piątek, 29 maja 2015

Marlena de Blasi „Wieczory w Umbrii”

Tytuł: Wieczory w Umbrii
Autor: Marlena de Blasi
Wydawnictwo: MUZA SA


„Gdyby posadzić pięć dowolnych kobiet, gdziekolwiek, razem przy kolacji (…), to będziemy my. W życiu ważne jest to, co robimy w tej chwili. Co robiłyśmy wczoraj, co uczynimy z resztą danego nam życia” – pisze Marlena de Blasi, wkładając te słowa w usta jednej ze swoich bohaterek. O wspólnotach kobiet napisano już wiele tomów, począwszy od historii zgromadzeń opartych na wspólnej wierze, po koła gospodyń wiejskich, pielęgnujących tradycję i przekazujących kolejnym pokoleniom ginące już umiejętności rękodzielnicze, taneczne czy kulinarne. I choć – niestety –  we współczesnym świecie, w erze pośpiechu, elektronicznych form kontaktu, takie formy spotkań i ich idea wydaja się odchodzić do lamusa, to są jednak miejsca, gdzie istnienie wspólnot jest pieczołowicie pielęgnowane.
Taka sytuacja ma miejsce między innymi w Umbrii, w okolicach małej miejscowości Orvieto. Tu właśnie, na via del Duomo, osiedliła się na stałe pierwsza Amerykanka – Marlena de Blasi. Autorka poczytnych powieści przybliżających nam urokliwy klimat Wenecji, Toskanii, Sycylii czy wreszcie Orvieto, szefowa kuchni, dziennikarka i znawczyni dobrej kuchni, po raz kolejny zaprasza nas do swojego raju, gdzie wiedzie proste życie, nie przejmując się upływającym czasem, korkami czy zaległymi terminami. W książce „Wieczory w Umbrii”, opublikowanej nakładem wydawnictwa MUZA SA, oddamy się czynności jedzenia, czerpania przyjemności z tradycyjnych dań umbryjskiej kuchni i … ze wspaniałej atmosfery. Tę zaś tworzą głównie kobiety, które spotykają się by wspólnie gotować, rozmawiać, a niekiedy także milczeć.
De Blasi przybliża nam wspaniałą inicjatywę, zwaną Umbryjskim Klubem Kolacji Czwartkowych – klub ten tworzą cztery mieszkanki Umbrii, połączone dziedzictwem kultury i tradycjami. Podczas spotkań w zmiennym gronie, oferują sobie nawzajem pociechę, koją smutki, są gwarancją tego, iż każdy, kto ma potrzebę mówić, zostanie wysłuchany. I nawet jeśli w ich gronie znajdą się mężczyźni, to trzon grupy stanowią niezmiennie kobiety – silne, odważne, a przy tym obdarzone wielkim talentem kulinarnym. Miranda, Ninuccia, Paolina i Gilda gromadzą się wraz z pozostałymi chętnymi co tydzień w starym, kamiennym domku w górach królujących nad Orvieto, by wspólnie smakować wyśmienitych potraw oraz toczyć dysputy, dopóki nie wypali się ostatnia ze świec stojących na ławie.

Umbria - położenie na mapie Włoch
Źródło: Wikipedia

Zaszczytu uczestnictwa w tych prawdziwych kulinarnych ucztach dostąpiła również sama autorka. I choć część mieszkańców miasteczka i okolicznych wiosek traktuje ją wciąż jak obcą, stosując zasadę ograniczonego zaufania, to właśnie Marlena przejąć ma opiekę nad domkiem i jego kuchnią, stojąc na straży czwartkowych kolacji. Nie zostanie jednak z tym wyzwaniem sama. Cennymi wskazówkami służyć jej będzie jak zawsze Miranda, która wprowadziła ją niegdyś w tajniki życia w Umbrii, a teraz wspaniała przyjaciółka. Również pozostałe kobiety czuwać będą nad przebiegiem spotkań, wykorzystując ich organizację do wspólnej pracy i rozmowy. Usłyszymy zatem historię związku Mirandy z Nilem, przeprowadzce Ninucci do Kalabrii, rozterkach Paoliny związanych z ofertą małżeństwa, a także pełną goryczy opowieść o matce Gildy, Magdalenie. Poznajemy niezwykłe życie tych (nie)zwykłych postaci, wsłuchujemy się w pełne czaru i magii opowieści o dorastaniu, pierwszych miłościach i zdradach, a także o codziennych sprawach, z których tak naprawdę utkane są nasze losy. Jak mówi Gilda: „W opowiadaniu niczego nie da się przyspieszyć, całkiem jak w przyrządzaniu kaczki”, słowa sączą się zatem leniwie, upajając nas swoją prostotą, a jednocześnie niezwykłą głębią i barwą.
Taka jest właśnie książka Marleny de Blasi – prosta, ale pełna uroku, na kartach której codzienne czynności i potrawy urastają do rangi symbolu bądź cudu. Lektura nie tylko odpręża, ale zwraca uwagę na otaczający nas świat, zmusza do refleksji, zwolnienia tempa, a także otwarcia się na ludzi. Kto wie, być może wspaniałe potrawy (przepisy na wybrane dania zostały dołączone do książki) i wyjątkowy klimat „Wieczorów w Umbrii” zachęci nas do zaproszenia znajomych i wspólnego dzielenia się radością z gotowania? Być może, takie spotkania staną się tradycją, a wówczas przekonamy się, że tak naprawdę siła tkwi w jedności, a wokół nas jest mnóstwo interesujących ludzi. I nigdy więcej nie zaznamy już samotności …

środa, 27 maja 2015

Shannon McKenna Schmidt, Joni Rendon "Sekretne życie pisarzy"

Tytuł: Sekretne życie pisarzy
Autor: Shannon McKenna Schmidt, Joni Rendon
Wydawnictwo: MUZA SA

„Każdy pi­sarz przed­sta­wia w swych dziełach w pew­nym stop­niu sa­mego siebie, niekiedy na­wet wbrew woli” – mówił Johann Wolfgang Goethe. Zapewne doskonale wiedział, że najwdzięczniejsze, najbardziej pikantne i przyciągające uwagę historie pisze samo życie. Jednak zazwyczaj nawet nie zdajemy sobie sprawy, ile w kolejnych publikacjach jest prawdy, a ile fikcji. Nie jesteśmy świadomi, iż gesty czy czyny bohaterów w rzeczywistości odzwierciedlają samych autorów bądź też osoby z ich otoczenia.
O tym, jak burzliwe było życie sławnych pisarzy, którzy przeszli do historii literatury, których dzieła są niezmiennie wydawane i czytane mimo upływu lat, możemy przekonać się podczas lektury znakomitej książki „Sekretne życie pisarzy”. Opublikowana nakładem wydawnictwa MUZA SA pozycja autorstwa Shannon McKenny Schmidt i Joni Rendon przyciąga uwagę już samą okładką i obietnicą, że czeka nas lektura dotycząca „skandali miłosnych, legendarnych uwodzicieli, kokietek i drani świata literatury”. Atmosferę książki podgrzewa fakt, iż zawarte w niej wydarzenia faktycznie miały miejsce, nie ma tu zatem literackiej fikcji czy plotek. Są tylko twarde dowody bigamii, rozwiązłości, niestałości, chorób wenerycznych, szaleństw oraz wielu innych cech charakteru wielkich pisarzy i ich partnerów czy partnerek, a także obraz namiętności nimi targających.
„Bez trudu potrafimy wyobrazić sobie samotnych geniuszy tonących w rozmyślaniach, którzy za całe towarzystwo mają tylko poplamione atramentem manuskrypty. W rzeczywistości jednak spotkalibyśmy liczne grono erotomanów, oddających się dionizyjskim uciechom, oraz kochanków nękanych sercowymi rozterkami” – czytamy we wprowadzeniu, poznając jednocześnie powody, którymi kierowały się autorki zaglądając pisarzom pod kołdry, myszkując w ich osobistych rzeczach, przeglądając ich listy i  wsłuchując się w głosy otoczenia. W rezultacie otrzymujemy książkę odsłaniającą tajemnice (nierzadko wstydliwe) wielkich pisarzy, uwielbianych przez tłumy do dnia dzisiejszego. Otrzymujemy książkę, którą czyta się niczym najlepszą powieść erotyczną, rumieniąc się nawet na wieść o orgiach i oryginalnych praktykach seksualnych. Otrzymujemy wreszcie książkę, która pozwala nam dostrzec drugie dno w ich wiekopomnych dziełach i rozpoznać w bohaterach rysy samych autorów bądź ich kochanek i kochanków.
Jesteśmy świadkami tragicznego związku Arthura Millera i Marilyn Monroe, czyli Jajogłowego i Klepsydry; poznajemy szaloną żonę słynnego modernistycznego poety, Thomasa Stearnsa Eliota; uczestniczymy w „zaczarowanym” życiu S.Scotta Fitzgeralda i Zeldy Sayre, luksusowej pary uwielbiającej zbytki i szaleństwa na miarę powojennej Ameryki, w czasach nazwanych przez autora „epoką jazzu”. Autorki przedstawiają nam całą plejadę niegrzecznych chłopców, uwodzicieli i łobuzów, poczynając od Ernesta Hemingwaya, poprzez Normana Mailera i Lorda Byrona, po bitników, z Jackiem Kerouacem na czele. Będziemy się również rozkoszować seksem, wspólnie z Simone de Beauvoir czy Tennessee Williamsem, a także ubolewać nad nieszczęśliwie zakochanymi. Poznamy makabryczne losy wybranek Percy`ego Shelley`a oraz trudny związek cierpiącej na zaburzenia psychiczne Virginii Woolf i jej męża Leonarda.  
Książka pełna jest pikantnych szczegółów i informacji o ekscesach, których ówczesnym pisarzom mógłby zazdrościć niejeden celebryta. „Sekretne życie pisarzy” potwierdza tym samym teorię, iż pisarz, by tworzyć, potrzebuje doświadczać, próbować, wznosić się na wyżyny i … upadać! Autorki posłużyły się listami, fragmentami literackich dzieł, doniesień prasowych i opowieści ludzi z otoczenia pisarzy, by stworzyć portret tych (nie)zwyczajnych ludzi, wyjaśnić motywy ich działań i pokazać siłę targającej nimi namiętności i żądzy. Tym samym książka jest lekturą, której nie może pominąć żaden czytelnik, uważający się za wielkiego miłośnika książek, a także żaden nauczyciel od języka polskiego – jestem przekonana, że kilka nieprzyzwoitych szczegółów z życia pisarzy, uczyni ich interesującymi w oczach nastolatków. Dzięki temu chętnie sięgną po dowody talentu tych utalentowanych i niepokornych przedstawicieli świata literackiego.

sobota, 23 maja 2015

Pierre Lemaitre „Koronkowa robota”

Tytuł: Koronkowa robota
Autor: Pierre Lemaitre
Wydawnictwo: MUZA SA


„(…) Napisałem książkę o najpiękniejszej zbrodni … wcześniej popełniwszy zbrodnie z najpiękniejszych książek” - te słowa, choć makabryczne w swej wymowie, stanowią dowód na wielkość literatury. Ileż to razy w swoim życiu powielaliśmy schematy zastosowane w książkach. Ileż to razy pragnęliśmy się znaleźć na miejscu bohatera. To właśnie sugestywność powieści, pragnienie odwzorowania losów literackich postaci, nieustanne powracanie do niektórych tytułów, świadczy o ich wielkości. Chyba każdy gatunek literacki ma pewien kanon literacki, pewien zestaw pozycji chętnie czytanych, pozycji, które nie tracą nic na świeżości i aktualności. Tak też jest w przypadku kryminałów – któż z nas nie zna takich mrocznych tytułów, jak American Psycho, Milczenie owiec, Noc w bibliotece czy trylogia Millenium?

Niestety, są wśród nas jednostki, których uwielbienie do mrocznych i spływających krwią tekstów, zawierających prawdziwie detektywistyczne łamigłówki, nie kończy się na ich wielokrotnej lekturze. Są wśród nas jednostki, które w swojej zdeprawowanej, chorej psychice, mają poczucie swego rodzaju misji, motywuje ich pragnienie odtworzenia dzieła mistrzów. Czy tak właśnie dzieje się w zatrważającej, ociekającej krwią i przerażającej stopniem człowieczego wynaturzenia książce „Koronkowa robota”? Już sam tytuł, w połączeniu ze świadomością, że mamy do czynienia z makabrycznymi zbrodniami budzi niepokój, a to dopiero wstęp, równie mocny jak sugestywna okładka. Nic nie jest jednak w stanie nas przygotować na to, co tak naprawdę Pierre Lemaitre nam proponuje. Opublikowana nakładem wydawnictwa MUZA SA książka sama ma szanse stać się klasykiem gatunku, bowiem stanowi interesującą kompilację wszystkich elementów, które składają się na literacki sukces.

Po raz kolejny spotykamy Camille Verhoevena, komisarza paryskiej policji, członka Brygady Kryminalnej, znanego miłośnikom kryminałów z takich pozycji, jak „Alex” i „Ofiara”. Ten oryginalny przedstawiciel władzy, słynący ze swojego niskiego wzrostu (metr czterdzieści pięć) i miłości do sztuki pięknej, tym razem będzie musiał stawić czoła godnemu siebie przeciwnikowi. Przeciwnikowi oczytanemu, który za cel postawił sobie wierne odtwarzanie scen morderstw, obecnych na kartach wielkich dzieł literackich. Nie jest to zatem miłośnik Erato czy Euterpe, bliżej mu raczej do Aresa, choć bez wątpienia powinien być uważany po prostu za psychopatycznego mordercę. Za mordercę genialnego, który nie szczędzi czasu i środków finansowych, z pietyzmem reżyserując swoje małe przedstawienia.




Mamy zatem dwie zmasakrowane kobiety, pokryte ekskrementami, z narządami wypalonymi kwasem, odciętymi głowami, ciałami częściowo odartymi ze skóry i napisem wypisanym na ścianie krwią jednej z ofiar „Wróciłem”. Ta makabryczna zbrodnia, ma swój literacki pierwowzór w jednej z kultowych powieści, podobnie zresztą, jak morderstwo popełnione kilka miesięcy wcześniej. Wówczas, na wysypisku śmieci, znaleziono przepołowione zwłoki kobiety z połamanymi kijem bejsbolowym nogami. Elementem łączącym te sprawy jest nie tylko książka, ale również odcisk palca mordercy, wykonany pieczątką z tuszem, swego rodzaju podpis zwyrodniałego mordercy. Wszystko wskazuje na to, że zbrodnie te nie są ani pierwsze, ani – co najgorsze – ostatnie. Zaczyna się szaleńczy wyścig z czasem, nigdy bowiem nie wiadomo, kiedy morderca uderzy znowu.

Camille jak zwykle poświęca się sprawie bez reszty, odkrywając sposób działania mordercy oraz kolejne sprawy, których modus operandi jest zbieżny ze sposobem działania w prowadzonych przez niego śledztwach. Cierpi na tym jego ciężarna żona, dla której zupełnie nie ma czasu, choć wydawać by się mogło, że jest zaledwie o krok od wykrycia sprawcy i ten koszmar wkrótce się skończy. Tyle tylko, że sprawca jest od niego szybszy – planował przecież swoje zbrodnie miesiącami, a nawet latami. Camille drogo zapłaci za swoje poświęcenie i zaangażowanie, zapłaci tym, co dla niego najcenniejsze …

W przypadku tego typu powieści, autorzy powinni umieszczać ostrzeżenie dla osób o niskim progu odporności na okropieństwa, które w swym zezwierzęceniu może wyrządzić człowiekowi człowiek. „Koronkowa robota” to chyba najbardziej krwawa powieść autora, ale też i najlepsza. Nie ma tu miejsca na brak koncentracji, Lemaire zapewnia sobie pełną uwagę, zwodząc nas, naprowadzając na błędne tropy, zmuszając do podróży po fabułach takich pozycji, jak American Psycho, Czarna Dalia czy Roseanna. Doskonale skonstruowana akcja, przyciągający uwagę bohaterowie, plastyczny język, który przenosi nas wręcz na miejsce zbrodni – wszystko to świadczy o wielkości tej powieści. Powieści, której wróżę wieki sukces. Powieści ponadczasowej, która – mam taką nadzieję – nikogo nie zainspiruje do naśladownictwa.

piątek, 22 maja 2015

praca zbiorowa „Wesołe dzieciaki poznają zwierzaki”

Tytuł: Wesołe dzieciaki poznają zwierzaki
Autor: opracowanie zbiorowe
Wydawnictwo: Olesiejuk

Mały człowiek poznaje otaczający go świat między innymi poprzez obserwację, dotyk, wykorzystuje również zmysł słuchu, węchu oraz smaku. Im więcej odpowiednich dla jego wieku bodźców dostarczymy, tym dziecko będzie lepiej się rozwijało, tym sprawniej będzie funkcjonowało. Rozwój dziecka musi przebiegać globalnie, na wszystkich płaszczyznach jego funkcjonowania.
Każdy maluch ma oczywiście indywidualne tempo, w jakim wzrasta i rozwija się, jednak jako rodzice możemy (a nawet powinniśmy) służyć mu pomocą. Nieocenione są przy tym różnego rodzaju gry i zabawy, a także odpowiednio dobrane lektury.

wtorek, 19 maja 2015

Piotr Leśniak "Półpełny"

Tytuł: Półpełny
Autor: Piotr Leśniak
Wydawnictwo: AKURAT

Debiut Doroty Masłowskiej wywołał przed laty burzę emocji i porównania autorki do takich wybitnych postaci, jak Gombrowicz, Witkacy i Schulz. Czyżby tym razem, do tej plejady dołączyć miał Piotr Leśniak? Narażając się na społeczny ostracyzm wyznam, że zarówno wspomniana Wielka Trójka, jak i Masłowska, nigdy nie budziła we mnie emocji, a zastosowane w ich twórczości środki wyrazu nie przekonują mnie. Czy zatem moja opinia o powieści Leśniaka może być obiektywna? Mam nadzieję, że tak, bowiem reakcja na książkę „Półpełny” zaskoczyła mnie samą.
Opublikowana nakładem wydawnictwa AKURAT pozycja, wyraża się w słowach SEX, DRUGS & ROCK`N`ROLL. Osadzona we współczesnych realiach historia młodego mieszkańca Warszawy, któremu wydaje się, że on jako jedyny ma patent naprawdę, ze jako jedyny dostrzega zakłamanie otaczającego go świata, nie jest z pewnością dla każdego. Deliryczna opowieść, tocząca się na płaszczyźnie emocji, wymykająca się logice, okraszona licznymi wulgaryzmami, może budzić niechęć, a nawet agresje, z pewnością jednak żaden czytelnik nie przejdzie obok niej obojętnie.
Poznajemy historię studenta prawa, który z Uniwersytetu Warszawskiego przenosi się do nostalgicznego Krakowa. Jego celem nie jest jednak nauka na Wydziale Prawa i Administracji, ale… poszukiwanie prawdy o życiu? Nowy początek? Trudno tak naprawdę odpowiedzieć na te pytania, bowiem chłopak koncentruje się głownie na poszukiwaniu partnerek do przygodnego seksu (podrywając zawsze nie te kobiety, na które początkowo zwraca uwagę), wędrówkach po imprezach i eksperymentach narkotykowych. Przemyślenia Półpełnego wydają się być pozbawione sensu, a jednocześnie – boleśnie prawdziwe. Swego rodzaju wiwisekcja społeczeństwa polskiego nie wypada zadowalająco. Mogłoby się wydawać, że wszyscy, począwszy od bohatera, przywdziewają maski, wszystkimi kieruje polityczna poprawność, chęć zysku, zaś za społeczną pozycję i zachowanie status quo, są w stanie poświecić swoje prawdziwe ja.
Dopiero spotkanie z Antoniną, studentką architektury wnętrz i pisarką, jest dla Półpełnego szansą na odnalezienie się w życiu, na trwały związek, Ana normalność (czym jednak jest owa normalność?). Czy jednak na pewno? A czy z jej strony to prawdziwe uczucie, czy może raczej troska o nową książkę i o to, by Półpełny dostarczył materiału do stworzenia literackiego bohatera? Na te pytania odpowiedź znajdziemy być może w powieści „Półpełny” Piotra Leśniaka. Być może, bowiem to jedna z tych pozycji, w której każdy odkryje coś innego, którą każdy inaczej zrozumie i odbierze. Jedno jest pewne – pojawił się kolejny autor doskonale panujący nad tekstem i jego konstrukcją, autor – buntownik, który sieje ziarno niepokoju w naszej duszy. Autor, o którym jeszcze nie raz usłyszymy!

Holly Black, Cassandra Clare "Próba żelaza. Magisterium"

Tytuł: Próba żelaza. Magisterium
Autor: Holly Black, Cassandra Clare
Wydawnictwo: ALBATROS


„Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga” – czytamy w Ewangelii według świętego Jana. Co jednak by się stało, gdybyśmy przekonali się, że na początku tak naprawdę był chaos? Chaos i magia? Gdyby istnienie świata okazało się być oparte na pięciu podstawowych prawach, związanych z żywiołami?

„Ogień chce płonąć, woda chce płynąć, powietrze chce się unosić, ziemia chce wiązać, chaos chce pożerać” – tego właśnie dowiaduje się Callum Hunt, niepełnosprawnych chłopiec, który zostaje wyrwany ze swojego bezpiecznego świata i rzucony wprost w objęcia magii. Wychowywany przez ojca chłopiec dorastał w przekonaniu, że jego matka była bohaterką i …, że magia jest zła. Dlatego też Callum nigdy nie pracował nad doskonaleniem swoich magicznych umiejętności, koncentrując się raczej na unikaniu ludzi, a nie pokazywaniu się im w roli szalonego maga. Jego niepełnosprawność – chora noga, utrudniająca mu chodzenie – to jego największa bolączka, a zarazem źródło kpin otoczenia. Na wszystkie negatywne komentarze reaguje buntem i gorzką ironią, woli przypuścić słowny atak, zanim jeszcze sam zostanie zaatakowany. Nic zatem dziwnego, że z takim podejściem zraża do siebie zarówno dzieci, jak i nauczycieli. Jedynym jego towarzyszem jest ojciec, dlatego tak ciężko znosi perspektywę rozstania z nim. 

Tymczasem wszystko wskazuje na to, że rozłąka jest nieunikniona. Pomimo swoich starań i sabotowania wykonywanych ćwiczeń, Callum przechodzi Próbę Żelaza i dostaje się do Magisterium, szkoły kształcącej przyszłych magów, pomagającej obdarzonym niezwykłymi umiejętnościami zarządzać nimi w bezpieczny dla otoczenia i samego czarownika sposób. Callum trafia pod opiekę samego mistrza Rufusa, a wraz z innymi uczniami, Aronem Stewartem i Tamarą Rajavi, mają stanowić odpowiedzialny za siebie nawzajem zespół.

„Magowie nie dbają o nic ani o nikogo, zależy im tylko na zgłębianiu magicznej wiedzy. Odbierają dzieci rodzicom. To potwory, które eksperymentują na dzieciach” – te słowa ojca wciąż tkwią w pamięci Calluma, ale wbrew sobie zaczyna czuć się w szkole dobrze, nareszcie zostaje członkiem grupy i ma przyjaciół, którzy służą mu pomocą nie bacząc na jego złe humory i kąśliwe uwagi. Cała trójka ćwiczy pilnie, dzień po dniu rozwijając swoje umiejętności. Przez pięć lat, które spędzą w Magisterium, mają być pomocnikami, ale najważniejszy jest pierwszy, Żelazny Rok ich nauki. Jednak fakt bycia uczniami nie chroni ich przed zgubnym wpływem magii i nieodpowiedzialnych decyzji. Niebezpieczeństwo czyha na nich w krętych korytarzach Magisterium, w trakcie egzaminów, kiedy to zmuszeni są walczyć z żywiołakami, zaś każdy nieostrożny ruch może pociągnąć za sobą wzrost ich mocy i … pochłonięcie przez żywioł. 

Callum uczy się jednak nie tylko doskonalenia technicznych umiejętności posługiwania się magia czy też jej zasad. Przede wszystkim poznaje siebie lepiej, choć w tym przypadku prawda burzy jego dotychczasowe status quo. Okazuje się bowiem, że jego dzieciństwo otacza mroczna tajemnica, zaś prawda jest tak przerażająca, że zna ją tylko niewielu wtajemniczonych, świadków minionych wydarzeń.

O tym, jak Callum poradzi sobie z kolejnymi wyzwaniami, a przede wszystkim, jak upora się z odkrytymi faktami na temat swojej własnej osoby, przekonamy się z lektury porywającej powieści „Próba żelaza. Magisterium” Holly Black i Cassandry Clare. Opublikowana nakładem wydawnictwa ALBATROS książka, to jedna z najlepszych powieści fantasy, jakie dotąd miałam okazje czytać, szczególnie wśród pozycji skierowanych do młodszych czytelników. Choć w swojej koncepcji przypomina mi legendarnego już Harry`ego Pottera, to tak naprawdę autorki dużo lepiej wykorzystały potencjał tkwiący w tej historii. Książka pozbawiona jest bowiem infantylnych elementów, w postaci chociażby magicznych formuł. Wkraczamy do Magisterium niczym do innego świata, świata pełnego niebezpieczeństw kryjących się w żywiołach oraz w chaosie, zaś samo wspomnienie przeciwnika, Wroga Śmierci, czyli szalonego maga, który owładnięty pragnieniem życia wiecznego wstąpił na drogę zła, wywołuje dreszcz przerażenia. Akcja powieści toczy się wartko, wydarzenia następują po sobie w lawinowym tempie, zaś my z zapartym tchem śledzimy zmagania Calluma z przeciwnościami losu i z własnymi słabościami. Nie wiem, jak poradzę sobie z oczekiwaniem na kolejny tom, nie mogąc panować nad upływającym czasem i przyspieszyć jego biegu. Pozostaje mi jedynie żal, że nie posiadam umiejętności i mądrości magów …

sobota, 16 maja 2015

Grzegorz Kozera "Króliki Pana Boga"

Tytuł: Króliki Pana Boga
Autor: Grzegorz Kozera
Wydawnictwo: Dobra Literatura


„A kiedy trzeba - na śmierć idą po kolei / Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec!” – pisał Juliusz Słowacki w jednym ze swoich utworów. Takimi „kamieniami” są również bohaterowie Grzegorza Kozery, choć oni porównują się z królikami doświadczalnymi, z którymi igra Bóg, realizując być może jeden ze swoich planów…

Niezależnie od tego, jak nazwiemy straceńców składających – dobrowolnie, bądź nie – swoje życie w ofierze, będzie to zawsze akt niezwykle dramatyczny, bolesny i wywołujący emocje. Szczególnie, jeśli zabawkami w rękach losu (Boga?) byli ludzie, ofiary charyzmatycznego szaleńca, który zdołał pociągnąć za sobą tłumy, czyli Hitlera. O tym haniebnym dla ludzkości okresie, jakim była druga wojna światowa, powstało wiele filmów, napisano wiele książek, opowiedziano setki historii. Jedna, jak pokazuje doświadczenie, nigdy nie będzie ich dość, by przestrzec kolejne pokolenia przed walką i szerzącą się nienawiścią. Większość z tych relacji koncentruje się jednak na samej wojnie i rozgrywa się w jej trakcie. Mało jest dokumentów, opisujących dramat tych, którzy pozostali – pozbawieni godności, rodziny, odarci ze złudzeń i nadziei. Dlatego też tak cenna i wyjątkowa jest książka Grzegorza Kozery „Króliki Pana Boga”, opowiadająca właśnie o takich ludziach. Opublikowana nakładem Wydawnictwa Dobra Literatura powieść stanowi nawiązanie do innej książki autora „Berlin, późne lato”, ale może być odczytana jako osobna historia. Jestem jednak przekonana, że pomimo dojmującego bólu, jakiego doświadczamy podczas lektury, czytelnicy nie mający dotąd okazji sięgnąć po publikacje autora, z pewnością nadrobią to niedopatrzenie. 

Jest maj roku 1945 roku, na froncie toczą się jeszcze działania wojenne, ale po samobójczej śmierci Hitlera jest wiadome, że III Rzesza przegrała. W niemieckich obozach pojawiają się Amerykanie, chociaż ci, którzy przeżyli, wciąż nie mogą uwierzyć w koniec swojej gehenny. Może i dobrze, bowiem tak naprawdę to jeszcze nie jest koniec. Sowiecka armia - rzekomi Wyzwoliciele - panoszy się bezkarnie, kradnąc, gwałcąc i mordując. Panuje głód, wycieńczeni więźniowie umierają w męczarniach, pokonani przez liczne choroby. Ludzie stali się podobni do zwierząt, kieruje nimi wyłącznie chęć przetrwania, nikomu nie można zaufać. 

Taką rzeczywistość oswoić muszą bohaterowie Kozery – Adam, Halina i Honza. Adama wywieziono do Niemiec na roboty przymusowe, wojnę przetrwał pracując w gospodarstwie niejakiego Hermanna Stolza pod Augsburgiem w Szwabii. Halina, znana nam już z poprzedniej powieści, po aresztowaniu w domu niemieckiego pisarza, którego pokochała z wzajemnością, znalazła się w niemieckim obozie. Na jej pasiaku widniała czarna gwiazda, znak „elementu aspołecznego” – zmieniając jej kategorię z więźnia politycznego Niemcy doskonale wiedzieli, że los, na który ją skazują, jest gorszy od śmierci. Stała się bowiem zabawką niewyżytych oficerów, strażników, była również nagrodą dla zasłużonych więźniów. Po wyzwoleniu nie ma żadnych planów, odarta z godności, intymności, nie wie, jak z tych skorup poskładać swoje życie od nowa. Mówi do Adama: „(…) czasem myślę, że powinnam iść do klasztoru i pozostać w nim do końca życia. Mogłabym nawet udawać, że nadal wierzę w Boga (…)”. Plany Adama są proste – skończyć szkołę, spotkać kobietę i założyć z nią rodzinę. Nadrobić stracone lata, zapomnieć o hańbie i cierpieniu. Zanim jednak oboje odnajdą się w powojennym świecie, mają do spełnienia swego rodzaju misję, cel, który ich mobilizuje i nie pozwala zastanawiać się, dlaczego „ludzie ludziom zgotowali ten los”. Oboje pragną za wszelką cenę dotrzeć do Cieszyna, by chory na gruźlicę Honza mógł zobaczyć swoją matkę, być może po raz ostatni…

Czy uda im się ta wędrówka przez ziemie wyzwolone? Jak zdołają przetrwać bez jedzenia, ochrony? Czy trójka życiowych rozbitków nie straci zupełnie wiary w człowieczeństwo? Na te wszystkie pytania odpowiada Grzegorz Kozera w brutalnie prawdziwej, ale boleśnie pięknej powieści „Króliki Pana Boga”. Dojrzała proza autora uderza nas swoją prostotą, surowością i realizmem. Nie ma tu fałszu, nie ma też zbytecznych słów, zdania są odbiciem tego szalonego świata, który na własne życzenie zmierza ku zagładzie. „Razem wracamy z piekła przez czyściec” – mówi Halina, co doskonale oddaje sytuację panującą w trakcie wojny oraz tuż po jej zakończeniu. Ta oszczędność w słowach, surowi i poranieni bohaterowie, nękani przez własną przeszłość i osobiste demony, niezwykle plastyczny obraz powojennych terenów oraz liczne dowody zezwierzęcenia ludzi – to wszystko czyni z powieści Kozery książkę mocną, przerażającą, ale wyjątkową. Książkę jak dotąd najlepszą w dorobku autora…

środa, 13 maja 2015

Cecelia Ahern "Kiedy cię poznałam"

Tytuł: Kiedy cię poznałam
Autor: Cecelia Ahern
Wydawnictwo: Akurat


„Dobre i złe wydarzenia łączą się jak w kalejdoskopie i tworzą w miarę kompletny obraz. Wystarczy wyjąć jeden kawałek, i całość ulega zmianie. Nie żałuję, że przeszłość była taka, a nie inna, zresztą skupiam się na teraźniejszości. Ode mnie zależy, jak będzie wyglądać” – pisała w jednej ze swoich książek Megan Hurt, doskonale oddając tymi słowami prawdę o życiu. Rzadko kiedy zdarza się bowiem, że na naszej drodze spotykamy samo dobro. Niekiedy musimy walczyć z przeciwnościami losu, czasami poznani ludzie ranią nas i zawodzą, a okoliczności nie układają się tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. Niekiedy potykamy się, przewracamy, zdarza się nam osiągać dno. Jednak miarą naszego człowieczeństwa, tego, kim jesteśmy, jest nie to, jak radzimy sobie wówczas, kiedy los nam sprzyja, ale to, w jaki sposób przyjmujemy porażki, podnosimy się, a także to, jak traktujemy ludzi wokół nas.

Jasmine Butler los nie oszczędzał. Kiedy miała dziewiętnaście lat odeszła jej mama, przegrawszy bitwę z rakiem o swoje życie. Ojciec już dawno usunął się z życia jej i siostry, nie mogąc poradzić sobie z niepełnosprawnością starszej córki, Heather. Nic więc dziwnego, że w życiu Jasmine, oprócz wielkiej miłości do siostry, nie ma tak naprawdę nic stałego. Z tego specyficznego podejścia do świata Jasmine zdołała nawet uczynić doskonałe źródło zarobkowania – tworzy start-upy, wprowadza je z sukcesem na rynek, następnie, kiedy odniosą już sukces, sprzedaje z dużym zyskiem. Tym razem jednak wspólnik wcale nie ma ochoty pozbywać się firmy, tymczasem dla Jasmine, Idea Factory, zajmująca się pomocą innym firmom w generowaniu i wprowadzaniu w życie pomysłów, to zaledwie kolejny etap na drodze rozwoju. Konflikt i nieustępliwość dziewczyny kończy się jej zwolnieniem z pracy, na dodatek z zastrzeżeniem, że przez rok nie może podejmować pracy zarobkowej. Tzw. urlop ogrodniczy, mimo iż płatny, to prawdziwa kara dla energicznej Jasmine, która wytężoną pracą tuszowała dotąd pustkę panującą w jej życiu. 

Od chwili zwolnienia, dzień i noc zlewają się w jedno, wypełniając mrokiem serce i umysł Jasmine. Konsekwencją samotności i utraty sensu życia jest bezsenność, leniwie płynące godziny nocne wypełnia zatem obserwacją domu sąsiada. Matt Marshall niezmiennie dostarcza jej atrakcji; kontrowersyjny prezenter największej irlandzkiej stacji radiowej ma bowiem skłonność do alkoholu, awantur i przemocy. Dopiero zawieszenie audycji, za niestosowne tematy poruszane na antenie, a także odejście żony, uświadamia mu, że pogubił się gdzieś w drodze swojego życia. Niemały udział w tym przebudzeniu ma również sama Jasmine, która darzy Matta prawdziwą niechęcią, obwiniając go za brak reakcji na złośliwe komentarze słuchaczy pod adresem osób z zespołem Downa.

Czy dwójka tak różnych, a jednocześnie tak podobnych w swej samotności i zagubieniu osób zdoła sobie pomóc? Dowiemy się tego z powieści „Kiedy cię poznałam”, autorstwa Cecelii Ahern. Znana wszystkim wielbicielom powieści obyczajowych z miłosnym wątkiem autorka, podbiła serca wszystkich zekranizowana powieścią „Ps Kocham Cię” oraz „Love, Rosie”. Jej najnowsza publikacja z pewnością nie rozczaruje wiernych czytelników, a nawet więcej – mam wrażenie, że z każdą książką autorka dojrzewa, z każdej przebija coraz więcej życiowego doświadczenia. Dzięki temu jej powieści są tak prawdziwe, zaś bohaterowie w niczym nie przypominają aktorów teatru cieni. To osoby obdarzone ludzkimi ułomnościami, ulegające nałogom, podejmujące złe decyzje, błądzące w swych wyborach, a przez to … tak nam bliskie.

W „Kiedy cię poznałam” nie znajdziemy lawinowo toczącej się akcji, gwałtownych uniesień czy wielkich tragedii. Tu, ból podkrada się powoli, niczym w prawdziwym życiu, a kolejne miesiące przynoszą zarówno dobre, jak i złe chwile. I choć Jasmine jest pełna pretensji do ojca, wspólnika, Matta i całego świata, to sama przyznaje: „Przemiana z poczwarki w motyla może potrwać tygodnie, miesiące, nawet lata – moja trwała okrągły rok (…). Nieustannie ewoluujemy; chyb zawsze o tym wiedziałam, ale dlatego, że wiedziałam, bałam się zatrzymać”. Być może najnowsza powieść Cecelii Ahern skłoni właśnie do takiej przerwy, do spojrzenia na swoje życie z perspektywy obserwatora, do zmiany. Zmiany, która rozpocznie się od nas samych. Zmiany, którą zainicjuje historia Jasmine i Matta…

piątek, 8 maja 2015

Rae Carson "Dziewczyna ognia i cierni"

Tytuł:Dziewczyna ognia i cierni
Autor: Rae Carson
Wydawnictwo: Albatros


„Przeznaczenie zazwyczaj czeka tuż za rogiem. Jakby było kieszonkowcem, dziwką albo sprzedawcą losów na loterię: to jego najczęstsze wcielenia. Do drzwi naszego domu nigdy nie zapuka. Trzeba za nim ruszyć” – pisał Carlos Ruiz Zafón. Są zatem tacy, którzy nigdy nie odkryją swego przeznaczenia ze strachu przed światem, przed drogą wiodącą ich w nieznaną przyszłość. Są też tacy, ludzie małej wiary, którzy nie mają świadomości tego, jak wielka jest ich moc sprawcza…
Taką właśnie istotą, zakompleksioną, żyjąc w cieniu swojej siostry jest Elisa de Riqueza, młodsza córka króla krainy Orovalle. Ze swoim miękkim sercem, umiłowaniem nauki i pokaźną nadwagą, dziewczyna nie wzbudzałaby żadnego zainteresowania, gdyby nie pewien istotny fakt – Elisa jest wybranka Boga. W jej pępku lśni Boski Kamień, niebieski klejnot będący symbolem siły Pana. To największe wyróżnienie dla grzesznej istoty, jaką jest człowiek, zaś Bóg obdarza nim tylko jedną osobę na sto lat. To jednocześnie znak, że właściciel kamienia jest osobą predestynowaną do rzeczy wielkich, że ma do spełnienia pewną misję.
Elisa nie jest do końca świadoma, jak wielka odpowiedzialność na niej spoczywa. Jej ród należy do Reformatorów, przekonanych o mądrości Boga i stojących na stanowisku, iż rzeczy powinny toczyć się własnym rytmem. dlatego też dziewczyna trzymana jest w niewiedzy, nie zna ani legend mówiących o Boskim Kamieniu, ani jego możliwości. Jednak rzeczywistość wymaga spojrzenia w oczy prawdzie i … przeznaczeniu. Nadchodzi bowiem dzień szesnastych urodzin Elisy, a jednocześnie dzień jej zaślubin. Wybrankiem jest niejaki Alejandro de Vega, król rządzący rozległą i dochodową krainą Joya d`Arena. Zaaranżowany przez ojca ślub budzi w niej przerażenie, jest jednak świadoma, że to siostra przejmie tron po śmierci ojca, zostając królową Orovalle, zatem ona musi stworzyć sobie własną przestrzeń. Czy uda się tego dokonać z przystojnym królem u boku?
Elisa nie rozumie, jaką rolę w życiu Alejandro ma odegrać. Zdaje sobie sprawę, że nigdy nie zastąpi jego zmarłej żony, nie wyobraża sobie również, w jaki sposób sprawować ma opiekę nad sześcioletnim synem męża. Ona, infantylna grubaska, od której nie wymaga się nawet spełnienia obowiązków żony podczas nocy poślubnej, jest tak naprawdę częścią umowy zawartej pomiędzy władcami dwóch państw. Stawką jest armia, którą ojciec Elisy jest gotów wysłać do walki z nękającymi ziemie Joya d`Arena Inviernymi. Nie jest to jednak jedyny powód. Otóż w Orovalle ktoś czyhał na życie nieatrakcyjnej księżniczki i tylko dzięki jej służce, testerce żywności, udało się uchronić Elise przed otruciem. Odprawienie jej z dworu i wysłanie do kraju, gdzie mało kto wierzy w Boga, kto nie zna jej pozycji i nie wie, że jest Wybranką, jest zatem strategicznym posunięciem.
Plany wobec niej ma również Alejandro – zamierza utrzymywać ich związek w tajemnicy, przedstawiając ją na własnym dworze nie jako małżonkę, tylko jako specjalnego gościa. Wyznacza jej równocześnie niezwykle odpowiedzialne zadanie, Elisa ma bowiem szpiegować podczas nieobecności króla i donosić mu o wszystkich przypadkach budzących jej niepokój. Dumna z tego, iż może służyć pomocą, dziewczyna cierpi jednocześnie z powodu odrzucenia. To bowiem nie jej ciało pociąga męża, ale brylującej na salonach pięknej córki hrabiego Treviña. Elisa nie ma jednak czasu, by rozpaczać nad niewiernością męża i nad swoim nieszczęściem. Wkrótce po wyjeździe Alejandro, zostaje bowiem porwana, zaś oprawcy doskonale wiedzą, jaką przedstawia ona wartość. Nie chcą jej śmierci, potrzebna jest im raczej jej moc. Porwanie zaś było w istocie aktem desperacji i próbą ratowania życia mieszkańców najbardziej odległych od zamku króla terenów Joya d`Arena. Invierni plądrują bowiem ich wioski, zabijają niewinnych ludzi, którzy w zderzeniu z potężnymi magami nie maja żadnych szans. Szczególnie, że magowie ci wykorzystują moc niezwykłych kamieni – Boskich Kamieni  – zbieranych pieczołowicie przez setki lat.
Przed Elisą stoi wielkie wyzwanie. Nie jest co prawda świadoma, jaką dokładnie rolę ma odegrać w tej walce o życie nie tylko swoje, ale i poddanych króla, jednak wyraża pełną gotowość. Choć nie czuje się Wybraną, choć nie zna potęgi kamienia, a wiedza zdobywana z fragmentów opowieści i legend budzi jej przerażenie, to jednak do głosu dochodzi jej poczucie obowiązku oraz wiara w boską pomoc. Alternatywą zaniechania oporu jest bowiem kres ludzkości – magowie dążą do skompletowania kamieni, by obudzić magię na Ziemi. Ta bowiem „czai się pod naskórkiem tego świata i próbuje się uwolnić na powierzchnię. Żeby ją zwalczyć, Bóg co sto lat wybiera kogoś, kto jest w stanie zwyciężyć magię magią”.
Zanim jednak dojdzie do starcia, Elisa będzie musiała wraz ze swymi porywaczami pokonać pustynię, zostanie przechwycona przez Inviernych, pozbawi życia jednego z magów, a nawet stanie na czele partyzanckiego ugrupowania Malficio, knując makiaweliczny plan pomieszania szyków wrogowi. Jej dorastanie do roli królowej odpowiedzialnej na tysiące poddanych oraz do roli Wybranki Boga jest szybkie i bolesne, ale – pomimo wcześniejszych wątpliwości – Elisa wydaje się być stworzona do rządzenia. Jej analityczny umysł tworzy strategię, zaś żarliwa modlitwa dodaje wiary w zwycięstwo. Czy to jednak wystarczy, by stawić czoła potężnej armii Inviernych połączonych z Wyklętymi? O tym przekonamy się z lektury wciągającej powieści „Dziewczyna ognia i cierni”. To pierwsza część trylogii Ognia i Cierni, autorstwa Rae Carson, zdradzająca jednocześnie niezwykłe zdyscyplinowanie pisarki oraz umiejętność doskonałego panowania nad wielowątkową akcją. Plastyczność tekstu pozwala nam śledzić przebieg wydarzeń, widzimy blask niezwykłego kamienia, czujemy na twarzy ogień generowany przez klejnoty magów, słyszymy szczęk oręża w trakcie starcia … To wszystko, w połączeniu z doskonałą konstrukcją bohaterów, zarówno dojrzewającej na naszych oczach Elisy, niezdecydowanego Alejandro, jak i pozostałych postaci, składa się na powieść wyjątkową, którą czyta się z zapartym tchem. Po skończeniu lektury pozostaje mi jedynie z tęsknotą wypatrywać kolejnej części, pilnie studiując Belleza Guerra – ulubioną książkę Elisy …


niedziela, 3 maja 2015

Jean-Daniel Baltassat "Kozetka Stalina"

Tytuł: Kozetka Stalina
Autor: Jean-Daniel Baltassat
Wydawnictwo: Studio EMKA


Stalin, to nie tylko kolejny potwór na liście bestii, najbardziej krwawych dyktatorów XX wieku. z premedytacją mordujących ludzi w imię władzy czy wyidealizowanych, utopijnych celów. Jest to również postać barwna, wielowymiarowa, zaskakując do końca swoich dni. Kim był tak naprawdę Stalin? Bezduszną maszyną do zabijania? Biorąc pod uwagę, że zdołał w ciągu kilku zaledwie lat wyeliminować z życia politycznego wielu czołowych działaczy państwowych i partyjnych, m.in. Kamieniewa, Zinowjewa, Bucharina czy Trockiego, zyskując tym samym dominującą pozycję, można udzielić odpowiedzi twierdzącej. A może był szaleńcem, który desperacko próbował interpretować swoje sny, megalomanem, uwodzicielem, który pomimo niskiego wzrostu i ospowatej twarzy zawsze miał w łóżku kobietę?

Stalin, rozwijając myśl Lenina o kierowniczej roli partii bolszewickiej i zapewniając jej monopol sprawowania władzy w państwie, również sobie zapewnił możliwość grania pierwszoplanowej roli. Rozbudowie aparatu partyjnego towarzyszyła jednocześnie rozbudowa aparatu przymusu, którego funkcjonariusze, wspomagani przez licznych donosicieli, kontrolowali poczynania wszystkich współobywateli. Konsekwencją były przepełnione obozy i więzienia, a służby dopatrywały się wszędzie sabotażu i dywersji.
Stalin (Iosif Wissarionowicz Dżugaszwili)
źródło: 
http://pl.wikipedia.org/wiki/J%C3%B3zef_Stalin

Czego my dopatrzymy się w portrecie Stalina? Jakie wnioski wyciągniemy z rozmowy z nim, kiedy położy się przed nami na kozetce „wiedeńskiego Szarlatana”? O tym możemy przekonać się z lektury książki Jeana-Daniela Baltassata, kolejnej już powieści wielokrotnie nagrodzonego pisarza. Opublikowana nakładem wydawnictwa Studio EMKA książka „Kozetka Stalina” to pozycja, nie poddająca się tak łatwo klasyfikacji. Czym bowiem jest powieść o ostatnich miesiącach życia Stalina, łącząca w sobie prawdę i literacką fikcję, posiłkująca się dokumentami i listami, raportami? Czy ma wartość dokumentu? A może po prostu jest zapisem obrazu Stalina powstałym w wyobraźni autora, karmionej materiałem faktograficznym? Warto się o tym przekonać samodzielnie, choć nie każdy czytelnik uzna tę pozycję za leżącą w kręgu jego zainteresowań. Nie jest to z pewnością lektura łatwa, głębszy sens zyskuje dopiero przy minimalnej choćby znajomości historycznych faktów czy osoby samego Stalina. Robi ona jednak wrażenie, i to nie tylko z uwagi na samą fabułę, na pomysł, ale i na piękny, plastyczny język autora.

Stalina spotykamy w jego różanym ogrodzie, w daczy Porannego Strumyka, na trzydzieści miesięcy przed jego śmiercią. Wódź szykuje się do wyjazdu do Pałacu Romanowych w Likanii, zaś u jego boku jest wieloletnia kochanka, Lidia Siemionowna. Stalin opływa w dostatek, stać go na spełnienie wielu dziwactw i kaprysów, daleko mu jednak do starczego zdziecinnienia. Jego umysł wciąż jest ostry niczym brzytwa, interesują go wszelkie spiski i knowania, wraca również wspomnieniami do początków swojej „kariery”, a w wolnych chwilach … zajmuje się psychoanalizą, zgłębiając szczególnie technikę interpretacji snów. 

Wódz jeszcze nie myśli o swojej śmierci, może dlatego, że – jak pisze autor – „istnieje coś ważniejszego od śmierci: to wieczność. Sprawa, która nie sprowadza się do przetrwania worka z kośćmi i ciałem. Wieczność: pozostać żyjącym w umyśle tych, co przeżyli, tak jak wygasłe od miliardów lat gwiazdy nadal olśniewają nasze noce i nieba”. Czy takie pozostanie w pamięci wszystkich, zdoła zapewnić Stalinowi niezwykła rzeźba, o której wykonaniu myśli Walery Jakowlewicz Daniłow, cudowne dziecko narodu, odznaczone w przeszłości Medalem Nadziei dla najmłodszego artysty radzieckiego? 

Dotychczas to rzeźba „Raboczij i kołchoznica” towarzyszki Muchiny, ustawiona na dachu radzieckiego pawilonu u stóp wieży Eiffla, była szczytem artystycznego geniuszu i symbolem wielkości kraju. Sprawiła bowiem, że "faszystowski orzeł musiał połknąć swoje pióra". Daniłow planuje jednak coś innego, choć równie symbolicznego i monumentalnego – chce pokazać wielkie chwile z życia Stalina, „od początku Rewolucji po ostatnie zwycięstwo nad faszyzmem i burżuazyjną dekadencją”. Owe obrazy, a właściwie freski, mają zostać umieszczone na stalowym szkielecie długości stu metrów, kręgosłupie oddającym w pełni siłę samego Wodza. Czy ta koncepcja, dla której inspiracją stały się kolejne urodziny Stalina, spodoba się adresatowi? Daniłow już rozpoczął pracę i zdaje sobie sprawę, że dezaprobata może oznaczać nie tylko koniec jego kariery.
"Robotnik i kołchoźnica" Autorzy: Wiera MuchinaBorys Jofan
źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Robotnik_i_ko%C5%82cho%C5%BAnica

W tle mamy arenę międzynarodową i toczące się wydarzenia (Amerykanie podbijają Koreę) jednak centralny punkt zainteresowania autora stanowi sam Stalin i jego najbliższe otoczenie. Rzadko opuszczamy zatem pałacowe komnaty, jesteśmy świadkami intymnych rozmów Stalina z kochanką, wraz z nim śnimy również koszmary. Wszystko to składa się na niecodzienny portret Wodza, na ujęcie tematy odmienne od dotychczas przedstawianych. I choć moje oczekiwania względem książki były zupełnie inne, to bez wątpienia była to interesująca lektura, skłaniająca do sięgnięcia po inne publikacje Baltassata.