piątek, 2 czerwca 2023

Tom Justyniarski " Psie troski" - streszczenie szczegółowe

Tytuł: Psie troski
Autor: Tom Justyniarski


„Psie troski”, to historia niezwykłej przyjaźni bardzo skrzywdzonego psa i dziesięcioletniego chłopca, Adama. To opowieść o tym, jak bardzo ludzie potrafią krzywdzić, jak trudno jest zaleczyć rany tkwiące w sercu, a także o bezinteresownej psiej miłości.

Betty była podopieczną jednego ze schronisk dla zwierząt. To suczka rasy bernardyn, bardzo wychudzona, ważąca około 40 kilogramów. Pewnego dnia los się do niej uśmiechnął. W schronisku pojawił się mężczyzna z synem - dziesięcioletnim Adamem, aby wziąć czworonoga do domu. Pies stawiał opór, nie sposób było do niego podejść z żadnej strony, nie chciał też spojrzeć w oczy człowiekowi. Szefowa schroniska uspokajała, by nie bać się przy transporcie, bo zwierzę jest za słabe, by na kogoś rzuciło się z zębami. Rzeczywiście, przez skórę zwierzęcia można było policzyć żebra, rudo-biała sierść była poszarzała i brudna, a na grzbiecie były dwie duże, czerwone, lekko podgojone rany. Mimo pomocy pracowników placówki suka nie chciała wejść do samochodu. Nie zachęciłoby jej nawet jedzenie, bowiem pies jada tylko nocą, ukradkiem i po cichu, jak już wszyscy zasną.

Kierowniczka schroniska stwierdziła, że to normalne zachowanie, bowiem zwierzę było źle traktowane przez właścicieli. Została zabrana do schroniska w Wigilię Bożego Narodzenia. Panowały wtedy siarczyste mrozy dochodzące do minus trzydziestu stopni Celsjusza. Sąsiedzi zgłosili, że pies trzymany jest na krótkim sznurku pod ścianą, Betty nie miała nawet budy, a jej jedynym schronieniem była deska oparta o budynek. Suczka była głodzona i bita. Sąsiadów widocznie ruszyło sumienie i postanowił zgłosić sprawę psa odpowiednim instytucjom – szkoda, że nawet święta nie poruszyły sumienia właścicieli.

Wciąż nie udawało się wprowadzić psa do samochodu. Tymczasem dookoła wszystkie psy ze schroniska zaczęły głośno szczekać, jakby w solidarności z biednym bernardynem. To jeszcze bardziej zestresowało sukę, która podwinęła mocno pod siebie ogon i jeszcze bardziej się skuliła. Nie dało się nawet zajść psa od tyłu i złapać na ręce, dopiero kiedy zarzucono Betty czarną chustę w kolorowe kwiaty na oczy, udało się przetransportować ją do auta. Psina leżała już wówczas bez ruchu, nie reagowała – chyba nie miała już siły.

W czasie drogi Betty zajmował się chłopiec, który jest narratorem tej opowieści. Głaskał ją po głowie i nie mógł zrozumieć, jak ludzie mogli tak podle potraktować zwierzę. Cieszył się też, że jego marzenie o posiadaniu psa właśnie się spełnia. Obiecywał też Betty, że już nigdy jej nie opuści i nie da jej skrzywdzić. Kiedy ojciec z synem odjeżdżali ze schroniska, w oddali słychać było ujadające psy ze schroniska tak, jakby chciały się pożegnać ze swoją przyjaciółką. Chłopiec chciałby zabrać ze sobą wszystkie psy, ale wie, że tata by się nie zgodził.

W domu Betty wciąż była bardzo przestraszona, unikała domowników. Schronienie znalazła we wnęce pod schodami, tam widocznie czuła się bezpiecznie i nie chciała stamtąd wychodzić. Mama przygotowała jej posłanie z koca, powiedziała też chłopcu, że żeby psina się do niego przyzwyczaiła, musi spędzać z nią dużo czasu. Chłopcu to nie przeszkadzało, bo Betty była dla niego bardzo ważna. Martwił się jednak tym, że pies nie chce patrzeć mu w oczy i niekiedy odsuwała głowę, kiedy chłopiec ją głaskał. Ale nigdy nie zawarczała na niego. Później chłopiec zaczął do Betty mówić, choć początkowo trochę się tego przed rodzicami wstydził.

Na drugi dzień przy śniadaniu rodzice stwierdzili, że Betty potrzebna jest buda i że trzeba ją przekonać do ludzi. Tylko ślady na piasku świadczyły, że w nocy pies wstawał spacerował, wreszcie wychodząc ze swojego ukrycia. Tata postanowił, że zbije budę z desek i wpasuje ją w kąt, który wybrała. Miał nadzieję, że gdy będzie miała własny „dom”, poczuje się wreszcie jak u siebie. Mama apelowała do chłopca o cierpliwość. Sytuację suczki porównała do losu dzieci z domów dziecka, którym trzeba dać czas, by nabrały zaufania do świata. Chłopiec rozmyślał długo o dzieciach z domów dziecka i porzuconych psach ze schroniska. Nie rozumiał, dlaczego Betty musiała tyle wycierpieć.

Mimo wycofanej postawy psa, chłopiec nie rezygnował z oswojenia Betty. Chodził do niej trzy, a nawet cztery razy dziennie, a za każdym razem zostawał przynajmniej przez godzinę. Prosił, aby Betty wyszła, zaszczekała, ale ona tylko leżała. Tata chłopca również przed i po pracy zaglądał do psa i czule do niej mówił, a mama przynosiła jej jedzenie.

Chłopiec codziennie przed wyjściem do szkoły wchodził z tornistrem na jej posłanie, głaskał ją i opowiadał, jakie zadania i obowiązki na niego czekają. Kiedy zaś miał dobry dzień, chodził po szkole jej się pochwalić. Któregoś dnia zauważył to tata i zapytał chłopca, czy to Betty pomoże. Jednak chłopiec bez wahania odparł, że pomoże i Betty i jemu. Chłopiec zadał z kolei pytanie tacie, dlaczego ludzie tak ranią zwierzęta. Tata był zaskoczony tym pytaniem, ale po chwili odpowiedział synowi, że w obecnych czasach ludzie wszystko mają i niektórzy się zgubili. A jeśli mogą w ten sposób zranić psa, to tak samo mogą skrzywdzić siebie i drugiego człowieka. W tym czasie rany na ciele Betty zagoiły się i zaczęła je porastać piękna sierść. Betty wciąż jednak się bała i była aktywna tylko nocą.

Pewnego dnia chłopiec się popłakał. Pytał tatę, czy wszystkie dzieci z domu dziecka tak samo milczą i czy wszystkie bite zwierzęta tak samo cierpią. Tata podkreślał w rozmowie z synem, że teraz trzeba czekać aż wygoją się rany w sercu zwierzęcia. Adam miał w tym czasie już kilka zwierząt – chomika i rybki, a po kryjomu hodował ślimaki na parapecie. U dziadka na wsi miał nawet kota, z którym mógł spać. Jednak to pies był jego marzeniem.

Minęło już sześć tygodni od adopcji psa, kiedy Adam podsłuchał rozmowę rodziców. Wynikało z niej, że zastanawiają się, czy nie oddać Betty do schroniska. Czuli się bezsilni, było im przykro, że nie są w stanie pomóc zwierzęciu, że ono nie chce ich na swoich właścicieli. Chłopiec wybiegł z domu niezauważony. Płacząc, skierował swoje kroki do kryjówki Betty. Błagał ją, aby zaczęła się zachowywać normalnie mimo bólu, aby się ruszyła, bo inaczej będą musiała stąd odejść.

Następnego dnia tata próbował wyprowadzić Betty na spacer. Ona się jednak opierała i nie dawała sobie założyć smyczy. Mężczyzna szarpał się ze zwierzęciem, aby wyciągnąć je z legowiska, niestety bezskutecznie. Po piętnastu minutach tata się poddał, a Adam domyślił się, że to już koniec. Następnego dnia pod domem chłopca pojawił się samochód terenowy. To pracownicy ze schroniska przyjechali, żeby zabrać Betty. Tata tłumaczył chłopcu, że nie poradzili sobie z jej traumą i jest mu bardzo przykro.

Pracownicy schroniska założyli Betty smycz, ta jednak zaczęła być bardzo niespokojna. Gdy Adam zobaczył, że pies cofa się w stronę ogrodzenia powiedział, że chce się z Betti pożegnać i wziął smycz z ręki pracownika schroniska. Chłopiec pobiegł do ogrodu, a następnie na łąkę za domem, a pies ... zaczął biec za nim. Betti skakała merdając ogonem i szczekając. Po dziesięciu minutach chłopiec wrócił z suczką, która szła koło niego, jak wyszkolona. Tata udawał, że jest zły i kazał przeprosić za ucieczkę, ale widać jednak było, że bardzo się cieszy. Betty została zatem z rodzina, a pracownicy schroniska odjechali.

Betty stała się prawdziwą przyjaciółką Adasia. W ciągu roku opanowała wiele komend - potrafiła aportować i warować, a nawet przynosić w zębach gazetę. Chłopiec pracował z nią codziennie i za każde dobre zachowanie dostawała nagrodę. Sąsiedzi podziwiali Betty, wszystkim się podobała. Była wszędzie tam, gdzie Adam, stali się niemal nierozłączni. Betty spała już w domu, a kiedy chłopiec odrabiał lekcje, ona leżała obok. Zawsze chodziła spa o tej samej porze co Adam i razem z nim wstawała. Czasami nawet odprowadzała go do szkoły. Była oddana i kochająca Adama bezinteresowanie. Jej ulubioną rozrywką było bawienie się surowymi kośćmi.

Pewnego dnia do Adama wprosili się koledzy z klasy, którzy koniecznie chcieli poznać Betty. W trakcie wizyty kładli się na niej, ściskali ją, dokarmiali ją chrupkami i kanapkami, wszyscy cieszyli się na jej widok. Pies znosił to wszystko cierpliwie, bo choć był duży, to miał łagodny charakter. Chłopiec tak naprawdę nie był zadowolony z tych odwiedzin, czuł się zazdrosny i bał się, że Betty zacznie łasić się do wszystkich. Przez kilka kolejnych dni chciał ją zatem przekupić oddając swoje jedzenie, a nawet słodycze, Jednak w trakcie wizyty u weterynarza chłopiec dowiedział się, że od słodkich rzeczy psują się psom zęby, a dokarmiane zwyczajnym jedzeniem zwierzęta nie chcą jeść zdrowej karmy. Chłopiec zmienił swoje zachowanie, zabronił też dokarmiać Betti kolegom. Przeszły mu też ataki zazdrości bowiem zrozumiał, że ma w jej sercu wyjątkowe miejsce.

Chłopiec zrozumiał też, że posiadanie zwierzęcia wiąże się tez z obowiązkami. W ciągu roku nauczył się dbać o Betti, karmić ja, czesać. Kiedy suka złapała kleszcza, bardzo się rozchorowała – leżała z gorączką i nie chciała nic jeść. To były dla chłopca ciężkie chwile, na szczęście Betti wyzdrowiała. Dzięki niej Adam nauczył się odpowiedzialności i opiekuńczości.

Adam starał się zawsze jak najszybciej wracać ze szkoły, żeby dużo czasu spędzać z Betty. Jednak szkoła była oddalona dość daleko od domu chłopca, około czterdziestu minut, prowadziła asfaltową szosą przez pola, potem przez lasek. Aby czas podróży mijał szybciej, chłopiec wymyślał kolejne zabawy, a jego ulubioną były podskoki bociana. W ten sposób chłopiec robił duże susy i wydawało mu się, że szybciej pokonuje trasę.

Pewnego jesiennego dnia doszło do wypadku. Chłopiec wracał po południu ze szkoły, kiedy został potrącony przez ciężarówkę. Prawdopodobnie kierowca rozmawiał przez CB-radio oraz słuchał muzyki i nie zauważył idącego wzdłuż drogi ucznia. Przed zakrętem sięgał jeszcze po coś do schowka. Usłyszał odgłos uderzenia i zaniepokojony zatrzymał się oraz wyszedł z kabiny, ale niczego niepokojącego nie dostrzegł. Był przekonany, że uderzył lisa. Tymczasem ranny chłopiec leżał w porośniętym wysoką trawą rowie. Na początku był jeszcze przytomny i chciał pomachać ręką oraz zawołać, ale nikt go nie usłyszał. Nikt też go nie widział, bo rów był bardzo zarośnięty. Zresztą drogą przejechały tylko dwa samochody. Sytuacja robiła się dramatyczna, chłopiec nie miał siły się bowiem podnieść, był coraz słabszy i robiło mu się zimno. Starał się za wszelką cenę nie zasnąć rozmyślając o rodzinie i Betty, ale ostatecznie stracił przytomność.

W domu rodzice niepokoili się nieobecnością syna. Dzwonili do szkoły, ale okazało się, że lekcje skończyły się trzy godziny wcześniej, a w szkle nikogo już nie ma. Mama chłopca zadzwoniła do najbliższego kolegi syna, Kuby, z którym zawsze wracał ze szkoły. Okazało się jednak, że ten dawno jest już w domu. Tata Adama postanowił zatem zgłosić na policję zaginięcie chłopca. Natychmiast w domu chłopca zjawiła się policja i rozpoczęto akcję poszukiwawczą. Jednak przesłuchanie wszystkich znajomych nie dało rezultatu, zatem postanowiono wszcząć akcję poszukiwawczą. Do pomocy zaangażowano psy tropiące.

Betty jakby rozumiała powagę sytuacji, stała się niespokojna, warczała i chciała wyskoczyć przez wysoki płot. W końcu jej się to udało i zaczęła węszyć. Tymczasem chłopcu było coraz zimniej. Miał też niezwykły sen o tym, jak otworzyły się tajemnicze drzwi i opadła mgła. Chłopiec widział we śnie siebie samego biegnącego przez łąkę pełną kwiatów z uśmiechem na ustach. Zatrzymał się przy źródle wody, do którego zaczęły schodzić się zwierzęta. Było ich bardzo dużo i otoczyły chłopca, ale wcale się ich nie bał. Nagle na czele grupy wyszła Betty i zaczęła mówić o prawach zwierząt. Następnie sen jakby się urwał, a Betty zaczęła lizać go po twarzy. Nie widział, czy to wciąż mu się śni czy to jawa. Okazało się, że Betty go po prostu znalazła i położyła się koło chłopca, ogrzewając go i liżąc po rękach i twarzy. Kiedy zaś usłyszała ludzkie glosy, wyskoczyła z rowu i zaczęła szczekać, zawiadamiając ekipę poszukiwawczą. Ci jednak zignorowali początkowo szczekającego psa do chwili, kiedy Betti zaczęła skakać na jednego z nich. Dopiero wówczas pracownik schroniska, który uczestniczył w akcji poszukiwawczej, rozpoznał suczkę, poszedł jej śladem i zauważył chłopca.

Adam trafił do szpitala. Okazało się, że ma złamaną rękę i uszkodzony obojczyk, sporo siniaków i wychłodzony organizm, ale gdyby nie Betti mogłoby to skończyć się dużo gorzej. W szpitalu chłopiec zdecydował, że już zawsze chce pomagać zwierzętom, bo są takie same jak ludzie.

Dziś Adam jest już dorosłym mężczyzną i wszędzie towarzyszy mu Lila, córka Betty. Ta jest już staruszką i wkrótce odejdzie, ale zawsze jest blisko Adama. Ten, po ukończeniu studiów, długo szukał swojej drogi, pracował nawet w biurze, ale nie był szczęśliwy. W końcu zrozumiał, że brakuje mu przestrzeni i ruchu, a przede wszystkim kontaktu ze zwierzętami. Został zatem strażnikiem dla zwierząt i pracuje w Policji dla Zwierząt pomagając tym zwierzakom, które potrzebują pomocy. Prowadzi również zajęcia dla przedszkoli i szkół, opowiadając dzieciom o zwierzętach, a w pracy przyświeca mu maksyma „człowieka można ocenić poprzez jego stosunek do zwierząt”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz