poniedziałek, 24 sierpnia 2020

Z wizytą w zamku w Krasiczynie

Gmina Krasiczyn położona jest we wschodniej części województwa podkarpackiego, około 10 km na Zachód od Przemyśla. Nas przyciągnął tu niezwykły, zabytkowy zamek, zwany Perłą Renesansu, otoczony 14 ha parkiem urządzonym w stylu angielskim z unikatowymi gatunkami drzewa. Największą atrakcją zamku są malowidła ścienne, tzw. sgraffita – na zewnętrznych ścianach murów i baszt oraz we wnętrzu dziedzińca. Uwagę zwraca również odrestaurowana przepiękna kaplica w baszcie boskiej. Mimo znacznej odległości (podróż z Sosnowca trwała 6 godzin), był to doskonały wybór. Zarówno dla nas, jak i dla Klary, którą zachwyca przyroda, tej zaś miała w parku pod dostatkiem. Na nasz wybór miejsca na ten krótki wypoczynek miał też wpływ bon turystyczny, a dokładnie możliwość jego wykorzystania w Krasiczynie. Po porażce, jaką okazał się Gwiezdny Domek z pierwszego etapu wakacji, postanowiliśmy, że z Klarą podróżowanie będzie wiązało się już z nieco wyższym standardem. Niestety nie odpowiadało nam nic w okolicy, i tym sposobem nasze: „Pojedźmy gdzieś blisko”, zmieniło się podróż na kraniec świata (a raczej Polski). 

Wybór padł zatem na zamek i niczym w opowieści o pucybucie, który zamienił się w milionera, z wilgotnego domku w środku lasu przeskoczyliśmy, może nie do zamkowych wnętrz, ale budynek Powozowni, w którym spaliśmy, też miał w sobie duszę. Pokoje Hotelu Zamkowego, jak wskazuje nazwa, mieszczą się również w zamku, niestety nie było już wolnego miejsca. W cenie pokoju było śniadanie, zatem dla mnie to były prawdziwe wakacje … 

Budynek Powozowni, w którym zlokalizowany był nasz pokój

Szału nie było, ale po domku - to luksus!

W zabytkowych wnętrzach krasiczyńskiego zamku zlokalizowana jest też Restauracja Zamkowa (w Sali Rycerskiej serwowane są śniadania – warto skosztować wypiekanych na miejscu bułeczek czy pasztetu), ale my stołowaliśmy się w różnych miejscach podczas wypraw, bowiem klimat restauracji jest dość ponury, a obiad, który jedliśmy w pierwszy dzień (ja miałam pierogi ruskie), nie przekonał nas ani smakowo, ani cenowo, do korzystania z tej formy wyżywienia. Na terenie zamku funkcjonuje też Kawiarnia Renesansowa, ale problem jest podobny – nawet „ogródek” nie zachęcał, by tam odpocząć, kawa też okazała się średnia, w przeciwieństwie do słodkości, które rzeczywiście były pyszne. 

Pierogi z Restauracji Zamkowej (16 zł) i słodkości z kawiarni (Klara pokochała te rurki z kremem)

Będąc gościem zamku trudno go nie zwiedzić, szczególnie że w przypadku gości hotelowych obowiązuje zniżka, jeśli chodzi o cenę biletu. Zamek zwiedza się z przewodnikiem, a bilet można wykupić przy wejściu do parku lub w sklepiku z pamiątkami. Cena bilety normalnego to 14 zł, ale należy do niego doliczyć jeszcze bilet na wejście do parku – 4 zł. My płaciliśmy tylko 10 zł. Bez przewodnika można wejść na wieżę zegarową (bilet normalny 5 zł) i do lochów (5 zł), ale my z tego zrezygnowaliśmy.

Zwiedzanie rozpoczyna się na zamkowym dziedzińcu

Zamek w Krasiczynie, pochodzący z przełomu XVI i XVII wieku, jest jednym z cenniejszych zabytków architektury renesansowo-manierystycznej. Zbudowany na planie nieregularnego czworoboku z czterema cylindrycznymi basztami o nazwach: Boska (z kaplicą zamkową, którą resztą można wynająć np. na ślub), Papieska, Królewska i Szlachecka. Mury krasiczyńskiego zamku zdobi  wspomniana wspaniała dekoracja sgraffitowa, przedstawiająca sceny myśliwskie, królów Polski, cesarzy oraz świętych. Na przestrzeni wieków właścicielami krasiczyńskiego zamku byli Krasiccy, Modrzewscy, Tarłowie, Mniszchowie-Potoccy, Pinińscy oraz Sapiechowie.



Od 1996 roku właścicielem zamku jest agencja Rozwoju przemysłu S.A. w Warszawie, wcześniej była tu m.in. szkoła. 

Powstanie pierwszej rezydencji na gruntach wsi Śliwnica. związane jest z Jakubem z Siecina herbu Rogala, protoplastą Krasickich, który stał się dziedzicem majątku dzięki małżeństwu z Barbarą Orzechowską. Rozbudowy skromnego zamku podjął się  latach 90. XVI wieku syn Jakuba, Stanisław Sieciński, który po założeniu miasta Kasiczyna przyjął nazwisko Krasicki. Rezydencja została rozbudowana przez Marcina Krasickiego. Od 1834 roku Krasiczyn należał do Sapiechów. Pożar w 1852 roku poważnie uszkodził zamek; jego odbudowę przeprowadzono w latach 60. XIX wieku. Kolejne zniszczenia przyniosły działania I wojny światowej. Po niezbyt udanych pracach konserwatorskich z okresu międzywojennego, przystąpiono do generalnego remontu w latach 70. XX powoli przywracając siedzibie świetność, choć nawet dziś wiele jest jeszcze do zrobienia.

Baszta Szlachecka

Baszta Boska (po prawej) i Baszta Papieska (po lewej)

Z XVI wieku pochodzą odkryte w północnym skrzydle zamku relikty budynku bramnego, wzniesionego na rzucie prostokąta, który wraz z umocnieniami drewniano-ziemnymi na rzucie czworoboku i zapewne drewnianą zabudową wewnętrzną tworzyły pierwszą ufortyfikowaną siedzibę. Budowla bramna weszła w skład rozległego założenia bastejowego, wzniesionego w końcu XVI wieku przez Stanisława Krasickiego. Rezydencja została zbudowana na rzucie zbliżonego do kwadratu czworoboku, z dużym dziedzińcem, czterema basztami-bastejami na narożach i domem przy północnej kurtynie, sąsiadującym z bramą wjazdową. Mury parawanowe wyposażono w strzelnice, zamek był otoczony fosą i wałem. Ostateczny kształt uzyskał po pracach budowlanych prowadzonych w latach 1598-1633 dla Marcina Krasickiego. W tym okresie dobudowano również do zachodniej części północnego skrzydła dalszą część budynku, a także wzniesiono całe wschodnie, dwupiętrowe skrzydło mieszkalne. Podwyższeniu uległy zarówno mury kurtynowe, jak i baszty, a ich zwieńczenia wyposażono w attyki. pałacowy charakter nadały rezydencji parterowe krużganki otaczające dziedziniec. Nowy wjazd z wieżą i budynkiem przedbramia umiejscowiono w zachodnim skrzydle. Architektoniczny kształt wielkopańskiej siedziby dopełnił wykonany wówczas wystrój wnętrz i elewacji z dekoracją sgraffitową. 

Wnętrza (poza cudowną Basztą Boską) są raczej surowe. Większość zabytkowych przedmiotów z zamku w Krasiczynie znajduje się bowiem na Wawelu. 



Baszta szlachecka


Baszta Boska
Oryginalna posadzka w Baszcie Boskiej

Sklepienie w  Baszcie Boskiej

Odwiedzając zamek, trudno ominąć piękny,choć nieco zaniedbany park, którego najstarsze założenia sięgają XVI-XVII wieku. Spacerując po parkowych alejkach warto zwrócić uwagę na drzewa rodowe - Sapiechowie wprowadzili bowiem zwyczaj sadzenia drzew z okazji narodzin swoich dzieci: dębu dla syna oraz lipy dla córki. Akt sadzenia drzewa po narodzinach nowego członka ma wróżyć mu długie życie oraz zakorzenienie w danej społeczności. Drzewa te można łatwo rozpoznać po kamiennych tabliczkach z wyrytymi imionami dzieci oraz datami ich urodzin.

Drzewo dla Adama

Drzewo dla Leona

Drzewo dla Pawła

Warto również w pełni zatopić się w atmosferze parku i zamkowych legend, szukając miłorzębu dwuklapowego - jedynego drzewa w parku otoczonego drewnianym płotkiem.Według lokalnych wierzeń trzykrotne obejście wiekowego miłorzębu zapewnia spełnienie najskrytszych marzeń. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz