sobota, 13 października 2012

Téa Obreht „Żona Tygrysa”

Tytuł: Żona Tygrysa
Autor: Téa Obreht
Wydawnictwo: Drzewo Babel
„Wszystko, czego potrzeba, by zrozumieć mojego dziadka, zawiera się w dwóch opowieściach: w historii żony tygrysa i w historii nieśmiertelnika. Niczym tajemne rzeki przewijają się one przez wszystkie historie z jego życia: o tym, jak był w armii i jak zakochał się w mojej babci, jak pracował jako chirurg i jak był tyranem na Uniwersytecie. Z pierwszej historii, którą poznałam po jego śmierci, dowiedziałam się, jak dziadek stał się mężczyzną; z drugiej, którą sam mi opowiedział - jak na powrót stał się dzieckiem". Jakie były te historie, które stały się źródłem poznania drugiego człowieka i, czy można powiedzie o kimkolwiek, że się go zna?
Téa Obreht tak naprawdę nie zajmuje się zgłębianiem tajemnic starego lekarza, ale jego śmierć staje się pretekstem, by przedstawić nam osnuty mgłą nierealności bałkański folklor oraz snuć historie o ludziach, ich zachowaniu, czasami niegodnych czynach i raniących słowach. „Żona Tygrysa” opublikowana przez Wydawnictwo Drzewo Babel, to Bałkany widziane przez pryzmat mieszkańców, wojennych losów ludzi i systemu wierzeń i przesądów. To powieść, którą niezwykle trudno jest zrecenzować, bowiem nie sposób oddać jej magię i niezwykły klimat, powtórzyć wszystkie opowieści w taki sposób, by nie uronić nawet słowa. Książka jest debiutem literackim Obreht i to debiutem tak wspaniałym, że przyniósł on autorce nagrodę Orange Prize – jedną z najbardziej prestiżowych brytyjskich nagród literackich (za powieść anglojęzyczną) dla kobiet. Dlatego też, cokolwiek napiszę, nic nie dorówna książce, w której przeszłość splata się z teraźniejszością, a wydarzenia są tak zdumiewające i niewiarygodne, że zastanawiać się możemy nad ich prawdziwością. Nie miałabym jednak odwagi wnikać w ich delikatną naturę bowiem sekret tej powieści tkwi w wierze – niezależnie od tego, czy wynika ona z przesądów czy jedynie z tego, że wierzyć chcemy.
Doktora Stefanovića poznajemy dzięki jego wnuczce Natalii, również lekarce, zawieszonej w pracy na czas nieokreślony po strajku pielęgniarek do którego się przyłączyła. Za radą dziadka została wolontariuszką Związku Szpitali Uniwersyteckich i jednym z jej zadań było szczepienie dzieci w różnych regionach kraju. Podróż do Brejeviny, do sierocińca, staje się początkiem jej opowieści o wyjątkowej osobie, jaką był dziadek. Nagły telefon od babki ze smutną wiadomością o śmierci staruszka nie powinien zaskoczyć wnuczki – wszak dzieliła ona z dziadkiem sekret jego choroby, a mimo to jego odejście kończy pewien etap w życiu dziewczyny. „Nie założył kliniki onkologicznej ani nie zdobył nagrody państwowej za swoje badania, ale był znakomitym lekarzem i nauczycielem akademickim, wykonawcą pokoleń doskonałych chirurgów” – mówi Natalia przypominając sobie wszystkie chwile, które stały się udziałem jej i dziadka, jego rytuały oraz przekonania. A także historie przez niego opowiadane – o tytułowej żonie tygrysa oraz o Gavranie Gailé, bratanku Śmierci, który nigdy nie umrze, za to odejście innych wyczytuje z fusów po kawie.
Czytelnik zostaje sprowadzony do roli obserwatora – jesteśmy mimowolnymi świadkami dorastania doktora, zaś jego trudne choć niezwykłe życie, to przekrojowy obraz zarówno społeczeństwa, jak i burzliwych losów Bałkanów. Młodość Stefanovića to żona tygrysa, głuchoniema dziewczyna z Galiny, żona pijaka i okrutnika. Ją i przyszłego doktora połączyła niezwykła więź, sympatia do wyjątkowego tygrysa, uciekiniera ze zbombardowanego podczas wojny ZOO, równie samotnego jak oni. Praktyka lekarska to z kolei spotkanie z Nieśmiertelnikiem, mężczyzną, który zmartwychwstał w synagodze, a właściwie nigdy nie umarł i swoją nieśmiertelność gotów był za każdym razem udowadniać. Wszystkie te obrazy przypominają raczej sen, wytwory wyobraźni staruszka, którego wojenne przeżycia zmusiły do szukania ucieczki w nierealny świat. Tyle tylko, że ani Natalia, ani sama Obreht nie dają nam podstawy by wątpić w prawdziwość tych historii.
Gdybym miała określić, o czym tak naprawdę „Żona tygrysa” jest, powiedziałabym bez wahania, że to opowieść o ludziach. Wojna w Jugosławii jest obecna gdzieś w tle -  autorka pisze o zlikwidowanych połączeniach autobusowych czy zawieszeniu działalności Biblioteki Narodowej, wkładając w usta Natalii słowa „dystans, jaki nas dzielił od teatru wojny, dawał złudzenie normalności, ale nowe zasady spowodowały zmianę nastawienia, która nie była po myśli rządzącym. Władzom chodziło o dyscyplinę i kontrolę, i o panik, która wymusza posłuszeństwo”, ale znacznie bardziej znamienne jest tu ukazanie całego systemu wierzeń ludu bałkańskiego. Mamy tu przekazywane z pokolenia na pokolenie sposoby na zbicie gorączki, strach przed morą zabierającą duszę i rytuał czterdziestu dni, w trakcie których dusza po śmierci ma szansę jeszcze wrócić stęskniona do ciała. To wszystko składa się na niezwykłą historię niezwykłych ludzi, napisaną przez niezwykłą autorkę. Pisarkę, której poczynania śledzić będę wyjątkowo uważnie.


Recenzja została umieszczona także na stronach wortalu literackiego Granice.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz