niedziela, 13 marca 2016

Zenon Gierała „Tajemnica starej cerkwi”

Tytuł: Tajemnica starej cerkwi
Autor: Zenon Gierała
Wydawnictwo: Jedność


Świat pełen przygód, fascynacji i marzeń. Świat dzieciństwa – nie tego współczesnego, wypełnionego przez smartfony, tablety, nowoczesne zabawki, cyfrowe telewizje i obowiązki służące tylko temu, żeby w przyszłości mieć więcej. Świat, w którym jeszcze niedawno największą radością była zabawa z rówieśnikami i snucie fantastycznych historii, wymyślanie niezwykłych opowieści, budzących emocję i pobudzających kreatywność. 

Właśnie w takim świecie dorastał Wojtek Bełz, pochodzący z jednej z najbiedniejszych rodzin w okolicy chłopiec, uczeń piątej klasy, mieszkaniec wsi Śniatycze położonej na Lubelszczyźnie. To miejsce styku kultur, oddalone zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od Lwowa, przesiąknięte jest wspomnieniami o wielkiej bitwie pod Wolicą Śniatycką w 1920 roku, zwaną „Cudem pod Komarowem” oraz ludowymi wierzeniami. Tu może zdarzyć się wszystko, za rogiem czekają na nas wodnice, które w noc świętojańską wabią śmiałków w głąb lasu, diabły mieszkające w starej wierzbie, a także pewien stary pamiętnik, zaginiony dzwon i cenny naszyjnik. O tym wszystkim mamy możliwość przeczytać w uroczej i natchnionej sielską atmosferą powieści dla młodych czytelników „Tajemnica starej cerkwi”, opublikowanej nakładem wydawnictwa Jedność. Jednak autor, Zenon Gierała, stworzył książkę nie tylko dla równolatków głównego bohatera, ale tak naprawdę dla wszystkich – starsi czytelnicy bowiem traktować ją będą niczym sentymentalną podróż do krainy dzieciństwa, zachwycą się prostotą życia i – mimo biedy – prawdziwym jego urokiem.

Wojtek jest chłopcem, jakich wiele – nieco na bakier z dyscypliną, co zawsze wypomina mu babcia, lubiącym tajemnice i wyzwania, a przy tym niezmiernie ciekawym świata. Należy jeszcze wspomnieć o uczuciu, jakim darzy on klasową koleżankę, piękną Elę, która przyjechała z Lublina by zamieszkać u dziadków. To właśnie chęć zaimponowania dziewczynce pociągnęła za sobą szereg wydarzeń, których efektem było między innymi niezwykłe znalezisko w starej studni. Zanim jednak do tego doszło Wojtek został ukarany za wniesienie myszki na lekcje religii. Zwierzątko miało zachwycić Elę, tymczasem śmiertelnie ją przeraziło i zdezorganizowało zajęcia, dlatego też Wojtek został ukarany. Chłopiec dostał zadanie uprzątnięcia kościelnego strychu, na którym oprócz ton kurz zalegały również stare książki. Wśród nich znalazł się także stary pamiętnik okolicznego nauczyciela, który chłopiec postanowił sobie przywłaszczyć.

To właśnie na pożółkłych stronach pamiętnika Wojtek przeczytał o bitwie pod Komarowem, a także o niezwykłych wydarzeniach mających miejsce tuż po walkach. W wiejskim kościółku schronienie znaleźli bowiem ranni sowieccy żołnierze, ratowani przez ich pobratymca, mieszkającego od wielu lat w Polsce sędziego Mikołaja. Tam właśnie przeczytał też Wojtek o starym dzwonie, zwanym Janem, który zaginął przed laty. W wiosce mówi się, że w obawie przed Niemcami zakopano go w lesie, ale nikt nie potrafi wskazać miejsca jego spoczynku. Strata jest tym bardziej dotkliwa, iż wierzono, że Jan przynosi szczęście i ocalił wszystkich przed zagładą. Dzięki pamiętnikowi nauczyciela, to właśnie Wojtek poznał miejsce jego ukrycia …

To nie jedyna tajemnica rozwiązana przez Wojtka, zaś zakłócenie odpustu w Śniatyczach biciem Jana nie było jedynym figlem, za który odpowiedzialny był młody bohater. Ta pełna ciepła powieść „Tajemnica starej cerkwi” pełna jest takich smaczków, pełna jest też realiów codziennego życia, jak choćby pracy na roli, w której dzieci miały obowiązek brać czynny udział, odwiedzin cioci Unry i jej darów czy miłosnych rozterek Wojtka. Każdy rozdział pozwala poznać inny aspekt funkcjonowania mieszkańców wsi, każdy przynosi nowe opisy aktywności Wojtka i jego przyjaciela Mirona, każdy mocniej przywiązuje nas do przeszłości i tego urokliwego miejsca, w którym przyszło młodemu bohaterowi dorastać. Z rozczarowaniem witamy zakończenie oczekując, że jeszcze kiedyś powrócimy na Lubelszczyznę, że jeszcze kiedyś zatopmy się w świat odmalowany słowem przez autora, że jeszcze kiedyś docenimy jego talent…


5 komentarzy:

  1. Zobaczyłam pierwszy akapit i od razu się uśmiechnęłam. Moje pokolenie jako jedno z ostatnich uchowało się przed smartfonami, tabletami i facebookiem :) ciekawe, czy dla dzisiejszych dzieci taka przygoda byłaby nie tyle interesująca, co możliwa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również miałam to szczęście. Co więcej, wychowałam się pod czujnym okiem moich dziadków, wśród ich znajomych opowiadających wspaniałe historie, często odwiedzałam również drugiego dziadka w woj. wówczas kieleckim. To był wspaniały czas i wcale nie żałuję braku współczesnych atrakcji:-)

      Usuń
    2. Boję się, co współczesne dzieci będą swoim wnukom kiedyś opowiadac...

      Usuń
  2. Nie wiem czy starczy mi czasu na tę książkę :( Wyczekuję Twojej recenzji ,,od urodzenia"... ja nią nie jestem zachwycona, nie wstrząsnęła mną tak jakbym tego chciała.

    OdpowiedzUsuń