środa, 25 grudnia 2013

Dr Bob Arnot „Dieta Aztecka. Odchudzająca moc cudownych nasion chia”


Tytuł: Dieta Aztecka. Odchudzająca moc cudownych nasion chia
Autor: Dr Bob Arnot
Wydawnictwo: Illuminatio






Chia, czyli szałwia hiszpańska, to roślina pochodząca z centralnej i południowej części Meksyku oraz z Gwatemali. Uprawiana była już przez Azteków, którzy jako pierwsi docenili jej cudowne właściwości. Atutem chia są nasiona bogate w kwasy tłuszczowe omega-3. Zawierają one również 20 proc. białka, 34 proc. tłuszczu, 25 proc. błonnika pokarmowego oraz przeciwutleniacze. Nasiona chia są tradycyjnie spożywane w Meksyku i południowo-zachodnich Stanach Zjednoczonych, teraz zaś, dzięki nim, możemy odmienić swoje życie.

Nasiona chia są bowiem znakomitym środkiem wspomagającym odchudzanie, a dieta o nie wzbogacona pozwoli nie tylko stracić na wadze, ale chroni przed efektem jo-jo. O mocy tej cudownej rośliny przekonujemy się podczas lektury książki „Dieta Aztecka. Odchudzająca moc cudownych nasion chia”, opublikowanej nakładem wydawnictwa Illuminatio. Autor, dr Bob Arnot, lekarz, pisarz i entuzjasta fitness, wprowadza nas w tajniki diety azteckiej, czyli diety bazującej głownie na nasionach chia. Teraz i my możemy wprowadzić w życie plan żywienia starożytnych Azteków, odzyskując szczupłą sylwetkę, pozbywając się licznych dolegliwości zdrowotnych oraz odzyskując energię do działania. 

Dr Arnot przekonuje, że dieta aztecka, oparta na „superżywności”, jaką jest chia, a także dzięki wyeliminowaniu tych produktów, które sieją spustoszenie w organizmowi (bomb węglowodanowych oraz tzw. miotaczy płomieni, czyli produktów wywołujących stany zapalne w organizmie, jest w stanie zmienić nasze ciało. Dzięki chia możliwe jest skończenie z napadami głodu i nocnym podjadaniem, skończenie ze spadkiem energii mózgowej oraz z drżeniem wywołanym niskim poziomem cukru we krwi. Autor podkreśla, że „chia dowodzi, jak potężny może być jeden produkt spożywczy, i zachęca ludzi na diecie do dokonywania innych spektakularnych wyborów”. 

W książce szczegółowo zostały opisane założenia diety, a także poszczególne jej fazy – pierwsza, składająca się ze smoothie oraz przekąsek, stanowiąca przełom w procesach metabolicznych. Faza druga diety daje szansę na przyspieszenie utraty wagi dzięki włączeniu do jadłospisu odpowiednio skomponowanego lunchu, który ma na celu podkręcić metabolizm. Faza trzecia to powrót do regularnych posiłków składających się z najzdrowszych produktów „Premium”. Ukłonem w kierunku czytelnika i wielkim ułatwieniem dla wszystkich rozpoczynających dietę, jest zamieszczona w publikacji klasyfikacja produktów według wartości ładunku glikemicznego, a także szereg innych, ważnych informacji o składnikach odżywczych. Autor przedstawia ponadto propozycje posiłków, zestawów śniadaniowych, lunchowych i obiadowych oraz wiele przepisów, zarówno na smoothie (czyż smoothie truskawkowo-serwatkowe oraz smoothie z jabłkiem, ogórkiem, pietruszką i miętą nie brzmią smakowicie), jak i wyśmienity lunch. Liczby podane przy każdym składniku wskazują odpowiednio na wysokość ładunku glikemicznego oraz wartość kaloryczną porcji, co ułatwia w znacznym stopniu kontrolowanie przyjmowanych ilości oraz ewentualne ograniczanie posiłków. 

Autor zauważa jednak, że szczupła sylwetka uzyskana dzięki diecie azteckiej to zaledwie pierwszy krok w drodze ku nowemu stylowi życia. Potrzebne jest jeszcze szersze spojrzenie, czyli połączenie nowych nawyków żywieniowych oraz zdrowego nocnego odpoczynku i regularnych ćwiczeń. Dr Arnot radzi, jak o ten zdrowy sen zadbać oraz udziela szeregu wskazówek dotyczących ćwiczeń fizycznych i treningu. 

Do książki został również dołączony „Kwestionariusz symptomów”, który pozwala nam na nakreślenie stanu zdrowia oraz wszelkich występujących dolegliwości, a jednocześnie pozwala zarejestrować zmiany zachodzące pod wpływem stosowania diety azteckiej. Ponadto znajdziemy tu prawidłowe wartości badań krwi, które warto porównać ze swoimi wynikami, a także kilka informacji o suplementach diety.

Książka „Dieta Aztecka. Odchudzająca moc cudownych nasion chia” zwraca uwagę nie tylko wspaniałą okładką, ale profesjonalnym, kompleksowym podejściem do tematu. Autor nie ogranicza się wyłącznie do przedstawienia założeń diety, ale przybliża historię chia i jej zastosowanie, wyjaśnia działanie poszczególnych składników pokarmowych na nasz organizm, proponuje szereg przepisów, a także zachęca nie tylko do wdrożenia diety, ale do zmiany stylu życia, a przede wszystkim do zwrócenia uwagi na odpowiednią ilość i jakość snu oraz ruch. Jedyny problem to zdobycie nasion chia – w rodzinnym mieście nie znalazłam ich niestety w żadnym sklepie ze zdrową żywnością. Można je jednak zamówić w sklepach internetowych, zatem wykorzystam czas oczekiwania na przesyłkę na wykonanie badania krwi, a następnie przechodzę do fazy pierwszej diety azteckiej!

piątek, 13 grudnia 2013

Isabelle Lafléche „Kocham Paryż”

Tytuł: Kocham Paryż
Autor: Isabelle Lafléche
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie







Jest wiele kobiet, które za ubrania czy dodatki z metką sławnego projektanta, oddałyby wiele. Jest wiele kobiet, które za markową torebkę czy płaszczyk z limitowanej edycji sprzedałyby męża, przyjaciółkę czy matkę. Z racji tego, że tak wielki popyt rodzi podaż, to jest równie wielka grupa ludzi, którzy w sprzedaży dóbr luksusowych upatrują niebywałych zysków. W sprzedaży podrabianych dóbr luksusowych – należałoby napisać. Na takim obrocie fałszywymi towarami, sektor handlu detalicznego traci niemal 30 miliardów dolarów, a około 70 procent podróbek, to odzież, akcesoria oraz perfumy. Podróbki są interesem na tyle intratnym, że zaangażowały się w obrót nimi organizacje przestępcze, te same, które handlują broni, narkotykami i żywym towarem.

Z fałszerzami, fałszerstwami boryka się każdy właściciel marki, a im więcej jest ona warta, tym częstsze są próby wprowadzenia na rynek trefnego towaru. Z takim procederem walczyć ma Catherine Lambert, rzutka prawniczka, znana już czytelnikom z powieści „Kocham Nowy Jork”. Teraz, po roku spędzonym za granicą, dostała propozycję wymarzonej pracy. Ma zostać dyrektorem do spraw własności intelektualnej u Diora. Biorąc pod uwagę jej wyczucie stylu i słabość do markowych fatałaszków, to okazja życia. Wiąże się jednak z koniecznością powrotu do Paryża, gdzie zresztą mieszka Antoine, dawniej kolega z pracy, a obecnie jej chłopak. Tym samym towarzyszymy bohaterce w jej przygodach, rozgrywających się na łamach kontynuacji powieści Isabelle Lafléche. 

Książka „Kocham Paryż”, opublikowana nakładem Wydawnictwa Literackiego, to nie tylko fascynująca wyprawa w świat mody, dóbr luksusowych, pokazów prêt-à-porter. To również dylematy etyczne, walka o stanowiska, a także zacięta walka z fałszerzami, pozbawiającymi Diora znacznej części dochodów. W walkę te zaangażowana jest nie tylko Catherine, ale również jej nowojorski asystent Rikash, razem zaś stanowią niepokonaną drużynę, której obawiają się wszyscy – od drobnych handlarzy po „grube ryby”. Nic dziwnego, bowiem przyszło im uczestniczyć w obławach policyjnych i konfiskować towary warte setki tysięcy euro. Na dodatek na jednym z targowisk zdołano zrobić im zdjęcia, zatem teraz fotografia Catherine i Rikasha zdobi wszystkie zaplecza nielegalnych punktów sprzedaży.

Obawa przed odwetem przestępców nie jest bezpodstawna – prawniczka zaczyna otrzymywać telefony z pogróżkami, ktoś też podąża za nią krok w krok. Kamizelka kuloodporna, mimo że mało gustowna, staje się koniecznością, zaś czytelnik otrzymuje solidną dawkę adrenaliny. Oczywiście nie obędzie się też bez miłosnego wątku – wszak Paryż to stolica miłości. Jednak związek z Antoine nie rozwija się tak, jakby się tego można było spodziewać. Jej stresująca praca, skłonność do angażowania się w pomoc potrzebującym orz naręcza ciuchów, stanowią punkty zapalne. Szczególnie jej praca dla Diora staje się powodem do kłótni, bowiem Antoine, jako zobligowany do zdobywania nowych klientów wspólnik w kancelarii prawnej, z chęcią współpracowałby z tak znaną modową marką. Najwyraźniej nie jest w stanie dostrzec niestosowności swojej prośby szczególnie, że Catherine jest nowym pracownikiem, a takie zlecenie mogłoby zostać odczytane jako nepotyzm.

Jak zakończy się ta historia? Czy strategia walki z fałszerzami, którą obrała prawniczka, dość ryzykowna zresztą, sprawdzi się? Jak rozwinie się związek z Antoine? Jak zakończy się proces jej byłego partnera, Jeffrey`a, któremu po jej doniesieniu postawiono zarzuty? Tego wszystkiego dowiemy się z trzymającej w napięciu, wspaniałej książki „Kocham Paryż”, dzięki której choćby o krok zbliżamy się do świata luksusu, dostrzegając nie tylko jego blaski, ale i cienie. Powieść jest ponadto swego rodzaju lekcją stylu, bowiem nie bez powodu mówi się o paryskim szyku. Wcale się nie zdziwię, jeśli po lekturze książki polskie ulice zapełnią się kobietami z dumą prezentującymi modne zestawy, bawiącymi się modą i eksponującymi swoją kobiecość, czar i powab. I oczywiście bojkotującymi podróbki markowych rzeczy!


wtorek, 3 grudnia 2013

Maciej Bennewicz „Życie na Ziemi. Poradnik dla kosmitów”

Tytuł: „Życie na Ziemi. Poradnik dla kosmitów”
Autor: Maciej Bennewicz 
Wydawnictwo: Studio EMKA







Od dziesięcioleci ludzie pragną skontaktować się z innymi cywilizacjami, wierząc, że gdzieś tam daleko w kosmosie istnieje życie, że kiedyś otrzymamy odpowiedź na nasze wezwania. Co jednak taki przedstawiciel innej galaktyki powiedziałby widząc nas, Ziemian i otaczającą nas rzeczywistość. Czy byłby zafascynowany, a może zdegustowany zachodzącymi na Ziemi interakcjami i procesami społecznymi? Czy potraktowałby nas, jako gatunek z góry skazany na porażkę i wyginiecie, czy może przeciwnie – mógłby czerpać od nas pomysły i inspiracje? 

Popuść wodze fantazji i wyobraź sobie, że to ty jesteś tym międzygalaktycznym podróżnikiem, dla którego Ziemia jest stacją przystankową. Zamknij oczy i … co widzisz? Być może obraz planety i zamieszkujących go stworzeń chodzących na dwóch nogach i nazywających się ludźmi wcale ci się nie podoba. I wiesz co? Wcale ci się nie dziwię…

Dla tych, których wyobraźnia nie pozwoli na wykreowanie tak futurystycznego i absurdalnego świata, w którym obecnie żyjemy, Maciej Bennewicz przygotował niezwykły hologram. Książka „Życie na Ziemi. Poradnik dla kosmitów”, opublikowana nakładem wydawnictwa Studio EMKA, jest odbiciem otaczającej nas rzeczywistości, a także słabości, lęków i wad zamieszkujących planetę Ziemia mieszkańców. Nie znajdziesz w tym niezwykłym przewodniku laurek, nie znajdziesz peanów pochwalnych na cześć współczesnej cywilizacji. Bennewicz stosuje zasadę brutalnej szczerości, demaskując wszystkie nasze grzechy i grzeszki, zdzierając z twarzy maski i odbierając nam scenariusze do ról, w których się obsadziliśmy. Nic dziwnego zatem, że pozycja ta została okrzyknięta najbardziej kontrowersyjną książką autora, bowiem zawiera prawdę o nas samych, a bardzo często tej prawdy poznać wcale nie chcemy. 

„Wy, ludzie, tak wspaniale potraficie ignorować rzeczywistość. Jesteście prawie ślepi i prawie głusi (…)” – tym cytatem z Terry`ego Pratchetta autor rozpoczyna naszą niezwykłą podróż. Poznajemy Kosmitę i ze zdumieniem stwierdzamy że praktycznie wcale się on od nas nie różni – wszak i my niekiedy czujemy się wyobcowani, izolujemy się od społeczności, albo to społeczność z nas rezygnuje. Niekiedy jesteśmy dewiantami, jesteśmy podejrzani, jesteśmy ofiarami, które łatwo napiętnować, oskarżyć. Ta stygmatyzacja jest głęboko zakorzeniona w ludzkiej naturze, choć – paradoksalnie – uznanie jakiegoś zjawiska za dewiacyjne zależny nie od samej natury zjawiska, ale od jego społecznego postrzegania. 

Kiedy już Kosmita został zidentyfikowany, nie pozostaje nic innego, jak tylko lądować. A gdzie? Na planecie Ziemia oczywiście, miejscu uwielbianym przez zamieszkujących tu ludzi i – prawdopodobnie z powodu tej miłości – systematycznie niszczonym. Nie sądź, że każdy powita cię tu z otwartymi ramionami. Wśród gościnnych frików, którzy gotowi są zaprosić obcego kosmitę pod swój dom, pełno jest tu paranoików, którzy będą obawiać się kradzieży bądź zarażenia, tudzież koloru twojej skóry (a`propos – masz skórę?). Znajdziesz tu również zabójców i trucicieli, cyników, a także polityków, którzy wmawiają wszystkim, że są wielcy, że wiele potrafią i wiele mogą. 

Jeśli znalazłeś się wśród Ziemian najlepszą strategią będzie brak zaufania. Pamiętaj: kiedy wejdziesz między wrony musisz krakać tak jak one. To takie ziemskie porzekadło, niezwykle prawdziwe niezależnie od zmieniających się czasów. Tylko kosmici go nie znają, zresztą poznasz kilku z nich, jeśli tylko zatrzymasz się tu na dłużej. Wówczas stopniowo zgłębiać będziesz ludzką mentalność, absurdalne zachowania ludzi mających władzę i tych na dole, którzy boją się własnego cienia. Dowiesz się czym jest wolność i dlaczego ludzie potrzebują zniewolenia, poznasz przyczynę zawierania sojuszy i gromadzenia bogactw i przeczytasz o ufności, czyli szczególnym, zanikającym w naszych czasach stanie. I choć wiele razy zadasz sobie zapewne pytanie „Co ja tu robie? Czy rzeczywiście tego chcę?”, to pozostaniesz, by badać przyczyny nienawiści, poznać innych kosmitów – samotników i memów, nałożyć kilka masek i wejść w kilka ról. 

Przerażony? Bez obaw (łatwo tak mówić komuś, kto siedzi bezpiecznie w czterech ścianach i zasłania się ekranem komputera), Bennewicz przygotował dla każdego kosmity porady – krótkie notatki po omówieniu każdego niecodziennego zjawiska, definiujące go i wskazujące możliwe rozwiązania oraz sposoby zachowania. W to wszystko wplecione są też niezwykłe bajki Gonza, pobudzające do myślenia, wejrzenia w siebie i zastanowienia się, kto tak naprawdę jest kosmitą. 

Książka „Życie na Ziemi. Poradnik dla kosmitów” to gigantyczna układanka, dla której inspiracją stała się codzienność. To życie na Ziemi rozłożone na czynniki pierwsze, to analiza zachowań – może nie dogłębna, ale zostały w niej uchwycone najistotniejsze elementy, cechy i mechanizmy działań. Z tych fragmentów wyłania się socjologiczny portret człowieka jako jednostki i ludzi jako grupy. Niestety nie zawsze barwy użyte do jego odzwierciedlenia są jasne, podobnie jak nie zawsze czyste są intencje, zamiary i zachowania ludzi. Bennewicz w iście makiaweliczny sposób zmusza nas do konfrontacji z własnym odbiciem i refleksji nad swoją naturą i postępowaniem.

Być może znajdziesz w książce potwierdzenie słuszności swoich racji, być może będziesz musiał nieco nad sobą popracować. Jedno jest pewne – książka Bennewicza nie jest pozycją, którą można przeczytać w chwili relaksu i odstawić na półkę, by ozdabiała designerski mebel swoją prostą, choć stylowa okładką. Książka Bennewicza to raczej broń wymierzona w ludzkość, choć jej przeznaczeniem nie jest zabijać, ale zmieniać. O ile oczywiście mamy w sobie nieco samokrytyki i wrażliwości, by wyczuć wcale nie subtelną ironię i prześmiewczy ton autora. To sprawia, że mamy do czynienia z pozycją wyjątkową, unikatową, iście kosmiczną – cokolwiek by to miało znaczyć!

niedziela, 1 grudnia 2013

John O`Farrell „Mężczyzna, który zapomniał o swojej żonie”.

Tytuł: Mężczyzna, który zapomniał o swojej żonie
Autor: John O`Farrell 
Wydawnictwo: Sonia Draga









Mężczyźni najczęściej zapominają o imieninach, urodzinach, rocznicy spotkania czy ślubu. Wymazują też z pamięci pierwszy pocałunek, pierwszy ząbek dziecka czy daty wizyt u lekarzy. Czy jednak mężczyzna może wymazać z pamięci własną żonę? Czy fakt, że ponoć mężczyźni są z Marsa jest powodem, by zupełnie zapomnieć o tym, że od wielu lat jest się statecznym mężem i ojcem?

NN – tak można by nazwać mężczyznę, który znalazł się w londyńskim metrze pewnego dżdżystego popołudnia. Jego przebudzenie nastąpiło gdzieś w pobliżu stacji Hounslow East, choć trudno powiedzieć, czy była ona celem jego podróży. Trudno powiedzieć, bowiem ów mężczyzna nie pomięta nawet stacji początkowej. A właściwie nie pamięta również tego, jak ma na imię, jak się nazywa i kim jest. Nie ma również przy sobie żadnych dokumentów ani rzeczy, które mogłyby posłużyć jako wskazówki w procesie identyfikacji jego tożsamości. 

Tę niezwykłą historię poznamy dzięki autorowi książki „Mężczyzna, który zapomniał o swojej żonie”. John O`Farrell stworzył przejmującą opowieść o miłości oraz o destrukcyjnym wpływie codzienności na jej siłę. Stworzył opowieść o zaczynaniu wszystkiego od nowa i walce o osobę, którą naprawdę kochamy. Opublikowana nakładem wydawnictwa Sonia Draga powieść jest najlepszą w dorobku autora, zawiera w sobie pokłady życiowej mądrości oraz ważne przesłanie dla wszystkich tych, którzy nie chcą pewnego dnia spojrzeć na siebie z perspektywy czasu i zobaczyć obraz człowieka, który przegrał życie

Zanim jednak nasz NN stanął do konfrontacji z samym sobą i swoją przeszłością, trafia do Szpitala Króla Edwarda, gdzie zostaje sklasyfikowany jako „nieznany biały mężczyzna”, choć szpitalny personel zwraca się do niego per Jason, czerpiąc inspirację z „Tożsamości Bourne`a”. Lekarze nie są w stanie podać przyczyn jego niezwykłej przypadłości, nie ma również prostej terapii, dzięki której pamięć mogłaby powrócić. Najbardziej prawdopodobna diagnoza, postawiona przez jedną z lekarek, określa jego przypadłość mianem „fugi psychologicznej”, czyli swego rodzaju ucieczki od rzeczywistości, być może na skutek stresu czy traumatycznego wydarzenia. Zgubienie rzeczy osobistych, takich jak portfel czy telefon komórkowy stanowi tylko potwierdzenie trafności diagnozy – NN nie pamięta kim jest, bo nie chce pamiętać.

W szpitalnej sali nie tylko kończy się jego dotychczasowe, krótkie życie w roli nieznanego mężczyzny, ale również zaczyna się nowy etap – powolnego odtwarzania minionych lat z okruchów zdarzeń przechowywanych w pamięci oraz rozmów ze znajomymi (a właściwie nieznajomymi, bowiem nie pamięta twarzy nikogo z nich). Przebłysk wspomnień na dźwięk imienia Gary i przypisany do imienia numer telefonu pozwala skontaktować się z rzekomym przyjacielem. Wraz z nim pojawiają się liczne fakty z życia (niekoniecznie pozytywne) oraz osoby. Co więcej, NN dowiaduje się, że nie tylko ma żonatego przyjaciela, przez ostatnich kilka lat był nauczycielem historii w jednej z najgorszych szkół z mieście, ale także … ma żonę i dwójkę dzieci. A właściwie, można powiedzieć, że miał zonę, bowiem do orzeczenia rozwodu brakuje tylko jednej sprawy sądowej. 

Rozpoczyna się batalia Vaughana o odzyskanie dawnego życia i o serce Maddy. Sprawa jest o tyle trudna, że kobieta już się z kimś spotyka i o powrocie do męża nie chce nawet słyszeć. Każdy dzień przynosi bohaterowi kolejne rozczarowania, a największym z nich jest on sam. Okazuje się, że przegrał swoje życie – jest beznadziejnym nauczycielem, pozbawionym pasji i sympatii uczniów, z przyjacielem łączy go wyłącznie zamiłowanie do telefonów komórkowych i projektowania stron internetowych z których jedna miała rzekomo przynieść olbrzymie dochody. Na dodatek kompletnie nie sprawdził się jako mąż, a uczucie pomiędzy nim a Maddy nie tylko wygasło, ale zmieniło się w koszmar wspólnego życia. Właściwie jedynie dzieci cieszą się z jego powrotu, choć w pamięci wciąż jeszcze mają gwałtowne kłótnie rodziców.

Czy Vaughanowi uda się odzyskać serce ukochanej kobiety? Czy uda mu się wypełnić życie ideałami i wartościami, które kiedyś były mu bliskie, a które porzucił gdzieś na przestrzeni lat? Czy znów pokocha nauczanie, czy zdoła jeszcze kogoś zainspirować? Na te wszystkie pytania warto poszukać odpowiedzi w powieści „Mężczyzna, który zapomniał o swojej żonie” – książce tylko z pozoru lekkiej i zabawnej. Autorowi udała się sztuka właściwa tylko najlepszym, bowiem pod płaszczykiem prostej historii, zmieścił sedno naszego życia. Operując prostą fabułą i kilkoma zaledwie kluczowymi postaciami, O`Farrell zdołał doskonale uchwycić proces powolnej utraty ideałów, rozczarowania, których źródłem jesteśmy my sami, jak i nasi bliscy, a także wielkie pasje zabijane powoli przez prozę życia. Obserwując swoją rodzinę bohater mówi: „ (..) jakże kruche i ulotne jest ludzkie szczęście. To może się okazać najlepszy moment, tutaj i teraz”. Warto zapamiętać te słowa, warto wziąć sobie je do serca tak, abyśmy kiedyś budząc się z długiego snu, czy też doświadczając „fugi psychologicznej” mogli powiedzieć, że lubimy osobę, którą się staliśmy. 

czwartek, 21 listopada 2013

Hilary Boyd "Czwartki w parku"

Tytuł: Czwartki w parku
Autor: Hilary Boyd
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie









Mówi się, że kobieta jest jak wino – im starsza tym lepsza. Niestety rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej. Można odnieść wrażenie, że społeczeństwo traktuje kobiety w pewnym wieku niczym dinozaury, które nie zasługują na to, żeby pracować, a już tym bardziej na to, by dobrze się bawić, o życiu uczuciowym już nawet nie mówiąc. Kiedy zatem „mija termin” przydatności danej osoby? Czy czterdziestoletnia kobieta jest kobietą starą? A sześćdziesięciolatka- czy ona rzeczywiście nie może liczyć na karierę, na flirt, na pożądliwe spojrzenia mężczyzn?

Jeanie Lawson, zbliżająca się do sześćdziesiątki mieszkanka Londynu i bohaterka porywającej powieści „Czwartki w parku”, przekonuje nas, że witalność, marzenia, a nawet … miłość, nie zaglądają w metrykę. Hilary Boyd, autorka opublikowanej przez Wydawnictwo Literackie pozycji, zajęła się tematem trudnym i kontrowersyjnym, w wielu społeczeństwach stanowiącym tabu, a mianowicie starością. Niejednokrotnie bowiem starsze osoby skazywane są na ostracyzm, są ignorowane nie tylko przez pracodawców, ale nawet przez bliskie im osoby, które sprowadzają ich rolę do bezwolnych manekinów, zbędnych sprzętów, których należy się pozbyć czy dzieci, za które należy podejmować wszelkie decyzje. Co zatem się dzieje, kiedy pewna kobieta w wieku sześćdziesięciu lat nie tylko prężnie rozwija swój biznes, ale wcale nie ma zamiaru zostać etatową babcią i opiekunką męża, uwięzioną niemalże na końcu świata w domu na wsi? Czy otoczenie pozwoli jej przełamać stereotyp siwej pani w koczku? Czy będzie miała siłę, żeby walczyć nie tylko o siebie, ale i o mężczyznę, którego pokochała?

Małżeństwo Lawsonów, choć uchodzi za przykładne, tak naprawdę od dziesięciu lat jest martwe. Wtedy to właśnie George wyprowadził się z ich wspólnej sypialni, nie wyjaśniając nawet powodów takiej decyzji. Jego przejście na emeryturę jeszcze pogłębiło przepaść między nimi szczególnie, że kiedy on gnuśnieje w domu, Jeanie prowadzi sklepik ze zdrową żywnością, który z roku na rok przynosi coraz większe dochody. Co czwartek spotyka się też ze swoją ukochaną wnuczką, dwuletnią Ellie. Ich ulubionym miejscem spacerów i zabaw jest pobliski park Waterlow. Tam właśnie poznaje przystojnego mężczyznę w sile wieku, który przychodzi wraz z wnuczkiem Dylanem. 

Ray jest właścicielem szkoły aikido, wielbicielem jazzu i … całkiem niezłym słuchaczem. Grzecznościowe formułki wymieniane przez opiekunów szybko zostają zastąpione przez szczere rozmowy i nie wiedzieć kiedy, pomiędzy nimi zaczyna rodzić się uczucie. Tyle tylko, że Jeanie ma przecież męża, z którym przeżyła trzydzieści lat. Czy można ich małżeństwo przekreślić z powodu romansu z mężczyzną z parku? Czy w jej wieku wypada jeszcze myśleć o uczuciach, czy o zbliżeniach cielesnych? 

Według George`a, wraz z jej sześćdziesiątymi urodzinami, skończyć się ma jej dotychczasowej życie. Z etykietką „staruszki” chciałby ją widzieć u swojego boku w wiejskim domu w Somerset. Co więcej, poczynił już pierwsze kroki swojego wielkiego planu ucieczki z Londynu, jak zawsze nie uwzględniając sprzeciwu żony. Przyzwyczajony do tego, że przez lata decydował o tym, co będzie dla niej najwłaściwsze, nawet nie dopuszcza do siebie myśli, że Jeanie mogłaby mu się przeciwstawić. Solą w jego oku jest też dobrze prosperujący sklepik żony postanawia zatem o jego sprzedaży. Tymczasem Ray w tej „staruszce” widzi godną pożądania kobietę, z którą chciałby spędzić resztę życia. Kobietę, którą chciałby rozpalić pocałunkiem, z która rozmowa może trwać godzinami…

„Czwartki w parku” Hilary Boyd to wielopłaszczyznowa powieść, w której każdy miłośnik dobrej literatury znajdzie coś dla siebie. Akcja toczy się wolno, możemy zatem smakować lekturę, zastanawiając się nad wydarzeniami, z których każde wnosi jakąś wartość do książki – kolejny problem bądź odrębny punkt widzenia. Jedyne, co kładzie się cieniem na odbiorze tekstu, to postać pracownicy sklepu ze zdrową żywnością, Polki niemiłosiernie kaleczącej język angielski. Niech to jednak będzie przykład, że nie należy ulegać stereotypom. 

Książka Boyd jest jedną z tych pozycji, której nie można bezrefleksyjnie odłożyć na półkę. Zwraca bowiem uwagę nie tylko doskonałą kompozycją czy całą plejadą wyjątkowych bohaterów, ale również przesłaniem. Daleko „Czwartkom w parku” do banalnej historii miłosnej (chociaż, czy o miłości można powiedzieć, że jest banalna?) - to raczej mądra i głęboka opowieść o oczekiwaniach, także tych względem siebie samego, o marzeniach i o prawie do szczęścia. Prawie, o które warto walczyć nawet, jeśli cena którą przyjdzie nam zapłacić, będzie wysoka.

piątek, 1 listopada 2013

Elżbieta Gros "Straszne zamczysko"

Tytuł: Straszne zamczysko
Autor: Elżbieta Gros
Wydawnictwo: Goneta.net









Duchy, strzygi, upiory i zjawy od lat współistnieją ze światem rzeczywistym, a dowodem na ich istnienie są liczne relacje świadków oraz podania i legendy przekazywane sobie przez kolejne pokolenia. Współczesny, racjonalny świat, również dostrzega tę niewyjaśnioną sferę zjawisk, tyle tylko, że próbuje wtłoczyć ją w sztywne ramy, zbadać, opisać i skatalogować. Część paranormalnych aktywności okazuje się być zwyczajnym oszustwem, bazującym na naiwności ludzi oraz odwiecznej wierze w magię, jednak są też takie przypadki, które opierają się racjonalnemu myśleniu i armii naukowców. Czy to właśnie są owe duchy czy upiory z podań?

Sprawy związane z nieziemskimi bytami wyjaśnia, a przynajmniej wyjaśnić próbuje, Elżbieta Gros w swojej powieści „Straszne zamczysko”. Wydana przez wydawnictwo Goneta.net historia pełna jest niewyjaśnionych zjawisk, cierpiętniczych jęków, które przyprawiają o dreszcze oraz morderstw – te ostatnie niestety są jak najbardziej realne. Nie można tego samego powiedzieć o dowodach, dlatego też poszukiwanie sprawcy w domu pełnym nieziemskich zjawisk i zagadek z przeszłości jest niezwykle zajmujące. Wszechobecna atmosfera grozy niczym u Edgara Allana Poe i zagadki z powieści Agathy Christie rodem, czynią książkę doskonałą propozycją na długie zimowe wieczory pod warunkiem oczywiście, że jesteśmy gotowi stawić czoła duchom.

Przenosimy się do tytułowego strasznego zamczyska, czyli starego, gotyckiego zamku we wsi Grabowo, otoczonego przez zdziczały i budzący grozę park. Miejsce to budzi lęk okolicznych mieszkańców, nie inaczej jest w przypadku przymusowych lokatorów zamku. Już od lat zarówno w okolicy, jak i w samym zamku mają miejsce dziwne zjawiska, ludzie widują tajemnicze zjawy przechadzające się w pobliżu grobowców, zaś w samym zamku rozlegają się jęki, upiorne chichoty i inne tajemnicze odgłosy. 

Dziedzic zamku, Robert Grabski, nigdy nie sądził, że przyjdzie mu zamieszkać w podupadającym zamczysku. Jednak wydarzenia ostatnich lat – tragiczna śmierć ukochanej siostry Kasi w wypadku samochodowym, wyrzeczenie się przez ojca drugiej córki – Asi, przez którą doszło do wypadku samochodowego, a także tajemnicza choroba nestora rodu i jego gwałtowna śmierć, sprowadziły go do rodzinnego domu. Jego plan szybkiej sprzedaży nieruchomości i ucieczki jak najdalej od wspomnień o upiornym miejscy niestety spalił na panewce. W dniu pogrzebu bowiem zjawia się nieznany dotąd brat właściciela zamku, a testament tym samym staje się nieważny. Zmarły nie miał bowiem prawa zapisać niemal całego majątku na rzecz Roberta i swojego małego synka z drugiego małżeństwa – Bobusia. 

Konieczny stał się tym samym ponowny podział włości oraz majtku ruchomego, dlatego też rodzina znalazła się tymczasowo w zamkowych komnatach. Nie jest to bynajmniej pobyt w luksusowych wnętrzach, bowiem zamek jest w opłakanym stanie, a na dodatek dzieją się w nim dziwne rzeczy. Pojawiają się duchy, w tym duch Zosi, małej dziewczynki z którą lubi bawić się córka Roberta. Jest też duch Mopsika, małego pieska, który jakiś czas temu zdechł bez żadnej widocznej przyczyny. To właśnie jego materialną postać widział rzekomo przed śmiercią Bobuś. Zadziwiająca śmierć chłopca, który wypadł z okna wieży, staje się początkiem skomplikowanego dochodzenia i badania historii rodu, który kryje niejedną tajemnicę. Intrygujące jest to, że owa wieża, do której dostał się chłopiec, stała od dawna zamknięta, zaś jedyną osobą, która posiadała do niej klucz, był Robert. Naturalną koleją losu staje się on głównym podejrzanym, należy jednak teraz znaleźć dowód na jego udział w tym okropnym morderstwie. 

Wkrótce okazuje się, że śmierć Bobusia to dopiero początek fali zbrodni, która przetacza się przez Grabowo. Drugą ofiarą jest matka zmarłego chłopca, Teresa. Oględziny zwłok, a także badania toksykologiczne wskazują na to, że przyczyną śmierci nie był szok wywołany utratą syna, ale … trucizna. Ona też stała się przyczyną śmierci chłopca, a upadek był tylko skutkiem zażycia śmiertelnej dawki substancji, bądź też nieudolną próbą zamaskowania przez mordercę prawdziwego narzędzia zbrodni. 

Śledztwo w tej zagadkowej sprawie prowadzi inspektor Jerzy Wolski, który mimo licznych przeszkód ze strony żywych i martwych, konsekwentnie zbliża się do rozwiązania sprawy. Kluczowe znaczenie w interpretacji faktów ma wizyta w zamkniętych od lat komnatach oraz lochach, czyli pomieszczeniach do których od lat nie było wolno nikomu wchodzić. Co znajduje się w tych tajnych komnatach? Dlaczego niektóre z nich wyglądają na zamieszkałe? Kim była tajemnicza jasnowłosa kobieta, która zostawiła list oraz jakie tajemnice kryje stara szafa? Na te wszystkie pytania odpowiada Elżbieta Gros w upiornej książce, budzącej grozę i wątpliwości co do natury zjawisk paranormalnych. 

Zabrakło mi w „Upiornym zamczysku” lekkości tekstu i płynnego przejścia pomiędzy poszczególnymi kwestiami bohaterów oraz spójności, która czyni tekst poprawny – pasjonującym. Zbędne są próby wyjaśnienia oczywistych stanów, oraz schematyczne zdania nie wnoszące nic do fabuły. Jednak te uchybienia nie przeszkadzają czytelnikowi wczuć się w mroczną atmosferę zamku. Niemal namacalne jest napięcie towarzyszące bohaterom, słyszymy również jęki i zawodzenia potępionych dusz. Właśnie ten klimat, genialnie stworzony przez autorkę, jest prawdziwą wartością tekstu i kreuje świat niematerialny, na tle którego toczy się wielowątkowe śledztwo. Czy inspektorowi uda się odnaleźć zbrodniarza zanim ten upatrzy sobie kolejną ofiarę? Niech pozostanie to zagadką do momentu, w którym czytelnik przekroczy progi strasznego zamczyska…

czwartek, 24 października 2013

Katarzyna Gryga "Suka"

Tytuł: Suka
Autor: Katarzyna Gryga
Wydawnictwo: Studio EMKA









"[...] ty nie jesteś kobietą: ty jesteś wyzwaniem"– pisał Éric-Emmanuel Schmitt w „Tektonice uczuć”. Co jednak z kobietami, które wyzwaniem wcale być nie chcą? Które za nic mają opinie otoczenia, zarówno te pozytywne, jak i negatywne? Co z tymi kobietami, które lepiej czują się w skórze samca alfa, które same o sobie myślą w kategoriach suki i bynajmniej określenie to nie ma znaczenia pejoratywnego. Czyżby zatem adekwatne do sytuacji było stwierdzenie, że „Suka, to brzmi dumnie” ?

Niewątpliwie tak właśnie powiedziałaby bohaterka książki Katarzyny Grygi. Opublikowana przez Studio Emka „Suka”, to jeden z najlepszych przykładów, że proza polska nie tylko ma się dobrze, ale z szeregu bezbarwnych twórców wyłania się osoba, która nie tylko chce coś powiedzieć, ale robi to. A do powiedzenia ma dużo, bowiem w „Suce” odbija się cały absurd współczesnego, konsumpcyjnego świata i miałkość jednostek ludzkich, ich poglądów i zainteresowań, które ograniczają się do niezdrowej fascynacji życiem innych.

Bohaterka książki nie ma nazwiska, Suka, to jedyne imię, jakim się posługuje, choć w nim zawiera się charakterystyka całej postaci. Być może i Grygi jest sporo w Suce, ale nie tylko – swoje odbicie znajdą w niej nowoczesne kobiety, którym daleko jest od bycia „żonami przy mężu”, które nie dają się wtłoczyć w sztywne ramy zasad i norm oraz korporacyjne struktury.

Wydawać by się mogło, że portret Suki, to odzwierciedlenie typowej kobiety XXI wieku – świadomej własnej wartości, dbającej o siebie, pracującej na utrzymanie. Suka idzie jednak krok dalej – jej pozornie przerysowane zachowania tak naprawdę są oznaką charakteru, zerwaniem z obecnym w literaturze wizerunkiem bezwolnej, eterycznej istoty płci żeńskiej. Staje się ona dzięki temu wyjątkowa i choć daleko jej do bycia wzorem do naśladowania, to z tej nonszalancji i wolności wynikającej ze świadomego wyboru, można czerpać inspirację. Co więcej, Suka wymyka się nawet stereotypowi suki - autorka tak pisze o swojej bohaterce: „Można by ją nazwać suką, gdyby nie to, że sama nazwała się tym pieprzonym samcem alfa”.

Suka nie lubi reguł, nie lubi pęt, nie lubi nakazów i zakazów. Nie lubi także ludzi z ich banalnymi stwierdzeniami i fałszem, którym podszyte jest każde ich słowo. Mieszka wyłącznie z Wyżłem, do niego jedynie ma cierpliwość, może dlatego, że zwierzęta nie udają, są szczere w swoich reakcjach. Ją zaś ludzie albo kochają, albo nienawidzą i jestem przekonana, że tych drugich jest znacznie więcej. 

Prawda głoszona przez Sukę boli, obnaża wszystkie słabości ludzkiej natury i skłonności do pierwotnych zachowań. Wśród niewielu osób, z którymi utrzymuje kontakt jest Jerz, czyli Jurek, przyjaciel Karol, a także dziewczyna Marianna (Suka jest biseksualna), choć do inteligencji tej ostatniej ma poważne wątpliwości. Już sam fakt, że Marianna pracuje dla Grupy HC1, której głównym źródłem dochodu jest powielanie plotek o cele brytach dyskredytuje kobietę w jej oczach i wypada jedynie zapytać, czy seks jest tak dobry, że Suka toleruje niedoszłą gwiazdeczkę Precel.tv u swojego boku.

Niechęć do ludzi i do struktur, do biurowych ploteczek o niczym i lizania tylnej części ciała przełożonemu znajduje wyraz również w zajęciu Suki – jest freelancerem, obecnie zajmuje się produkcją telewizyjną. A przynajmniej zajmowała, zanim odważnie przeciwstawiła się kolejnemu nieudacznikowi, który wyłącznie na podstawie fałszywych domysłów puścił w obieg wiadomość, że Suka nie montuje filmów samodzielnie, podważając tym samym nie tylko jej kompetencje, ale również sprowadzając do roli głupiej kobietki. 

Zwolnienie staje się dla autorki okazją do ujawnienia absurdów rządzących rynkiem pracy. Maluje również obraz źle pojętej przedsiębiorczości szefów, którzy w swym zadufaniu i źle pojętej „kreatywności”, pod płaszczykiem kryzysu, dążą do zatrudnienia jak największej liczby ludzi, jak najmniejszym kosztem, nie znajdując w sobie nawet tyle przyzwoitości, aby okazać swoim „wołom roboczym” szacunek.

„Suka” to proza mocna i zapewne to wielu czytelnikom się nie spodoba. W naturze ludzkiej leży bowiem dopasowanie się do bezpiecznych ram, zaś wszystko co się wiąże ze wzrostem samoświadomości i spojrzeniem na otaczającą rzeczywistość krytycznym okiem, budzi opór. Być może dlatego, że w osobach lekceważąco traktowanych przez Sukę, jawnie przez nią krytykowanych, zbyt często możemy odnaleźć siebie.

Katarzyna Gryga dobija się do naszej świadomości i nie daje o sobie zapomnieć. Nazywa rzeczy po imieniu, nie znajdziemy w powieści zbytecznych ozdobników, jej tekst jest równie sterylny, jak mieszkanie Suki, a dialogi tną powietrze niczym nóż. Wykrzyknikiem w tekście jest również grafika - doskonałe, wymowne ilustracje, których oszczędna kreska podkreśla dodatkowo buntowniczy charakter powieści. Mimo wszystko ta obcesowość z jaką zwraca się do nas autorka nie tylko nie razi, ale pobudza do myślenia i dopinguje do tego, byśmy choć raz pozbyły się ograniczającego nas pancerza i głośno zaczęły domagać się zaspokojenia swoich potrzeb. Ja zaś domagam się kolejnej książki Grygi!

poniedziałek, 14 października 2013

Karolina Monkiewicz-Święcicka „Taniec z przeszłością”

Tytuł: Taniec z przeszłością
Autor: Karolina Monkiewicz-Święcicka
Wydawnictwo: Świat Książki 









Niekiedy nasze życie przypomina kiepski film, w którym ktoś obsadził nas w roli głównych aktorów, choć nie czujemy się z tym dobrze i nie czerpiemy satysfakcji z tego, co nam się przydarza. Niekiedy można odnieść nawet wrażenie, że żyjemy jakby życiem innych ludzi, wracają do nas niezidentyfikowane fragmenty wspomnień z przeszłości, wciąż popełniamy te same błędy, mimo że mamy świadomość nieprawidłowego schematu działania. Czasami nawet nie możemy poczuć pełni szczęścia, towarzyszy nam ból nieistnienia i poczucie dojmującego braku.

Dlaczego tak się dzieje, co sprawia, że nie możemy żyć w zgodzie ze sobą ciesząc się każdym dniem? Na to pytanie można szukać odpowiedzi w ustawieniach rodzinnych Hellingera. Ta forma grupowej terapii polega na wybraniu przez uczestnika terapii reprezentantów, czyli osoby, które na czas ustawienia zagrają rolę jego samego oraz – w zależności od problemu – matki, ojca bądź innych osób, towarzyszących zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym. Zadaniem terapeuty jest taka modyfikacja układu, by zapanowała względna harmonia, bądź do momentu, który może stać się początkiem pożądanych zmian. Podczas terapii możemy spotkać się z różnymi reakcjami emocjonalnymi, a naukowcy do dziś nie potrafią wytłumaczyć wybuchu uczuć osób, które pełnią rolę członków rodziny. 

O tej odsądzanej od czci i wiary terapii, porównywanej do szamanizmu, pisze w swojej debiutanckiej powieści Karolina Monkiewicz-Święcicka, która na ustawienia systemowe nie zawahała się posłać swoich bohaterek. „Taniec z przeszłością”, opublikowany przez wydawnictwo Świat Książki, nie jest jednak próbą przekonania opinii publicznej o dobroczynnym wpływie tej terapii, ale fascynującą podróżą w przeszłość, w której znajduje się źródło porażek w świecie współczesnym.

Autorka przedstawia nam cztery kobiety, w różnym wieku i o różnym statusie materialnym, ale wszystkie powiązane są w zaskakujący sposób mroczną tajemnicą sprzed lat. Renatę spotykamy w smutnym dla niej dniu – właśnie zmarła jej matka i choć była kobietą apodyktyczną i oschłą, zaś w ostatnich latach zniedołężnienia również złośliwą i kapryśną, to jej odejście napełnia serce i mieszkanie kobiety dotkliwa pustką. 

Jedynym promykiem radości są teraz odwiedziny wnuczki Anieli, która śmierć prababki przeżył na swój sposób. Od dnia pogrzebu zaczyna śnic sny, w których powraca do przeszłości, ale nie jest to powrót do swoich wspomnień, a … do wspomnień przodkini. Sny przedstawiają wydarzenia nieznane dziewczynie, nie znajdujące potwierdzenia w opowieściach staruszki, ale Aniela jest przekonana, że są one prawdziwe. Dlatego też, jako przyszła studentka psychologii, postanawia sięgnąć po fachową wiedzę i skorzystać z możliwości rozwiązania tej zagadki, jaką dają ustawienia rodzinne Hellingera. Jednak, z uwagi na wiek, nie może udać się na terapię sama. Udaje jej się zatem namówić swoja babkę, a uczestnictwo w ustawieniach staje się początkiem szeregu przemian, a także bodźcem do poznania historii, której korzenie sięgają 1948 roku i mroźnej syberyjskiej krainy. 

Po początkowym okresie przygnębienia Renata rozkwita, i to nie tylko pod wpływem terapii. Siłę daje jej niespodziewana wolność i świadomość, że już nikt nie może jej niczego zabronić. Postanawia zatem zrealizować swoje największe marzenie o tańcu i kiedy w piwnicy znajduje stare, zakurzone baletki, świat wypełniony adage, arabesque, assemblé czy fouetté, znów staje przed nią otworem. Porządki odkrywają przed nią nie tylko dawno zapomniane pasje, ale również rodzinne historie. Kiedy w starej szafie odnajduje stare zeszyty, będące w istocie pamiętnikami, wraz z wnuczką wyrusza w podróż do przeszłości, by poznać skomplikowaną historię rodzinną.

Co z kolejną bohaterką, Dianą vel Dianną, nuworyszką, która pod płaszczykiem fałszywego blichtru chce ukryć swoje pochodzenie, udając szczęśliwą żonę i matkę? W jakie sposób jej losy są związane z życiem Renaty i Anieli? A co ze wspomnianą czwartą kobietą? Co z tą, której życie zostało opisane w jednym z pamiętników?

Sporo w książce pytań, sporo wątpliwości, a tajemnice z przeszłości wydają się sączyć się przez szpary, wypływać z każdej linijki tekstu. Tematyce obyczajowej towarzyszy również wątek kryminalny, bowiem w okolicy warszawskiego Mokotowa zaczynają ginąć ludzie. Wszystkie tropy prowadzą na okoliczne działki, na których … cicho sza, nie zdradzę już nic więcej, bowiem skoda pozbawiać się wzruszeń oraz przyjemności płynącej z lektury książki, nawet jeśli niekiedy jest ona zabarwiona strachem i oczekiwaniem. 

Doskonała kompozycja tekstu sprawia, że pomimo wędrówek w czasie i narracji prowadzonej przez różne osoby, nie wkrada się na łamy książki chaos, zaś wszystkie wydarzenia biegną w ściśle określonym kierunku – ku punktowi kulminacyjnemu. Ten zaś zaskakuje, podobnie jak i cała książka „Taniec z przeszłością”. Autorka stworzyła historię utkaną z miłości i nienawiści, wzajemnych pretensji i zazdrości, a wszystko to okraszone zostało pięknymi słowami i doskonale skonstruowanymi bohaterami, którzy ożywają wraz z lekturą, który są niezwykle emocjonalni i cierpiący, którzy odnajdują drogi w codzienności bądź szaleństwie, albo się w nim pogrążają.

 Recenzja znajduje się również na stronie portalu Granice.pl

sobota, 5 października 2013

Bożena Gałczyńska–Szurek „Monachos”


Tytuł: Monachos
Autor: Bożena Gałczyńska-Szurek
Wydawnictwo: Szara Godzina













Grecja kojarzy się zazwyczaj z leniwymi wakacjami, magią kolorów i zapachów, pięknymi plażami i pięknymi kobietami. Sam Homer opiewał uroki jednej z greckich wysp - Krety, tylko tu znajdziemy tak zgodnie współistniejące dwa światy: nowoczesny i kosmopolityczny. Niewiele osób jednak wie, że Grecja to również pewien wyjątkowy zakątek, do którego wstępu nie mają osoby płci żeńskiej. Autonomiczna Republika Mnichów Świętej Góry Athos, położona na ostatnim paluchu Półwyspu Chalcydyckiego, to prawdziwy relikt przeszłości. Władzę sprawuje tam wybrany spośród zamieszkujących tam mnichów Zarząd, a małe państwo w państwie jest oddzielone od reszty półwyspu granicą lądową. Wjazd jest możliwy wyłącznie droga morską i to po uzyskaniu specjalnej przepustki. 

To właśnie w tej osobliwej scenerii miało miejsce tajemnicze morderstwo, którego wyjaśnieniem zajmuje się agent Interpolu, Tasos oraz Polka mieszkająca od wielu lat w Grecji, Klara. Wciągające, wielowątkowe śledztwo stało się kanwą powieści kryminalnej „Monachos”, autorstwa Bożeny Gałczyńskiej–Szurek. Opublikowana nakładem wydawnictwa Szara Godzina książka to wciągająca historia pełna niespodziewanych zwrotów akcji, intryg, a także … rodzinnych dramatów. Niech czytelnika nie zmyli tajemnicza okładka, obiecująca gorący romans w kraju pełnym słońca i gorącokrwistych Greków. Mamy bowiem do czynienia ze skomplikowanymi relacjami interpersonalnymi, śledztwem w którym nie ma żadnych dowodów ani poszlak, a dochodzenie prawdy utrudnia izolacja Republiki Mnichów oraz szczególny status duchowieństwa w Grecji. 
Autorka zadebiutowała w 2010 r. książką „Tajemnice greckiej Madonny”, ale dopiero teraz w pełni rozwinęła skrzydła, przelewając na karty powieści nie tylko pomysł na skomplikowaną fabułę, ale również całą swoją miłość i fascynacje Helladą. Doskonałe wyczucie proporcji, kompilacja wątku kryminalnego, obyczajowego oraz historycznego i wspaniały styl – lekki, a jednocześnie zdradzający szeroką wiedzę autorki na temat kultury śródziemnomorskiej i samej Grecji, są głównymi atutami lektury. 
Gałczyńska–Szurek zabiera nas zatem do Vurvuru, miejsca, w którym Klara spędziła dzieciństwo i skąd uciekła by rozpocząć nowe życie. Telefon od przyjaciela i współpracownika sprawia, że będzie musiała zmierzyć się nie tylko z dochodzeniem, ale również z własnymi demonami.
Jako policyjny psycholog Klara często współtowarzyszy agencji wywiadowczej, a znajomość trzech języków znacznie ułatwia kontakty z potencjalnymi świadkami przestępstw. I tym razem jej biegły grecki oraz wiedza na temat reguł zachowania i zasad przestrzeganych w Grecji, okaże się niezbędna. Szczególnie, że zbrodnia miała miejsce na terenie Republiki Mnichów, zaś jedną z ofiar jest ojciec Konstantinos. Jego ciało oraz zwłoki drugiego mężczyzny, młodego Polaka, zostało znalezione w wodzie, razem z pistoletem będącym własnością mnicha. Czy mężczyźni przed śmiercią stoczyli walkę na skraju przepaści? Czy ojciec Konstantinos planował morderstwo? A może ich śmierć jest nieszczęśliwym wypadkiem, jak uważa miejscowa policja?
Toczące się śledztwo ujawnia wiele tajemnic ojca, a także Republiki Świętej Góry Athos i rezydujących tam mnichów. Koncepcja, jakoby śledczy mieli do czynienia z tragicznym w skutkach wypadkiem szybko upada, ale kolejne tropy ani na krok nie przybliżają Tasosa i Klary do rozwiązania zagadki. Na dodatek bohaterowie są nieustannie obserwowani przez dziwnego, długowłosego chłopca, którego obecność budzi niepokój, zaś na te wszystkie wydarzenia nakłada się jeszcze historia z przeszłości, której Klara w końcu będzie musiała stawić czoła. 
Ślepe zaułki, fałszywe tropy, niedopowiedzenia i nieporozumienia – to wszystko składało się będzie na pracę śledczych, którzy nawet nie zdają sobie sprawy z czym tak naprawdę przyjdzie im się zmierzyć. „Monachos” zaskakuje również czytelnika, trzymając w nieustannym napięciu i skazując na brnięcie poprzez gąszcz domysłów oraz fałszywych wniosków wyciąganych na podstawie błędnego pojmowania rzeczywistości. W tle śledztwa mamy piękną Grecję z jej historią i malowniczymi krajobrazami, a miłość autorki do tego kraju przebija z każdego wersu. Jako czytelniczce pozostaje mi życzyć sobie więcej takich książek, które nie tylko zaspokajają apetyt na dobrą i emocjonującą książkę, ale i sugerują, gdzie warto spędzić urlop. Zatem w przyszłym roku będzie to Grecja – oczywiście z książką Bożeny Gałczyńskiej-Szurek w plecaku! 



Recenzja została umieszczona na stronie Granice.pl





środa, 2 października 2013

Ilona Adamska "Ona w jego oczach. Znani mężczyźni o kobietach"

Tytuł: Ona w jego oczach. Znani mężczyźni o kobietach
Autor: Ilona Adamska
Wydawnictwo: I.D.Media











„Kobieta jest arcydziełem wszechświata” – pisał Gotthold Ephraim Lessing. Kobiety w literaturze są wszechobecne, występują w różnych rolach, przypisuje się im cechy dobre i złe, kocha się je i nienawidzi zarazem. Są wdzięcznym tematem dla autorów, muzami dla artystów malarzy czy rzeźbiarzy, dla nich wielu tworzyło muzykę. Kim jednak tak naprawdę dla mężczyzny jest kobieta? Jak ją postrzega? Co najbardziej w niej ceni?

„O kobietach właściwie nie powinno się mówić. Jeżeli już wolno, to raczej o kobiecie. To rozróżnienie wydaje mi się potrzebne, gdyż liczba mnoga wskazuje na coś statystycznego albo ustawia wypowiadającego się w pozycji kogoś, kto się zna na rzeczy (…)” – czytamy w książce „Ona w jego oczach. Znani mężczyźni o kobietach”. Opublikowana nakładem wydawnictwa I.D.Media pozycja autorstwa redaktorki naczelnej magazynu „Imperium Kobiet” oraz serwisu planetakobiet.com.pl, to zbiór opinii wyrażonych przez znanych mężczyzn, zarówno wielkich autorytetów w swoich dziedzinach, jak i celebytów, postaci charakterystycznych na polskiej scenie, znanych z pierwszych stron gazet i ze szklanego ekranu. Ilona Adamska podjęła się rozmów o kobietach – nie tylko żonach czy matkach, ale o wszystkich przedstawicielkach płci pięknej i emocjach, jakie one wzbudzają.

Andrzej Blikle, Jan Kanty Pawluśkiewicz, Roman Rogowiecki, prof. Jerzy Bralczyk, Andrzej Pągowski, Artur Partyka, Przemysław Saleta, Marcin Kwaśny, Daniel Wieleba, Maciej Jachowski, Emilian Kamiński, Andrzej Krzywy, Andrzej Nejman, Grzegorz Wons, Jacek Borkowski, Krzysztof Pieczyński, Ryszard Rembiszewski, Piotr Tymochowicz, Andrzej Saramonowicz, Sabor Czarnota, Łukasz Zagrobelny, Artur Chamski, Bogdan Gajkowski, Radosław Majdan, Marek Włodarczyk – to tylko niektóre ze znanych postaci, które odważyły się mówić o kobietach, o tych istotach, które cenią, o tych, które podbiły ich serca, ale także o tych, które nie zwróciłyby ich uwagi. Mówią szczerze, niekiedy obnażając przywary kobiet, ich słabości, słabe strony, ale również podkreślają to, co w kobietach podoba im się najbardziej, co szczególnie cenią. 

Trzydzieści pięć wypowiedzi o kobietach, a każda z bohaterek tych wypowiedzi ma inną twarz. Każdy mężczyzna dostrzega w płci pięknej inną cechę wartą uwagi, każdy jednak kocha je za naturalność, niezależność i świadomość własnej wartości. W wypowiedziach mężczyzn najczęściej jednak pojawia się kobieta, która w znaczący sposób ukształtowała ich osobowość, która miała znaczący udział w tym, kim się stali – matka. „Mama była osobą wyjątkową” – tłumaczy Andrzej Krzywy, a wtóruje mu Bartek Kasprzykowski, stwierdzając: „To pewnie banał, ale najważniejszą kobietą jest moja mama. Cóż, więc niech będzie banał, skoro to prawda”. 

Każdy z panów inaczej potraktował temat, każdy z nich odsłonił przy okazji swoje drugie oblicze – mężczyzny wrażliwego na kobiece piękno, ale poszukującego w kobiecie nie ładnego opakowania, ale i bogatego wnętrza. Ta różnorodność opinii, piękny język, którym posługują się panowie, ich wrażliwość i poetyckość, jaką odznaczają się niektóre teksty, sprawiają, że książka „Ona w jego oczach. Znani mężczyźni o kobietach” jest jedną z tych pozycji, do których się wraca, nieustannie odkrywając w niej nowe pokłady informacji, emocji i wrażeń. 

Za uznaniem wyjątkowości tego zbioru przemawia również fakt, iż 50 proc. dochodu ze sprzedaży tej publikacji jest przeznaczona na rzecz podopiecznych łódzkiej Fundacji dla Dzieci z Chorobami Nowotworowymi KRWINKA. Wspaniały, niewyczerpywany temat, wciągające teksty – lekkie, a zarazem głębokie w swej wymowie, a także szczytny cel, powinny skłonić wszystkich czytelników nie tylko do lektury publikacji Adamskiej, ale do jej zakupu i umieszczenia we własnych biblioteczkach, podarowania bliskiej osobie – mamie, siostrze, przyjaciółce, kochance czy żonie. W wypowiedziach znanych możemy bowiem nie tylko odkryć sekret kobiecości, ale i znaleźć klucz do męskiego serca.

 Recenzja została również umieszczona w serwisie "Granice.pl"


piątek, 20 września 2013

Krystyna Mirek "Pojedynek uczuć"

Tytuł: Pojedynek uczuć
Autor: Krystyna Mirek
Wydawnictwo: Feeria










„ (…) Szczęśliwa kobieta powinna być szczupła, spełniona zawodowo, zakochana we wspaniałym mężczyźnie i koniecznie powinna urodzić dziecko, o którym będzie opowiadać, że jest sensem jej życia”. Do kogo można zatem mieć pretensje, kiedy ma się już wszystkie atrybuty osoby spełnionej, a jednak wciąż w sercu panuje pustka, a z oczu wypływają łzy, którym daleko jest do łez radości? Być może wówczas należy składać zażalenia do okrutnego losu, który w tak perfidny sposób poplątał życiowe ścieżki, żeby zabrać nas daleko od celu? A może powinniśmy obwiniać otoczenie o to, że rzeczywistość daleka jest od sielanki? A może to w nas tkwi problem, może to nasze postępowanie czy sposób życia oddala nas od świetlanej przyszłości?
Okazją do rozważań na temat tego subiektywnego uczucia, jakim jest szczęście, mamy dzięki Krystynie Mirek, autorce niezwykle ciepłej, ale i boleśnie prawdziwej powieści nie tylko dla tych, którzy nie wierzą, że złamane serce można wyleczyć. „Pojedynek uczuć”, opublikowany nakładem wydawnictwa Feeria, to podróż do własnego wnętrza, do krainy emocji. To obraz świata, który mimo że nie zawsze jest kolorowy, to jednak intryguje i zaskakuje. Autorka przekonuje nas, że nie warto nigdy tracić nadziei na odmianę, że szczęście może czekać na nas za rogiem, albo … w gabinecie szefa.
Mirek przedstawia nam Maję, młodą, spełnioną kobietę, żyjącą w nieformalnym związku z mężczyzną, prezesem jednej z firm. Ukończyła prestiżową uczelnie, biegle włada kilkoma językami i choć posada asystentki w firmie produkującej soki owocowe nie jest szczytem jej marzeń, to dzięki dochodom Adama, mogą sobie na wiele pozwolić. Choć partner niechętny jest zalegalizowaniu związku, to Maja jest przekonana, że ich miłość kwitnie, a dodatkowo cementuje ją dziecko – mały Krzyś.
Kiedy zatem z dnia na dzień Adam odchodzi nie poczuwając się nawet do obowiązku złożenia wyjaśnień, podziału obowiązków związanych z opieką nad chłopcem czy współuczestnictwa w spłacie kredytu na mieszkanie, sytuacja staje się dramatyczna. Maja nie ma nawet do kogo zwrócić się z prośbą o pomoc, bowiem mieszkająca z jej siostrą Adą mama, jest ponoć niezbędna do opieki nad dziećmi szanowanej pani dyrektor szkoły. Tym bardziej nie może prosić samej siostry – nigdy nie miały ze sobą dobrego kontaktu, a ostatnie lata wypełnione były złośliwymi uwagami na temat stanu cywilnego Majki i radami na temat utrzymania partnera. Na domiar złego w firmie zaczyna źle się dziać, a złą atmosferę pogarsza jeszcze widmo przejęcia zakłady przez tajemniczego akcjonariusza, który w sekrecie skupuje akcje.
Próbując pogodzić opiekę nad synem z wymagającą pracą, Maja coraz bardziej zdaje sobie sprawę, że taka sytuacja nie może dłużej trwać. A kiedy wydawać by się mogło, że gorzej już być nie może, w przedsiębiorstwie nastaje nowy szef, którego jedną z pierwszych decyzji jest … zwolnienie asystentki. Zgodnie z prawem serii, w tym samym dniu dochodzi do kolejnej tragedii – mama bohaterki zostaje zabrana w stanie bardzo ciężkim do szpitala. Niespodziewana wizyta nowego (a właściwie byłego) przełożonego i jego pokrętne tłumaczenia dotyczące powodów zwolnienia nic nie dają. Majka wie, że to wiadomość o jej zwolnieniu tak załamała mamę, a za jej stan zdrowia jest odpowiedzialny nikt inny, tylko Szymon Burski. Jest zatem zdecydowana nie wracać do firmy i całkowicie zmienić swoje życie. Już wie, że żadne problemy nie są warte tego, żeby przez nie tracić bliską osobę.
„Pojedynek uczuć” to książka nie tylko o miłości, a raczej nie tylko o miłości romantycznej. Mamy tu trudne relacje pomiędzy byłymi partnerami, bezgraniczną miłość matki i dziecka oraz skomplikowaną siostrzaną więź. Krystyna Mirek stworzyła całą plejadę bohaterów, którzy doskonale grają swoje rolę, stając się nam bliscy, oddając swoje emocje i emanując nadzieją.
Prosta fabuła tylko podkreśla doskonałą konstrukcje postaci, a także uwidacznia podejmowane przez autorkę współczesne problemy, poczynając od związków partnerskich i kwestii egzekwowania opieki nad dzieckiem, po tematy związane z psychoterrorem w pracy. Nie mogło oczywiście zabraknąć nieśmiało rodzącej się miłości i zaufania, którym tak trudno jest obdarzyć osobę, jeśli w przeszłości było się zranionym. Mirek doskonale poprowadziła akcję, pozostawiając nam możliwość przeżywania wzlotów i upadków bohaterów oraz dając nadzieję, na kolejną, równie dobrą powieść.



Recenzja została także umieszczona na stronach portalu Granice.pl

niedziela, 21 lipca 2013

Janusz Przetacznik "Chabelita"

Tytuł: Chabelita
Autor: Janusz Przetacznik
Wydawnictwo Internetowe: Goneta.net









„Amor” tłumaczone na język hiszpański znaczy „miłość”. „El amor profundo”, to miłość głęboka. „El flechazo” oznacza miłość od pierwszego wejrzenia. A jak nazwać miłość od pierwszego … przeczytania? Miłość wirtualną, burzącą krew w żyłach nie spojrzeniem i dotykiem, ale słowem i tym, co pomiędzy zdaniami jest ukryte? Tym, czego boimy się wypowiedzieć?

Czy właśnie z taką miłością mamy do czynienia w powieści „Chabelita” autorstwa Janusza Przetacznika? Opublikowana przez wydawnictwo Goneta.net historia, jest doznaniem iście zmysłowym, kryjącym w słowach potężny ładunek duchowości, ale i pożądania, uczuć wykraczających daleko poza zwyczajowe ramy stosunków panujących pomiędzy osobami, które wymieniają się informacjami o swoich zainteresowaniach i pasjach. Czy uczucie, które rodzi się za pośrednictwem serwerów może być trwałe? Czy można określić je mianem prawdziwego, skoro strony mogą w zaciszu swojego domu przybierać określone maski dopiero wówczas, kiedy siadają przed monitorem komputera?

Bohaterowie Przetacznika nie noszą masek, a ich intencje są szczere – otwarcie omawiają swój status (On – w związku małżeńskim od wielu lat, ojciec i dziadek, Ona – singielka z przelotnymi romansami na koncie). Coś, co ich połączy, będzie o wiele trwalsze i głębsze niż zauroczenie, niż typowa wirtualna miłość, sprowadzająca się do cyberseksu bądź umierająca, zanim jeszcze ma okazje się rozwinąć.

Zanim jednak poznamy opowieść o tej niezwykłej miłości, w jej zawiłości wprowadzi nas pewna kobieta, biegle władająca językiem francuskim i angielskim. Dzięki swoim zdolnościom językowym jest w stanie wykonać pewne tłumaczenia, a słowa nagrywa na kasetę magnetofonową. Ten dźwiękowy zapis stanowi odzwierciedlenie toczącego się romansu – dokumenty, których przekładu kobieta dokonuje, są wydrukowanymi mailami, korespondencją wymieniana pomiędzy dwojgiem przyjaciół? kochanków?

Stopniowo zagłębiamy się w tę relację, początkowo zupełnie niewinną. Poznajemy młodą bohaterkę, studentkę stosunków międzynarodowych, mieszkankę Lyonu. Dziewczyna jest w trakcie pisania pracy dyplomowej o Meksyku, stąd jej prośba o informacje na temat kraju, umieszczona na jednej ze stron internetowych. Na jej wpis odpowiada J., były sędzia karny, mieszkający w Paryżu mężczyzna w sile wieku. Różnica pomiędzy nimi – czterdzieści dwa lata, nie ma w wymianie maili czy spostrzeżeń znaczenia. To, co powinno być jednorazową wymianą wiadomości przeradza się w dłuższą korespondencje, a bohaterowie stopniowo odsłaniają przed adresatem e-maili swój wewnętrzny świat, ustawiają siebie w kontekście otoczenia, piszą o swoich planach i zamierzeniach. 

Ona dowiaduje się, że J. ma na swoim koncie literackie przygody, Ona zdradza, że po meksykańsku jej imię brzmi Chabela i zawiadamia o planowanym wyjeździe do Meksyku. Dzieli się z nim swoim rozczarowaniem po powrocie – praca administracyjna w ambasadzie zawiodła jej oczekiwania. On pisze o problemach rodzinnych, podróżach, muzyce i wierszach. Ona zwierza mu się z kolejnych romansów i tęsknoty za pewnym Filipińczykiem.

W swoich mailach rozmawiają o przeszłości i teraźniejszości, poruszają temat miłości i jej przemijania, dzielą się nadziejami i rozterkami. A tych ostatnich jest coraz więcej, bowiem to, co zdawało się być luźną internetową znajomością, przeradza się w prawdziwe uczucie.

„Tylekroć sobie powtarzam, że jedynie dzięki Tobie wiąże mnie coś z tym wszystkim, co ludzkie, Tyś we mnie to zbudziła, jedynie dzięki Tobie przeczuwam to, oddycham tym, inaczej pozostałbym na uboczu spraw człowieka i stałbym się dla niego niezrozumiały” – ten fragment wiersza Rilkego do jego wielkiej miłości, czyli do Lou Andreas-Salomé, Chabelita dedykuje J., zaś słowa poety są o wiele bardziej wymowne, niż jej własne – pełne lęków i obaw. Wielokrotnie planują zakończyć ten wirtualny związek, wielokrotnie zakazują sobie korespondencji. I choć ich niezdecydowanie może irytować, to należy je zrozumieć - nie można przecież sercu zabronić kochać…

Czy miłość wirtualna ma szanse na spełnienie? A może problemem nie jest tu odległość i charakter znajomości, ale wiek? Poglądy na temat sakramentu małżeńskiego? A może strach, że dla bycia razem odrzucą wszystko, a później spalą się w tym związku? Podczas lektury rodzi się wiele pytań, wiele z nich zadajemy sobie samemu. Zakończenie jednak jest prawdziwą niespodzianką, zaskakuje i zostawia nas w rozedrganiu, emocjonalnym uniesieniu. Taka zresztą jest cała „Chabelita” – rozterki, napięcia, walka z samym sobą są obecne na każdej niemal stronie. Autor doskonale prowadzi akcję, choć właściwie ona toczy się sama – tworzą ją przetłumaczone maile oraz krótkie komentarze osoby, która dokonuje przekładu. Gdzieś w tle książka budzi skojarzenie z „S@motnością w sieci” Janusza Leona Wiśniewskiego, choć Przetacznik mniejszy nacisk kładzie na analizę własnych emocji, skupiając się na stworzeniu bohaterów o mocnych rysach, obdarzonych określoną gamą zainteresowań. Bohaterów, z którymi możemy się utożsamiać. To wszystko sprawia, że choć „Chabelita” była moim pierwszym spotkaniem z twórczością Przetacznika, to z pewnością nie ostatnią. 

wtorek, 16 lipca 2013

Barbara O`Neal „Recepta na miłość”

Tytuł: Recepta na miłość
Autor: Barbara O`Neal
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie









Czy istnieje uniwersalna recepta na miłość? Czy wystarczy uczucie pielęgnować, troszczyć się o niego każdego dnia i karmić, by – podobnie jak zakwas – rosło sobie w cieple, zapewniając nam szczęśliwe życie, pełne satysfakcji i dowodów troski? A może jest tak, że niezależnie od naszego wkładu pracy i energii, bochenek chleba upieczony na zakwasie zamieni się w zakalec? Nie jestem specjalistą od chleba, dlatego też nie mogę wypowiedzieć się na temat jakości wypieku i zależności pomiędzy zaangażowaniem a efektem, ale z pewnością może to zrobić Ramona – czterdziestoletnia bohaterka powieści obyczajowej „Recepta na miłość”. Barbara O`Neal stworzyła porywającą, dwupokoleniową historię, która jest nam niezwykle bliska dzięki temu, że nie stroni od prozy życia, opisuje zarówno jego blaski, ale i cienie. 

Poznajemy Ramonę, czterdziestoletnią właścicielkę piekarni „Boulangerie Matki Brygidy”, w niezwykle trudnym dla niej okresie życia. Chociaż to życie nigdy jej nie rozpieszczało biorąc pod uwagę fakt, iż piętnasty rok życia oznaczał dla niej koniec beztroskiego dzieciństwa. Wtedy bowiem zaszła w ciąże, a rodzina chcąc uniknąć wstydu i jej złego wpływu na młodsze rodzeństwo, wysłała ją do starej ciotki Poppy do Sedalii. 

Plan był prosty – Ramona miała urodzić dziecko z dala od wścibskich spojrzeń znajomych, a następnie oddać noworodka do adopcji. Pozbywszy się kłopotu miała wrócić na łono rodziny żyjąc znów jak zwyczajna nastolatka. Tyle tylko, że dziewczyna nie wpisała się w scenariusz przygotowany przez klan Gallagnerów. Być może pod wpływem ciotki, być może za sprawą pewnego przystojnego sprzedawcy w sklepie z płytami, a może pod wpływem rodzącego się instynktu macierzyńskiego i miłości do słodkiej istoty rosnącej w jej ciele, Ramona zmienia decyzje i postanawia zatrzymać córkę. 

Wiele lat później znów będzie musiała stoczyć walkę z rodziną. Rozwód z mężem, zasłużonym pracownikiem konsorcjum Gallagnerów, a przy okazji bawidamkiem, który uwodził wszystkie kobiety dookoła, odsunął ją od rodziców i rodzeństwa. Ex-mąż, jako doskonały menedżer, był zbyt cenny dla firmy, by go stracić, dlatego też to Ramona zdecydowała się odejść. Postanowiła utrzymywać się z pieczenia chleba, który niegdyś przywrócił jej kruchą równowagę psychiczną i ukoił nerwy, z chleba, którego pieczenie opanowała dzięki Poppy do perfekcji. Odziedziczony po despotycznej babce Adelaide domek stał się równocześnie siedzibą firmy – małej piekarni specjalizującej się w różnych rodzajach chleba, choć sama piekarnia została potraktowana przez rodzinę Gallagnerów jako konkurencja i … zdrada. Tym bardziej, że mentorem Ramony i jej przewodnikiem po krętych ścieżkach biznesu stał się odwieczny wróg ojca i były kochanek matki. 

Teraz już, kiedy córka dorosła, a piekarnia ma wielu stałych klientów, wydawałoby się, że Ramona może zadbać wreszcie o swoje życie. Tyle tylko, że kłopoty spadają na jej ciężarną córkę. Sophia poślubiła żołnierza czynnej służby i nie tylko musi zmagać się z samotnością, ale nieustannym lękiem o jego życie. Wiadomość o tragicznym wypadku w Afganistanie sprawia, że jej świat kurczy się do rozmiarów szpitalnej sali – kobieta wyrusza bowiem w daleką podróż, by być u boku poparzonego, kalekiego męża. Na Ramonę spadają dodatkowe obowiązki, a do troski o córkę dochodzi jeszcze opieka nad zbuntowaną nastolatką, Katie. Dziewczynka jest córką męża Sophii z pierwszego związku, a jej matka właśnie została aresztowana w El Paso. Uzależniona od narkotyków kobieta została umieszczona w ośrodku odwykowym i Katie nie ma dokąd się udać. Zostaje jej dom Ramony, a wraz z nią przybywa psia przybłęda o starej i mądrej duszy.

Jak ułożą się relacje pomiędzy pełną gniewu, zaniedbaną dziewczynką, a właścicielką piekarni? Czy biorąc pod uwagę kryzys gospodarczy i liczne usterki, które zmuszają ją do przestojów w pracy, Ramona zdoła utrzymać piekarnię czy może będzie musiała przełknąć upokorzenie i zwrócić się o pomoc do rodziny? Czy wśród natłoku spraw, które ma na głowie, znajdzie jeszcze czas na miłość?

„Recepta na miłość” opublikowana nakładem wydawnictwa Nasza Księgarnia, to niezwykle ciepła, ale i refleksyjna opowieść o zmaganiu z trudami dnia codziennego, ale też o małych radościach, które nadają sens życiu. Autorka nie tylko porusza problem nastoletnich matek, ale też trudnych relacji pomiędzy matkami a córkami, konsekwencji pewnych wyborów oraz traumy, z którą muszą się liczyć wyruszający na wojnę i ich rodziny. Barbara O`Neal niezwykle wnikliwie analizuje również zachowanie Katie, jej zagubienie w obliczu faktu, że dla matki najważniejsza jest nie ona, ale używki. 

Autorka jest mistrzynią obserwacji, jej bohaterowie ożywają na kartach książki, zaś czytając ich historię i problemy, mimowolnie stają się nam bliscy, przeżywamy ich potknięcia i małe sukcesy. Wydarzenia poznajemy zarówno za sprawą Ramony, dziennika Sophii oraz relacji Katie dlatego też czujemy się ich bezpośrednimi uczestnikami. Z prawdziwą przyjemnością oddajemy się też lekturze … przepisów, o których O`Neal pisze niemalże poetycko. Załączone do książki sekretne receptury Ramony, miedzy innymi na pain au chocolat czy słoneczny chleb z miodem i bakaliami, czynią z książki powieść nie tylko angażującą emocjonalnie, ale i smakowitą!