poniedziałek, 19 czerwca 2017

Agata „Agi” Włodarczyk "PSYgoda na czterech łapach. Diuna w Himalajach"

Autor: Agata „Agi” Włodarczyk
Wydawnictwo: Bezdroża


Dostępność tanich biletów, informacji o krajach dalekich i bliskich, a także pragnienie poznania czegoś więcej niż tylko granice własnego miasta sprawiają, że coraz więcej osób rusza w drogę. Podróżnicy, bo już nie turyści, uwielbiają się dzielić swoim doświadczeniem, zaś o ekscytujących podróżach możemy nie tylko usłyszeć podczas prelekcji czy slajdowisk, ale również przeczytać. Boom na książki podróżnicze trwa od kilku lat, zaś do pióra rwa się zarówno przedstawiciele płci pięknej i tej nieco mniej, a nawet dzieci. Rzadko jednak przed takim wyzwaniem, jakim jest spisanie własnych przygód, staje … pies. 

Oczywiście, psim autorem nie może być zwykły Burek czy Azorek. Z pewnością jednak o swoich przygodach opowiedzieć może dzielna psia podróżniczka o imieniu Diuna. Doszukująca się swoich korzeni w wilczym rodzie (ze strony praprababci) oraz mająca za prapradziadka rasowego owczarka niemieckiego, suczka relacjonuje nam swoją pełną ekstremalnych przeżyć wyprawę w Himalaje. Książka „PSYgoda na czterech łapach. Diuna w Himalajach”, to pełna humoru oraz psich „psysmaków” opowieść o dzielnym psie, któremu nie są straszne ani wodospady ani prawdziwy władca dżungli. Opublikowana nakładem Wydawnictwa Bezdroża pozycja Agaty Włodarczyk, ze wspaniałymi ilustracjami Kseni Potępy, to nie tylko przyjemność płynąca z lektury, ale i zaproszenie do przeżywania niezwykłej przygody. 

Diuna rozpoczyna swoją podróż w dziwnej budzie, zwanej kontenerem, który służy do przewozy zwierząt w samolotach. I choć nie można powiedzieć, by latanie było ulubionym środkiem transportu naszej podróżniczki, to dzielnie znosi wszystkie trudy podróży. Tak naprawdę najgorszą rzeczą w tym podróżowaniu była konieczność wizyty u Białego Kitla na „W”, bo przecież podróżnik, nawet pies, powinien mieć swój paszport. 


Diuna była gotowa na Indie, ale czy Indie były gotowe na Diunę? Z pewnością nie, bowiem nawet sam taksówkarz kategorycznie odmówił przewozu zwierzęcia – zupełnie, jakby nie wiedział, że Diuna jest prawdziwym członkiem rodziny. Delhi ma być tylko przystankiem na drodze, a gościny udziela im sympatyczna mieszkanka stolicy Indii. To właśnie tu Diuna przekonuje się, jak szybko biegają wiewiórki palmowe i jak bardzo miejscowe psy (indogi) nie lubią obcych na swoim terenie, a także … kim (czym) jest tupiący głaz. Jej nos uczy się także rozpoznawać zapach pierożków momo, co będzie szczególnie istotne wówczas, kiedy w poszukiwaniu smakowitych kąsków zagubi się na targu. 


Indie to jednak nie tylko tętniące życiem miasto. Celem wędrowców jest tak naprawdę wyprawa do źródeł świętej rzeki, czyli Gangesu. Zanim jednak tam dotrą, Diuna pozna uroki spania pod namiotem (chyba niezbyt jej się podoba taki sposób spędzania nocy), walczyć będzie w jego obronie z jaszczurką, a także przeżyje spotkanie z bawołem. Dodając do tego fakt, iż dwukrotnie uratuje swoim właścicielom życie, jesteśmy już przekonani o wyjątkowości tej psiej podróżniczki, która dla „psiastek” zrobi wszystko i która z pewnością zabierze nas jeszcze na niejedną wyprawę. Oddając się lekturze tej wyjątkowej pozycji z psim narratorem możemy nie tylko poznawać cienie i blaski Indii, ale i przekonujemy się, że „prawdziwa przygoda nie kończy się nigdy”. Zachwycając się zatem tą publikacją, która przyciągnie zarówno młodych podróżników, jak i ich rodziców i opiekunów, możemy tylko wyczekiwać kolejnej książki Diuny, albo … zabrać na wyprawę jej śladami własnego czworonoga. Może on też zostanie „nadpodróżnikiem”.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz