piątek, 12 października 2012

Antonia Michaelis "Baśniarz"

Tytuł: Baśniarz
Autor: Antonia Michaelis
Wydawnictwo: Dreams
Bajki to nie zawsze przyjemne opowieści pełne księżniczek, klejnotów i pięknych szat. Częściej są to historie bliższe tragicznej „Dziewczynce z zapałkami” Hansa Christiana Andersena niż „Królewnie Śnieżce” braci Grimm, gdzie piękny książę zjawia się w samą porę, by uratować swą ukochaną, zaś dobro triumfuje. Najbardziej wiarygodne bajki stanowią odzwierciedlenie rzeczywistości i pomagają uporać się z problemami, bądź też godnie – w ślad za bohaterami historii – zejść ze sceny. Niektóre z nich pomagają zrozumieć pewne mechanizmy zachowań, ułatwiają akceptacje tego co nieuniknione, a także służą poszukiwaniu odpowiedzi na najbardziej nurtujące pytania.
Skąd pochodzi księżyc? Jaki jest sens życia? Dokąd się idzie po śmierci? Gdzie się kończy strach? Mała dziewczynka nigdy nie zadałaby takich pytań, chyba, że byłaby Królową Skał, Małą Królową zatopionej wyspy. Wówczas Antonia Michaelis, niemiecka pisarka i autorka takich powieści, jak „Tygrysi księżyc” czy „U nas w Ammerlo” mogłaby napisać o niej bajkę, która, niczym u Andersena wcale nie kończy się happy endem i wcale nie jest wesoła i przyjemna. A może jednak tak się stało? Może „Baśniarz” opublikowany przez Wydawnictwo Dreams to właśnie historia takiej Małej Królowej, która w szarej rzeczywistości musi chronić niewinne, kryształowe serce przed tymi, którzy są w stanie odebrać klejnot wyłącznie dla własnej przyjemności? Dlatego w historii pojawia się także obrońca, Abel, choć daleko mu do rycerza w lśniącej zbroi. To raczej zbuntowany nastolatek, choć czasami wydaje się, że zamienia się w groźnego wilka, psa o złotych oczach, a nawet morsa. Do tego, aby bajka zyskała blasku, by pojawiła się nadzieja na odmianę losu, konieczna jest także postać różanej dziewczynki, czyli Anny, odpornej na ciernie, choć nieprzywykłej do wszelkich brudów tego świata.
Mając takich bohaterów Antonia Michaelis mogła opowiedzieć swoją baśń, uwodząc czytelnika, przykuwając go do siebie i hipnotyzując melodią słowa. „Baśniarz” jest tym samym pozycją wyjątkową, zatopioną gdzieś na granicy jawy i snu, daleką od banału i szokująco realistyczną. Zdumiewający zmysł obserwacji autorki i zdolność przeistoczenia wszelkiego zła w baśniowe kształty sprawia, że opowieści snute przez Abla przenikają tu prozę życia, barwiąc ją kolorem. Niestety, jest to kolor purpury – kolor krwi.
Michaelis przedstawia czytelnikowi kontrowersyjną postać Abla Tannateka, tytułowego baśniarza, a właściwie outsidera i przestępcę. „Polski handlarz pasmanterią” – tak określany jest w szkole przez tych, którzy nie mają oporów, by zwrócić się do niego z prośbą o narkotyki. Wszyscy widzą tylko to, co chcą widzieć – jego maskę groźnego wykolejeńca, wagarowicza, który ma małe szanse na zdanie matury. Jedynie Anna, wychowana z ciepłym domu, w którym nawet „powietrze jest niebieskie”, mająca dobrze sytuowanych rodziców, jest w stanie dostrzec jego prawdziwą naturę Abla  - kochanego brata, który chroniąc siostrę jest w stanie zrobić dla niej wszystko. Czy jednak jest w stanie posunąć się do zabójstwa? „Oni pomyślą, że to byłem ja. Nie można udowodnić, że się czegoś nie potrafi zrobić (…)” – mówi chłopak do Anny, a ta wierzy mu bezgranicznie. Nikt, kto widzi jaką opieką otacza małą Michi, jak chroni ją przed okrucieństwem świata i przed prawdą o odejściu matki, nie ma wątpliwości co do jego natury. Nikt, kto choć raz posłucha jego baśni nie będzie w stanie uwierzyć, że baśniarz, mors wiernie czuwający nad bezpieczeństwem Małej Królowej, różanej dziewczynki  i ślepego kotka, mógłby odebrać komuś życie na jawie. W bajce, to co innego, wszak ktoś musi się uporać z żeglarzem z czarnego okrętu, kolejnymi wrogami, czy też zdrajcą – Latarnikiem.
„Baśniarz” to książka przywodząca na myśl „Małego Księcia” czy „Księgę tysiąca i jednej nocy”, choć odwołać się można jedynie do specyficznej atmosfery ulotności i magii otaczającej nas dookoła. To jednak nie magia, a ponura rzeczywistość ukształtowała postać Abla, który jest tu ponurą ofiarą swoich czasów. Antonia Michaelis zdołała powstrzymać się od ingerencji w opowieści Baśniarza, nie ocenia, nie komentuje – daje mu całkowitą swobodę wypowiedzi i … swobodę wyboru. To, co się dzieje, jest tylko konsekwencją decyzji Abla, podobnie jak moje łzy są konsekwencją lektury.
„Baśniarzu, dokąd żegluje ten statek, na którego pokładzie się znajdujemy? Dokąd prowadzi twoja baśń? Kto płynie czarnym statkiem?” – pyta autorka, a ja w ślad za Małą Królową zapytam jeszcze: „Dokąd się idzie po śmierci? Gdzie się kończy strach?”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz