środa, 4 września 2019

Charles Dickens, Wilkie Collins "Bez wyjścia"

Tytuł: Bez wyjścia 
Autor: Charles Dickens, Wilkie Collins 
Wydawnictwo: MG 



Ludzkie życie bywa przewrotne, a każdy dzień stanowi tego dowód. Doskonałym odbiciem tych absurdów, jakich niekiedy dostarcza nam los, są książki – ich bohaterowie wielokrotnie zmagają się z przeciwnościami, będącymi efektem nie jednego, ale szeregu zdarzeń, które determinują teraźniejszość i przyszłość bohaterów. 

Dokładnie takie postacie i taką fabułę, pełną komplikacji i zwrotów akcji, tworzył Charles Dickens. Postacie przez niego wykreowane nieustannie zmagają się ze złym losem, autor bezlitośnie wystawiał ich na próbę i rzucał kłody pod nogi. Nie inaczej jest i tym razem – opublikowana nakładem Wydawnictwa MG powieść dwóch pisarzy i przyjaciół: Charlesa Dickensa oraz Wilkie Collinsa pt. „Bez wyjścia”, to lektura niezbyt obszerna, ale za to przesycona chciwością i ludzką podłością. Sięgnąć po nią mogą zarówno osoby, które cenią sobie twórczość pisarzy, jak i wszyscy ci, którzy doceniają historie przez życie pisane. I choć z niewiadomych względów powieść traci na tej współpracy i jest dość nierówna, jeśli chodzi o jej jakość, to jednak warto zagłębić się w tę historię, a także wyciągnąć z niej odpowiednie wnioski. 

Przenosimy się w czasie do listopada 1835 roku, kiedy to pewna młoda kobieta usiłuje zdobyć informacje na temat jednego z dzieci przebywających w sierocińcu. Potajemna rozmowa z pracującą w Domu Podrzutków mamką, jest niezwykle owocna. Kobieta, która – jak się okazuje – pozostawiła w ośrodku swoje dziecko, uzyskuje jego dane. Chłopiec został nazwany Walterem Wildingiem i z tą nową tożsamością zyskał szansę na nowe życie. 

Kilka lat później owa dama korzysta ze zdobytej tej mroźnej listopadowej nocy wiedzy i zjawia się w sierocińcu, przygarniając Waltera. Wychowuje go w duchu prawości, obdarzając niezwykłą matczyną miłością, która a wynagrodzić mu lata spędzone bez niej. Kiedy umiera, to właśnie jemu przepisuje cały majątek, a dzięki odziedziczonym funduszom młody już i samodzielny człowiek może wykupić spółkę handlująca trunkami i rozpocząć życie, jako biznesmen. Firma ”Wilding i kupcy win”, zaczyna prężnie działać, a wkrótce do spółki zostaje dopuszczony nowy współpracownik, George Vendale, który szybko zostaje przyjacielem i powiernikiem Wildinga. Ten chce stworzyć w firmie rodzinną atmosferę, otoczyć zatrudnionych w firmie ludzi troską, wspólnie z nimi mieszkać i muzykować. Ta niezwykła szczodrość i miłość do wszystkich wynika zapewne z wychowania – matka przekazała mu wartości, dzięki którym bez wahania można określić go mianem dobrego człowieka. 

To podejścia widać także z decyzjach, które podejmuje – kiedy dowiaduje się, że nastąpiła pomyłka i tak naprawdę nie był rodzonym synem swojej matki, zaś gdzieś w Szwajcarii żyje prawowity dziedzic mając tu, robi wszystko, by go odnaleźć. Niestety trop się urywa, zaś Wilding, udręczony faktem, iż niesłusznie korzysta z majątku obcego człowieka, coraz bardziej podupada na zdrowiu… 

To dopiero początek tej frapującej opowieści, która – mimo niedostatków – pochłania nas bez reszty. Przypominająca sztukę teatralną powieść, której kolejne akty i odsłonięcia kurtyny oznaczają gwałtowne zwroty akcji, jest z pewnością historią warta zauważenia, z uwagi na jej ładunek emocjonalny oraz wnioski, które płyną z lektury. I choć zabrakło pogłębionej analizy postaci, zabrakło płynności pozwalającej w pełni wczuć się w klimat książki, to jednak jest to historia, do której warto powracać… 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz