wtorek, 21 kwietnia 2015

Saša Stanišić "Noc przed festynem"

Tytuł: Noc przed festynem
Autor: Saša Stanišić
Wydawnictwo: PWN


Słowo „festyn” określane jest, jako wielka publiczna impreza, związana z jakąś uroczystością. Ta definicja – choć prawidłowa – nie jest w stanie oddać niezwykłego klimatu, jaki towarzyszy obchodom, nie uwzględnia również wymiaru duchowego. Festyny organizowane są z okazji świąt, są elementem obrządków ludowych, pogańskich, gromadząc niezmienne setki, a nawet tysiące ludzi.

Są jednak i takie festyny, które organizowane są bez okazji. Są takie, na których teraźniejszość przeplata się z przeszłością, zaś świat realny z tym nadnaturalnym. Czy tak właśnie jest w małym, prowincjonalnym miasteczku Fürstenfelde w krainie Uckermark? O tym możemy przekonać się podczas lektury książki „Noc przed festynem”, autorstwa Sašy Stanišića. Opublikowana nakładem PWN opowieść, jest drugą pozycją w dorobku autora, nagrodzoną prestiżową nagrodą Leipzig Book Fair Prize 2014. 

rzyznam, iż czytając informację o książce, spodziewałam się zupełnie innej historii – osadzonej na granicy światów, ale znacznie lżejszej w odbiorze. Tymczasem otrzymujemy powieść trudną, choć napisaną pięknym językiem, z wielką dbałością o szczegóły i o wyjątkową atmosferę, która towarzyszy nam już od pierwszego akapitu. „Jest nam smutno. Nie mamy już przewoźnika Przewoźnik nie żyje. Dwa jeziora, brak przewoźnika. Teraz na wyspy możesz się dostać, jeśli masz łódkę. Albo jesteś łódką (…)” – czy można pozostać obojętnym na magię, którą niosą ze sobą te słowa? To właśnie one sprawiają, że książka przyciąga do siebie niczym magnes, że przyjemność z lektury czerpać będą ci czytelnicy, którzy nie liczą na dobrą zabawę, nie szukają w książkach lekkości i chwilowego tylko oderwania się od szarej rzeczywistości.

Przenosimy się do Fürstenfelde, by uczestniczyć w przygotowaniach do festynu Anny. Nikt z mieszkańców tak naprawdę nie wie, z jakiej okazji festyn jest corocznie organizowany, co nie zmienia faktu, iż jest on wyczekiwany przez wszystkich. Co więcej, noc przed festynem jest czasem wyjątkowym, niepowtarzalnym, niegdyś nazywanym nawet czasem bohaterów. To kwintesencja życia i filozofii mieszkańców miasteczka, zapatrzonych w przeszłość, pielęgnujących wspomnienia o niej. Wówczas to ożywają historie, duchy tych, co odeszli. 

Strażniczką tych wspomnień o przeszłości jest pani Schwermuth, kronikarka i archiwistka, trzymająca pieczę nad sekretami ukrytymi w piwnicach Domu Regionalnego i aktywna działaczka Towarzystwa Przyjaciół Domu Regionalnego. „Kto z nas jest historycznie zainteresowany, ten zwraca się do pani Schwermuth” – pisze autor, zaś czytelnik może się tylko zastanawiać, jakie to historyczne zainteresowania kryją się pod postacią sensacyjnego znaleziska historycznego, które wciąż czeka na ujawnienie. Czy zatem włamanie do Domu Regionalnego i otwarcie wiejskiego archiwum, zwanego „archiwarium”, ma coś wspólnego z tymi sekretami?

Strony powieści zapełniają kolejne postacie, portrety mieszkańców miasteczka, postaci zwyczajnych, a jednak wyjątkowych. Jest Uwe Hirtentäschel, „człowiek ocalony”, sprawujący opiekę nad miejscowym kościołem, jest pan Gölow – ofiarodawca świń na festyn, jest dawny podpułkownik wojska ludowego NRD, pan Schramm, a także Ma, która zna wszystkie miejscowe legendy i która „za pomocą przeszłości ucieka przed teraźniejszością”. To nie wszystkie postacie, które pojawiają się u Stanišića, a każdej z nich autor poświęca uwagę, tworząc barwny korowód indywiduów, złożonych z mieszkańców miasteczka. Poznając poszczególnych bohaterów, doskonale orientujemy się też w specyfice Fürstenfelde, poznajemy powiązania pomiędzy poszczególnymi członkami społeczności, ich hierarchię, zaglądamy przez okna do ich domów, poznajemy wszystkie dziwactwa, a nawet obnażamy dusze.

Pokazując to funkcjonowanie lokalnej społeczności od wewnątrz, a także z pozycji biernego obserwatora, od zewnątrz, autor zmusza nas „Nocą przed festynem” do przemyśleń nad strukturą grupy, nad tradycjami, nad wartościami warunkującymi przetrwanie. Być może tajemnica istnienia kryje się właśnie w kultywowaniu tradycji, coraz bardziej zapomnianej w tym współczesnym świecie, postrzeganym jako globalna wioska. Czy te wszystkie historie z przeszłości lepiej skazać na zagładę, czy może pielęgnować wzorem pani Schwermuth? Czy można iść do przodu, odcinając się od korzeni, zapominając o tym, co za sobą pozostawiamy? Stanišić zmusza nas do stawiania takich pytań i poszukiwania na nie odpowiedzi, zmieniając tym samym powieść o nudnych mieszkańcach w małym miasteczku w lekturę oddziałującą na wyobraźnię i poruszającą kwestie egzystencjalne.

4 komentarze:

  1. Powieść leży grzecznie na mojej półce i czeka na swoją kolej ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachęcam do lektury, ale dopiero wówczas, kiedy będziesz mogła poświęcić jej maksimum uwagi:-)

      Usuń