu mniejszości, a jej działania otwierają różnym grupom społecznym drogę do opieki socjalnej i uczestnictwa w życiu gospodarczym. Z kolei w Chinach, Flora Lan wyjaśnia, w jaki sposób inżynierowie, projektanci, handlowcy i pedagodzy mają szansę zyskać na promowaniu ekologii. Odwiedzając Niemcy, Szwecję i Belgię, zapoznajemy się między innymi z niekonwencjonalnym pomysłem Marii Ziv, dyrektorki marketingu narodowego biura turystycznego VisitSweden, która przekazała zarządzanie oficjalnym profilem kraju na Twittterze, w ręce obywateli. Przekonamy się ponadto, w jaki sposób w Bhutanie miejscowa kultura wspiera wzajemny szacunek oraz poznamy stan realizacji jednego z głównych celów rozwoju kraju, którym stało się podniesienie wskaźnika „szczęścia narodowego brutto”.
Roczna podróż, której podsumowaniem jest właśnie „Doktryna Ateny”, pozwoliła autorom publikacji przekonać się, że najbardziej innowacyjne przedsięwzięcia, czy to biznesowe czy społeczne, były podejmowane właśnie przy wykorzystaniu kobiecych cech. Co więcej, często efektywne modele biznesowe angażowały nie tylko samych pomysłodawców, ale również klientów oraz obywateli, zmieniając istniejącą rzeczywistość na lepsze. Tym samym, John Gerzema oraz Michael D`Antonio stworzyli nieocenione źródło inspiracji, zarówno dla biznesmenów, polityków, studentów, jak i wszystkich zainteresowanych tematem. To nie tylko fascynująca lektura, ale również obraz tego, w jaki sposób kobiecy styl zarządzania i „miękkie” cechy charakteru, prowadzące do kooperacji, a także efektywnej komunikacji, oswajają ciągle zmieniającą się rzeczywistość. I choć – jak stwierdzają autorzy –„wartości zgodne ze stylem Ateny nie gwarantowały (…) ostatecznego sukcesu, jednak uczciwość, energia, ciekawość i kreatywność, które wykorzystywali w poszukiwaniu trwałych rozwiązań, były niezwykle inspirujące. Pozwalały nam przypuszczać, że obecny kryzys zaowocuje pojawieniem się inicjatyw bardziej ludzkich i otwartych, które jednak odniosą sukces”.

czwartek, 8 stycznia 2015

Jérôme Delafosse "Krwawy Krąg"

Tytuł: Krwawy Krąg
Autor: Jérôme Delafosse
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka


Wyobraź sobie, że pewnego dnia budzisz się w szpitalu na oddziale neuropsychiatrii nie wiedząc, kim jesteś, ani jak się w nim znalazłeś. Okazuje się, że cierpisz na jedną z form amnezji osobowości, nazwana wsteczną, mającą podłoże psychogenne. Nie masz możliwości przypomnienia sobie żadnych faktów związanych z własną przeszłością, nikt cię nie odwiedza, a na dodatek lekarka twierdzi, że jesteś ofiarą wypadku. Czujesz się niepewnie, wydaje ci się, że jesteś obserwowany, zaś medyczna diagnoza sugeruje paranoje….
Wbrew pozorom to nie książka „Inferno” Dana Browna, ale wciągająca powieść opublikowana nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka „Krwawy Krąg”. Jérôme Delafosse otwiera przed nami bramy piekła, gdzie szaleją demony pozbawiające ludzi mózgów i płuc, gdzie panoszą się tajemnicze wirusy, a nad wszystkim unosi się mroczna atmosfera klątwy. Z pewnością nie jest to pozycja dla wszystkich – autor nie szczędzi niezwykle plastycznych opisów makabrycznych eksperymentów, trup ściele się tu gęsto, a ziemia czerwona jest od krwi. Mimo tego, w książce znaleźć można wszystko, co jest potrzebne, by przyciągnąć czytelnika i utrzymać jego uwagę. Napięcie sięga zenitu, zaś doskonałe zakończenie jest w stanie nas zaskoczyć, mimo kilku tropów na nie wskazujących. Tym samym lektura „Krwawego Kręgu” staje się ryzykowną przygodą, w której uczestnictwo podejmujemy wyłącznie na własne ryzyko.
Z informacji uzyskanych od lekarza prowadzącego, mężczyzna, który obudził się w szpitalu na północnym krańcu Norwegii, dowiaduje się o wypadku, którego rzekomo był uczestnikiem. Poznaje również swoją tożsamość – Nathan Falh, choć dla niego to wyłącznie puste słowa. Ponoć wypadek miał miejsce podczas podmorskiego nurkowania na Arktyce. Przebywał on na pokładzie „Pole Explorera”, lodołamacza, czarterowanego przez przedsiębiorstwo robót podmorskich Hydra, w którym zatrudniony był Nathan. Celem ekspedycji w której uczestniczył, było odzyskanie niebezpiecznych odpadów, znalezionych w ładowni starego wraku, uwięzionego w górze lodowej. Dlaczego jednak nikt w firmie nie chce z nim rozmawiać? Dlaczego próba wydostania się ze szpitala, kończy się walką o własne życie?
Mężczyzna próbuje krok po kroku odtworzyć swoją przeszłość, poszukiwania rozpoczynając od wizyty w swoim mieszkaniu w Paryżu. Tyle tylko, że zastaje je zupełnie puste, bez jakiegokolwiek śladu jego obecności, osobistych drobiazgów czy wskazówek, które mogłyby naprowadzić na trop. Jedyny kontakt, jaki znajduje w pamięci faksu, prowadzi go do biblioteki w Ceseni, do niejakiego Ashleya Woodsa. Okazuje się, że podczas pobytu we Włoszech, Nathaniel pozostawił stary manuskrypt, pochodzący z XVII wieku, prosząc o przetłumaczenie tekstu i odtworzenie brakujących fragmentów. Naukowiec zdołał poznać tożsamość autora pamiętnika – był nim szlachcic, Elias de Tanovarn, pochodzący z dawnego korsarskiego miasta.
Woods, jest nie tylko pracownikiem biblioteki i kryptografem, ale i byłym pracownikiem wywiadu. To on właśnie pomaga Nathanowi ustalić prawdziwą tożsamość. W chwili pobytu we Włoszech Nathan przedstawiał się bowiem jako Pierre Huguier, choć i ta tożsamość była fałszywa… Podejmując kolejne tropy mężczyzna nie zdaje sobie nawet sprawy, z czym przyjdzie mu się zmierzyć – tajemnice z przeszłości, niewyjaśnione zgony, białe demony porywające ludzi, eksperymenty na ludziach oraz klątwa, zwana Krwawym Kręgiem. Odkryje makabryczne szczegóły z historii ludzkości, sięgające aż okresu prześladowań chrześcijan aleksandryjskich przez Cesarstwo Rzymskie. Pozna również szczegóły dotyczące swojego pochodzenia, choć w tym wypadku lepiej, by o nich nie pamiętał …
„Krwawy Krąg” to powieść będąca kompilacją kilku gatunków – znajdziemy tu elementy powieści przygodowej, horroru, a nawet thrillera medycznego. Jérôme Delafosse stworzył powieść porywającą, z doskonale nakreślonymi bohaterami i wartką akcją, Kolejne tropy coraz bardziej wciągają nas w siec intryg, jesteśmy bezsilni wobec zbliżającego się zagrożenia, ale … nie możemy przestać czytać. Jestem przekonana, że fani Dana Browna łapczywie rzucą się również na „Krwawy Krąg”, bo choć autor sięga po schematyczne rozwiązania, to jednak daleko mu do banału czy powielania fabuły zbliżonych gatunkowo pozycji.


Recenzja książki jest efektem podjętego wyzwania "Czytam fantastykę III"


niedziela, 4 stycznia 2015

Ian Weir "Trupiarz"

Tytuł: Trupiarz
Autor: Ian Weir
Wydawnictwo: Grupa Wydawnicza PWN


Jan Amos Komeński, wybitny pedagog mówił, że „Nauka rozpoczynać się musi od zmysłowych spostrzeżeń, a nie od opisów rzeczy słowami”. Są jednak takie dziedziny, w których to doświadczenie wymaga prób, eksperymentów, a co za tym idzie – ofiar. Jedną z takich gałęzi nauki, jest medycyna. Szczególnie początek XIX wieku niósł ze sobą dynamiczny rozwój badań nad naturą człowieka, jego budową i funkcjonowaniem. Postęp wiązał się jednak z licznymi kontrowersjami dotyczącymi metod postępowania lekarzy i studentów medycyny. Owe kontrowersje wynikały przede wszystkim z metod pozyskiwania materiału do obserwacji i obiektów do badań…

„Oni wszyscy to robili: chirurdzy i anatomowie, wszyscy byli prosektorami z konieczności, wykorzystującymi też wiwisekcje. Kartografowie żywych organizmów, poszerzający granice wiedzy naukowej, milimetr po krwawym milimetrze” – tak pisze o eksperymentach przeprowadzanych na psach Ian Weir, amerykański scenarzysta i powieściopisarz. W opublikowanej nakładem Grupy Wydawniczej PWN książce „Trupiarz” mamy jednak do czynienia nie tylko z badaniami przeprowadzanymi na zwierzętach, ale przede wszystkim na ludziach. Tym zmarłych i tych, którym podczas operacji zdarza się krzyczeć … To lektura dla czytelników o mocnych nerwach i mało wrażliwym żołądku, nie brakuje bowiem na stronach powieści krwawych scen i plastycznych opisów, „kulasów” składanych na stosach oraz ciał wykopywanych z grobu. Ciał, którym wieczny odpoczynek nie był dany.

Zapowiedzią klimatu książki jest już genialna, mroczna okładka oraz osobliwy, wyczerpujący podtytuł: „Rozrachunek Williama Starlinga z potwornych zbrodni i diabelskich dążeń wraz z wyznaniem nazwisk sprawców i ujawnieniem skrytych czynów bezecnych, przedstawiony tu w świetle dnia i spisany jego własną ręką w roku 1816.” Po takiej zachęcie możemy spodziewać się właśnie opowieści Williama, który występuje w roli Wielce Uniżonego Narratora. To właśnie za jego sprawą przenosimy się do Londynu roku 1816 roku. 

Skończyła się wojna z Napoleonem, z Europy powraca dziewiętnastoletni Will, pełniący funkcję asystenta chirurga wojskowego, Aleca Comriego. Lekarz wynajmuje mieszkanie nad sklepem w Cripplegate, niebezpiecznej dzielnicy Londynu, gdzie królują domy uciech oraz puby. Po bitwie pod Waterloo zdecydował się otworzyć prywatną praktykę, co jednak nie jest takie proste, jeśli chirurg chce się rozwijać i poszerzać swoją wiedzę. Na polu bitwy materiału do pracy miał pod dostatkiem, jednak tu, praca i kształcenie się, wymaga nawiązania współpracy z siatką Trupiarzy, jak nazywano osoby dostarczające lekarzom i studentom ciała zmarłych. 

Ten nielegalny proceder nakręcany był przez obowiązujące przepisy – w samym Londynie były setki osób potrzebujących zwłok do pracy, tymczasem prawo zezwalało Królewskiej Akademii Chirurgii na przejecie na własność tylko czterech morderców powieszonych w Newgate rocznie. Nic zatem dziwnego, że pozostałe ciała chirurdzy i anatomowie zdobywali wykorzystując niezbyt etyczne sposoby i … cmentarne hieny. Jednym z nich, był Jemmy Cheese, którego ciężkiemu pobiciu i aresztowaniu się przyglądamy. 

Ale to nie Jemmy i jego działania przykuwają uwagę Williama, ale postać słynnego chirurga, Dionysusa Athertona, który – niczym doktor Frankenstein – pragnie przekroczyć granicę pomiędzy życiem a śmiercią i … powołać do życia zmarłego. Makabryczne eksperymenty przeprowadza on na tyłach swojego domu, a z racji ich kontrowersyjnej natury, coraz trudniej jest utrzymać tajemnicę. Will desperacko pragnie dociec prawdy na temat działań Athertona, rozpoczyna zatem własne śledztwo. Pomaga mu w tym Anna Smollet, „najbardziej czarująca aktorka w Londynie”, kwiaciarka, nie stroniąca również od sprzedawania swojego ciała. 

Śledzimy również wątek morderstwa niejakiego Cheshire`a oraz niezwykłe wydarzenia rozgrywające się przy udziale dziwnej zjawy, nazwanej przez prasę Gapicielem Bobem. Ów osobnik pojawił się po raz pierwszy w okolicy cmentarza St.Mary Le-Bow, utrzymując, iż został pozbawiony przysługującego mu prawa wiecznego spoczynku. Czytając o incydentach z udziałem Gapiciela, na myśl przychodzi nam Bob Eldritch, którego przywrócić do świata żywych próbował Atherton…

Jak zakończy się ta wielowątkowa historia? Niestety prowadzi do dość mrocznego finału, ale czy ktokolwiek rozpoczynając lekturę „Trupiarza” spodziewał się, że będzie inaczej”? Ian Weir proponuje nam makabryczną powieść, która w pełni pokazuje jego talent do operowania słowem i tworzenia opisów, które ożywają w naszej wyobraźni. Mimo licznych zalet powieść mnie jednak rozczarowała – być może winnym temu jest sam William i jego liczne dygresje. Odnoszę wrażenie, że narracja w trzeciej osobie nadałaby książce płynności oraz uwolniła nas od męczącej niekiedy osoby narratora. Nie zmienia to faktu, że po „Trupiarza” sięgnąć warto, a nawet trzeba, chociażby po to, by podjąć próbę odpowiedzi na pytanie o granice poznania czy moralną stronę nauki.

Lekki sernik by Agnieszka Maciąg i jej "Smak miłości"

Ostatni leniwy weekend  przed powrotem do pracy warto spędzić delektując się: wolnym czasem, zapachami i smakami. Dlatego postanowiłam poświęcić czas na rzucenie kilku zaklęć… oczywiście kulinarnych, by z książki Agnieszki Maciąg wyczarować lekki sernik. Przepis nieco zmodyfikowałam, dodając do sera budyń śmietankowy oraz kładąc na spód kruche herbatniki.

Przy okazji, narodził się chyba nowy cykl na moim blogu – literackie smaki

fot. J.Gul

Sernik lekki i aksamitny
Składniki:
1 kg białego, tłustego sera, dobrze zmielonego,
1 szkl cukru,
1 cukier waniliowy,
8 jajek,
2 łyżki miękkiego masła,
250 ml śmietanki kremówki,
sok z 1 cytryny,
1 łyżka skorki startej z cytryny,
1 łyżka kandyzowanej skórki pomarańczowej,
2 łyżki kaszy manny,
60 g rodzynek  namoczonych w rumie,
ewentualnie: garść płatków migdałów, kilka kropli naturalnego olejku migdałowego

Wykonanie:
Piekarnik nagrzej do 170 st. C (góra i dół, bez termoobiegu).
Ser utrzyj z cukrem, całymi jajami, masłem, śmietaną, cukrem waniliowym i kaszą manną. Dodaj sok z cytryny, skórkę cytrynową i pomarańczową oraz bakalie.
Masę serową wyłóż na posmarowaną masłem formę do pieczenia ciast. Piecz ok. 60 min.

fot. J.Gul

fot. J.Gul


Ja zrobiłam jeszcze polewą z gorzkiej czekolady z odrobiną śmietanki.

SMACZNEGO!



sobota, 3 stycznia 2015

Katarzyna Grochola "Zielone drzwi"

Tytuł: Zielone drzwi
Autor: Katarzyna Grochola
Wydawnictwo Literackie

„W najtrudniejszych momentach spotykam niezwykłych ludzi. Dobrych, życzliwych, mądrych. Mam nawet pewne podejrzenia, że to nie ludzie, ale anioły, sprytnie ukrywające się w ludzkich postaciach”.
/Katarzyna Grochola/

Tę postać znają wszyscy. Ci, którzy nie czytają, którzy omijają księgarnie szerokim łukiem, podziwiali jej taniec (albo i krytykowali) w jednym z telewizyjnych programów, w którym odważyła się pokazać. Odważyła, bowiem każde wystawienie się na widok publicznych, popełnianie błędów, czy odsłonięcie kawałka ciała jest w Polsce piętnowane, wyśmiewane. Co więcej, staje się wiadomością dnia.
Całe szczęście istnieją jeszcze Ci, którzy znają ją jako pisarkę, autorkę wielu książek, które odniosły prawdziwy sukces wydawniczy na rodzimym rynku. Świat usłyszał o niej przy okazji ekranizacji jej powieści „Nigdy w życiu!”, w reżyserii Ryszarda Zatorskiego i fenomenalnym scenariuszem Ilony Łepkowskiej.
O kim mowa? Oczywiście o Katarzynie Grocholi, której powieści czytuję, choć za którymi nie przepadam (tak, wiem, że grzeszę tymi słowami). Być może zmieni się to za sprawą książki „Zielone drzwi”, opublikowanej nakładem Wydawnictwa Literackiego. Z trudem powstrzymałam się przed napisaniem: powieści „Zielone drzwi”, bowiem biografię Grocholi rzeczywiście czyta się jak wciągającą powieść, co rusz natrafiając na znane z takich książek jak „Przegryźć dżdżownicę” czy „Nigdy w życiu!” fragmenty. Grochola bowiem użycza swoim bohaterom epizodów ze swojego życia – szczególnie tych, które zasługują na zapamiętanie, wzbudzają radość, dają nadzieję.
Biografia Grocholi jest najlepszym dowodem na to, że życie pisze najlepsze scenariusze i nie jest w stanie dorównać mu nawet najtęższy umysł literata. Jesteśmy bowiem świadkami dorastania autorki, licznych przeprowadzek, obozów harcerskich i nieprawdopodobnych wręcz perypetii szkolnych. Kariera pisarki rodziła się w bólu, a wiodła przez … medycynę, a właściwie nieustępliwe dążenie do podjęcia takowych studiów. W celu zdobycia cennych punktów, tak potrzebnych na egzaminie, a niemożliwych do uzyskania bez wysiłku (z uwagi na inteligenckie pochodzenie), Grochola zmuszona była zatrudnić się w szpitalu, jako salowa. Miesiące spędzone w szpitalu przy ulicy Kasprzaka zaowocowały wieloma anegdotami przytoczonymi w książce, ale nie brak było też chwil ciężkich, smutnych, dramatycznych.
Autorka pisze również o egzaminach na polonistykę, z których uciekła, o pierwszym małżeństwie, wyjeździe do  Libii, narodzinach córki i … wielkiej miłości do M., która skłoniła ją do powrotu z dzieckiem do Polski i rozwodu. Pisze o chorobie nowotworowej, o chwilach pełnych zwątpienia i pretensjach do Boga, a także o przekonaniu, że przeżyje, że nigdy w życiu nie da się złamać. Śledzimy też losy jej kolejnego, nieudanego związku, w wyniku którego została bez mieszkania z siedemdziesięcioma tysiącami na koncie, będącymi smutnym podsumowaniem dotychczasowego życia. Za te pieniądze wybudowała dom, wkładając w niego własną pracę i serce, przekonując, że nigdy w życiu nie można się poddawać….
„Zielone drzwi” są dowodem na to, że każdy z nas dostaje swoja szansę, że warto się nauczyć odczytywać znaki, bowiem ona są wszędzie. Odkąd Grochola nauczyła się je dostrzegać, cały Wszechświat pomagał jej w osiągnięciu celów, zaś zbiegi okoliczności układały się w okazje. I choć sukcesy, obecna pozycja były okupione bólem i łzami, to pisarka nie dała się złamać. Tej postawy warto się od Grocholi nauczyć, rozpoczynając lekcje od lektury „Zielonych drzwi”… 

czwartek, 1 stycznia 2015

Babka piaskowa cytrynowa i "Smak miłości"

Nowy Rok postanowiłam rozpocząć lekkim ciastem cytynowym. Przepis na niego zaczerpnęłam z najnowszej książki Agnieszki Maciąg „Smak miłości”.

fot. J.Gul


Babka piaskowa cytrynowa
Składniki:
250 g mąki pszennej,
250 g masła,
250 g cukru pudru,
4 jajka od „szczęśliwych kur”,
1 łyżka cukru waniliowego,
1 cytryna – wyciśnięty sok oraz starta skórka,
10 g proszku do pieczenia,
1 łyżka kandyzowanej skórki pomarańczowej (ja zrezygnowałam z tego dodatku),
szczypta soli morskiej

fot. J.Gul


Wykonanie:
Nagrzej piekarnik do 180 st.C.
Ubij białka na sztywną pianę z dodatkiem szczypty soli. Przełóż do innej miski. Utrzyj masło z żółtkami, a następnie dodaj cukier puder, cukier waniliowy, sok wyciśnięty z cytryny oraz skórkę pomarańczową. Wsyp mąkę i wymieszaj.
Ostrożnie dodaj ubitą pianę i całość delikatnie wymieszaj.
Przełóż masę do dobrze wysmarowanej masłem, podłużnej foremki keksowej i piecz 1 godzinę. Przed wyjęciem z piekarnika sprawdź patyczkiem, czy wewnątrz ciasto już jest suche.

SMACZNEGO!