niedziela, 31 grudnia 2017

Janusz Leon Wiśniewski "Wszystkie moje kobiety"

Autor: Janusz Leon Wiśniewski
Wydawnictwo: Znak



W codziennej gonitwie, realizując tysiące spoczywających na nas obowiązków, nawet nie dopuszczamy do siebie myśli, że można inaczej, że wcale nasza obecność w danym miejscu i czasie nie jest konieczna. Choć często narzekamy na brak czasu, tak naprawdę lubimy czuć się potrzebni, lubimy, kiedy wszyscy zwracają się do nas, kiedy to tylko my możemy podjąć jakąś decyzję czy wykonać dane zadanie. Tymczasem smutna prawda jest taka, że świat rzadko zauważa nasze zniknięcie, czasami tylko ktoś zatęskni, ktoś wspomni, ale życie toczy się dalej, zaś na naszym miejscu pojawiają się nowe osoby, nowe twarze.

Wybudzony ze śpiączki naukowiec również żył w przekonaniu, że jest niezastąpiony. Krążył pomiędzy miastami w Polsce a Berlinem, równie często odwiedzał inne miejsca, nieustannie się doskonaląc, pracując nad swoimi matematycznymi modelami, ucząc. Tymczasem przez pół roku, które spędził przykuty do łóżka, w nieświadomości, życie się nie zatrzymało, co więcej – wartko toczyło się obok niego. I tylko wszystkie jego kobiety, poza byłą żoną, zwróciły uwagę na jego nieobecność, tylko one czuwały przy szpitalnym łóżku w Amsterdamie, pokonując niekiedy setki kilometrów, by go zobaczyć. Co to dla niego oznacza? Jak wrócić do życia po półrocznej przerwie? Czy wykorzystać czas rehabilitacji na przemyślenia, na wprowadzenie pewnych zmian?

Dla bohatera niezwykle wciągającej, fascynującej, wręcz intymnej książki Janusza Leona Wiśniewskiego, pt. „Wszystkie moje kobiety. Przebudzenie”, pobyt w szpitalu staje się impulsem do powrotu do przeszłości, dzięki temu i my poznajemy historię jego życia: począwszy od dorastania u boku dziadka Brunona, którego powolne umieranie stało się początkiem lęków graniczących z hipochondrią, poprzez wszystkie romanse, których się dopuścił. To również okazja do wielu przemyśleń, do rozmów – zarówno z lekarzem, Douglasem McCornicem, jak i córką, a także … z samym sobą. Opublikowana nakładem Wydawnictwa Znak książka, to bez wątpienia prawdziwa gratka dla tych czytelników, którzy lubią prozę pełną pasji, emocjonalnego zaangażowania się autora, swego rodzaju wiwisekcji bohatera.


Świadomość, że w jednej chwili był w pobliżu Amsterdamu, zmierzał na spotkanie, zaś w kolejnej, został znaleziony na peronie dworca kolejowego w Apeldoorn bez oznak życia, a następnie dzięki przytomności umysłu ratownika medycznego przetransportowany po to, by obudzić się po sześciu miesiącach, staje się bodźcem do zmierzenia się ze swoją przeszłością, wszystkimi swoimi błędami, podjętymi decyzjami. Wspomnienia dotyczące kolejnych kobiet w życiu bohatera, począwszy od żony Patrycji, mamionej nieustannymi obietnicami zmiany, wciąż samotnie zmagającej się z problemami i wychowaniem ukochanej córki Cecylii, kiedy on nieustannie był w rozjazdach, wciąż nieobecny, aż po Ewę, bezgranicznie mu oddaną i zapatrzoną w niego, stanowią również okazję do refleksji nad swoim postępowaniem i nad krzywdami, które bardziej lub mniej świadomie wyrządzał innym ludziom. 

Śmiało można zaryzykować stwierdzenie, że czytelnicy, którzy znają prozę Wiśniewskiego, uznają książkę „Wszystkie moje kobiety. Przebudzenie”, za najlepszą w dorobku autora. Znaleźć można w niej niespotykaną dotąd głębie, niezwykłą emocjonalność, ale i bliskość, której brakowało mi w poprzednich powieściach. Najnowsza książka jest tą, która długo pozostaje w sercu i w duszy, która zapada w pamięć, nie daje się wyprzeć innej lekturze, która – dzięki wielu filozoficznym i socjologicznym spostrzeżeniom na temat życia, przynosi nam wartość dodaną, wzbogaca nasza egzystencję. Takich książek należy sobie życzyć więcej na polskim rynku!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz