Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Afryka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Afryka. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 22 marca 2020

Kalina Jakubczak "Kalinka na fali. Życie to przygoda"

Tytuł: Kalinka na fali. Życie to przygoda
Autor: Kalina Jakubczak
Wydawnictwo: Kobiece


Czy można przeżyć życie, jakby każdy dzień był największa przygodą? Oczywiście, że tak, o czym świadczą biografie wielkich podróżników czy pasjonatów, którzy z zapałem oddają się swojemu hobby. Ale jak sytuacja ta wygląda w przypadku dzieci? Przecież dzieci nie mogą być podróżnikami, zaś jedyne przygody, jakie mogą przeżywać, to te realizowane w wyobraźni. Czy rzeczywiście? Nic bardziej mylnego! Życie Kaliny Jakubczak, która całe swoje młode lata spędza na pokładzie jachtów i katamaranów pokazuje, że – akceptując pewne ograniczenia, które przygoda za sobą niesie – codzienność może być naprawdę fascynująca!

sobota, 7 lipca 2018

Barbara Rybałtowska "Szkoła pod baobabem"

Tytuł: Szkoła pod baobabem
Autor: Barbara Rybałtowska
Wydawnictwo: Axis Mundi




„Teraz, kiedy wiem, że nie ma już Kodży, trudno mi uwierzyć, że w ogóle byłam kiedyś w Afryce. Jakoś trudno mi pogodzić te dwa życia – to minione tam i trwające tutaj. Zwłaszcza tamto wydaje mi się snem. Pewnie dlatego, że każdy człowiek tak naprawdę żyje dopiero w swoim własnym kraju…” – pod tymi słowami mogłoby podpisać się wiele osób, których wojenna zawierucha rzuciła daleko od własnej ojczyzny, zmusiła do walki o przetrwanie z dala od rodzimego kraju. Wszyscy oni doskonale zapewnie rozumieją uczucia, emocje Kasi Markowskiej, która przez dwa lata przebywała z matką, Zofią, w administrowanym przez Brytyjczyków obozie w Ugandzie. 

środa, 3 stycznia 2018

Arkady Paweł Fiedler "Maluchem przez Afrykę"

Tytuł: Maluchem przez Afrykę
Autor: Arkady Paweł Fiedler
Wydawnictwo: MUZA


Kim był Arkady Fiedler chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć. Ten polski podróżnik, przyrodnik, reportażysta w swoim życiu odbył trzydzieści wypraw i podróży, między innymi eksplorując Amazonię i Peru, Madagaskar czy Afrykę Zachodnią (Gwineę i Ghanę). Jest on uznawany za tego, który nauczył rodaków podróżować, który pokazał, jak fascynujący jest świat, który pokazał, że podróże mogą być nie tylko pasją, ale i sposobem na życie. Dziś jego podróżnicze pasje kontynuują synowie i wnukowie, choć Arkady Paweł Fiedler długo opierał się przeznaczeniu. Robił karierę w Wielkiej Brytanii, pracując na wysokim stanowisku dla firmy zarządzającej siecią popularnych kin. Z roku na rok praca w korporacji czyniła go coraz bardziej wypalonym, a w jego sercu pojawiła się trudna do zdefiniowania tęsknota. Kiedy zrozumiał, że zamiast zestawień i rankingów sprzedaży woli naturę i odkrywanie nowych miejsc, poznawanie nowych ludzi, postanowił porzucić swoje dotychczasowe życie. Poczuł zew podróży …

środa, 20 września 2017

Heather Ellis "Ubuntu"

Tytuł: Ubuntu
Autor: Heather Ellis
Wydawnictwo: Kobiece


Co robi człowiek, który ma dosyć szarej rzeczywistości, powtarzalnych czynności i problemów dnia codziennego? Niektórzy porzucają swoich partnerów, w zmianie żony czy męża upatrując szansy na pełniejsze życie. Niektórzy zmieniają zawód czy miejsce zamieszkania, a niektórzy … porzucają wszystko i wyruszają w samotną wędrówkę. Rzadko jednak ta wędrówka odbywa się … po afrykańskich drogach, a już z pewnością wyrusza w nią niewiele kobiet.

niedziela, 28 maja 2017

Joanna Raich "Opowieści z czerwonej ziemi"

Tytuł: Opowieści z czerwonej ziemi 
Autor: Joanna Raich 



Nazywane mylnie „kłami” ciosy słoni, to w rzeczywistości górne siekacze, wykorzystywane przez zwierzęta do dokopywania się do wody oraz korzeni. Ponadto słonie używają ich przy przewracaniu drzew oraz otwieraniu ich pni, by dostać się do jadalnej miazgi. Dorosłe samce używają też ciosów podczas walk, kiedy starają się o samice, ale przydają się one również do obrony przed atakami dzikich zwierząt. Niestety nawet największe ciosy nie chronią słoni przed ich największym wrogiem – człowiekiem. To, co pomaga im przeżyć, staje się równocześnie przyczyną ich zguby i będzie się tak dalej działo do chwili, kiedy spadnie zainteresowanie na wyroby z kości słoniowej. Niestety, mimo rozwoju cywilizacji i wzrostu świadomości ludzi, to „kulturalna” Europa wciąż pozostaje największym eksporterem kości słoniowej.

środa, 30 grudnia 2015

Mirosław Kowalski "Szkatułka pełna Sahelu. Subsaharyjska ballada"

Tytuł: Szkatułka pełna Sahelu. Subsaharyjska ballada
Autor: Mirosław Kowalski
Wydawnictwo: Helion (Bezdroża)

„Odbywam tę podróż niemal dwieście lat po pierwszych Europejczykach. Nie muszę się przebierać ani ukrywać. Nie muszę znać arabskiego ani żadnego z języków ludów zamieszkujących Sahel. Nie znam obyczajów Bambara ani Mossich, nie przeczytałem w całości Koranu. Czy człowiek będący takim ignorantem może tam wyruszyć? Czy taka podróż może się dobrze skończyć?” – pytania te zadaje sobie wędrowiec, badacz, malarz słów i obrazów. Tak bowiem można określić osobę Mirosława Kowalskiego, lekarza kardiologa, który zabiera nas w daleką wyprawę po to, by sypnąć nam w oczy piaskiem pustyni, by rozwiać nam włosy wiatrem, by poczęstować nas daktylami czy jissuma gounday, by … zauroczyć nas pięknem Czarnej Afryki.

Książkę „Szkatułka pełna Sahelu”, opublikowaną nakładem wydawnictwa Helion, trudno nazwać podróżniczą, nie jest to też przewodnik – chyba że mamy na myśli przewodnik po codziennym życiu i kulturze. Sam autor wskazuje w podtytule na fakt, iż jest to subsaharyjska ballada i chyba to określenie najlepiej oddaje klimat książki, jej nieuchwytny czar oraz plastyczność i melodyjność. Czytając o Sahelu niemal widzimy mieszkańców tego biednego, ale pełnego surowego piękna terenu, czujemy zapachy i doznajemy niezwykłego wrażenia obecności u boku autora. Kowalski opisuje ten mało znany zakątek w taki sposób, że chłoniemy kolejne słowa, weryfikując swoje opinie o życiu na czarnym ladzie, bądź też poddając się tęsknocie za odbyciem takiej podróży w rzeczywistości. 

Autor przybliża nam rzeczywistość, z jaką zmagają się mieszkańcy Sahelu, obrzeża pustyni (tak tłumaczona jest ta nazwa), pisze o historii Afryki, o powstaniu i rozwoju miast, o bolączkach ludzi oraz o różnicach kulturowych. Zatrzymujemy się wraz z nim w Bamako – mieście ludu Bambara, chłonąc opowieść o kolonizacji Sahelu, o niepodległości, o niezwykłej topografii miast, w których brak jest chodników, także o lokalnych podróżach w dość ekstremalnych warunkach, jakie zapewnia sotrama, mały autobus.

Odwiedzamy Muzeum Narodowe w Bamako, Musa Kunda, czyli Muzeum Kobiet, wędrujemy na urwisko Bandiagary, zwiedzając okoliczne osady, poznając kultywowane do dziś tradycje, w tym rytuał zabiegu obrzezania. W Songo nas zachwyt budzi grota pokryta malowidłami; ciekawość rozpalą też zwyczaje Dogonów, wzbudzające pragnienie metaforycznej wędrówki drogą życia. Zdziwienie i niezrozumienie budzi fakt izolacji kobiet w pewnych okresach jej życia, na przykład kiedy miesiączkuje czy karmi dziecko, zaś czytając opisy meczetu Kani Kombolé nie możemy wyjść ze zdumienia nad ekstrawagancją i finezyjnością tej budowli. To zaledwie kilka przystanków, kilka obrazów, które mamy możliwość obserwować i wydarzeń, w jakich mamy możliwość uczestniczyć dzięki Mirosławowi Kowalskiemu, a już wiemy, że chcemy jeszcze. Wraz z nim przemierzamy zatem kolejne setki kilometrów, spacerujemy po Djenné, podziwiamy góry Hombori, odwiedzamy jedno z najbardziej tajemniczych miejsc na ziemi, czyli Timbukt chłonąc jego wyjątkowość, zatrzymujemy się również w Nigerze, zatapiając się w atmosferę odwiedzanych miejsc, poznając ich historię i kulturę, a także bieżące problemy. 

Lektura tekstu pozwala na docenienie reporterskiej ciekawości autora, dzięki której i czytelnik może poznać intrygujące historie na temat lokalnych obyczajów, zagłębić się też w przeszłość, śledząc rozwój poszczególnych miast, wędrówki ludów czy zmiany, które zachodzą obecnie – tak w ludziach , jak i w zamieszkiwanych przez nich osadach. Podróżując wraz ze „Szkatułką…” po tych niezwykłych, pełnych oddechów przodków miejscach zdumiewa fakt, że tak naprawdę do dziś nie znamy dobrze tych terenów, a już na pewno nie doceniamy ich zagadkowego piękna. Ono widoczne jest nie tylko w słowach Mirosława Kowalskiego, ale też w niezwykłych zdjęciach przyrody oraz portretach mieszkańców, które to stanowią integralną część książki. Jedyne, co budzi rozczarowanie to świadomość że książka – jak każda podróż – kończy się zbyt szybko. Pozostaje jedynie mieć nadzieje, że dostaniemy szansę powrotu do miejsc, gdzie znów zbudzi nas głos muezina, gdzie ciekawić będzie opowieść o europejskich wyprawach, gdzie rozpalać wyobraźnie będą obrzędy, festiwale a także grioci i ich opowieści snute muzyką.


piątek, 24 lipca 2015

Lawrence Hill "Aminata. Siła miłości"

Autor: Lawrence Hill
Wydawnictwo: Czarne

„Musi istnieć jakiś powód, dla którego żyłam w tych wszystkich krainach, przetrwałam te wszystkie morskie przeprawy, podczas gdy inni padali od kul albo zamykali powieki i siłą woli kończyli żywot. Uniknęłam brutalnych zakończeń nawet wtedy, gdy otaczały mnie ze wszystkich stron. Nigdy jednak nie było mi dane tulić własnych dzieci, mieszkać z nimi i wychowywać je w sposób, w jaki przez dziesięć czy jedenaście lat wychowywali mnie rodzice, dopóki nasze życie nie zostało rozdarte na strzępy” – autorem tych bolesnych słów mógłby zostać każdy, kto jako dziecko został pozbawiony domu, kto został zabrany a następnie wywieziony i sprzedany na targu niczym zwierze. Każdy, kto został sprowadzony do roli rzeczy, którą właściciel może swobodnie dysponować. Każdy, kogo życie i śmierć były w rękach właściciela.

Niewolnictwo istniało nieprzerwanie od czasów starożytnych, ale dopiero rozwój techniki, możliwości przemieszczania się na większe odległości sprawiły, że swym zasięgiem objęło niemal cały świat. Od XV wieku szczególnym powodzeniem zaczęli cieszyć się niewolnicy murzyńscy sprowadzani z Afryki. Wpływ na to miały miedzy innymi plantacje zakładane w Ameryce i rosnące zapotrzebowanie na siłę roboczą, a także fakt, że przyzwyczajeni do ciężkich warunków mieszkańcy Afryki, stanowili wytrzymały i tani w utrzymaniu zasób pracy. Jedną z takich ofiar przemian gospodarczych i rosnącego apetytu białego człowieka, była Meena Dee, a właściwie Aminata Diallo, takie bowiem imię nosiła w dzieciństwie. Pierwsze dziesięć lat życia, spędzonych w wiosce Bayo w Afryce Zachodniej, upłynęły dziewczynce na pracy, ale również na dobrej zabawie. Otoczona miłością rodziców, została przez nich wychowana na osobę nieustannie poszukującą wiedzy i garnącą się do nauki. Jako Bamanka i Fulanka, nie tylko potrafiła mówić w języku tych dwóch plemion, ale znała również modlitwy adresowane do Allaha oraz potrafiła zapisać kilka znaków. Wystarczył jeden dzień, by przerwać jej dzieciństwo, by zmienić ją w młodą i doświadczoną przez życie kobietę – w Meenę, niewolnicę.

Historię tej niezwykłe mieszkanki Afryki, której rodzice i współplemieńcy zostali bestialsko zamordowani w nierównej walce, możemy poznać dzięki powieści „Aminata. Siła miłości”. Autor, Lawrence Hill, posługując się fikcyjną postacią tej niezwykłej kobiety, tak naprawdę stworzył postać, przez którą przemawia tysiące niewolników. Książka jest nie tylko wciągającą opowieścią o burzliwym życiu głównej bohaterki, ale również protestem przeciwko zezwierzęceniu, przeciwko dyskryminacji rasowej, przeciwko niewolnictwu. Autor, z niezwykłym wyczuciem kreśli tło społeczno-historyczne, nie szczędząc często brutalnych szczegółów opisujących urągające człowieczeństwu warunki w jakich niewolnicy byli przetrzymywali, a także absurdy kolejnych rządów, których deklaracje pomocy były nic nie znaczącymi, pustymi słowami. Po książkę powinni sięgnąć ci wszyscy, którzy pragną odpoczynku od infantylnych historii, którzy lekturze stawiają wysokie wymagania oraz ci, których wciągnął kanadyjski serial o tym samym tytule z Aunjanue Ellis w roli głównej.

Mordercza droga przez Afrykę, rejs statkiem cuchnącym śmiercią i odchodami, płynącym do Karoliny Południowej, gdzie zostaje niewolnicą na plantacji indygowca należącej do Robinsona Appleby`ego to zaledwie początek wędrówki wypełnionej bólem, cierpieniem, ale i aktami wielkiej odwagi. „Gdy opuściłam dom i rozpoczęłam długą wędrówkę, odkryłam, że na świecie istnieją ludzie, którzy mnie nie znają, nie kochają i nie dbają o to, czy będę żyć, czy umrę” – mówi Meena, wspominając nie tylko Appleby`ego, ale również Solomona Lindo, pod którego dachem przeżyła swe najlepsze ale i najgorsze chwile, rodzinę Witherspoonów z Nowego Jorku, która to para przywłaszczyła sobie jej córkę czy mieszkańców kolonii brytyjskiej, Nowej Szkocji, w której zamiast ziemi i możliwości pracy jako wolny człowiek, na Meenę czekał tylko ból.

Przytoczona historia, to w istocie wspomnienia tej dzielnej kobiety, spisane w ostatnich latach jej życia. Może właśnie dzięki zastosowaniu pierwszej osoby, przeżycia te są tak dojmujące, tak bolesne. Plastyczny język opowieści pobudza naszą wyobraźnię, widzimy kolory Afryki, czujemy smak dojrzałych owoców, ale również smród ludzkiego ciała i ekskrementów. Dzięki temu „Aminata” jest jedną z tych powieści, które przykuwają nas kajdanami do fotela, które nie pozwalają na dekoncentrację, które długo pozostają w naszym sercu i umyśle. Choć Meena i jej losy są literacką fikcją, to tak naprawdę opisują wydarzenia, które dotyczą tysięcy kobiet i mężczyzn, sprowadzonych do roli bydła. Mam nadzieję, że dzięki takiej powieści, jak ta stworzona przez Hilla, historia niewolnictwa już nigdy się nie powtórzy…






środa, 24 czerwca 2015

Artur K.Dormann „Ziarna czasu”

Tytuł: Ziarna czasu
Autor: Artur K.Dormann
Wydawnictwo: Prozami

„Czas – bezlitosna potworność. Lecą godziny, dni, tygodnie, bez znaczenia i wagi, aż raptem sekunda i okazuje się, że nie sposób jej cofnąć, nie sposób wymazać” – tak pisał o upływającym czasie Aleksander Minkowski. Od wieków ludzie wysilają się, by ten biegnący czas zatrzymać, by na każdą godzinę przypadało jak najwięcej wykonanych zadań. Mówimy o zarządzaniu czasem, a właściwie – według nowego podejścia –  o zarządzaniu sobą w czasie, nieustannie fantazjując jednak, co by się stało, gdyby naprawdę czas mógł stanąć w miejscu.
O tym, jak dziwne i nierealne jest to uczucie, a przy tym jak daleko idące konsekwencje ze sobą niesie, przekonamy się podczas lektury powieści fantastycznej „Ziarna czasu”. Choć właściwie, opublikowaną nakładem wydawnictwa Prozami powieść można nazwać fantastyczno-filozoficzną, bowiem Artur K.Dormann snuje na jej kartach rozważania dotyczące życia i śmierci, gatunku ludzkiego, przeznaczenia, a także systemu wierzeń. Książka nie jest łatwa w odbiorze, wymaga od czytelnika maksymalnej koncentracji, nie każdy też będzie miał na tyle cierpliwości, żeby odnaleźć w niej drugie dno, żeby odnieść historie i przemyślenia bohaterów do swojego życia oraz – przez analogię – do życia całej ludzkości.  
Autor postanowił zabawić się w Przeznaczenie, splatając ze sobą losy bohaterów, plącząc ich życiowe ścieżki i stawiając przed nimi zadania prowadzące do poznania siebie, ale i do odkrycia sedna istnienia. Poznajemy studenta antropologii, dla którego priorytetem jest wolność i dobra zabawa. Po ukończeniu nauki, dzięki pomocy siostry, trafia on do małego miasteczka Angel Rock i podejmuje pracę w muzeum. Trochę z nudów, a trochę z przekory, zostaje prawdziwym naukowcem, pozyskując dotację na badanie współczesnego malarstwa naskalnego w północnej Afryce. Jego przewodnikiem po świecie sztuki (a przy okazji przewodnikiem duchowym) zostaje człowiek, będący żywą legendą, prorokiem, artystą tworzącym malowidła naskalne, nazywany przez miejscowych Hakim. Tym sposobem młody człowiek, przyzwyczajony do luksusów i wiru wydarzeń, zamieszkuje w jaskini, z dnia na dzień oddalając się od cywilizacji i konsumpcjonizmu, jaki jej towarzyszy. W miarę upływu czasu rośnie też napięcie związane z oczekiwaniem na przybycie gości – niezwykłej piątki…
Każdy z nich otarł się o śmierć i tylko niezwykłe zjawisko, z pogranicza jawy i snu, zdołało ocalić im życie. Emilia dzięki zatrzymaniu czasu uniknęła przywalenia metalową konstrukcją na terenie szkoły, Deirdre udało się wyminąć rozpędzonego wana, Ken przeżył wybuch cysterny, Haruki uniknął śmierci w centrum biznesowym, na które spadł helikopter prasowy zabijając ponad trzydzieści osób, zaś Rajit przeżył tragedię w centrum handlowym.
Co się wówczas stało? Czym była spowodowana ta niezwykła pauza czasoprzestrzenna? Dlaczego powrót do dotychczasowego życia jest tak trudny, że niemal niemożliwy? Być może prawdziwe są słowa jednego z pacjentów zakładu psychiatrycznego, do którego trafił Rajit, który mówi: „Nie powinno cię tu być (…). Twój czas się skończył (…) Siedzisz, oddychasz, zamiast być w drodze pomiędzy kolejnymi żywotami”.
Dla piątki ludzi, różniących się od siebie wieloma czynnikami, wspólny jest tak naprawdę moment, w którym doświadczyli zatrzymania czasu. Wspólne są również sny, które pojawiają się każdej nocy. Przyzywa ich do siebie pustynia, a także wielka skała z niezwykłym malowidłem. Ukoić ich wewnętrzne rozedrganie może tylko odpowiedź na to wołanie i … podróż do Afryki, do miejsca, w którym żyje pewien prorok …
Na tych, którzy sięgną po „Ziarna czasu” czeka prawdziwie intelektualne zadanie, bowiem wywody bohaterów zasługują na głębszą analizę, na przemyślenia, a być może, na dokonanie rachunku sumienia. Mimo fascynującego pomysłu i treści znamionującej talent autora do władania słowem, w odbiorze powieści przeszkadza chaos, który wkradł się na karty książki w wyniku prowadzenia wielowątkowej fabuły i przedstawiania losów pojedynczych bohaterów. Nie pomagają w lekturze również liczne dygresje, nieustanne analizy życia wewnętrznego bohaterów, zwroty akcji. Może właśnie to sprawia, że czuje się rozczarowana i zmęczona książką, a jednocześnie trwam w oczekiwaniu na kolejną powieść autora.