czwartek, 14 września 2017

Agnieszka Jeż, Paulina Płatkowska "Marzena M."

Tytuł: Marzena M.
Autor: Agnieszka Jeż, Paulina Płatkowska
Wydawnictwo: Edipresse


Przyzwoita posada za całkiem niezłe pieniądze, dorosła już niemal córka, własne mieszkanie i mąż o wrażliwej, artystycznej duszy. Czy można chcieć więcej? Wydawać by się mogło, że życie takiej kobiety po czterdziestce obfitować powinno w same szczęśliwe momenty, wszak osiągnęła już stabilizację zawodową, nie musi walczyć o każdą złotówkę by spłacać kredyt, dawno też zapomniała, czym jest wstawanie do dziecka. Niestety, nic bardziej mylnego – przynajmniej w przypadku Marzeny M., kobiety w najlepszym ponoć dla płci pięknej wieku, zatrudnionej w charakterze fotoedytorki. Okazuje się bowiem, że niezależnie od naszej sytuacji, życie może zawalić się w ciągu kilku chwil i to w najmniej spodziewanym momencie. 

Życie Marzeny M. wcale nie było takie idealne, choć ona sama nie była w stanie tego dostrzec. Kapryśna szefowa, znikająca na całe dnie córka i do tego mąż, którego nie dość, że musiała utrzymywać, to jeszcze organizować wystawy i motywować do malowania – oto jej codzienność. Nigdy jednak nie przyszło jej do głowy, że mogłaby coś zmienić, że wcale nie jest skazana na męża lenia, który bezczelnie wykorzystywał całymi latami zaradność i pracowitość Marzeny, skazując ją na dodatek, na duchową samotność. Nigdy też nie pomyślała, że nierozgarnięty mąż – lekkoduch, o znacznej już nadwadze i wątpliwym uroku osobistym, może okazać się … prawdziwym Cassanową. 

O tym, co czuje kobieta znajdując w swoim łóżku koronkowe stringi, rzekomo należące do teściowej, a także jak postąpić ma żona odkrywając gorącą korespondencję swojego męża, prowadzącą do spotkań na żywo z kolejnymi wielbicielkami „gorącego ogiera”, przekonamy się dzięki lekturze książki pt. „Marzena M.”, autorstwa Agnieszki Jeż i Pauliny Płatkowskiej. Opublikowana nakładem Wydawnictwa Edipresse powieść, to lektura dla wszystkich kobiet, które są przekonane, że w wieku czterdziestu lat już nic nie trzeba i / lub nic nie można zmienić. To również źródło inspiracji i motywacji dla tych, którym brakuje odwagi do tego, by powiedzieć „Dosyć!” i zacząć walczyć o siebie i o swoje dobro.

Znalezienie dolnej części damskiej garderoby to dopiero początek całej serii wydarzeń, prowadzących do złożenia przez Marzenę pozwu rozwodowego. Szczególnie, że nowy współpracownik, Ludwik, pokazał jej, jak piękny może być seks po czterdziestce i jak kobieta powinna być traktowana przez mężczyznę. Jedyna przeszkoda przemawiająca przeciwko rozstaniu z mężem to fakt, iż mieszkanie, w którym Marzena M. mieszkała wraz z nim, należy do rzeczonego artysty. Pewnych zachowań nie można jednak ignorować, szczególnie kiedy nawet nastoletnia córka zauważa wady ojca i wcale nie jest przeciwna temu, by matka na nowo ułożyła sobie życie.

Marzena M. rzuca się zatem na głęboką wodę i postanawia nie tylko odejść od męża – nieudacznika, ale i postawić dom na działce pod miastem. I choć mogłoby to się wydawać dość karkołomnym przedsięwzięciem, to przy wsparciu bliskich, a także życzliwych ludzi (w tym przystojnego sołtysa Stefana, bio-rolnika) wszystko jest możliwe. To przesłanie książki jest szczególnie cenne, napawa nas bowiem optymizmem i przekonuje, że nigdy nie jest za późno, by być szczęśliwym – trzeba jednak o to szczęście zawalczyć.

Książka „Marzena M.”, choć oparta na utartych schematach, jest lekturą wciągającą i dającą siły do zmian. Mimo iż nie odnalazłam w niej zapowiedzianej komedii, mimo iż niczym mnie ona nie zaskoczyła, to i tak dałam się porwać lawinie wydarzeń. To bowiem jedna z tych książek, w których bohaterów bez trudu się wcielamy, w ich losach odnajdując odbicie swojej drogi życiowej, zaś w podejmowanych przez nich krokach – rozwiązanie swoich problemów. Przyznam, iż opcja domu w Brzezinach z zaradnym sąsiadem u boku niezmiernie mi się spodobała …

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz