środa, 7 czerwca 2017

Rozmowy z autorem: Joanna Rajch

Autor: Dariusz Piotrowski
Dziś moim gościem jest Pani Joanna Rajch, autorka książkek dla dzieci oraz dla dorosłych, m.in.: "Zagubiona dolina", "Medalion z gwiazd" czy "Staś i jego tajemnice". Poruszane przez nią tematy dotyczą spraw codziennych, ale wiele w nich miejsca zajmuje przyroda i nasz stosunek do niej. Powieści przesycone są emocjami, a autorka za ich pośrednictwem zabiera nas w świat magii i legend.



Justyna Gul: Zagłębiając się w książki zauważamy, że natura, piękno przyrody, ale i świat mitów oraz legend to szczególnie bliskie Pani tematy. Skąd taka potrzeba poruszania w książkach niepopularnych tak naprawdę tematów?

Joanna Rajch: Baśnie,legendy, dawne mity sięgają do najgłębszych pokładów naszej psychiki, oddziaływują z ogromną mocą na wyobraźnię, poruszają najbardziej skrywane emocje. Od wieków ludzie opowiadali sobie baśnie. Historie mroczne i tajemnicze. Magiczne i nieśmiertelne. Te opowieści pozwalały oswoić lęk, wytłumaczyć to, co niezrozumiałe. Przenosiły w odległe krainy. Dawały nadzieję i wytchnienie. 
Dawne mitologie to ukryte skarby. Okruchy wiedzy o zaginionych cywilizacjach i światach, które odeszły w zapomnienie. 
Fascynowały mnie od zawsze. Odkąd pierwszy raz usłyszałam baśnie opowiadane mi przez babcię. Od czasu, gdy nauczyłam się czytać i odkryłam dla siebie świat książek. 
Bez przyrody, natury, bez drzew, zwierząt - nie potrafię żyć. Tak jak bez dobrej książki i muzyki. 
Myślę, źe goniąc za popularnymi tematami, ulegając modnym trendom, grając na komercyjny sukces - tracimy z oczu to, co naprawdę ważne i piękne. 

Autor: Dariusz Piotrowski
J.G.: Czego młodzi czytelnicy mogą się po książkach Pani autorstwa spodziewać? W jaki sposób mają one pomóc im albo … światu?

J.R.: Czytelnikowi mogę obiecać podróż. Wyprawę do innego nieba i świata. 
Powiew wiatru z odległych lądów. Trochę przygody, nieco wzruszeń. 
Dzisiaj wciąż pamiętam książki przeczytane w dzieciństwie. Pamiętam siłę, z jaką na mnie oddziaływały. Wciąż żyją we mnie ci dawni bohaterowie. Staś Tarkowski, Winnetou, Biały kieł i wielu, wielu innych. 
Dlatego uważam, że jeśli uda mi się poruszyć choćby jednego czytelnika, sprawić że przejmie się losem umierających słoni, torturowanych w laboratoriach zwierząt, dewastowanej planety- to warto pisać. To moje pisanie ma sens. Bo być może będzie to właśnie ta jedna kropla, która wydrąży skalę. Młody człowiek ma ogromną moc. Gdy dorośnie - zmieni świat. Mam nadzieję, że na lepszy. 

J.G.: Ruch ekologiczny w Polsce jest bardzo różnorodny, o różnych kierunkach działań i różnej efektywności. Jak Pani sądzi, jakie są tego przyczyny?

J.R.: Mam głęboki szacunek i wielką sympatię dla wszystkich ekologicznych ruchów. Niezależnie od ich zasięgu, czy problematyki, jaką się zajmują. To szlachetni ludzie. 
Są nadzieją dla świata. Przywracają wiarę w człowieczeństwo. 
A pole do działania mają naprawdę szerokie. Jako ludzkość jesteśmy dopiero na początku ścieżki do świata, gdzie nie będzie już okrucieństwa, niepohamowanej niczym zachłanności, ślepej dewastacji i agresji wobec Ziemi i wszystkich zamieszkujących ją istot. 

Autor: Dariusz Piotrowski
J.G.: Część dochodu ze sprzedaży książek jest przekazywana na wsparcie działań Stowarzyszenia Ekologiczno-Kulturalnego Klub Gaja. Czym zajmuje się to Stowarzyszenie i dlaczego jest Pani tak bliskie?

J.R.: Klub Gaja to organizacja pozarządowa, która zajmuje się ochroną środowiska naturalnego i prawami zwierząt. To grupa wspaniałych ludzi, bezinteresownych, szczerych, otwartych. Moja przyjaźń z Klubem Gaja trwa już od wielu lat. Połączyła nas walka przeciwko bezsensownej i bezprawnej wycince drzew. A potem pojawił się Bangkok. Piękny koń, skazany na rzeż i wykupiony przez Klub Gaja. Adoptowałam go. Bangkok jest dzisiaj wolny i szczęśliwy. Biega po zielonych łąkach. Ma swój dom.
Moje książki noszą piękne logo Klubu Gaja. Jestem z niego bardzo dumna. 

J.G.: Czytając Pani książki od razu zwracamy uwagę na bohaterów – barwnych, unikatowych, ale pełnych wrażliwości. Czy do któregoś z bohaterów jest Pani szczególnie przywiązana?

J.R.: Moi bohaterowie stają się dla mnie żywymi, realnymi osobami. Zaczynają mówić własnym głosem, zachowywać się czasem zupełnie inaczej niż to sobie wcześniej zaplanowałam. 
Został ożywione. Czasem - niemal dosłownie. 
Nie mogę w tym miejscu nie wspomnieć o Ernesto, małym, kubańskim chłopcu, bohaterze książki pod tym samym tytułem. To było podczas jednej z podróży na Kubę. 
Historia o Ernesto powstawała już w mojej wyobraźni, miałam jej gotowy scenariusz. 
I pewnego dnia zobaczyłam mojego Ernesto na ulicy, w gorącym kubańskim słońcu. Przeszedł tuż obok mnie. Z pochyloną głową, zamyślony, w zielonej koszulce z Che Guevarą i berecie z gwiazdą. To była piękna chwila i na szczęście zdążyłam ją uwiecznić. 

Autor: Dariusz Piotrowski

J.G.: Jak wygląda praca nad nową książką? Ma Pani swoje rytuały? 

J.R.: Mam swój ukochany laptop, twarde krzesło przy stole, obok filiżankę czarnej kawy, której wyraźnie nadużywam. Za oknem widzę piękne drzewa. Jest cicho i tylko mój pies pochrapuje na sofie. Wtedy pisze mi się najlepiej. Ale nie jest to warunek konieczny. Czasem całkiem dobre sceny powstają w najróżniejszych miejscach,. W samochodzie, gdy czekam na syna. W gwarze ożywionych rozmów. Zapisuję je wtedy na czymś, co akurat mam pod ręką. Zdarzyło mi się nawet na recepcie, bo z zawodu jestem lekarzem psychiatrą. 

J.G.: Skąd biorą się te historie? Co stanowi dla Pani inspiracje?

J.R.: Inspirują mnie fantastyczne kraje i miejsca, które miałam szczęście odwiedzić. Dawne legendy i wierzenia. To co zmysłowe i ponadnaturalne. Tajemnice sprzed wieków. Los i odczucia zwierząt. Majestatyczne piękno naszej planety. Wrażliwość dziecka. 
Moje powieści zaczynają się od kilku obrazów. Wyrazistych, plastycznych. Wartych zapisania. Potem zajmuję się resztą. Nadaję ramy historii, kreślę jej scenariusz. Widzę to jak obrazy w filmie. Kadr po kadrze. 

Autor: Dariusz Piotrowski

J.G.: W Pani książkach wiele jest informacji na temat odległych lądów czy też legend. Jak zdobywa Pani informacje?

J.R.: Kraje, w których toczy się akcja moich książek są mi znane z podróży, podczas których chłonę dźwięki, zapachy, szukam ulic, domów, kamienic które związane będą z moją opowieścią, zapisuję nazwy. Historia wrasta w miejsce, w którym będzie się toczyć. 
Kiedy mam już zamysł, zbieram materiały i czytam, naprawdę dużo, wszystko co na dany temat wpadnie mi w rękę, zwykle dużo więcej niż jest to potrzebne do książki, bo opisywana historia i klimat porywa mnie wówczas bez reszty. Chcę i muszę wiedzieć jak najwięcej. Bo od tego zależy, czy moja historia będzie wiarygodna, nawet wtedy, kiedy jest baśniowa. To jest ważne, jeśli chcę przenieść czytelnika w inne miejsce, w inny świat. 

J.G.: Zdarza się Pani podczas procesu twórczego dyskutować o rozwoju akcji z osobami postronnymi?

J.R.: Pierwsze, czasem już gotowe, czasem jeszcze niedokończone wersje moich opowieści, przesyłam mojej przyjaciółce Kasi, która jest anestezjologiem i wielką miłośniczką literatury. Bardzo liczę się też ze zdaniem Moni, przyjaciółki, dziennikarki i autorki ,,Zamkowych opowieści duszka Bogusia" Daję teksty do przeczytania moim najbliższym, mężowi, synowi i mamie. A potem czekam z zapartym tchem na ich wrażenia, opinie, uwagi. 
Kiedy czuję, że książka jest już skończona - oddaję ją do druku. A potem oczywiście rozmawiamy o niej i dyskutujemy w gronie przyjaciół, znajomych i czytelników. 

J.G.: Czym jest dla Pani pisanie? 

J.R.: Podróżą. Wyprawą do nieznanej krainy. Fascynującym przeżyciem. Niełatwym, a jednak porywającym. 

Autor: Dariusz Piotrowski

J.G.: Zna Pani swoich czytelników? Kim są?

J.R.: Tak, znam kilku... 
Pani dr nauk humanistycznych Katarzyna Krzan, specjalista literaturoznawstwa określiła styl mojego pisarstwa jako realizm magiczny. Myślę, że to słowo najbardziej oddaje klimat i charakter moich opowiadań i powieści. Ktoś, kto sięga po tego rodzaju literaturę to z pewnością osoba wrażliwa na słowo i empatyczna, która pozwoli się uwieść i oczarować historią. Na kilka godzin zapomnieć o otaczającym świecie. Zapłakać, wzruszyć się. Odczytać ukryte w nich przesłanie. 
A kim są dla mnie moi czytelnicy? 
Moimi przyjaciółmi, choć niewielu z nich znam osobiście. Bliskimi duszami. 

J.G.: Czego można Pani życzyć na przyszłość?

J.R.: Mam proste marzenia. By nie opuściła mnie wena. By moje książki znalazły sobie skrawek miejsca w sercu, duszy i wyobraźni czytelników. By dać światu, choćby kilka szczęśliwych chwil. 

J.G.: Zatem z całego serca tego Pani życzę!

Autor: Dariusz Piotrowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz