środa, 30 grudnia 2015

Mirosław Kowalski "Szkatułka pełna Sahelu. Subsaharyjska ballada"

Tytuł: Szkatułka pełna Sahelu. Subsaharyjska ballada
Autor: Mirosław Kowalski
Wydawnictwo: Helion (Bezdroża)

„Odbywam tę podróż niemal dwieście lat po pierwszych Europejczykach. Nie muszę się przebierać ani ukrywać. Nie muszę znać arabskiego ani żadnego z języków ludów zamieszkujących Sahel. Nie znam obyczajów Bambara ani Mossich, nie przeczytałem w całości Koranu. Czy człowiek będący takim ignorantem może tam wyruszyć? Czy taka podróż może się dobrze skończyć?” – pytania te zadaje sobie wędrowiec, badacz, malarz słów i obrazów. Tak bowiem można określić osobę Mirosława Kowalskiego, lekarza kardiologa, który zabiera nas w daleką wyprawę po to, by sypnąć nam w oczy piaskiem pustyni, by rozwiać nam włosy wiatrem, by poczęstować nas daktylami czy jissuma gounday, by … zauroczyć nas pięknem Czarnej Afryki.

Książkę „Szkatułka pełna Sahelu”, opublikowaną nakładem wydawnictwa Helion, trudno nazwać podróżniczą, nie jest to też przewodnik – chyba że mamy na myśli przewodnik po codziennym życiu i kulturze. Sam autor wskazuje w podtytule na fakt, iż jest to subsaharyjska ballada i chyba to określenie najlepiej oddaje klimat książki, jej nieuchwytny czar oraz plastyczność i melodyjność. Czytając o Sahelu niemal widzimy mieszkańców tego biednego, ale pełnego surowego piękna terenu, czujemy zapachy i doznajemy niezwykłego wrażenia obecności u boku autora. Kowalski opisuje ten mało znany zakątek w taki sposób, że chłoniemy kolejne słowa, weryfikując swoje opinie o życiu na czarnym ladzie, bądź też poddając się tęsknocie za odbyciem takiej podróży w rzeczywistości. 

Autor przybliża nam rzeczywistość, z jaką zmagają się mieszkańcy Sahelu, obrzeża pustyni (tak tłumaczona jest ta nazwa), pisze o historii Afryki, o powstaniu i rozwoju miast, o bolączkach ludzi oraz o różnicach kulturowych. Zatrzymujemy się wraz z nim w Bamako – mieście ludu Bambara, chłonąc opowieść o kolonizacji Sahelu, o niepodległości, o niezwykłej topografii miast, w których brak jest chodników, także o lokalnych podróżach w dość ekstremalnych warunkach, jakie zapewnia sotrama, mały autobus.

Odwiedzamy Muzeum Narodowe w Bamako, Musa Kunda, czyli Muzeum Kobiet, wędrujemy na urwisko Bandiagary, zwiedzając okoliczne osady, poznając kultywowane do dziś tradycje, w tym rytuał zabiegu obrzezania. W Songo nas zachwyt budzi grota pokryta malowidłami; ciekawość rozpalą też zwyczaje Dogonów, wzbudzające pragnienie metaforycznej wędrówki drogą życia. Zdziwienie i niezrozumienie budzi fakt izolacji kobiet w pewnych okresach jej życia, na przykład kiedy miesiączkuje czy karmi dziecko, zaś czytając opisy meczetu Kani Kombolé nie możemy wyjść ze zdumienia nad ekstrawagancją i finezyjnością tej budowli. To zaledwie kilka przystanków, kilka obrazów, które mamy możliwość obserwować i wydarzeń, w jakich mamy możliwość uczestniczyć dzięki Mirosławowi Kowalskiemu, a już wiemy, że chcemy jeszcze. Wraz z nim przemierzamy zatem kolejne setki kilometrów, spacerujemy po Djenné, podziwiamy góry Hombori, odwiedzamy jedno z najbardziej tajemniczych miejsc na ziemi, czyli Timbukt chłonąc jego wyjątkowość, zatrzymujemy się również w Nigerze, zatapiając się w atmosferę odwiedzanych miejsc, poznając ich historię i kulturę, a także bieżące problemy. 

Lektura tekstu pozwala na docenienie reporterskiej ciekawości autora, dzięki której i czytelnik może poznać intrygujące historie na temat lokalnych obyczajów, zagłębić się też w przeszłość, śledząc rozwój poszczególnych miast, wędrówki ludów czy zmiany, które zachodzą obecnie – tak w ludziach , jak i w zamieszkiwanych przez nich osadach. Podróżując wraz ze „Szkatułką…” po tych niezwykłych, pełnych oddechów przodków miejscach zdumiewa fakt, że tak naprawdę do dziś nie znamy dobrze tych terenów, a już na pewno nie doceniamy ich zagadkowego piękna. Ono widoczne jest nie tylko w słowach Mirosława Kowalskiego, ale też w niezwykłych zdjęciach przyrody oraz portretach mieszkańców, które to stanowią integralną część książki. Jedyne, co budzi rozczarowanie to świadomość że książka – jak każda podróż – kończy się zbyt szybko. Pozostaje jedynie mieć nadzieje, że dostaniemy szansę powrotu do miejsc, gdzie znów zbudzi nas głos muezina, gdzie ciekawić będzie opowieść o europejskich wyprawach, gdzie rozpalać wyobraźnie będą obrzędy, festiwale a także grioci i ich opowieści snute muzyką.


wtorek, 29 grudnia 2015

Dominika Smoleń "Cena naszych pragnień"

Tytuł: Cena naszych pragnień
Autor: Dominika Smoleń
Wydawnictwo: Lucky

„Na początku roku obiecałam sobie, że się nie zakocham. Albo że przynajmniej zrobię to z pełną świadomością, że to mój wybór, że to dobry wybór (…)” – ile już osób składało takie obietnice, ile płakało z powodu ich złamania, a w konsekwencji z powodu miłości nierealnej, toksycznej bądź takiej, która nie trwała zbyt długo, a jej koniec był daleki od happy endu. I nie ma tu znaczenia ani status materialny, ani wiek, bowiem wszyscy popełniamy te same błędy. Jest to zapewne spowodowane tym, iż człowiek nie może żyć bez miłości, a przynajmniej życie takie nie jest pełne. Tym brakującym elementem jest właśnie ta druga osoba, ten mężczyzna bądź kobieta.

W życiu siedemnastoletniej Oliwii nie było dotąd miejsca na poważne związki. Jej codzienność koncentrowała się na bracie bliźniaku oraz plotkach z przyjaciółką, a także na książkach, które nastolatka pochłaniała z pasją. Wszystko to miało się zmienić z chwilą przeprowadzki z Gdyni do Katowic, gdzie mama bliźniąt dostała intratną propozycję pracy w klinice. W nowym miejscu czeka na dziewczynę snobistyczna szkoła, nowi ludzie, a nawet nowy dom, z dala od rodziców i brata. Oliwia zostaje bowiem umieszczona w szkolnym internacie, by – jako mniej zdolna niż brat jednostka – w atmosferze skupienia i ciszy nadrabiać różnice programowe. 

To, co początkowo jest źródłem przykrości, stopniowo nabiera wartości, a Oliwia znajduje nowych znajomych, w tym Martę (zwaną Mar) i Anikę, docenia także luksusowy pokój wypełniony książkami. Przyjeżdżając do szkoły nie spodziewała się jednak, że znajdzie tu prawdziwą miłość. Zapewne byłaby to bardzo dobra wiadomość, gdyby nie fakt, iż obiektem uczucia Oliwii jest … nauczycielka od angielskiego. O tym trudnym, zakazanym związku przeczytać możemy w powieści Dominiki Smoleń „Cena naszych pragnień”. Opublikowana nakładem Wydawnictwa Lucky książka jako jedna z niewielu na polskim rynku wydawniczym porusza temat miłości homoseksualnej, a do tego miłości pomiędzy uczennicą a nauczycielką. Mimo niedoskonałości warsztatowych autorki, sama historia zwraca uwagę, urzeka swoją świeżością i niewinnością, a choć nie brak tu fizycznych przejawów miłości, wszystko jest subtelne i nie ociera się nawet o wulgarność. To dokonała propozycje nie tylko dla nastolatek, które są spragnione wciągających opowieści, ale i dla tych, które same nie są jeszcze pewne swoich preferencji seksualnych, które eksperymentują. 

Oliwia stosunkowo łatwo wciąga się w wir nowych obowiązków oraz życia towarzyskiego tym bardziej, że jej brat, z którym dotąd byli nierozłączni, wyraźnie zaczyna jej unikać. Ponure myśli dziewczyna zagłusza nauką, a ma jej rzeczywiście sporo. Dochodzą do tego również dodatkowe lekcje języka angielskiego, bowiem nauczycielka chce sprawdzić poziom nowej uczennicy. Te popołudniowe spotkania z panią Melanią wiążą się z eksplozją uczuć, dziewczyną targają sprzeczne emocje – z jednej strony coraz bardziej pragnie dotyku nauczycielki, wyznania jej prawdy, z drugiej zaś jest świadoma, że ta miłość nie ma przyszłości, a co więcej, może się wiązać z poważnymi konsekwencjami. Kiedy jednak pewnego dnia impulsywnie składa pocałunek na ustach nauczycielki, a następnie Melania wyznaje, że ona również – pomimo irracjonalności tej decyzji oraz faktu, iż jest zamężną kobietą – czuje coś do uczennicy, rozpoczyna się gorący romans…

Jak zakończy się ta powieść? Na jakie przeszkody może napotkać taka miłość, a raczej czy jest coś, co przemawia za jej trwaniem? Co dzieje się w domu Oliwii i dlaczego jej brat tak się zmienił? Czy bliscy zaakceptują homoseksualizm Oliwii? Na te wszystkie pytania znajdziemy odpowiedzi w powieści „Cena naszych pragnień”. Mimo niewielkiej objętości książka wciąga z niezwykłą siłą, przestają nawet nam przeszkadzać niedopracowane dialogi oraz fakt, że fabuła właściwie ogranicza się wyłącznie do jednego wątku. Zabrakło w książce również pogłębionej analizy tego związku, walki wartości i poglądów, a także spojrzenia samej nauczycielki na ten zakazany prawem romans. Jestem jednak przekonana, że Dominika Smoleń tą opowieścią wkroczyła na ścieżkę pisarstwa i szybko z niej nie zejdzie – z niecierpliwością wypatruję kolejnej powieści wierzę bowiem, że każdy tytuł będzie nosił znamiona pracy nad stylem i konstrukcją fabuły, każdy będzie zapisem coraz większego doświadczenia – tak życiowego, jak i artystycznego autorki.
 

poniedziałek, 28 grudnia 2015

Krzysztof Dopierała „Tajlandia, Kambodża, Laos, Wietnam. Słodko-pikantne Indochiny”

 Tytuł: „Tajlandia, Kambodża, Laos, Wietnam. Słodko-pikantne Indochiny
Autor: Krzysztof Dopierała
Wydawnictwo: Helion SA (Bezdroża)

Mówi się, że świat jest wielką globalną wioską. Jest jednak kilka takich miejsc, do których bardziej pasuje określenie „raj na ziemi”, zaś jednym z nich jest bez wątpienia Tajlandia. Kiedyś region niedostępny, przede wszystkim z uwagi na koszty podróży, dziś wszedł na stałe jako kraj destynacji turystycznej do oferty biur podróży, choć nie brak też podróżników, którzy decydują się samodzielnie zwiedzić region Azji Południowo-Wschodniej.

Niezależnie od preferencji związanych z organizacją podróży, warto przed wyjazdem poznać miejsce, do którego się wybieramy, dokładnie prześledzić trasę wycieczki, zastanowić się nad tym, co zobaczyć warto, a co koniecznie trzeba. Pomocą tym służyć może przewodnik „Tajlandia, Kambodża, Laos, Wietnam”, będący kolejną publikacją z serii „Bezdroża Classic”. Obszerna publikacja oferuje nie tylko niezbędne informacje o krajach, regionach oraz poszczególnych miejscowościach, mapy i zdjęcia, ale także liczne ciekawostki i dane, które niezwykle ułatwiają planowanie – trasy zwiedzania, szczegóły dotyczące transportu, noclegów czy wyżywienia. Atrakcyjny układ graficzny ułatwia szybkie dotarcie do pożądanych informacji, co z pewnością doceni każdy wędrowiec, który pragnie cieszyć się nowymi miejscami i ludźmi oraz odkrywać nowe smaki.

Jak każdy z przewodników Wydawnictwa, również ten jest stworzony z myślą o ułatwianiu turystom podróży oraz rozwiewaniu wątpliwości dotyczących podstawowych kwestii, takich jak waluty, dostęp do elektryczności, do placówek medycznych i polskich placówek dyplomatycznych. Zapewnia to „Niezbędnik turysty”, czyli swego rodzaju ABC podróży po rejonie objętym zakresem tematycznym przewodnika, w którym ponadto znajdziemy informacje dotyczące strefy czasowej, ważnych telefonów oraz zagrożeń, takich jak zły stan wielu dróg czy choroby przenoszone przez komary. Nawet pobieżna lektura może pomóc w wyeliminowaniu pewnych ryzyk, a przynajmniej ich ograniczeniu. Poznamy również podstawowe zwroty, dzięki którym przywitamy się, pożegnamy bądź zapytamy o cenę w miejscowym języku, czując się choć przez moment częścią zwiedzanego zakątka świata. 

Autor przewodnika zadbał również o to, by podróżnik nie ominął miejsc, które zobaczyć trzeba koniecznie, które na zawsze pozostaną w pamięci, takich jak Bangkok z jego nocnym życiem, Ko Chang, czyli porośnięta tropikalną dżunglą wyspa bądź też świątynie Angkoru. Informacje o regionie Azji Południowo-Wschodniej przybliżają nam tę orientalną część świata, różniącego się znacznie od polskiej rzeczywistości, zaś jeśli nie zdecydujemy się na skorzystanie z oferty biura podróży, to możemy wybrać jedną z sześciu polecanych tras, z których każda zapewni wyjątkowe przygody i przeżycia. 

Dla tych, którzy lubią poznawać nowe kultury, miejscowe zwyczaje, prawdziwą gratką będzie rozdział poświęcony świętom i festiwalom, w którym znajdziemy opisy takich wydarzeń, jak festiwal wegetariański w Tajlandii, festiwal wody w Kambodży czy festiwal rakiet w Laosie, a także wielu innym imprez, z których każdy będzie mógł wybrać coś dla siebie. W przewodniku nie mogło oczywiście zabraknąć wskazówek dotyczących podróżowania po Azji Południowo-Wschodniej, dotyczących m.in. wyboru czasu podróży, tanich przelotów, formalności wizowo-paszportowych czy też kwestii związanych z ubezpieczeniem i zabezpieczeniem medycznym. Kwintesencją publikacji są jednak szczegółowe opisy regionów, miast oraz zabytków, które warto zobaczyć, a także liczne ciekawostki dotyczące odwiedzanych miejsc oraz prawdziwe niespodzianki, jak choćby wywiad z mieszkającą w Laosie blogerką. Kilka ostatnich stron zostało pozostawionych do dyspozycji podróżników – to miejsce na zanotowanie ważnych adresów, telefonów czy wrażeń, których w tej podróży z pewnością nie zabraknie.

Przewodnik „Tajlandia, Kambodża, Laos, Wietnam” to jedna z tych publikacji, które wyróżniają się na tle innych troską o czytelnika oraz o to, żeby wyposażyć go w solidną wiedzę. Liczne rady, które uczynią podróż przyjemniejszą i pozwolą uniknąć wielu niedopowiedzeń, wskazówki dotyczące transportu czy miejsc godnych zobaczenia stanowią te dane, które z pewnością należy wziąć pod uwagę wyruszając do Azji. Już sama lektura przewodnika rozpala wyobraźnię i tęsknotę za daleką wyprawą, zatem jeśli nie macie jeszcze planów wakacyjnych, to może region Azji Południowo-Wschodniej, ze swoja słodyczą i pikanterią będzie celem?



sobota, 26 grudnia 2015

Danuta Parlak "O Mikołaju, który zgubił prezenty"

Autor: Danuta Parlak
Wydawnictwo: Widnokrąg

O tym, jak trudno jest napisać list do Mikołaja, wie każde dziecko. Jak bowiem można wybrać to jedno życzenie z szeregu tych, które przychodzą na myśl? Jak wybrać tylko jeden prezent, kiedy chciałoby się otrzymać wszystkie? Czy lepiej wybrać kolejkę, klocki, a może lalkę? A czego życzyć sobie dla mamy? Z tymi dylematami musi zmierzyć się każdy, kto przygotowuje świąteczny list do Mikołaja, kto chciałby znaleźć pod choinką wszystko to, o czym marzy. Pomyślcie jednak, jak trudne zadanie ma sam Mikołaj, który wszystkie te prezenty musi rozwieść na czas, a na dodatek jeszcze nie w nich nie pomylić. Nic dziwnego zatem, że czasami biedak jest tak wyczerpany, że zdarza mu się … owe prezenty zagubić.

Jeśli chcecie się dowiedzieć, co w takim przypadku się dzieje i jak wyglądają wówczas święta, koniecznie sięgnijcie po książkę „O Mikołaju, który zgubił prezenty”. Opublikowana nakładem Wydawnictwa Widnokrąg książka Danuty Parlak dla dzieci w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym to wspaniała propozycja zarówno na ten zimowy, świąteczny czas, jak i na pozostałe miesiące roku – w końcu układanie listu do Świętego warto zacząć jak najwcześniej. Dla tych dzieci, które nie czytają jeszcze samodzielnie, lektura będzie wspólną przygodą, przeżywaną wraz z rodzicami czy opiekunami, których warto zaprosić do poznawania historii o Mikołaju. Ci młodzi czytelnicy, którzy sami potrafią zgłębiać tekst, zapewne z niesłabnącą przyjemnością będą powracać szczególnie do tych momentów, które są szczególnie frapujące (ostatecznie znajdzie Mikołaj te prezenty, czy też nie?). Bogato ilustrowana książeczka z pewnością zauroczy również rodziców, którzy z zaangażowaniem śledzić będą rozwój sytuacji.




Autorka przedstawia nam Tomka, który wciąż zastanawia się, jaki prezent ma znaleźć się na jego Liście życzeń oraz Wojtka, który doskonale wie, czego pragnie dla siebie, ma natomiast dylemat dotyczący prezentu dla mamy, a wreszcie samego Mikołaja, który zawsze wie, jaki prezent będzie odpowiedni. Staruszek ciężko pracuje, by każdy był zadowolony ze swojego prezentu i zapewne tak właśnie byłoby i w tym roku, gdyby nie fakt, iż … Mikołaj zgubił wszystkie prezenty.



Wieść ta rozniosła się lotem ptaka za sprawą sroki – plotkary, szybko dowiedziały się o tym fakcie również dzieci, niecierpliwie wypatrujące odwiedzin Mikołaja. Teraz zarówno Tomek, pieczołowicie skreślający kolejne dni w kalendarzu, braciszek Oli – Kuba, jak i wiele innych dzieci (a nawet i dorosłych) nie może liczyć na świąteczne prezenty. Zaraz, zaraz, czy aby na pewno? 


O tym, w jaki sposób pomysłowe dzieci rozwiązały kwestię prezentów i sprawiły, by wszyscy otarli łzy rozczarowania, dowiemy się z pięknej opowieści Danuty Parlak o sile dziecięcej wyobraźni i kreatywności, o przyjaźni, solidarności i wsparciu. Dzięki wspaniałemu pomysłowi oraz ofiarności wszystkich nikt nie został bez prezentów, my zaś możemy tylko czerpać naukę z postaw młodych bohaterów. By również możemy zostać takimi pomocnikami Świętego Mikołaja, nie zapominając o prezencie również dla niego. Jak myślicie, jaki prezent czekał na niego w tym roku?




Bożonarodzeniowych Jarmarków czar - Katowice, Dąbrowa Górnicza, Sosnowiec

Jeśli chodzi o organizację jarmarków bożonarodzeniowych, to prawdziwymi mistrzami są Niemcy. Może dlatego, że tradycja jest tam kultywowana co najmniej od XV wieku, a przynajmniej z tego okresu pochodzą pierwsze, oficjalne wzmianki. Najstarszym, organizowanym po dziś dzień jarmarkiem na terenie Niemiec jest działający w Dreźnie, choć warto odwiedzić również te w Berlinie, Poczdamie czy w Düsseldorfie. 

Niestety, niezwykle intensywne ostatnie tygodnie 2015 roku nie pozwoliły mi na wyprawy dalekie, a nawet bliskie. Dlatego też tylko wspomnę o niezwykłych jarmarkach bożonarodzeniowych w Krakowie czy Wrocławiu, tęsknie wyczekując roku przyszłego – wówczas możecie spodziewać się szczegółowych relacji i zachwycających zdjęć. 

W tym roku, w przerwie pomiędzy realizacją kolejnych zleceń, udało mi się zajrzeć jedynie na pobliskie jarmarki, odbywające się w Katowicach, Dąbrowie Górniczej oraz w Sosnowcu. Jak było? Zobaczcie sami …


Katowicki Jarmark Bożonarodzeniowy


Katowicki Jarmark Bożonarodzeniowy 2015 odbywał się w dniach od 1 grudnia do 23 grudnia na Rynku. Przez cały czas trwania jarmarku dostępne było pięknie oświetlone, sztuczne lodowisko, zaś na deptaku ustawiono około pięćdziesięciu kramów z regionalnymi wyrobami: wędlinami, miodami, aromatycznymi piernikami, ozdobami choinkowymi czy rękodziełem. 

fot. J.Gul

fot. J.Gul

fot. J.Gul
Nie brakło również wydarzeń artystycznych (w tym wspólnego kolędowania), a także wizyty… Świętego Mikołaja, który zatrzymał się na rynku podróżując ze świąteczną trasą ciężarówek Coca-Cola.

fot. J.Gul

fot. J.Gul
Władze miasta spisały się na medal – to najpiękniejszy jarmark z dotychczas organizowanych, już same świąteczne ozdoby oraz wielka choinka o wysokości 15 metrów – mimo braku zimowej aury – zapewniły odpowiednia atmosferę. Pełna iluminacja miała miejsce 6 grudnia, kiedy to na placu przed Teatrem Śląskim pojawiła się urokliwa karoca z reniferami. 

fot. J.Gul

fot. J.Gul
fot.J.Gul
fot.J.Gul
Uwagę zwracała też bożonarodzeniowa szopka, będąca nowym elementem na jarmarku.

fot. J.Gul
fot. J.Gul


X Kiermasz Świąteczny w Dąbrowie Górniczej 

fot.J.Gul
Również Dąbrowa Górnicza zachęcała do wspólnej zabawy i przedświątecznych zakupów w trakcie Kiermaszu Bożonarodzeniowego2015, odbywającego się przy Placu Wolności (plac przed Pałacem Kultury Zagłębia) w dniach od 16 grudnia do 23 grudnia. Tu było dużo skromniej, choć choinka pięknie górowała nad Placem, zaś wiktoriańska karuzela i kolejka prowadzona przez krasnale zwracały uwagę najmłodszych. 

fot.J.Gul

fot.J.Gul

fot.J.Gul

Jeszcze do dziś czuję w myślach zapach przypraw korzennych, którymi doprawione było grzane wino sprzedawane z oryginalnego kramu – beczki.

fot.J.Gul


Jarmark Bożonarodzeniowy w Sosnowcu

fot.J.Gul
W tym roku Sosnowiec zmienił nieco formułę jarmarku – w poprzednich latach już w połowie grudnia na tzw. Patelni pojawiały się pierwsze kramy, jednak tym razem ograniczono czas jego trwania do trzech przedświątecznych dni. Jarmark zmienił także lokalizację w pobliżu Urzędu Miejskiego, zaś namioty zostały ustawione wzdłuż Alei Zwycięstwa. 

fot.J.Gul

Pod UM pojawiło się też lodowisko o wymiarach 22×18 m, zaś do dyspozycji mieszkańców jest również szatnia oraz wypożyczalnia łyżew. 

fot.J.Gul
Niestety nie mogę oprzeć się wrażeniu, że – pomimo dobrych chęci władz miasta, zbrakło tego świątecznego klimatu. Namioty zamiast pięknych, drewnianych straganów odbierały cały urok i nawet wspaniała choinka czy występy na zbudowanej w jej pobliżu scenie nie były w stanie odwrócić uwagi od mało estetycznych plandek. Nie dopisali również wystawcy, zaledwie kilka punktów handlowych to zbyt mało, by sycić wzrok bogactwem przedświątecznych ozdób czy smakołyków (choć ciasta i pierniczki były wyborne).

fot.J.Gul

fot.J.Gul

To już koniec tej poświątecznej wędrówki po przedświątecznych jarmarkach. Zostawiam Was z obietnicą przyszłorocznego wpisu o jarmarkach, które dla tych trzech wymienionych miast mogą być wzorem. Choć Katowice już zaczęły uczyć się od najlepszych …

Erich Kästner "Michałek z pudełka od zapałek"

Autor: Erich Kästner
Wydawnictwo: Jung-off-ska

Któż z nas nie ma kompleksów? Jedni chcą przybrać na wadze, inni nieco stracić, jedni pragną kręconych włosów, zaś ci, których włosy przypominają sprężynki – wiele by dali za włosy proste i lśniące. Są również tacy, którym przeszkadza wysoki wzrost i tacy, którzy chcieliby podrosnąć jeszcze troszkę centymetrów. Zapewne nie trudno odgadnąć, do której z tych grup zalicza się Michałek Opałek z Koszałek, który mimo upływu lat, wciąż mierzy zaledwie … pięć centymetrów. Domyślacie się, jak trudno jest żyć tak niewielkiej postaci, a co dopiero spełnić swoje marzenie o byciu wielkim artystą!

O tym, jak wygląda codzienne życie Michałka, w jaki sposób stracił rodziców i dlaczego cyrk stał się jego domem dowiecie się z pięknej i wzruszającej książki „Michałek z pudełka od zapałek”. Powieść napisana w 1963 roku przez Ericha Kästnera już od wielu lat cieszy dzieci i dorosłych, przekonując o tym, że warto pielęgnować marzenia, o niezwykłej sile przyjaźni, przywiązania oraz wiary we własne możliwości. Obecnie, dzięki Wydawnictwu Jung-off-ska mali czytelnicy mogą cieszyć się tą historią opowiadaną przez Piotra Fronczewskiego nawet wówczas, kiedy nie potrafią jeszcze samodzielnie czytać. Choć adresowana do dzieci w wieku od pięciu do dziewięciu lat, to z pewnością nie oprze się jej niejeden dorosły, który z nostalgią wspominać będzie czasy swojego dzieciństwa i przygody sympatycznego Michałka.

Ów maciupeńki bohater z pewnością nie ma łatwego życia – nie dość, że z uwagi na mikroskopijny wzrost często ludzie w ogóle go nie dostrzegają, to jeszcze w wieku sześciu lat stracił on w tragicznych okolicznościach rodziców. Zostali oni zdmuchnięci z wieży Eiffla, zaś Michałkiem zaopiekował się słynny mistrz czarnej magii, profesor Hokus Pokus, gwiazda cyrku „Kometa”. Chłopczyk wychowuje się wraz z wiernymi pomocnikami profesora – gołębiami Mikusiem i Pikusiem oraz śnieżnobiałym królikiem Białaskiem, zaś magik robi wszystko, by był on szczęśliwy. 

Ponieważ cyrk podróżuje od miasta do miasta, od kraju do kraju, z biegiem lat Michałek zdołał poznać dobrze już wiele języków, zatem profesorowi marzy się kariera Opałka w roli tłumacza – planuje nawet wysłanie go na egzaminy do słynnej szkoły tłumaczy, ale chłopczyk stanowczo się sprzeciwie. Co prawda uwielbia czytać, a dzięki profesorowi ma nawet miniaturową bibliotekę, ale wcale nie ma zamiaru szeptać komuś do uch przetłumaczonych kwestii. On marzy o zostaniu wielkim artystą, a choć pierwsze próby nie wróżą szybkiego spełnienia tych planów, to jednak maluch nie traci wiary.


O tym, jak potoczą się losy Michałka, jak wielki sukces odniesie on występując jako asystent profesora, czy naprawdę chciałby być chłopcem o przeciętnym wzroście, a także o innych fascynujących szczegółach z życia chłopca z Koszałek, który sypia w pudełku od zapałek, możemy posłuchać sięgając po wspaniałą opowieść „Michałek z pudełka od zapałek”. Znajdziemy tu sporo humoru, niezwykłych wydarzeń, a nawet emocji, bowiem chłopczykowi nie udało się uniknąć porwania. Historia ta mimo upływu lat nie traci swojej aktualności, czaru i ciepła, dlatego warto wrócić do tej książki z dzieciństwa, pozwalając się zaprzyjaźnić z Michałkiem również najmłodszym miłośnikom książek. Szczególnie, że pięciocentymetrowemu chłopcu tak bardzo brakuje towarzystwa rówieśników …


Donna Tartt „Tajemna historia”

Autor: Donna Tartt 
Wydawnictwo: Znak Literanova

„Religijne oszczerstwa, napady złości, obelgi, wymuszenia, długi: wszystko błahe przewiny, tak naprawdę, rzeczy irytujące – zbyt drobne, zdawałoby się, by pchnąć pięć rozsądnych osób do morderstwa. Ale, ośmielę się to powiedzieć, dopiero gdy pomogłem w zabiciu człowieka, zdałem sobie sprawę, jak nieuchwytnym i złożonym czynem może być mord (…)” – słowa te mimowolnie mogą budzić skojarzenie ze „Zbrodnią i karą” Dostojewskiego, zawierają w sobie zarówno element ekshibicjonistycznego wejrzenia w siebie, jak i próbę analizy pewnych wydarzeń. Dociekanie motywów zbrodni zawsze jest fascynującym zagadnieniem, zbyt często jednak okazują się być one trywialne. Dopiero współwystępowanie szeregu czynników, ich kompilacja w nieodpowiednim momencie, skutkować może tragedią, która na zawsze zmienia życie osób w niej uczestniczących. 

Wyruszając do elitarnego college’u w Nowej Anglii – Hampden College, specjalizującego się w sztukach wyzwolonych, Richard Papen spodziewał się wielu przeszkód, choć miały być one głownie natury finansowej. Wychowany przez rodziców nie przejawiających większych życiowych ambicji i nie widzących potrzeby wspomagania chłopaka w dalszej edukacji, trafił do szkoły tylko dzięki programowi stypendialnemu. Odnalezienie się wśród innych uczniów nie sprawiło mu problemu, choć tak naprawdę jego marzeniem jest dołączenie do eklektycznej grupy studentów filologii klasycznej. Wykładający niemal wszystkie przedmioty Julian Morrow, znawca greki, dobiera sobie wychowanków według tylko jemu znanego klucza, a pięć osób, jakie uczęszcza do niego na zajęcia, uważa za komplet. Ta ekstrawagancja jest z trudem tolerowana na uczelni, zaś owi studenci Morrowa stanowią grupę ekscentrycznych dziwaków, którzy zdecydowanie zwracają na siebie uwagę. Henry z nieodłączną parasolką noszoną niezależnie od pogody, niechlujny Bunny, pozostający nieustannie pod wpływem alkoholu, Francis, wyglądem przypominający albinosa oraz para zjawiskowo pięknych bliźniąt, Charles i Camilla – każdy z nich fascynuje Richarda, można nawet stwierdzić, że ma na ich punkcie prawdziwą obsesję. Kiedy na skutek zbiegu okoliczności (i zastosowania zadziwiającej konstrukcji gramatycznej) chłopak dostaje szansę zmiany kierunku edukacji, wkracza do nowego świata, lecz czas pokazuje, że wszystko ma swoją cenę … 

„Tajemna historia” Donny Tartt daleka jest od opisów typowego studenckiego życia, bowiem i jej bohaterowie dalecy są od typowych nastolatków. Nieprzeciętnie inteligentni (Henry na przykład jest geniuszem lingwistycznym), uchodzący za bogatych i zmanierowanych, zwracają oni uwagę swym niezwykle analityczno-filozoficznym podejściem do najzwyklejszych nawet kwestii. W pełni zatracają się w programie studiów, choć nie stronią też od alkoholu i innych używek a nawet dość kontrowersyjnych eksperymentów. Jeden z nich kończy się tragicznie, na zawsze łącząc już grupę krwawą tajemnicą. Zbrodnia, do jakiej dopuścili się pod wpływem środków odurzających w trakcie urządzania Bachanaliów, bynajmniej nie była planowana – po prostu pewien farmer znalazł się w nieodpowiednim miejscu i w nieodpowiednim czasie. Nie ma jednak takiej ławy przysięgłych, która uwolniłaby bogatych, rozpuszczonych studentów, znajdujących się pod wpływem alkoholu i narkotyków, od odpowiedzialności na brutalne morderstwo, dlatego też decydują się oni zachować wydarzenia owej feralnej nocy w tajemnicy. Nawet Richard nie zostaje do niej dopuszczony, a przynajmniej do chwili, kiedy nie wytrzymujący presji Bunny, zaczyna wysuwać coraz większe roszczenia finansowe względem pozostałych nastolatków, zaś w publicznych wypowiedziach - niepokojąco zbliżać się do prawdy.

Makiaweliczny plan, jaki rodzi się w umyśle pozostałych, obejmuje tym razem czynne działanie Richarda, który przeszedł już niejako obrządek inicjacyjny, zachowując pewne niepokojące fakty w tajemnicy. Czy jednak może istnieć zbrodnia bez kary? Czy nikczemne czyny nie pozostawiają śladów w psychice oraz nie naznaczają duszy piętnem? Czy da się przywrócić po takich wydarzeniach swoje życie na właściwe tory i z nową werwą poświęcić się studiowaniu greki? Na te wszystkie pytania odpowiedź możecie uzyskać podczas lektury „Tajemnej historii” – powieści mrocznej, przepełnionej interpretacyjną głębią, której każda strona przynosi nowe historie, nowe historie doznania i nowe emocje. Doskonale skonstruowana i, pomimo swojej objętości, nieustannie wciągająca i zaskakująca książka, to wspaniałe studium upadku moralności oraz próba odpowiedzi na pytanie o granice pomiędzy dobrem a złem. Sylwetki bohaterów, z których każdy przejawia inną emocjonalność, wrażliwość, każda z nich jest także odrębnym bytem, obdarzonym własnymi troskami i problemami, w połączeniu ze znakomicie prowadzoną akcją, tajemnicą odkrywaną krok po kroku wraz z postępującym procesem stawania się przez Richarda częścią grupy, to główne atuty książki. Tym samym jest to jedna z tych powieści, doskonałych w budowie i treści, o jakich napisaniu marzyć może każdy twórca. Jedna z tych powieści, które przechodzą do historii, jako klasyka gatunku!


piątek, 25 grudnia 2015

Agnieszka Haska, Jerzy Stachowicz „Bezlitosne. Najokrutniejsze kobiety dwudziestolecia międzywojennego”

Tytuł: Bezlitosne. Najokrutniejsze kobiety dwudziestolecia międzywojennego
Autor: Agnieszka Haska, Jerzy Stachowicz
Wydawnictwo: AKURAT

Brak prawa do wyrażania swojego zdania – nie tylko w sprawach politycznych, ale też na jakikolwiek temat, liczne zakazy dotyczące nie tylko możliwości działania, ale też ubrania czy zachowania, bariery społeczne i prawne uniemożliwiające zdobywanie wiedzy, wyzysk i ograniczanie wysokości wynagrodzeń w przypadku kobiet zmuszonych do zarobkowania – to tylko niektóre z problemów, z jakimi borykały się kobiety XIX w. Liczne stereotypy, ograniczenia prawne odbierały kobietom nie tylko wolną wolę, ale powszechne było przekonanie, że kobiety do pewnych zachowań (w tym procesów myślowych) po prostu nie są zdolne. Emancypacyjne idee przełomu XI i XX wieku zaczęły powoli zmieniać perspektywę i spojrzenie na możliwości kobiet, pojawiły się również głosy, iż kobiety zdolne są do popełnienia przestępstwa. Do tej pory bowiem uważano, iż kobieca natura sprawia, iż nie są one zdolne do przemocy i okrucieństwa. 

O przemianach społecznych, mających miejsce w okresie dwudziestolecia międzywojennego, a także o zbrodniach, które – wbrew wcześniejszym przekonaniom – zdołały popełnić kobiety, bądź też były one wspólniczkami, przeczytamy w znakomitej, choć budzącej niemałą grozę książce „Bezlitosne. Najokrutniejsze kobiety dwudziestolecia międzywojennego”. Duet Agnieszka Haska i Jerzy Stachowicz, w opublikowanym nakładem Wydawnictwa Akurat opracowaniu przybliża sylwetki kobiet – zbrodniarek oraz kulisy zbrodni, które wstrząsnęły opinią publiczną i po dziś dzień stanowią pewną przestrogę, przed zbyt pochopną oceną winnych. Oparta na faktach książkę, zawierającą niezliczone ilości faktów, materiałów prasowych i zdjęć czyta się niczym najlepszy kryminał, zaś mroczną przyjemność płynącą z lektury odnajdą ci wszyscy, którzy lubią opowieści z dreszczykiem, a także ci, którzy cenią sobie rzetelny warsztat dziennikarski. 

Na łamach publikacji poznamy zatem „znane i złe”, czyli kobiety utożsamiane ze złem, których sława przekroczyła granicę Polski. Mowa tu o Ricie Gorgonowej odpowiedzialnej za zbrodnię w Brzuchowicach, której ofiarą padła siedemnastoletnia córka znanego architekta, Aleksandrze Piotrowskiej vel Dybowskiej, oskarżonej o morderstwo swojej krewnej oraz o kradzież jej kosztowności, a także o Helenie Kezyżanowskiej-Macoch, urzędniczce z Łodzi, która była współoskarżoną w jednej z najgłośniejszych spraw w całej Europie – morderstwa na Jasnej Górze. 

Kobiety ogrywały również główną rolę w krwawych dramatach, których przyczyną były miłosne perturbacje – uczucia niespełnione, a także namiętności i zdrady. Autorzy w związku z tym tematem wspominają o funkcjonującym w okresie dwudziestolecia międzywojennego pseudomedycznym terminie „psychoza na tle staropanieństwa”. Jedną z jej ofiar była Maria Mikołajczykówna, zbliżająca się do czterdziestego roku życia panna, która w celu zdobycia mężczyzny posunęła się do zastosowania magii. A że do odprawienia magicznego rytuału niezbędne było serce trupa przystojnego mężczyzny, nie zawahała się przez zbezczeszczeniem grobu … W rozdziale tym znajdziemy również opowieści o zdradzanych żonach i o kochankach, o tragediach do których dochodziło z powodów finansowych, o zbrodniach mających miejsce na wsiach, ale też dotykających wysoko postawionych mieszkańców miast. Jednym z takich przykładów jest morderstwo naczelnika PZU o podwójnej moralności, Franciszka Zarębskiego, zabitego przez pierwszą żonę.

Pisząc o morderstwa, autorzy nie mogli nie wspomnieć także o tych zbrodniach, w których tle czaiła się walka o kobietę. Przeczytamy tu między innymi o najsłynniejszej warszawskiej awanturze rozgrywającej się w restauracji Caveau Caucassien. Przebywający tam z żoną Adelą oraz panną Heleną Jakubowską major Jerzy Stawiński w odwecie za zaczepki pijanego ziemianina Adama Jankowskiego, zastrzelił go. Na łamach książki znajdziemy również portrety słynnych oszustek, w tym najsłynniejszej z nich – Marii Ciunkiewiczowej, zwanej „ostatnią polską kurtyzaną w stylu wielkich kurtyzan europejskich XIX wieku”, a także postacie służących, często wykorzystywanych przez oszustów i złodziei do zdobywania informacji i ujawniania domowych sekretów..

Przeczytamy również o przedstawicielkach najstarszego zawodu świata i ich przestępczej działalności oraz o rozpalających wyobraźnię kobietach-szpiegach, takich jak warszawska tancerka Adria Teodozja Majewska czy stenotypistka Janina Witte-Festenburg. Autorzy nie zapomnieli o zbrodniczych duetach, w stylu Bonnie i Clyde`a, których nie zabrakło również nad Wisłą. Mowa tu między innymi o parze oszustów, zajmujących się upłynnianiem fałszywych pieniędzy, czyli o Julii i Stanisławie Kruszyńskich, a także o makabrycznym małżeństwie Paśników – Szczepan Paśnik był jednym z pierwszych seryjnych morderców, zaś jego żona Józefa – wierną towarzyszką zbrodni.

Wszystkie te fascynujące, choć nierzadko makabryczne i krwawe historie zostały uzupełnione zdjęciami, fragmentami artykułów prasowych czy kadrami z filmów. Tym samym „Bezlitosne” są nie tylko opisem mniej lub bardziej okrutnych zbrodni, dewiacji oraz oszust, ale i interesującym spojrzeniem na tło społeczno-historyczne. Jest to również dowód na ogrom pracy, jakie w zebranie materiałów włożyli autorzy, a także wyraz ich talentu, dzięki któremu ten dokument w odbiorze jest bardziej wciągający, niż niejeden kryminał. Może to dlatego, że najlepsze historie pisze życie?



czwartek, 24 grudnia 2015

Łukasz Walewski „Przywitaj się z królową. Gafy i wpadki, faux pas inne historie”

Tytuł: Przywitaj się z królową. Gafy i wpadki, faux pas inne historie
Autor: Łukasz Walewski
Wydawnictwo: Sine Qua Non


Pamiętacie o czym ówczesny premier, Leszek Miller, rozmawiał z cesarzem Japonii w 2002 r.? Zapewne nie, ale z pewnością pamiętacie sukienkę, którą miała na sobie Aleksandra Miller na spotkaniu z cesarską parą. Biało-różowa kreacja z napisami „sex love romance” wywołała wówczas skandal i do dziś pozostała w naszej pamięci. Ta modowa wpadka to tylko jedna z tysięcy faux pas, jakie na przestrzeni wieków zdarzyły się przedstawicielom najwyższych władz państwowych. Dziś już nikt nie kara za tego rodzaju przewinienia karą śmierci, ale warto pamiętać, że w pewnych kwestiach złamanie protokołu dyplomatycznego może nieść ze sobą poważne konsekwencje i doprowadzić do groźnego w skutkach konfliktu.

O tym, jakie reguły obowiązują w życiu politycznym, czym należy się kierować wybierając na spotkanie z przedstawicielami rządu, jak organizować przyjęcia, jak czytać zaproszenia i jak wręczać prezenty pisze Łukasz Walewski, rozwiewając wiele naszych wątpliwości, obnażając największe wpadki ludzi na szczytach władzy, a także – co szczególnie interesujące – sięgając do starych wytycznych w kwestii zachowania, obowiązujących m.in. w carskiej Rosji. Książka „Przywitaj się z królową. Gafy i wpadki, faux pas inne historie”, opublikowana nakładem wydawnictwa SQN, to fascynująca wyprawa w świat sztywnych reguł i konwenansów, do których zbyt często podchodzi się z pogardą i ignorancją. Publikacja jest jedną z tych książek, które tak naprawdę powinny znaleźć się w każdym domu (nawet jeśli nie liczymy, iż kiedykolwiek będzie nam dane spotkać prezydenta), a już na pewno w każdym domu ludzi ze świata polityki i biznesu, które to sfery wzajemnie się przenikają. Pomijając praktyczne zastosowanie zawartych w niej informacji, jest to niezwykle wciągająca lektura, bowiem oparta na licznych przykładach błędów popełnianych przez osoby, którym owe wpadki nigdy nie powinny się zdarzyć. 

Na wstępie autor przybliża nam nieco kwestie związane z Protokołem Dyplomatycznym, poszukując jego korzeni w Polsce, docierając do jego głównych współtwórców – Stefana Przeździeckiego i Karola Bertoniego – zawodowych dyplomatów, pisze również o książce Tomasza Orłowskiego, uważanej za swego rodzaju „biblię” dla polskiej dyplomacji. W kolejnych rozdziałach znajdziemy omówienie zagadnień związanych z każdą niemal sferą działań mieszczących się w zakresie reprezentacji kraju (i nie tylko), obejmujące takie tematy, jak organizowanie przyjęć, ubiór i prezencję, typy wizyt, powitania, konferencje prasowe i relacje z mediami, prezenty, toasty i wiele innych ważkich kwestii. Dowiadujemy się jak zorganizować ważne spotkanie, aby wszyscy czuli się komfortowo i jak wybrnąć w sytuacji, kiedy obecność danej osoby mogłaby negatywnie wpłynąć na odbiór całego wydarzenia, jak ubrać się na ważną uroczystość, czym różni się „white tie” od „black tie” i jakie określone działania / stroje wymusza oraz co oznaczają inne jeszcze terminy, występujące na oficjalnych zaproszeniach (jak „lounge suit” czy „tenue de ville”). Autor podaje uniwersalne rady, które trzeba mieć na uwadze wybierając się na spotkanie (również na spotkanie z Papieżem), wymienia różne rodzaje wizyt, z którymi mamy do czynienia w praktyce dyplomatycznej i wiążące się z nimi reguły, pisze także o tym, w jaki sposób należy poprawnie powitać gości. Zanim wyrwiemy się do całowania partnera bądź partnerki na powitanie, koniecznie należy przeczytać fragment książki poświęcony pocałunkom, by uniknąć wielomiesięcznych prób interpretacji zachowania, jakie zaprezentował m.in. Donald Tusk całując w dłoń kanclerz Niemiec Angelę Merkel.

Niezwykle istotny – z uwagi na moc rażenia mediów – jest rozdział poświęcony konferencjom prasowym i relacjom z mediami, w którym autor zwraca uwagę na to, jak powinna wyglądać poprawna konferencja (a przede wszystkim na zasadność postawienia sobie pytania „gdzie jest news”?), co generuje koszty i gdzie ową konferencje zorganizować. Walewski porusza również temat kurtuazyjnej wymiany prezentów, w tym ich wartości materialnej i oryginalności, zajmuje się również kwestią toastów, zwracając uwagę na to, iż „sztuka wznoszenia prawdziwych toastów nie należy do najłatwiejszych”. Od toastów przechodzi do punktu zapalnego wielu spotkań, czyli rozsadzenia gości przy stole oraz kolejności ich powitania, które to zagadnienia są jednymi z najtrudniejszych, opisanych w Protokole Dyplomatycznym. Niezwykle interesujące są również rozdziały dotyczące dbałości o detale, które niejednokrotnie rzutują na całokształt oraz … zapobiegania wpadkom popełnianym przez współpracowników. 

Wszystkie te informacje, poparte przykładami oraz zdjęciami, ubarwione przywołaniem zasad z przeszłości, obowiązujących w różnych stronach świata, składają się zarówno na ten quasi-podręcznik dyplomacji, jak i na niezwykle wciągającą lekturę. Autor po raz kolejny przywołuje kompromitujące momenty w pracy ludzi piastujących najwyższe szczeble władzy, niektóre znane nam z pierwszych stron gazet, niektóre będące dla prawdziwym zaskoczeniem, bowiem odpowiadają one naszym zachowaniom (i – niestety – wpadkom). Tym samym „Przywitaj się z królową” to obszerna publikacja zawierająca mnóstwo przydatnych informacji, możliwych do wykorzystania nie tylko w sferze zawodowej, ale również podczas planowania rodzinnego spotkania w mniejszym bądź większym gronie. Niekiedy zabawna, niekiedy zatrważająca ignorancją głów państwa lektura jest jedną z tych, które warto polecić każdemu. Chociażby po to, by uniknąć kompromitujących wpadek …


wtorek, 22 grudnia 2015

Świąteczny konkurs: "Okowy zmysłów" Bruno Wioska - ZAKOŃCZONY

Święty Mikołaj dla jednych, Dziadek Mróz dla innych dotarł i do mnie, dlatego już dziś macie okazję zagrać o intrygującą książkę, której akcja rozgrywa się na granicy czasów, w Rzymie przeszłości i teraźniejszości.

Nagrodą w konkursie jest książka "Okowy zmysłów", autor Bruno Wioska.


    Co trzeba zrobić, by wygrać książkę? Świąteczny czas nie sprzyja skomplikowanym zasadom, dlatego:

  1. Należy udostępnić wpis na portalu społecznościowym (FB, G+, blogach) – pamiętajcie o statusie publicznym.
  2. Przesłać maila na adres: qulturaslowa@gmail.com z tytułem wiadomości „Okowy zmysłów”.
  3. W mailu wspomnieć, gdzie informacja o konkursie została udostępniona, a także podać adres na jaki można przesłać nagrodę (wysyłka tylko na terenie Polski). 
  4. Konkurs trwa od dnia 22 grudnia 2015 r. do dnia 30 grudnia 2015 r. do godz. 23:59.
  5. Zwycięzca zostanie wyłoniony drogą losowania.
  6. Udział w konkursie oznacza akceptację niniejszych zasad.
  7. Wyniki zostaną ogłoszone na blogu w dniu 31 grudnia 2015 r.

POWODZENIA!

Jest mi bardzo miło poinformować, że książka powędruje do Pana Bartłomieja G.

Dziękuję wszystkim za udział w konkursie i zapraszam wkrótce do kolejnych rozdań.




Erich Kästner „Mania czy Ania”

Autor: Erich Kästner
Wydawnictwo: Jung-off-ska


„Pamiętaj, że ten, kto żyje blisko studni, nie zazna pragnienia, a ta, która ma obok siebie siostrę, nie pogrąży się w rozpaczy” – pisała w jednej ze swoich książek Lisa See. O tym, jak wspaniale mieć obok siebie tak bliską osobę, związaną więzami krwi, wie każdy, kto posiada rodzeństwo. Niestety nie wszyscy mają tę możliwość, nie wszyscy mogą dzielić się sekretami z siostrą czy bratem, nie wszyscy mogą iść przez życie ramie w ramię.

Takiej możliwości nie ma dziewięcioletnia Ania Palffy z Wiednia, rezolutna i ruchliwa dziewczynka z głową pełną pomysłów. Wychowywana tylko przez ojca, ekscentrycznego dyrektora Ludwika, jest określana mianem „głośnego dziecka”, choć mimo jej psot, nie da się jej nie lubić. Dziewczynka jest szczęśliwa ze swoim tatą, choć cieniem na tym szczęściu kładzie się fakt, iż ojciec nic nie mówi o jej matce, a nawet usunął z domu jedyne jej zdjęcie. Tegoroczne wakacje w Domu Kolonijnym zmienia jednak diametralnie jej życie i już nigdy nie będzie mogła powiedzieć, że tęskni za siostrą, której nie ma … Książka „Mania czy Ania”, autorstwa Ericha Kästnera, to najnowsza propozycja Wydawnictwa Jung-off-ska. Należąca do kanonu lektur szkolnych opowieść, czytana przez Edytę Jungowską i Piotra Fronczewskiego, ze wspaniałą okładką zaprojektowaną przez Joannę Rusinek, to nie tylko wspaniała przygoda dla dzieci, ale również nostalgiczna podróż w przeszłość dla dorosłych.

Kiedy Ania spotyka na koloniach dziewczynkę o twarzy dokładnie takiej, jaką ma sama, jest w prawdziwym szoku. Szybko jednak okazuje się, że los, stawiając na jej drodze życia Manię Körner z Monachium, tak naprawdę wyświadczył jej wielką przysługę. Mania, wychowywana tylko przez zapracowaną mamę, jest tak naprawdę bliźniaczą siostrą Ani, choć różnią się one diametralnie charakterami. Ania jest pełna energii, ma trudności z koncentracją, ale uśmiech nie schodzi z jej buzi, zaś Mania jest małą gosposią, która pomimo młodego wieku bierze na siebie ciężar prowadzenia domu. Ona również nic nie wiedziała o tym, że gdzieś tam w świecie żyje jej siostra, a przede wszystkim o tym … że ma tatę. 

Co teraz zrobić z taką nowiną? Czy przyznać się rodzicom, którzy zapewne mieli powody, by zataić przed dziewczynkami takie informacje? Pomysł, na jaki wpadają Ania i Mania jest iście makiaweliczny – postanawiają zamienić się rolami. Ania wraca zatem do Monachium, za wszelką cenę usiłując wcielić się w postać Mani, zaś Mania stara się za być postrzegana, jako Ania. I mimo iż bliscy oraz nauczyciele dostrzegają pewne zmiany w osobowości dziewczynek, to są one zrzucane na karb dojrzewania. Kto wie, jak długo trwałaby ta mistyfikacja, gdyby nie dwa wydarzenia – po pierwsze na ojca dziewczynek poluje despotyczna kobieta-wamp, Irena Gerlach, która chętnie zostałaby panią dyrektorową, zaś po drugie, do redakcji gazety, w której pracuje mama Ani i Mani przychodzi zdjęcie wykonane latem, na którym sportretowane zostały bliźniaczki!

Jak zakończy się ta opowieść? Czemu Ania i Mania zostały rozdzielone? Co było powodem rozstania ich rodziców i co najważniejsze, czy dziewczynki dostaną szansę, by nareszcie nazywać się siostrami i wychowywać się razem? Odpowiedzi na te wszystkie pytania znajdziecie w książce „Mania czy Ania”, która pomimo upływu lat niezmiennie wzrusza swoim ciepłem, ale i małym dramatem sióstr, które przez dziewięć lat nie były świadome swojego istnienia. Jestem przekonana, że niejedna dziewczynka słuchając tej opowieści uśmiechnie się na myśl o przygodach Ani i Mani, niejedna też uroni łzę myśląc, jak ogromna musiała być ich tęsknota za tą drugą oraz pragnienie posiadania pełnej rodziny. Książka Kästnera zwraca uwagę swą subtelnością, ponadczasowością oraz wspaniała siostrzaną miłością, pokazując równocześnie, jak wielkie są niekiedy konsekwencje podjętych decyzji. Tym samym „Mania czy Ania” to lektura, która łączy pokolenia, która rozpala nasze serca i na długo zapada w pamięć!



poniedziałek, 21 grudnia 2015

Greg McKeown "Esencjalista"

Tytuł: Esencjalista
Autor: Greg McKeown
Wydawnictwo: MT Biznes

Co odróżnia osobę nieustannie zajętą od osoby, która pracuje znacznie mniej, ale osiągane przez nią efekty, są lepiej postrzegane? Dlaczego jedni, mimo iż pracują ciężko, wcale nie przybliżają się do realizacji celów, zaś inni, starannie wybierając działania i wcale się nie przemęczając, szybko osiągają pożądane rezultaty? Dlaczego jedni szybko wypalają się w swojej pracy, zaś inni mogą długie lata wykonywać określone czynności i nie odbija się to negatywnie na ich zdrowiu? Kluczem do udzielenia właściwej odpowiedzi, jest tu pojęcie esencjalizmu, czyli strategii „mniej, ale więcej”.

O tym, jak zostać esencjalistą, jak osiągać wyznaczone cele, jak pracować, by się nie przepracować, a także jak – dzięki porządkom w myślach, otoczeniu oraz zadaniach do wykonania – osiągnąć spektakularnie rezultaty, traktuje książka Grega McKeowna, doradcy takich firm, jak Apple, Google, Facebook czy Linkedln. Jest uważany za jednego z najbardziej wpływowych ludzi, a lektura książki „Esencjalista. Mniej, ale lepiej” pozwala nam uświadomić sobie, w jaki sposób tę pozycję osiągnął. Opublikowany nakładem Wydawnictwa MT Biznes poradnik nie jest przeznaczony wyłącznie dla ludzi biznesu bądź też tych, którzy mają aspiracje prowadzić własną firmę. Książka ta winna być lekturą obowiązkową na każdym kierunku studiów, pokazuje bowiem, w jaki sposób wybierać właściwe cele, co daje asertywność, pozwala także kreować właściwe postawy, a także zachęca do … odnalezienia w sobie dziecięcej radości i chęci do zabawy, która jest motorem kreatywności. 

„Droga esencjalizmu nie polega na powzięciu postanowienia noworocznego, by częściej mówić „nie”, zmniejszyć ilość napływającej korespondencji albo opanować nową strategię zarządzania czasem. Chodzi w niej o to, żeby jak najczęściej zatrzymywać się i odpowiadać sobie na pytanie, czy inwestujemy swoje siły i zasoby w odpowiednie przedsięwzięcia” – pisze McKeown wyjaśniając, że tytułowy esencjalizm to tak naprawdę sztuka dokonywania właściwych wyborów. Wymaga to on nas dyscypliny, żelaznej konsekwencji, niekiedy narażania się na niechęć innych, ale ostatecznie postawa taka pozwala skupić się na tym, co jest najważniejsze, a my zyskujemy nie tylko czas, by odpocząć czy realizować swoje pasje, ale też pracujemy na szacunek innych.

Autor zwraca uwagę na przyczyny naszej wielozadaniowości, tak modnej jeszcze kilkanaście lat temu, choć w obecnej rzeczywistości gospodarczej nie przynoszącej już spodziewanych efektów. Mowa tu o „paradoksie sukcesu” czyli przymusie osiągania sukcesów w wielu dziedzinach, zajmowania się wieloma rzeczami, korzystania z każdej pojawiającej się okazji. McKeown dowodzi, że strategia taka jest może skuteczna, ale wyłącznie w krótkich odcinkach czasu, bowiem w perspektywie długookresowej skutkuje brakiem czasu na realizacje zadań naprawdę ważnych i obniżaniem jakości wykonywanej pracy.

Poradnik złożony jest z czterech części, a każda z nich przybliża nam ideę esencjalizmu, a także pomaga nam lepiej dokonywać wyborów, zastanowić się, co naprawdę jest ważne, pozbyć się niechcianych rzeczy z nasze szafy (także tej mentalnej) oraz przyzwyczaić się do selekcji bodźców i możliwości oraz do systematycznej eliminacji przeszkód i dbania o to, by każde działanie wymagało on nas jak najmniej wysiłku. Dzięki licznym przykładom oraz prostemu przekazowi nawet nie zauważamy, jak zaczynamy otwierać się na nowe idee, widzimy logikę omawianych kwestii, zaczynamy rozumieć pewne aspekty rzeczywistości, a także potrafimy wskazać to, co nas rozprasza, co przeszkadza w naszym życiu.

McKeown podkreśla, że droga do myślenia jak esencjalista to proces, dlatego też sama lektura książki niczego w naszym życiu trwale nie zmieni. Autor jednak daje nam do dyspozycji pewną filozofię życia oraz zestaw narzędzi, byśmy mogli sami wprowadzić istotne zmiany, byśmy krok po kroku przybliżali się do realizacji naszych pragnień, do poprawy jakości życia, do tego, by mieć mniej, ale by wszystko było najlepszej jakości. Jestem przekonana, że to jedna z tych książek, które potrafią znacząco odmienić naszą rzeczywistość, odmienić nas samych – jeśli oczywiście na to pozwolimy i podejmiemy wyzwanie. W końcu nikt nie obiecywał, że będzie łatwo, ale spodziewane rezultaty są tego warte. Zatem – weniger aber besser, czyli … mniej, ale lepiej niech stanie się od dziś twoim mottem!

niedziela, 20 grudnia 2015

Anna Kańtoch "Tajemnica Nawiedzonego Lasu"

Autor: Anna Kańtoch
Wydawnictwo Uroboros

„Anioł zawsze nas ochrania, jest darem boskim – nie trzeba go wzywać. Oblicze twojego anioła ukazuje się zawsze, gdy ze szlachetnością odnosisz się do świata. Jest strumieniem, polem, błękitem nieba” – te słowa Paulo Coelho są kwintesencją tego, jak zazwyczaj postrzegamy anioły. Niezależnie od naszej wiary w Boga, w Skrzydlatych wierzyć chcemy, bowiem ich zadaniem jest strzec nas, prowadzić krętymi ścieżkami życia. Zwykle wyobrażamy sobie anioły jako nieskazitelnie piękne istoty, ze skrzydłami pozwalającymi im wznosić się w przestworza, ku Niebu, które jest ich domem. 

Ta wizja aniołów jest tak silna, że z trudem przyjmujemy fakt, że aniołów może po prostu nie być, że mogą być wyłącznie wytworem wyobraźni, bądź też – mimo że istnieją – tak naprawdę przybyły z kosmosu, z innej planety. Jeśli jeszcze dodamy do tego informację, że Skrzydlaci zmieniają nasz świat w taki sposób, by była w nim magia, tworząc sobie równocześnie doskonałe warunki do życia, to zapewne większość z nas miałaby poważne wątpliwości co do prawdziwości tej tezy. Nie mówiąc już o wiarygodności informacji, że poszukują one Wybrańców, którzy są zdolni chronić je przed odwiecznymi wrogami. Jeszcze kilkanaście miesięcy temu nastoletnia Nina również nie uwierzyłaby w ani jedno słowo tej historii. Zdarzyło się jednak coś, co zupełnie zmieniło jej postrzeganie rzeczywistości – na zaproszenia anioła znalazła się w Markotach, starym klasztorze. Wraz z nią zostało zaproszonych tam dwunastu innych nastolatków, choć jeden z nich, ten, który był Wybrańcem, zginął, zaś pozostali odziedziczyli po jednym z jego darów. Ninie trafiła się bystrość, choć biorąc pod uwagę jej magiczne zdolności, których zupełnie nie jest w stanie kontrolować, to dar ten nie na wiele się zdaje. 

Ta historia stała się kanwą opowieści Anny Kańtoch „Tajemnica Diabelskiego Kręgu”, która doczekała się już drugiego tomu. Czytelnicy, którzy nie mieli jeszcze okazji poznać Niny i jej przyjaciół oraz okrutnych komunistów, z pewnością nie będą mieli nic przeciwko, by przygodę we Skrzydlatymi zacząć od drugiego tomu – „Tajemnica Nawiedzonego Lasu”, bowiem retrospekcje oraz fragment pamiętnika Niny dają dostateczny wgląd w sytuację i pozwalają poczuć klimat grozy, ale również zaciekawienie. Choć historia adresowana jest do młodego czytelnika to jestem przekonana, że i dorosły wielbiciel fantasy sięgając po książkę będzie zaintrygowany rozwojem akcji, zaś po jej zakończeniu poczuje niedosyt – wszak na kolejny tom przyjdzie jeszcze poczekać. 

Autorka przenosi nas do roku 1953 w okolice puszczy białowieskiej, gdzie mieści się Instytut Totenwald, powstały w celu prowadzenia badań nad zjawiskami paranormalnymi. Nina trafia do niego wbrew swojej woli, zabrana ze szkoły przez dwójkę komunistów – sierżant Sowę i porucznika Lisa. Okazuje się, że nie jest tam jedyną osobą, która przebywała w Markotach, choć wciąż nie rozumie celu swojego pobytu, sensu ciężkiej pracy do jakiej zmuszani są więźniowie oraz przesłuchań, które polegają w dużej mierze na wyświetlaniu obrazków. Co pewien czas któreś z dzieci zasługuje na czerwoną kartkę, choć tak naprawdę nikt nie wie, skąd wzięło się to określenie i co ono oznacza. Pewnej jest jednak to, że każde z dzieci przebywa w Instytucie nie dłużej niż tydzień, a nikt nie potrafi zagwarantować, że po tym czasie faktycznie wracają one do domów. Jeśli nie, to gdzie są i co się z nimi dzieje?

Nina i jej przyjaciele nie mają zamiaru tak długo czekać, by przekonać się o tym osobiście, zatem organizują ucieczkę. Paradoksalnie, mimo dyscypliny panującej w placówce oraz żołnierzy z bronią, opuszczenie terenu Instytutu jest stosunkowo proste. Czy to dlatego, że komuniści doskonale wiedzą, co kryje się w lesie? Na to, a także na wiele innych nasuwających się pytań czytelnik będzie musiał poszukać odpowiedzi zagłębiając się w książkę i wędrując wraz z bohaterami przez mroczny i posępny las, odkrywając wymarłą wioskę Stare Kąty, w której przed laty miały miejsce straszliwe wydarzenia, a także stając oko w oko z mgłą i przychodzącymi wraz z nią upiornymi stworzeniami … I choć zabrakło mi nieco tej zapowiadanej grozy, choć nie do końca mogłam poczuć atmosferę tajemniczości, która winna otaczać wszystkie wydarzenia, to jednak lektura książki „Tajemnica Nawiedzonego Lasu” jest bez wątpienia przeżyciem, którego długo się nie zapomina. Mocną stroną powieści jest fabuła, która często potrafi zaskoczyć zwrotami akcji bądź nieszablonowym rozwiązaniem, a także konstrukcja postaci, wśród których na pierwszy plan wysuwa się Nina oraz pewien dwuznaczności porucznik Lis. Zakończenie zostawia pole dla naszej wyobraźni, a także daje nadzieje, że już wkrótce po raz kolejny spotkamy Ninę, że znów staniemy z nią do walki z przeciwnościami losu, że znów będzie miała ona szanse wykazać się swoimi detektywistycznymi umiejętnościami.