sobota, 13 stycznia 2024

J.R.R. Tolkien "Hobbit, czyli tam i z powrotem" - STRESZCZENIE SZCZEGÓŁOWE

Rozdział 1. Nieproszeni goście

Hobbici są małymi ludźmi, mniejszymi od krasnoludów, różnią się też od nich tym, że nie noszą brody. Nie uprawiają prawie wcale czarów oprócz tego, że potrafią znikać bezszelestnie. Są skłonni do tycia w pasie i ubierają się w kolorowe ubrania. Poznajemy jednego z nich, Bilba Bagginsa, zamieszkującego norę w okolicy Pagórka. Jego matką była słynna Belladonna, jedna z trzech niepospolitych córek Starego Tuka, głowy wszystkich Hobbitów mieszkających Za Wodą, czyli za rzeką, która płynęła u stóp Pagórka.

Pewnego dnia, kiedy Bilbo Baggins, po zjedzeniu śniadania stał przed swymi drzwiami i ćmił olbrzymią fajkę, przechodził tamtędy czarodziej Gandalf. Ten mały staruszek, w wysokim szpiczastym niebieskim kapeluszu i w długim szarym płaszczu przepasanym srebrną szarfą, z długą siwą brodą sięgającą poniżej pasa szukał kogoś, kto mógłby wziąć udział w tajemniczej wyprawie. Koniecznie chciał, by był to Bilbo, ponieważ w rodzinie tego hobbita zdarzyło się już kilka razy, że ktoś nagle porzucał swoją norę i wyruszał na poszukiwanie przygód. Bilbo nie miał jednak na to najmniejszej ochoty, nie życzył sobie przygód, zaproponował więc Gandalfowi, by przyszedł do niego następnego dnia na herbatkę i oddalił się do swojego mieszkania. Czarodziej tylko się cicho zaśmiał, a kiedy Bilbo zamknął drzwi domu, Gandalf podszedł i ostrzem laski wyskrobał na nich jakiś ledwie widoczny znak. Odszedł powiem, kiedy Bilbao nabrał przekonania, że wymigał się od wszystkich przygód.

Następnego dnia w porze podwieczorku w norce Bilba rozległ się dzwonek. Poczciwy hobbit był pewien, że to czarodziej, więc bardzo się zdziwił, kiedy na progu ujrzał krasnoluda z błękitną brodą zatkniętą za złoty pas. Krasnolud przedstawił się jako Dwalin, a po nim nadeszło jeszcze kilka krasnoludów: Balin, Kili, Fili, Dori, Nori, Ori, Oin, Gloin, Bifur, Bofur, Bombur, Thorin i Bilbo był już naprawdę przerażony, dlatego z ulgą ujrzał wreszcie Gandalfa. Czarodziej spoglądając na trzynaście płaszczy stwierdził, że nikogo nie brakuje. Bilbo chciał natychmiast poprosić o wyjaśnienia, ale krasnoludy zajęły się jedzeniem kolacji, potem śpiewały o swoich przygodach i hobbit ze zdziwieniem stwierdził, że budzi się w nim miłość do pięknych rzeczy, będących rękodziełem. Nagle Hobbit zapragnął też ruszyć w świat, zobaczyć wysokie góry i usłyszeć szum sosen i potoków.

Nadszedł wreszcie moment, kiedy Bilbo dowiedział się, po co krasnoludy przybyły do jego domu. Okazało się, że organizują one wyprawę do Góry, w której smok pilnuje krasnoludzkich skarbów. Thorin opowiedział mu historię swojego dziadka, który został Królem pod Górą i był traktowany z szacunkiem przez śmiertelnych ludzi, którzy w pobliżu założyli miasto Dal i korzystali z wiedzy krasnoludów. Były to złote czasy, a każdy z krasnoludów był wówczas majętny. Skusiło to smoka imieniem Smaug, bowiem smoki kradną złoto i klejnoty ludziom, elfom i krasnoludom, choć nie umieją się tym bogactwem cieszyć. Wymordował on krasnoludy i zgarnął wszystkie bogactwa, zgromadziwszy je w najgłębszej jaskini, kładąc się na nich niczym na łóżku. Odtąd nieraz nocą napadał na Dal porywając ludzi, głównie dziewczęta, by je pożreć, aż w końcu miasto upadło, bowiem jego mieszkańcy albo wyginęli albo zostali pożarci. Tę smoczą napaść przeżyły tylko krasnoludy znajdujące się na powierzchni, a one musiały utrzymywać się na różne sposoby. Nigdy jednak nie zapomniały o smoczym skarbie i o zemście na Smougu. Okazuje się, że ojciec Thorina przekazał Gandalfowi mapę i złoty kluczyk. Bilbo został przez Gandalfa wyznaczony na czternastego uczestnika kompanii jako włamywacz. Biedny hobbit nie wiedział, na czym ma polegać jego zadanie, i bardzo się przestraszył, kiedy Thorin powiedział, że z tej wyprawy nie wszyscy powrócą. Gandalf zachowywał jednak spokój, dzięki czemu omówiono szczegóły i postanowiono wyruszyć następnego dnia o świcie.

Rozdział 2. Pieczeń barania

Bilbo wstał o świcie i natychmiast zajął się zmywaniem stosów naczyń. Odetchnął też z ulgą, że najwyraźniej goście wyruszyli bez niego i nie przyszło im do głowy obudzić gospodarza. Nagle zjawił się Gandalf z wymówkami, że jeszcze nie wyszedł na spotkanie z krasnoludami. Okazało się, że zostawiły hobbitowi list, gdzie oznajmiały, że czekają na niego w gospodzie „Pod Zielonym Smokiem” nad Wodą o jedenastej przed południem i liczą na punktualność. W liście były też podane warunki finansowe wyprawy i zapewnienie zwrotu kosztów podróży oraz ewentualnego pogrzebu. Gandalf szybko wyprawił Bilba w drogę. Wyruszyli zatem sprzed gospody na kucykach, a Bilbo odziany był w pożyczone od Dwalina kaptur i płaszcz, którego nie zdążył zabrać z domu. Wkrótce dogonił ich Gandalf na siwym koniu, który przywiózł Bilbo zapas chustek do nosa, a także fajkę i tytoń hobbita. Wędrowali dalej wesoło opowiadając bajki i śpiewając. Jechali tak przez długi czas, aż w końcu znaleźli się w okolicy, gdzie ludzie mówili już innym językiem, gospody były rzadkością, a drogi były gorsze. W dodatku majowa pogoda zepsuła się, deszcz lał bez przerwy i brodzili w błocie. Bilbo dumał o tym, jak to wolałby siedzieć w jego norze przy kominku. W końcu zdecydowali się rozbić obóz. Nagle w oddali zauważyli jakieś światło. I wtedy Bilbo, ku swemu przerażeniu, odkrył, co to znaczy być włamywaczem - to właśnie on miał sprawdzić, co to za światło i kto jest ukryty wśród drzew, a także czy jest bezpiecznie.

Hobbit musiał wykonać zadanie, ruszył więc na zwiady. Okazało się, że światło pochodzi z ogniska, wokół którego siedziały trzy olbrzymy, a na ogniu pieczy się mięso baranie wydzielające smakowity zapach. Obok stała beczka piwa, a olbrzymy wciąż łykały z dzbana. Bilbo rozpoznał w olbrzymach trolle, miały bowiem charakterystyczny wygląd: grubo ciosane twarze, olbrzymi wzrost i kształt stóp, a także język daleki od salonowego. Trolle narzekały, że wciąż muszą jeść baranie mięso, a jeden z nich stwierdził, że już zapomniał, jak to jest mieć w ustach kęs ludzkiego mięsa. Trolle: Tom, Bert i William wciąż się kłóciły, a Bilbo postanowił skorzystać z okazji i ukraść im sakiewkę. Nie wiedział jednak, że sakiewki trolli bywają zaczarowane i gdy tylko Bilbo sięgnął po jedną z nich, ta odezwała się. William schwytał hobbita i pokazał go towarzyszom. Zaczęli się kłócić, czy zjeść hobbita, czy też puścić go wolno. Doszło nawet do bójki pomiędzy nimi, a Bilbo korzystając z zamieszania wymknął się pomiędzy nogami trollów, które rzuciły się na siebie, nie mógł jednak daleko iść, bowiem bolała go noga zgnieciona w pięści Berta i kręciło mu się w głowie. Nagle nadeszły krasnoludy zwabione zgiełkiem i wtedy trolle skierowały swój gniew przeciwko nim. Na powrót rozgorzała walka, wkrótce krasnoludy leżały skrępowane przy ogniu. Wówczas wrócił Gandalf, jednak nikt go nie spostrzegł. Trolle zdecydowały się upiec krasnoludy od razu, a pożreć dopiero później. Jednak znów zaczęły się kłócić, jeszcze zapalczywiej niż przedtem. Nagle nadszedł świt, a trolle skamieniały. Nie lubią one bowiem światła i muszą przed świtem wracać pod ziemię, a jeśli tego nie zrobią, obracają się w skałę z której powstali.

Okazało się, że do kłótni tak naprawdę sprowokował ich Gandalf podżegając trolle tak długo, aż zaskoczył ich brzask. Wraz z Bilbo zaczęli uwalniać krasnoludy z worków. Następnie Gandalf stwierdził, że warto się rozejrzeć nad jaskinią w której planowały się schować trolle, bowiem musi znajdować się gdzieś w pobliżu. I rzeczywiście, wkrótce znaleźli drzwi do podziemi. Nie mogli ich jednak otworzyć, chociaż pchali je wszyscy, a Gandalf próbował różnych zaklęć. Okazało się jednak, że Hobbitowi udało znaleźć się klucz do tej jaskini, który wypadł trollowi z kieszeni i leżał na ziemi, kiedy trolle zaczęły się bić. Kamienne drzwi otwarły się, zaś w jaskini znaleziono naleziono w niej łupy trolli, ale przede wszystkim trochę żywności, a także dwa potężne miecze w pięknych pochwach i rękojeściach zdobionych kamieniami.

Po odpoczynku i zabezpieczeniu innych znalezisk magicznymi zaklęciami, udali się w dalszą drogę. Thorin zapytał Gandalfa, gdzie ten się podziewał, ale czarodziej był bardzo tajemniczy. Nagabywany stwierdził, że spotkał dwóch dworzan Elronda, którzy spieszyli się bardzo ze strachu przed trollami. Poprosił też, by na drugi raz krasnoludy były ostrożniejsze.

Rozdział 3. Krótki odpoczynek

Następnego dnia pogoda nieco się poprawiła, ale nikt już nie śpiewał pieśni ani nie opowiadał historii, bowiem wszyscy świadomi byli niebezpieczeństwa. Zbliżali się do Gór Mglistych. Hobbit zapytał, czy to już może jest Góra, w której mieszka Smaug, ale Balin stwierdził, że muszą przejść przez góry, żeby dostać się na Pustkowie. Za tym łańcuchem górskim czeka na nich jeszcze długa droga do Samotnej Góry na wschodzie, gdzie smok pilnuje ich skarbów. Gandalf przypomniał, że nie wolno im zejść ze szlaku, bo zginą.

W końcu doszli na skraj Dzikich Krajów, a przed nimi kryje się piękna dolina Rivendell, gdzie znajduje się Ostatni Przyjazny Dom. W końcu dotarli do celu. Powitał ich gospodarz, Elrond, przyjaciel elfów, wcześniej powiadomiony przez Gandalfa, że się zbliżają. W jego domu każdy zawsze czuł się doskonale. Elrond Przodkowie Elronda brali udział w wielu wydarzeniach, mających miejsce w czasach, kiedy elfy toczyły jeszcze wojny ze złymi goblinami. Miał szlachetne rysy twarzy, był silny jak wojownik, a przy tym łagodny. Wyjaśnił on krasnoludom pochodzenie mieczy znalezionych w jaskini trolli. Miecz, który wziął Thorin nazywał się Orkrist, czyli „pogromca goblinów”, a miecz Gandalfa Glamdring - „młot na wroga”.

Wieczorem wszyscy zebrali się przy mapie. Elrond nie pochwalał co prawda miłości krasnoludów do złota, ale nienawidził też smoka i jego okrucieństwa. Kiedy podniósł on mapę tak, by biała poświata przeświecała przez pergamin, dostrzegł on litery księżycowe, czyli runy niewidoczne w zwykłych warunkach. Żeby je zobaczyć, należy patrzeć pod księżyc, a w przypadku run bardziej sekretnych – należy robić to o tej samej porze roku i dnia, a także przy tej samej kwadrze księżyca, która była, kiedy je wypisywano. Pismo to wymyśliły krasnoludy, używając do tego specjalnych srebrnych piór. Runy na mapie były wypisane w najkrótszą letnią noc, gdy księżyc miał kształt sierpa. Odczytana treść brzmiała „stań na szarym głazie, kiedy drozd dziobem zastuka, a zachodzące słońce ostatnim promieniem dnia Durina wskaże ci dziurkę od klucza”. Thorin wytłumaczył, że Durin to praojciec jednego z dwóch plemion krasnoludów, długobrodych.

Następnego dnia kompania wyruszyła w dalszą drogę.

Rozdział 4. Górą i dołem

Ekipa wydostała się już z doliny i wiele mil za sobą pozostawili Ostatni Przyjazny Dom, lecz wciąż jeszcze przez długie dni wspinali się w górę coraz wyżej i wyżej. Wędrowali po Górach Mglistych, z coraz większą trudnością pokonując strome i wąskie ścieżki. Sytuacja stawała się coraz bardziej niebezpieczna, bo rozpętała się burza. Oni zaś znaleźli się na ciasnej półce skalnej, z której po jednej stronie ściana opadała bardzo stromo. Schronili się na noc pod nawis skalny, a Bilbo cały się trząsł zawinięty w koc. Wszyscy bardzo się więc ucieszyli, kiedy Fili i KIli oznajmili, że znaleźli suchą jaskinię, w której zmieszczą się również kuce. Niewiele myśląc, zmęczeni wędrowcy ułożyli się do snu, tylko Bilbo jakoś nie mógł zasnąć, a kiedy wreszcie zapadł w drzemkę, męczyły go straszne sny. Śniło mu się, że w głębi groty otwiera się w ścianie szczelina. Bilbo przerażony leżał tylko i patrzał bez słowa. Dalej śnił, że dno groty zapada się, a on leci w przepaść. Wówczas ocknął się i przekonał, że część snu była prawdziwa. Zobaczył bowiem, że w ścianie skalnej powstaje coraz większa szczelina, a z niej wychodzą globiny. W mig pochwyciły one krasnoludy i wywlokły przez szczelinę wszystkich towarzyszy podróży poza Gandalfem. Wkrótce szczelina zamknęła się z trzaskiem i Bilbo oraz krasnoludy znaleźli się po drugiej stronie ściany. Globliny doprowadziły ich przed oblicze Wielkiego Goblina. Wielki Goblin stwierdził, że na pewno szpiegują oni wewnętrzne sprawy jego narodu albo są złodziejami lub przyjacielami elfów. Jeden z goblinów wyjaśnił, że Gandalf zabił kilku z nich, poza tym pokazał miecz, który Thorin nosi u pasa, zabrany z kryjówki trollów. Wielki Goblin wściekł się straszliwie, a wszyscy żołnierze zaczęli zgrzytać zębami, szczękać tarczami i tupać nogami. Kompanii znowu przybył z pomocą Gandalf. Nagle wszystkie światła w pieczarze zgasły, a gobliny wpadły w popłoch. Nagle Bilbo zobaczył jeden miecz, który rozbłysnął własnym światłem i ostrze przeszywające Wielkiego Goblina, który padł martwy, a straż rozpierzchła się, uciekając przed mieczem w ciemności. Krasnoludy również rzuciły się do ucieczki. Dori kazał Hobbitowi wdrapać się na swoje plecy. Biegli długo, a kiedy wreszcie się zatrzymali, byli w samym centrum góry. Wówczas Gandalf zaświecił swoją różdżkę, uwolnił też goblinowym mieczem krasnoludy z łańcuchów. Wciąż uciekali, słysząc za sobą wściekłe wycia goblinów. Nagle Dori, na którego plecach siedział Hobbit krzyknął i upadł, szarpnięty znienacka przez goblina. Hobbit stoczył się z ramion upadającego krasnoluda w otchłań i uderzył głową w twardą skałę.

Rozdział 5. Zagadki w ciemnościach

Bilbo odzyskał przytomność w ciemnym korytarzu, w pobliżu nie widział nikogo i był przerażony. Zaczął się posuwać do przodu na czworakach. Po drodze znalazł metalowy pierścień i niewiele myśląc, włożył go do kieszeni. W pewnej chwili wdepnął w wodę i zrozumiał, że to musi być jakaś podziemna rzeka.

W głębi podziemi nad czarną wodą mieszkał Gollum. Nie wiadomo „kim czy może czym był naprawdę”. Cały był czarny, z wyjątkiem wielkich okrągłych oczu. Miał łódź i pływał nią bezszelestnie po jeziorze. Właśnie nad brzegiem zamieszkanego przez Golluma podziemnego jeziora znalazł się Bilbo. Stwór obserwował z dala przybysza i myślał, że z łatwością upoluje Bilba, ale kiedy zobaczył w jego ręku miecz z gondolińskiej stali, zaproponował mu zabawę w zagadki. Pierwszą zagadkę Bilbo rozwiązał bez problemu, chodziło o górę, później dobrze odpowiedział też Gollum, następnie Hobbit udzielił odpowiedzi dotyczącej wiatru i uradowany, na poczekaniu wymyślił nową zagadkę dla podziemnego stwora, którą ten również odgadł. Ostatecznie jednak Bilbo wygrał - zapytał Golluma co ma w kieszeni (był tam znaleziony wcześniej pierścień). Hobbit domagał się teraz, aby Gollum wyprowadził go z podziemi. Zdenerwowany niepowodzeniem Gollum polecił hobbitowi poczekać, ponieważ chciał zabrać coś ze swojego domu. Okazało się, że chciał zabrać pierścień znaleziony przez hobbita, pierścień o cudownych właściwościach, który pozwalał być niewidzialnym. Kiedy odkrył, że pierścień zginął, wpadł we wściekłość i zamierzał mimo umowy zgładzić Bilbo. Ten zaczął uciekać, a w zamieszaniu hobbit nałożył pierścień na palec, dzięki czemu zdołał umknąć goniącemu go Gollumowi. Poszedł jednak za nim, bo domyślał się, że stwór będzie chciał przeszukać podziemia i być może przy okazji wyprowadzi go z nich.

W końcu Bilbo dotarł do wrót wyjściowych, ale stały tam na warcie uzbrojone gobliny, które zobaczyły Bilba zanim jeszcze on ich spostrzegł. Jak na złość wówczas pierścień zsunął się z palca hobbita i gobliny rzuciły się na Bilba. Ten ponownie wsunął ręce do kieszeni i założył pierścień, a zdezorientowane gobliny zatrzymały się w pół skoku. Ostatecznie udało mu się wymknąć, poświęcając guziki swojej kurtki.

Rozdział 6. Z patelni w ogień

Bilbo był zupełnie zdezorientowany. Co prawda umknął goblinom, ale nie wiedział, gdzie się znajduje. Szedł zatem przed siebie, aż słońce zaczęło zachodzić. Na szczęście dobiegły go z oddali głosy towarzyszy. Bilbo podszedł do nich, mając pierścień na palcu i dopiero w ostatniej chwili go zdjął. Pojawił się wśród krasnoludów nagle, czym wzbudził ich wielki podziw. Teraz już nikt nie wątpił, że Bilbo to doskonały włamywacz.

Krasnoludy i Bilbo opowiadali o wypadkach, które zaszły w podziemiach. Okazało się, że zabity został Wielki Goblin. Bilbo nie powiedział jednak towarzyszom o Pierścieniu.

Po krótkim wypoczynku Gandalf zarządził, by wyruszyć w dalszą drogę. Przewidywał bowiem, że setki goblinów rzuca się za nimi w pogoń, kiedy tylko zapadnie noc. Trudno było iść w ciemnościach, przeżyli nawet lawinę kamieni, chociaż to akurat ich ucieszyło, bowiem stwierdzili, że gobliny tropiąc ich ślady nie dadzą rady przedrzeć się przez kamienie po cichu. Nagle zewsząd zaczęło dochodzić wycie wilków, jakby się zwoływały. Z obawy przed atakiem, Gandalf zarządził, by uciekali na drzewa. Tylko biedny Bilbo miotał się pomiędzy pniami, nie potrafiąc się wdrapać. Ostatecznie znów Dori zeskoczył i pozwolił Hobbitowi wdrapać się na plecy. I całe szczęście, bo wnet wilki ujadając wpadły na polanę – okazało się, że jest ona idealna do ich zgromadzeń, zaś wilki są sprzymierzone z goblinami i że na tę noc planowano napad na ludzkie osiedla w okolicy. Gobliny jednak się spóźniały, a powodem była zapewne śmierć Wielkiego Goblina i zamieszanie, jakie powstało. Gandalf, który rozumiał mowę wilków – Wargów przeraził się, bowiem zrozumiał, że kompania wciąż jest w wielkim niebezpieczeństwie, bowiem nie umknęli jeszcze goblinom. Gandalf postanowił udaremnić plany ataku i zaczął rzucać w wilki płonącymi szyszkami. Największa z nich ugodziła wodza w nos, aż zaczął oszalały biegać w kółko, gryząc swoich współbraci. Wilki bowiem panicznie boją się ognia, a ich futro łatwo staje w płomieniach, jeśli rzucając się na ziemię nie ugaszą pożaru. Nagle pojawił się Wódz Orłów, który usiadł na szczycie samotnie sterczącej skały u zachodniego krańca górskiego łańcucha. Zapytał, co to za zgiełk i czy to gobliny wyszły broić tej nocy. Wkrótce zresztą zauważył kolumnę goblinów kroczącą przez las. Orły, zwykle nie mają dobrego charakteru, a wiele spośród nich to okrutnicy i tchórze. Jednak stary orli ród z północnych gór był inny, zaś jego reprezentanci dumni, silni i wspaniałomyślnego serca. Wodza Orłów bardzo zaciekawiło to, co się dzieje na ziemi, zaprosił zatem swoich poddanych i cała chmara zleciała ze szczytów, aż nad stado wilków na polanie oczekujących na przybycie goblinów. Te ostatnie nie bały się ognia i szybko ugasiły płomienie, pozostawiając, a jeszcze podsycając te w pobliżu drzew, na których siedziały krasnoludy. Ostatecznie zrozpaczonych tym położeniem wędrowców wybawiły orły, które przeniosły ich wysoko w góry. Okazało się ponadto, że Gandalf zna się trochę z Wodzem Orłów i ustalił z nim plan, według którego ptaki miały ich przenieść daleko, aż na właściwy szlak, przecinający w dole równiny. Wódz Orłów nie zgadzał się na transport w pobliże ludzkich siedzib bowiem bał się, że ludzie będą do nich strzelali. Tymczasem orły przyniosły gałęzie do rozniecenia ogniska i zwierzynę do upieczenia. Tak zakończyła się przygoda w Górach Mglistych, a najedzone krasnoludy i Bilbo ułożyli się do snu.

Rozdział 7. Dziwna kwatera

Rano wszyscy zbudzili się w orlim gnieździe, zostali nakarmieni i mogli trochę odpocząć po męczącej przygodzie z goblinami i wilkami. Później orły przeniosły ich na ziemię, a Gandalf poinformował, że musi ich opuścić, bowiem ma inne ważne i pilne sprawy do załatwienia. Wskazał jednak, że mogą liczyć na pomoc jego znajomego. Udali się zatem wspólnie do domu Beorna, który sam wykuł stopnie w skale na rzece zwanej Samotną Skałą. Gandalf stwierdził, że jeśli przyjmie on ich dobrze, wówczas będzie mógł ich opuścić. Pouczył także towarzyszy, jak mają się zachowywać w domu Beorna i że muszą uważać, by go nie urazić, bowiem łatwo wpada on w gniew. Poza tym, że gospodarz jest silny, to Gandalf jeszcze zdradził, że umie zmieniać skórę co znaczy, że raz jest ogromnym czarnym niedźwiedziem, a raz wielkim człowiekiem o potężnych barkach i brodzie. Nie ulega on też żadnym czarom, oprócz swoich własnych. Zwierzęta pracują dla niego i rozmawiają z nim, a on sam nie jada mięsa zwierząt domowych ani dzikich, nigdy też nie poluje.

W pobliżu domu Beorna były wielkie łany kwiatów, na których uwijały się roje pszczół. Po chwili doszli do pierścienia wielkich dębów, za którymi był żywopłot z tarniny. Gandalf stwierdził, że dalej pójdzie sam, a następnie zawoła swoich towarzyszy, by za nim poszli. Wziął ze sobą tylko pana Bagginsa i wkrótce doszli do szerokiej i wysokiej bramy, za którą wznosił się ogród i cała grupa niskich drewnianych budynków, wśród nich kilka krytych strzechą. Po chwili znaleźli się na dziedzińcu, pośrodku którego stał wielki dębowy stół i mnóstwo ociosanych gałęzi. Tuż obok stał olbrzym z bujną, czarną czupryną i gęstą brodą, który wspierał się na olbrzymim toporze. Olbrzym stanął przed czarodziejem, a kiedy ten się przedstawił stwierdził, że nigdy o kimś takim nie słyszał, po czym spytał o hobbita.

Gandalf przedstawił pana Bagginsa, po czym stwierdził, że może on go nie zna, ale powinien znać krewniaka Gandalfa, Radagasta, który mieszka niedaleko południowego brzegu Mrocznej Puszczy. Gandalf wyjaśnił gospodarzowi, że stracili wszystko w trakcie przeprawy z goblinami, a ten zaprosił ich do środka. Gandalf zawołał krasnoludy, a gospodarz ugościł ich i opowiadał im historie o dzikich krainach po tej stronie gór. Nagle Gandalf wstał i przypomniał, co Beorn powiedział nim ich opuścił, że nie wolno im pod groźbą śmierci wyjść poza dom, póki słońce nie wstanie. Krasnoludy ucztowały i odpoczywały w domu gospodarza, który zniknął na długi czas. Okazało się, ze sprawdzał prawdziwość opowieści Gandalfa, a kiedy przekonał się, że faktycznie dzięki nim Wielki Goblin nie żyje, bardzo się ucieszył. Obiecał, że obdaruje ich zapasami na dalszą drogę i odprowadzi aż na skraj Mrocznej Puszczy, a Gandalfowi podaruje konia.

Uczestnicy wyprawy niepokoili się teraz jedynie tym, że Gandalf zapowiedział swoje odejście. Tak się też stało - Gandalf ostrzegł krasnoludy, że nie wolno im zbaczać z drogi w puszczy, a potem odszedł. Wędrowcy zostali zdani jedynie na własną pomysłowość i odwagę.

Rozdział 8. Muchy i pająki

Droga przez Mroczną Puszczę była wyjątkowo wąska i trudna. Szli gęsiego, zanurzając się w coraz większy mrok. Nagle ujrzeli rzekę, która przecinała drogę. Gandalf ostrzegł ich, by pod żadnym pozorem nie pili ani nie zanurzali się w czarnej wodzie, którą napotkają w Mrocznej Puszczy, dlatego szukali mostu. Niestety - został on zniszczony, jedynie kilka połamanych pali sterczało przy brzegu. Bilbo zobaczył jednak na drugim brzegu łódź. Krasnoludy zabrały się do jej przyciągania i w końcu udało im się zarzucić linę z kotwicą i przyciągnąć ich środek transportu. Zaczęła się przeprawa. Już niemal wszyscy byli na drugim brzegu, gdy nagle z zarośli wypadł jeleń. Roztrącił krasnoludy i przemknął nad strumieniem Thorin napiął łuk i wystrzelił, a jeleń dostał ją w locie, bo zachwiał się spadając na brzeg. Krasnoludy usłyszały tętent kopyt, który nagle się urwał. Nagle Bilbo zaczął szlochać, że Bombur wpadł do wody. Udało się go wyciągnąć, ale krasnolud był pogrążony w twardym śnie. Wszyscy stanęli nad śpiącym, przeklinając zły los i niezdarność. Wtem na ścieżce przed nimi pojawiły się białe sarny, łania i białe jelonki, a zanim Thorin zatrzymał krasnoludy, te wypuściły w ich kierunku strzały, marnując ostatnią broń, jaką mieli od Beorna.

Cała kompania przesiedziała noc przy śpiącym Bomburze, a następnie powędrowali naprzód, niosąc śpiącego, co znacznie spowalniało pochód. W cztery dni po przeprawie przez pechowy strumień, weszli w brzozowy las. Wędrowcy byli zmęczeni i bardzo głodni. Na dodatek kilkakrotnie słyszeli niepokojące wybuchy śmiechu dobiegające z oddali, czy niesamowity, czarodziejski śpiew. Pewnego dnia zbudził się nagle Bombur, który nie mógł zrozumieć, co się dzieje i dlaczego jest taki głodny. Zapomniał też szczegółów całej wyprawy, a ostatnie co pamiętał, to zebranie w domu hobbita. Ruszyli dalej, ale byli coraz bardziej osłabieni. Nagle Bilbowi zdawało się, że w oddali widzi jakieś światełko. Wbrew przestrogom postanowili za nim podążyć i dotarli na polanę, na której wycięto wszystkie drzewa i pośrodku której płonęło ognisko. Na polanie siedziały elfy na pieńkach, wszyscy jedli i śmiali się wesoło. Krasnoludy ruszyły zatem do przodu chcąc prosić o jedzenie, ale kiedy tylko pierwszy wyłonił się z lasu, wszystko zniknęło, oni zaś w ciemnościach stracili orientację, z którego kierunku przyszli. Rozłożyli się zatem na nocleg na polanie, gdy w pobliżu znów zobaczyli światła. Ostrożnie ruszyli w tamtym kierunku, ale jak poprzednio wszystko nagle ucichło, a światła zgasły. Trudno im było znów zebrać się w gromadę, zaś hobbita w ogóle nie mogli znaleźć. W końcu Dori wpadł na śpiącego Bagginsa, a ten stwierdził, że miał śliczny sen o obiedzie. Doświadczenie niczego ich jednak nie nauczyło. Wkrótce światła i glosy znowu się pojawiły, a ni postanowili spróbować trzeci raz. Zobaczyli ucztę jeszcze wspanialszą, niż poprzednio, a na honorowym miejscu na tronie siedział leśny król w koronie z liści na włosach. Kiedy jednak Thorin stanął przed biesiadnikami wszystko się urwało. Bilbo próbował w ciemności znaleźć towarzyszy, ale nie udało mu się to, a on został sam w głuchej ciszy i nieprzeniknionych ciemnościach. Była to jedna z najgorszych chwil, jakie przeżył. Zaczął rozmyślać o szczęśliwej przeszłości we własnej norce. Nagle poczuł dotknięcie jakiejś lepkiej nici. Okazało się, że to olbrzymi pająk usiłuje go schwytać w swoją sieć. Bilbo pokonał go za pomocą mieczyka, ale sam wyczerpany walką padł, tracąc na dłuższy czas przytomność. Kiedy ją odzyskał, świadomość iż samodzielnie zabił wielkiego pająka, dodała mu otuchy. Nazwał swój mieczyk Żądłem i mimo głodu raźno ruszył do przodu.

Bilbo stwierdził, że najpierw musi odnaleźć swoich kompanów, którzy nie mogli być daleko, jeśli ich nie wzięły do niewoli elfy czy inne stwory. W pewnej chwili usłyszał rozmowę pająków, z której wynikało, że uwięziły wszystkie krasnoludy oplatając je kokonami. Bilbo miał na palcu pierścień. Nazbierał kamyków i zaczął nimi rzucać w pająki, aby odciągnąć je od splątanych pajęczyną towarzyszy. Potem szybko wszedł na drzewo i zaczął uwalniać krasnoludy. Na ziemi znowu rozgorzała bitwa z pająkami. Krasnoludy były coraz słabsze, więc Bilbo postanowił uprzedzić ich, że zaraz zniknie, i odciągnąć pająki, by oni mogli uciec. Całej kompanii udało się wreszcie uwolnić.

Potem krasnoludy zasypały Bilba pytaniami i ten opowiedział im o Pierścieniu i o tym, że dzięki niemu potrafi znikać. W końcu odkryto straszliwą prawdę - nie było wśród nich Thorina! Okazało się, że został pochwycony przez leśne elfy znacznie wcześniej, niż reszta kompanii dostała się w sidła pająków. Elfy nie są złe, ale bardzo nieufne. Rozporządzają wielką magią, a w wielkiej grocie o kilka mil od skraju Mrocznej Puszczy mieszkał potężny król leśnych elfów. Grota schodziła pod ziemię i rozgałęziała się, służąc jako pałac królewski, obronny skarbiec, twierdzę elfów, ale także jako więzienie. I tam właśnie elfy uwięziły Thorina.

Rozdział 9. Beczki

Następnego dnia krasnoludy i hobbit podjęły desperacką próbę odszukania Thorina i oczywiście wpadły w ręce elfów. Uzbrojonych w łuki i oszczepy. Bilbo, niewidzialny dzięki Pierścieniowi, przez cały czas im towarzyszył. Krasnoludy zostały zaprowadzone przed oblicze króla, który długo wypytywał krasnoludy o cel podróży, jednak oni uparcie nie odpowiadali. W końcu król kazał zamknąć krasnoludy w osobnych celach i wypuścić tylko wówczas, kiedy zdecydują się mówić. Nie wyjawił, iż Thorin również jest jego jeńcem, odkrył to dopiero Bilbo.

Biedny Baggins żył wraz z nimi w podziemiach, bojąc się choć na chwilę zdjąć pierścień i przemyśliwał o uwolnieniu krasnoludów z rąk elfów. Wreszcie wpadł na pomysł. Elfy co jakiś czas spławiały wodą beczki w dół Leśnej Rzeki. Bilbo poczekał na odpowiedni moment, wyswobodził krasnoludy z cel i kazał im ukryć się w beczkach. Hobbit pozatykał pokrywy i dziury w beczkach. Zorientował się jednak, ze on sam nie siedzi w żadnej beczce. Ostatecznie rzucił się na ostatnią z nich, która już toczyła się ku rozwartym w podłodze drzwiach i razem z nią dał się zepchnąć w czeluść. Cała drużyna popłynęła prowadzona przez flisaków w stronę Miasta na Jeziorze.

Rozdział 10. Serdeczne powitanie

Drużynie udało się szczęśliwie dotrzeć do Miasta na Jeziorze, zbudowanego przez ludzi. Krasnoludy kazały się zaprowadzić do jego władcy i oznajmiły mu, że zamierzają odzyskać skarb, którego pilnuje Smaug. Mieszkańcy miasta podziwiali odwagę następcy Króla spod Góry, za którego przedstawił się Thorin. Zapanowała wśród nich radość, liczyli, że krasnoludy uwolnią ich wreszcie od kłopotliwego sąsiedztwa okrutnego Smauga. Krasnoludy szybko dochodziły do zdrowia i wkrótce odzyskały siły, a zgodnie z przewidywaniami Gandalfa ich uczucia wobec hobbita rosły z każdym dniem. Pili za niego, poklepywali po ramieniu i okazywali mu szacunek.

Tymczasem w państwie leśnych elfów powstało wielkie zamieszanie. Król elfów wreszcie dowiedział się, jaki był cel wyprawy krasnoludów, nie spodziewał jednak, by udało się im pokonać strzegącego skarbów smoka. Rozesłał zatem swoich szpiegów po całym wybrzeżu Jeziora i na północ, jak się najbliżej Samotnej Góry dało, po czym zaczął oczekiwanie.

Po dwóch tygodniach odpoczynku Thorin i jego drużyna zaczęli zbierać się do wymarszu w dalszą drogę, wybierali się do siedziby Smauga. Władca Miasta zdziwił się mocno, nie spodziewał się, by krasnoludy zbliżyły się do smoka, podejrzewał raczej, że ma do czynienia z oszustami, których ostatecznie będzie można zdemaskować i przepędzić. Pomylił się jednak, bowiem Thorin rzeczywiście był wnukiem króla spod Góry, a nie ma takiej rzeczy, której krasnolud by się nie podjął, by pomścić swoją krzywdę lub odzyskać własność. Ostatecznie jednak władca pożegnał ich z ulgą - goszczenie takiej dużej liczby przybyszów drogo go kosztowało, a pobyt ich w mieście zamieniał każdy dzień w święto i powodował przestoje w pracy. I tak pewnego jesiennego dnia wędrowcy udali się na północ - rozpoczął się ostatni etap ich długiej podróży. Z Miasta na Jeziorze wypłynęły trzy łodzie niosąc na pokładzie wioślarzy, krasnoludów i pana Bagginsa oraz obfite zapasy żywności.

Rozdział 11. Na progu

Dwa dni płynęli Długim Jeziorem, a potem Bystrą Rzeką, aż wreszcie ujrzeli Samotną Górę - siedzibę smoka. Pod koniec trzeciego dnia przybili do brzegu i wysiedli na ląd. Czekały tu na nich konie z prowiantem i wszelkim sprzętem oraz kucyki pod wierzch. Załadowali co się dało, resztę zmagazynowali pod namiotem, bowiem wśród wioślarzy z miasta nie znalazł się nikt, kto chciałby pozostać przy brzegu.

W zimnie dojechali bez przeszkód do podnóży Góry. Teraz pozostało im już tylko odnaleźć tajemnicze drzwi wiodące do podziemi, wiedzieli, że nie wejdą tam Główną Bramą. Jednak krasnoludy straciły już wiarę w powodzenie misji. Ostatecznie to Hobbit namówił ich, żeby przenieśli poszukiwania tajemnych drzwi w zachodnim stoku Góry. Przeniesiono więc obóz i codziennie wychodzili grupami na poszukiwania i każdego dnia wracali do obozu z niczym. Pewnego dnia, zupełnie niespodziewanie, Bilbo odnalazł coś co wyglądało jak stopnie schodów i szparę w skale. Szukali czegoś podobnego do framugi czy zamka bądź dziurki od klucza, ale niczego takiego nie znaleźli. Byli jednak pewni, że odkryli tajemne drzwi. PO nieudanych próbach otwarcia przejścia wyruszyli wieczorem do obozu. Następnego dnia znów się przeniesiono w pobliże drzwi, na skalną półkę. Mimo usilnych prób nie potrafili jednak otworzyć drzwi. Na szczęście mieli ze sobą Bilba - to on odkrył sposób otwierania drzwi. W odpowiednim momencie promień księżyca wskazał miejsce, gdzie znajdowała się dziurka od klucza, będącego w posiadaniu Thorina. W ostatniej chwili udało im się włożyć klucz, a drzwi stanęły otworem! Przed nimi zionęła nieprzenikniona ciemność wnętrza Góry.

Rozdział 12. Na zwiadach w obozie wroga

Krasnoludy wysłały na zwiady Bilba - to on był włamywaczem w ich drużynie. Hobbit wsunął się więc przez zaczarowane drzwi do wnętrza Góry i po raz kolejny wyruszył w ciemny tunel. Skradał się nim powoli i rozmyślał o swoim domu. Droga była łatwiejsza, niż przewidywał. Wydawało mu się też, że im dalej szedł, tym wyraźniej widział blask, aż w końcu nabrał pewności, że widzi światło, które z każdą minutą czerwieniało coraz bardziej. Wokół hobbita snuły się kłęby pary, było słychać też jakieś dziwne odgłosy. W końcu dostrzegł przed sobą olbrzymiego czerwonozłocistego smoka, leżącego wśród skarbów. Smaug spał. Bilbo stał jak zaczarowany patrząc na nieprzebrane skarby i w myślach zaczął obliczać ich wartość. Patrzył tak długo, aż wreszcie znęcony pokusą podniósł z ziemi olbrzymi puchar, tak ciężki, że z trudem go udźwignął, i zaczął uciekać.

Na zewnątrz powitały go krasnoludy. Jeszcze nie zdążyły nacieszyć się opowieścią Bilba o skarbach, kiedy nagle rozległ się łopot smoczych skrzydeł. Zrozpaczony kradzieżą Smaug i nieopisanie wściekły, poszukiwał złodziei. Nic podobnego nie wydarzyło się odkąd zamieszkał pod Górą. Cała drużyna musiała się schronić w tunelu i zatrzasnąć za sobą drzwi. Wszyscy mieli nadzieję, że smok nie zna tajemniczego wejścia.

Noc spędzili w tunelu, a rankiem naradzali się długo, co dalej robić, lecz nie mieli pomysłu, jak pozbyć się Smauga. Wreszcie, nie mając pomysłu co do zakończenia tej wyprawy, zaczęli obwiniać hobbita o kradzież pucharu. Bilbo oznajmił, że skoro ma pierścień, jeszcze raz pójdzie do siedziby Smauga i będzie się starał znaleźć jakiś słaby punkt wroga. Tak się też stało. Bilbo stwierdził, ze smok śpi, więc go nie usłyszy. Nie wiedział jednak, że smoki mają doskonały węch oraz umieją spać z jednym okiem otwartym. Kiedy zatem Bilbo zajrzał do smoka, ten wyglądał jakby był pogrążony we śnie. Hobbit już miał wejść do pieczary, kiedy dostrzegł czerwony płomień strzelający spod niedomkniętej powieki lewego ślepia. Domyślił się, że smok tylko udawał sen. Gad odezwał się, że czuje złodzieja nosem i słyszy oddech. Zachęcił go, by wybrał sobie coś ze skarbów podchodząc bliżej. Bilbo odezwał się, że bardzo dziękuje za zaproszenie, ale nie przyszedł po prezenty tylko przyszedł sprawdzić, czy smok rzeczywiście jest tak wspaniały, jak w legendach. Smok wysłuchawszy przemowy Bilbo stwierdził, że da mu jedną radę, by ten nie zadawał się z krasnoludami. W trakcie rozmowy Hobbit stwierdził, że na brzuchu smoka jest jedno nieprzykryte zbroją miejsce.

Wróciwszy do towarzyszy, Bilbo opowiedział towarzyszom o dziurze w smoczej kamizelce, upierał się też, że muszą jeszcze zostać w tunelu. Miał rację, gdyż wieczorem smok znów zaatakował lecąc na zachodnią stronę Góry, gdzie miał nadzieję zaskoczyć kogoś i wypatrzyć wejścia do tunelu, przez który złodziej dostał się do jego pieczary. Potem buchnął ogniem i poleciał nad Bystrą Rzekę.

Rozdział 13. Smauga nie ma w domu

Następnego dnia rano okazało się, że nie można otworzyć wrót, którymi weszli do tunelu, zawaliły je skalne złomy. Teraz już nie pomogły ani klucz ani magiczne zaklęcia. Nie pozostało nic innego, jak iść w stronę siedliska Smauga. Na szczęście nie było go „w domu”. Bilbo poszedł przodem, mając na palcu Pierścień. Sprawdził, że wróg opuścił swoją siedzibę, krasnoludy podążały za włamywaczem. Udało im się dokładnie obejrzeć dawną twierdzę krasnoludów, a Bilbo znalazł Arcyklejnot, Serce Góry. Bilbo poznał go, pamiętając opis Thorina – nie było takiego drugiego klejnotu na świecie. Olbrzymi brylant świecił wewnętrznym blaskiem, a zarazem oszlifowany przez krasnoludy, które kiedyś wydobyły go z serca Góry, rozszczepiał światło wywołując tęczę . Hobbit sięgnął po klejnot, a choć ciężki i ogromny brylant nie mieścił się w jego garści, Bilbo podniósł go ostatecznie i schował do kieszeni. Stwierdził, że później powie o tym krasnoludom, bo przecież pozwoli mu wybrać, co zechce ze skarbu.

Krasnoludy zachłysnęły się zgromadzonymi w Górze bogactwami, ale Hobbit nie dał sobie zawrócić nimi głowy i szybko znużył się przetrząsaniem skarbca, zastanawiał się raczej, jak ta historia się zakończy. Przypominał krasnoludom, że na razie powinni szukać drogi ucieczki, bowiem żadna broń nie pomoże im w walce ze smokiem. Ruszyli zatem dalej korytarzami, przeszli przez wielką salę Throra, w której odbywały się uczty, aż w końcu dotarli do Głównej Bramy. Opuścili Samotną Górę i powędrowali do strażnicy na południowo zachodnim cyplu Góry.

Rozdział 14. Ogień i woda

Tymczasem rozwścieczony Smaug postanowił napaść na Miasto na Jeziorze. Mieszkańcy w popłochu organizowali obronę. Wszystkie naczynia napełniono wodą, wojownicy uzbroili się, przygotowano łuki i strzały, zerwano most łączący miasto z lądem. To ostatnie bardzo utrudniło smokowi atak, bowiem ludzie byli na wyspie otoczonej wodą, a smok nie przepadał za zimną kąpielą. Poleciał więc wściekły bezpośrednio nad miasto, nie zważając nawet na wysłany ku niemu grad strzał. Płomienie buchały z paszczy smoka podpalając domy, a od jednego machnięcia ogonem rozpadł się dach w Wielkim Domu. Ludzie skakali do wody, kobiety i dzieci zgromadzono na łodziach pośrodku wewnętrznego basenu. Władca okazał się tchórzem niezdolnym do obrony swoich poddanych, a jedyną jego myślą było umknąć niepostrzeżenie do łodzi i ocalić życie..Na szczęście jednym z obrońców miasta, dowódcą oddziału łuczników, był Bard, który celnie ugodził smoka strzałą. Wiedział o jego słabym punkcie dzięki drozdowi, który stale przebywał w pobliżu kompanii krasnoludów i słyszał opowieści Bilba o smoku i odsłoniętym miejscu pod lewą piersią. Strzała miała taki rozpęd, że cała weszła w ciało potwora, a ten runął z wysokości w dół w sam środek miasta. W ten sposób Smaug zakończył życie, a okolica została od niego uwolniona.

Bard tymczasem wysłał do króla leśnych elfów prośbę, by pomógł mu odbudować miasto zniszczone po walce ze Smaugiem. Elfy o wszystkim już wiedziały, dzięki zwiadowcom i zaprzyjaźnionym zwierzętom, dlatego rozpoczął się ich marsz w stronę Samotnej Góry. Wkrótce opracowano plan działania. Kobiety, dzieci oraz starzy i chorzy pozostali wraz z władcą nad Jeziorem, wraz z rzemieślnikami i sprawnymi elfami. Ci zajęli się wyrąbem drzew i ściąganiem budulca. Potem zabrano się do budowy chat. Wkrótce pod kierunkiem władcy zaczęto planować miasto większe i piękniejsze niż dawne, które jednak postanowiono wznieść w innym miejscu, dalej na północ i na brzegu Jeziora.

Bard z rodu Giriona również zebrał wojsko i wraz z częścią armii elfów ruszył bronić zgromadzonych skarbów.

Rozdział 15. Chmury się zbierają

Bilbo i krasnoludy nic nie wiedziały o wypadkach w Mieście na Jeziorze. Dziwiły ich tylko gromadnie nadlatujące ptaki. W końcu przyleciał do nich kruk Roak, wódz Wielkich Kruków z Góry, którego Bilbo rozumiał. Wyjaśnił on, że ptaki gromadzą się z powrotem na Górze i w dolinie Dal bowiem Smaug nie żyje. Wieść o śmierci smoka ucieszyła krasnoludy, ale kruk powiedział także, że armia elfów i ludzi podąża w stronę Samotnej Góry po skarb, bowiem niejeden chciałby uszczknąć nieco bogactw dla siebie. Dodał także, że wśród mieszkańców miasta szerzy się pogłoska, że stracili dach nad głowom przez krasnoludy, i przez nie wielu ich bliskich zginęło. Dlatego mają nadzieję, ze wezmą sobie odszkodowanie z krasnoludowego skarbu niezależnie od tego, czy krasnoludy żyją czy poległy. Roal poradził im, by ufali nie władcy miasta, ale Bardowi, zabójcy smoka, który jest co prawda ponury, ale uczciwy.

Spadkobiercy dawnych mieszkańców Góry postanowili zorganizować szybką obronę. Thorin nie zgadzał się bowiem, żeby ktokolwiek tknął skarb. Poprosił kruka, by zawiadomił jego kuzyna Daina z Żelaznych Wzgórz o mającej się rozegrać bitwie. Przez cztery dni krasnoludy szykowały się do walki, a przez ten czas dowiedziały się, że połączone siły ludzi znad Jeziora i elfów spieszą w stronę Góry. Pewnego dnia zobaczyły u podnóża Góry obóz nieprzyjaciela.

W niedługi czas potem do krasnoludów przybył Bard, aby prosić Thorina, ich króla, o pomoc w odbudowaniu Miasta na Jeziorze. Słusznie uzasadniał, że to on zabił Smauga, który zaatakował miasto, rozwścieczony „wizytą” krasnoludów. Thorin nie chciał nawet słyszeć o jakimkolwiek darze dla ludzi znad jeziora, skarb całkowicie nim zawładnął. Stwierdził, że nikt nie może sobie rościć praw do bogactw jego ludu, bo Smoug je ukradł, a ludziom znad Jeziora zapłaci we właściwym czasie. Dodał, że nie będzie rokował ze zbrojnymi stojącymi pod bramą, ani nie będzie pertraktował z królem elfów. W tej sytuacji ogłoszono oblężenie Samotnej Góry. Bilbo był z takiej sytuacji bardzo niezadowolony, miał bowiem już dość tej Góry.

Rozdział 16. Nocny złodziej

Dni ciągnęły się niemiłosiernie. Wielu krasnoludów spędzało czas na układaniu i porządkowaniu skarbów. Thorin mówił o Arcyklejnocie i gorąco prosił krasnoludów, żeby go szukali po wszystkich zakątkach. Tymczasem kruki przyniosły wieść, że Dain z oddziałem ponad pięciuset krasnoludów spieszy spod Żelaznych Wzgórz i jest już zaledwie o dwa dni marszu od doliny Dal. Jednak nie mogą dotrzeć pod Górę niepostrzeżenie, zatem w dolinie może dojść do bitwy. Ten nocy Bilbo podjął decyzję. Postanowił po kryjomu udać się do obozu przeciwników. Zabrał ze sobą Arcyklejnot, który był dla krasnoludów najcenniejszym skarbem.

Bilbo spotkał się z Bardem i poinformował go, że Dain jest niespełna dwa dni marszy stron i prowadzi wojowników. Ofiarował ponadto Bardowi Arcyklejnot Thraina, by pomógł w rokowaniach z Thorinem. Król elfów z podziwem się temu przyglądał i rzekł, że Bilbo jest godzien zbroi księcia elfów, po czym zaproponował, by pozostał z nimi, a czekać go będzie goscinnosć i szacunek. Bilbo podziękował za propozycję, ale stwierdził, że nie może opuścić przyjaciół, po czym wrócił do Samotnej Góry. W drodze powrotnej spotkał w obozie Barda i elfów Gandalfa. Bardzo się z tego ucieszył, zwłaszcza że mądry czarodziej pochwalił go za bohaterstwo, spryt i dobroć. Zapowiedział też, że szykują się nowiny, o których nie wiedzą nawet kruki.

Rozdział 17. Chmury pękają

Już następnego dnia do Thorina przybyło znowu poselstwo z Bardem na czele. Tym razem mieli oni poważne argumenty - byli w posiadaniu Arcyklejnotu. Thorin był zaszokowany i chciał się dowiedzieć, jak weszli w jego posiadanie. Bilbo przyznał się, że to on przekazał skarb wrogowi. Wściekły krasnolud chwycił Bilbo za kark i zapowiedział, że roztrzaska go o skały. I zapewne by to zrobił, gdyby nie interwencja Gandalfa. W końcu doszło do porozumienia - Thorin obiecał oddać w zamian za klejnot czternastą część skarbów ukrytych w Samotnej Górze, w srebrze i złocie, wyłączając drogie kamienie. Ale iść to ma na rachunek Bilbo, a oni mogą dzielić się tym, jak chcą. Uzgodniono, że nazajutrz Bard ze swoimi ludźmi przybędzie zobaczyć, czy czternasta część skarbu została przygotowana za wykup klejnotu. Jeśli Thorin dotrzyma umowy, Bard obiecał, że odstąpią od oblężenia, zaś wojska elfów odejdą do swojej Puszczy. Po tych słowach poselstwo odeszło, zaś Thorin wysłał gońców Roaka do Daina z nakazem, by ten się pospieszył.

Tymczasem rano przybył sprzymierzeniec Thorina, Dain, z uzbrojonymi krasnoludami. Bard odmówił przepuszczenia wojsk Daina wprost pod Górę. Był zdecydowany doczekać do chwili, gdy Thorin wyda srebro i złoto w zamian za Arcyklejnot, nie wierzył bowiem, że krasnolud dotrzyma umowy. Następnie Bard wysłał posłów pod Bramę Góry. Lecz nie zastali tam umówionego złota i srebra. Co więcej, ledwie znaleźli się w zasięgu łuków, poleciały na nich strzały i musieli wycofać się.

Król Elfów nie chciał zaczynać walki, nie tracił nadziei, że mimo wszystko dojdzie do ugody, jednak nie znał uporu krasnoludów. Wieść, że Arcyklejnot wpadł w ręce oblegających była dla nich straszna, postanowiły zatem uderzyć i ruszyli bez uprzedzenia. Nad walczącymi zgromadziły się czarne chmury, zapadły okropne ciemności, a w pewnej chwili niebo przeszyła jaskrawa błyskawica. W tej samej chwili rozległ się głos Gandalfa, który ostrzegał, że nadciągają oddziały goblinów i wargów. Czarodziej wzywał krasnoludy, by połączyły się z nimi w walce z prawdziwym wrogiem. Tak rozpoczęła się bitwa, której nikt nie oczekiwał, zwana później bitwą pięciu armii. Po jednej stronie walczyły gobliny i dzikie wilki, po drugiej elfy, ludzie i krasnoludy. Bój był krwawy, a dla hobbita była to najgroźniejsza przygoda, choć zaraz po jej rozpoczęciu wsunął na palec pierścień i zniknął. Pierwsze do ataku ruszyły elfy, następnie Dain za którym szli ludzie znad Jeziora uzbrojeni w długie miecze. Nagle od Bramy rozległ się dźwięk trąby – to przybywał Thorin z krasnoludami w lśniących zbrojach. Wkrótce jednak atak na gobliny i wargów zmienił się w obronę. Nagle pojawiły się jednak orły. Bilbo podekscytowany patrzał na zmierzające w ich kierunku ptaki, kiedy nagle kamień ciśnięty z góry odbił się od jego hełmu, a on padł zemdlony na ziemię.

Rozdział 18. Droga powrotna

Kiedy Bilbo odzyskał przytomność leżał na płaskich kamieniach Kruczego Wzgórza, w pobliżu zaś nikogo nie było. Nikt go nie mógł znaleźć, ponieważ nie zdjął z palca Pierścienia zapewniającego niewidzialność. Kiedy zaś się ocknął, walka była już zakończona. Nagle Bilbo spostrzegł mężczyznę, który wspinał się do strażnicy i szedł w jego stronę. Powitał go, a widząc zdziwioną minę zorientował się, ze dalej jest niewidzialny. Mężczyzna zaniósł hobbita do namiotu, w którym konał Thorin, ciężko raniony w bitwie. Przed namiotem zobaczył Gandalfa, który również został ranny,. Jednak Thorin był w strasznym stanie, a z wielu ran lała się krew. Gdy Bilbo podszedł, ranny otworzył oczy. Pożegnał się z Hobbitem stwierdzając, że odchodzi do wielkiego domu, by zasiąść wśród swoich przodków. Porzuca też srebro i złoto idąc tam, gdzie nie mają one wartości. Dodał, że chce jednak rozstać się z Hobbitem w przyjaźni, dlatego odwołuje wszystko, co powiedział i zrobił przy Głównej Bramie. Później Bilbo dowiedział się, że gobliny i wargi przegrały dzięki pomocy orłów, a także samego Beorna, który zjawił się w skórze niedźwiedzia. To on właśnie dźwignął przeszytego włóczniami Thorina i zniósł go z pola walki.

Po kilku dniach od bitwy Bilbo wyruszył w drogę do domu. Thorin został pochowany głęboko pod Górą, a Bard położył zmarłemu Arcyklejnot na piersi. Czternastą część srebra i złota otrzymał Bard, bowiem Dain stwierdził, że dotrzyma słowa danego przez zmarłego króla. Królowi elfów oferował zaś szmaragdy, które Dain zwrócił jako dziedzictwo Giriona. Do hobbita zaś rzekł, że pragnie do wynagrodzić hojniej niż innych, ale ten odmówił twierdząc, że nawet nie miałby jak przewieźć skarbu do swojego kraju. W końcu zgodził się przyjąć tylko dwie małe skrzynki, jedną ze srebrem, drugą ze złotem.

Gandalf i Bilbo jechali za królem elfów, za nimi szedł Beorn, który znów przybrał ludzką postać i głośno śpiewał w marszu. Tak dotarli do granic Mrocznej Puszczy, na północ od miejsca, w którym wypływa Leśna Rzeka. Król elfów chciał ich zaprosić do siebie, jednak czarodziej i Bilbo nie chcieli wchodzić w las. Pożegnali zatem króla elfów, a Bilbo podarował mu przy tym naszyjnik ze srebra i pereł, który otrzymał od Daina i ruszyli dalej. Zamierzali skrajem Puszczy obejść od północy, przez pustkowie leżące między nią a Szarymi Górami. Nim upłynęła połowa zimy Gandalf i Bilbo znów stanęli u progu domu Beorna i tu jakiś czas odpoczywali przed dalszą drogą. Pożegnali go dopiero wiosną, a choć Hobbit tęsknił za domem, z przykrością opuszczał tę gościnę.

Rozdział 19. Ostatni akt

Pierwszego maja Gandalf i Bilbo znowu znaleźli się nad doliną Riwendell, w której głębi stał Ostatni Przyjazny Dom, choć teraz już tak naprawdę Pierwszy Przyjazny Dom. Elfy zamieszkałe w dolinie wyszły spośród drzew i poprowadziły czarodzieja i hobbita przez rzekę do domu Elronda. Tu przyjęto ich serdecznie i słuchano opowieści, choć mówił głównie Gandalf. W ten sposób Bilbo dowiedział się też, co porabiał w trakcie swojej nieobecności Gandalf – okazało się, że uczestniczył w naradzie dobrych czarodziejów, mędrców i mistrzów białej magii i że wreszcie udało im się wypędzić Czarnoksiężnika. Po odpoczynku podróżnicy znów ruszyli w drogę, w trakcie której m.in., odnaleźli broń pod wysoką skarpą i złoto trollów w kryjówce, w której je zakopali. Bilbo podarował je Gandalfowi twierdząc, że on zapewne zużyje je najlepiej. Gandalf jednak stwierdził, że może ono przydać się i Hobbitowi szybciej, niż myśli.

W końcu dotarli na Pagórek, ale okazało się, że w posiadłości Bilba trwa wyprzedaż z licytacji, a z domu wciąż ktoś wychodził, albo do niego wchodził. Bilba uznano bowiem za nieboszczyka, zaś jego powrót wywołał sporo zamieszania. Osoby, które skorzystały na licytacji robiły przeszkody i w końcu Bilbo, chcą przyspieszyć sprawę, był zmuszony odkupić część swoich rzeczy.

Co prawda mnóstwo srebrnych łyżek zniknęło bezpowrotnie, ale Bilbo stracił też dobrą reputację. Co prawda już zawsze cieszył się przyjaźnią elfów, szacunkiem krasnoludów i czarodziejów, ale w okolicy nie uchodził już za szanującego się hobbita. Wszyscy sąsiedzi uważali go za nieco pomylonego, ale Bilbo nic sobie z tego nie robił Był bardzo zadowolony z życia i ze swojego domu. Miecz powiesił nad kominkiem, zbroję postawił w sieni, a potem oddał do muzeum. Złoto i srebro wydał na prezenty dla siostrzeńców i siostrzenic. Czarodziejski pierścień zachował w ścisłej tajemnicy, bowiem posługiwał się nim wówczas, kiedy zjawiali się niepożądani goście. Zaczął też pisywać wiersze i często odwiedzał elfy, a pewnego dnia odwiedził go nawet Gandalf w towarzystwie Balina i wspominali stare czasy. Okazało się, ze w krajach pod Górą wszystko toczy się pomyślnie, Bard odbudował miasto w dolinie, a wskrzeszono również miasto na Jeziorze. Co prawda jego dawnego władcę spotkał marny koniec. Bard dał mu dużo złota dla mieszkańców miasta, ale opanowała go chciwość i wziął jego większość i uciekł z nim, po czym zginął śmiercią głodową na Pustkowiu. Między elfami, krasnoludami, a ludźmi w całej okolicy panowała zaś zgoda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz