poniedziałek, 20 września 2021

Ralph Barker "Haramosh. Góra bez powrotu"

Tytuł: Haramosh. Góra bez powrotu
Autor: Ralph Barker
Wydawnictwo: Stapis


W Polsce wyobraźnie wielu wspinaczy rozpala zdobycie Korony Gór Polski i już samo to daje im satysfakcję i spełnienie. Jednak to czasami nie wystarcza, góry bowiem uzależniają. Nie każdy jednak jest w stanie zdobywać inne szczyty, pozostaje zatem działająca na emocję i rozwijająca pasję literatura. Czasami też może ona stanowić źródło inspiracji, bodziec, by jednak odważyć się na daleką wyprawę, czasami jest zbiorem wskazówek dla tych, którzy już wiedzą, że zdobycie góry to pewnik, gromadzą tylko dane, w jaki sposób zrobić to najbezpieczniej.

Zdobycie K2, a właściwie kolejne próby jego zdobycia o różnych porach roku, uważana za jeden z najtrudniejszych ośmiotysięczników Annapurna czy zdobycie Mount Everestu, które przekonało innych, że pokonanie tej najwyższej góry świata jest możliwe, to wszystko historie, które – niezależnie od naszych zainteresowań czy związanych ze wspinaczką planów, budzą niesłabnące zainteresowanie. Napięcie i emocje towarzyszące wspinaczce nie mijają, nawet jeśli miała ona miejsce wiele lat temu, a za każdym razem o niej czytając przeżywamy trudy, a niekiedy nawet towarzyszymy bohaterom w chwilach naprawdę dramatycznych. Wśród szczytów, których zdobycie zapisało się na kartach historii, jest też Haramosh, choć historia rozgrywająca się w 1957 roku rzadko bywa opowiadana. Pora to zmienić, bowiem wydarzenia mające miejsce na górze w Karakorum, są przejmujące, pełne grozy, stanowią dowód na to, że góry nigdy nie ugną się przed człowiekiem, możemy mieć tylko złudzenie, że nad czymś podczas wspinaczki panujemy.

Tę niezwykłą historię poznajemy dzięki książce Ralpha Bakera pt. „Haramosh. Góra bez powrotu”. Opublikowana nakładem Wydawnictwa Stapis książka to ekscytująca relacja, którą przeczytać powinien każdy, kto interesuje się tematyką górską, kto się wspina, wspinał bądź wspinać planuje. Autor, mimo iż osobiście nie przeżywał emocji związanych bezpośrednio z wyprawą to pisząc o niej zrobił to tak, jakbyśmy sami w niej uczestniczyli. Tym samym książka wykracza daleko poza pewnego rodzaju dokument – staje się zapisem tragedii, ale czytamy ją łapczywie niczym powieść. Mimo niezbędnych faktów, szczegółów wyprawy, autorowi udało się uchwycić towarzyszącą planowaniu wyprawy ekscytację, oddać trud wspinaczy, a także postawy wobec piętrzących się przeszkód, a wreszcie tragiczny ciąg wydarzeń, który doprowadził do tragicznej śmierci dwóch członków wyprawy, a także na zawsze zmienił przyszłość tych, którzy przeżyli.

Towarzyszymy w planowaniu wyprawy, wraz z Bernardem Jillottem, dwudziestotrzyletnim organizatorem wyprawy i zastępcą jej kierownika dojrzewamy do tego, by zdobyć dziewiczą górę, cztery lata po zdobyciu MtEverestu. To marzenie, zrodzone jeszcze w czasach, kiedy był prezesem Klubu Wysokogórskiego przy Uniwersytecie Oksfordzkim stało się udziałem innych, zaś kierownictwo nad wyprawą zgodził się objąć sam Tony Streather, himalaista najwyższej rangi, zdobywca między innymi K2. Czytamy o trudach związanych z samą organizacją wyprawy, choć były one tak naprawdę niczym wobec samego ataku na szczyt – po rekonesansie, zdecydowali się oni na drogę od przełęczy Haramosh La. Mimo iż początkowo wszystko wydawało się im sprzyjać, a w szczególności pogoda, to już wkrótce pojawiły się problemy, które zaczęły lawinowo narastać. Załamanie dobrej dotąd pogody, problemy z tragarzami, zasypane w śniegu ładunki, nawis, który oderwał się spychając jednego ze wspinaczy w szczelinę, z której cudem został wyciągnięty – to wszystko jest ryzykiem wkalkulowanym we wspinaczkę.

Podobnie zresztą jak lawina, która zabrała ze sobą dwóch towarzyszy wyprawy – jedna z tych najgorszych, zwalających się z północnej ściany aż na lodowiec. Co prawda obaj przeżyli lawinę i upadek do kotła, co było prawdziwym cudem, ale ostatecznie jeden z nich zginął po tym, jak został uratowany, zaś inny uczestnik wyprawy, Culbert, zmarł po tym, jak zszedł do śnieżnego kotła chcąc ratować swoich przyjaciół. Ta wyprawa, która zakończyła się tak tragicznie, do dziś prowokuje do zadawania pytań, czy można było coś zrobić inaczej. Jednocześnie też nie daje nam prawa, by na te pytania odpowiedzieć, siedząc z książką bezpiecznie w fotelu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz