niedziela, 10 lipca 2022

Jane Heafield "Nie wierzcie jej"

Tytuł: Nie wierzcie jej
Autor: Jane Heafield
Wydawnictwo: MUZA SA


Mówi się, że z rodziną dobrze wychodzi się tylko na zdjęciu, choć najczęściej antagonizmy pojawiają się w stosunku do osób wchodzących do rodziny. Szczególnie to teściowe są przedmiotem licznych żartów, a niechęć obejmuje obie strony – odczuwa ją zarówno sama teściowa, jak i małżonek czy małżonka jej dziecka. Zdarza się jednak tak, że niechęcią do szwagra czy szwagierki pała również rodzeństwo pana czy panny młodej. To problematyczna sytuacja, która stawia pod znakiem zapytania kontakty rodzinne, a nierzadko również staje się powodem rozstania pary. Trudno jest bowiem nieustannie być pomiędzy młotem a kowadłem, stając w pozycji podbramkowej, kiedy każda decyzja i każdy wybór może stać się powodem do rodzinnej kłótni.

Tak niestety wyglądają kontakty rodzinne u Toma Packham, którego żona i siostra wprost się nienawidzą. Stąd niemal nie utrzymują ze sobą kontaktów, a spotkania z Mary są sporadyczne i odbywają się z dala od domu, często bez wiedzy Lucy. Mary zarzuca szwagierce pazerność, jest przekonana że kobieta omotała jej brata i interesowały ją tylko jego pieniądze. Tom bowiem już jako młody chłopak prowadził świetnie prosperującą agencję nieruchomości, zaś Lucy zjawiła się znikąd i – jako osoba starsza o niemal osiemnaście lat i bardziej doświadczona – uwiodła go. Wątpliwości Mary budzi nie tylko niejasna przeszłość Lucy, ale i jej podejście do brata. Sama matkowała mu przez wiele lat, podejmując za niego wiele decyzji i teraz nie potrafi pogodzić się z tym, że inna kobieta ma na niego wpływ. Niechęć kobiet jest wzajemna. Lucy zarzuca Mary wtrącanie się do życia brata, a także pazerność i wolny tryb życia. Rzeczywiście Mary nie ma stałej pracy, wydała wszystkie pieniądze ze sprzedaży swojego domu i teraz mieszka z ojcem, licząc na spadek po nim.

Nic zatem dziwnego, że kiedy Tom znika, obie kobiety nie mają już żadnych hamulców, sypią się wzajemne oskarżenia i wymówki. Tym bardziej, że okoliczności zaginięcia mężczyzny są mocno podejrzane. Nie wrócił ze spaceru po lesie, na który wybrał się wraz z żoną podczas pobytu w ich letniskowym domku, zlokalizowanym w niewielkiej wiosce Cullerton w hrabstwie Lancashire. Weekend w Kaskadzie, jak nazywano domek, od początku był pechowy. Kłótnia w pubie zapoczątkowała fatalny ciąg wydarzeń, zakończonych zniknięciem Toma. Najgorsze, że Lucy zupełnie się tym zniknięciem nie przejęła, co więcej, próbowała go ukryć kłamiąc. To od początku postawiło ją na przegranej pozycji, stała się bowiem podejrzaną. Szczególnie, że Mary odkryła zakrwawioną łazienkę, a wyjaśnienia Lucy, jakoby Tom skaleczył się o kran, brzmiały mocno nieprawdopodobnie. Wobec opieszałości policji, siostra sama postanawia prowadzić śledztwo, choć w istocie przypomina to kampanię przeciwko bratowej. Co więcej, również sama Mary wydaje się mijać z prawdą…

Co naprawdę zdarzyło się w kaskadzie? Czy to rzeczywiście Lucy stoi za zniknięciem męża? Czy była w stanie go zabić? Pewne fakty by na to wskazywały, ale – jak przekonamy się w trakcie lektury książki pt. „Nie wierzcie jej”, autorstwa Jane Heafield – pozory mogą mylić. Opublikowana nakładem Wydawnictwa MUZA SA książka to dość wciągający kryminał, choć mocno zarysowany wątek antagonizmu pomiędzy Lucu i Mary czyni tę pozycję również powieścią obyczajową. Sięgnąć po nią mogą zatem miłośnicy obu tych gatunków, choć tak naprawdę nie każdy z nich da się ponieść fali wydarzeń.

Mimo doskonałego pomysłu na fabułę, sama powieść nieco nuży. Być może powodem jest oddanie narracji napadającym na siebie kobietom, bowiem w pewnym momencie mamy dość ich obu. Samo zawężenie miejsca akcji oraz postaci również nie sprzyja tworzeniu atmosfery, w istocie bardzo trudno jest poczuć się uczestnikiem wydarzeń, zaś jako bierni obserwatorzy zaczynamy się po prostu nudzić. To sprawia, że książka – mimo iż poprawna – nie jest lekturą zapadająca w pamięć. Zakończenie i samo rozwiązanie zagadki zniknięcia, nieco ratuje sytuację, ale nie na tyle, by po tę pozycję sięgnąć ponownie. A szkoda, bo potencjał był spory...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz