środa, 27 kwietnia 2016

Lesław Tur „Polak w krainie d`Artagnana”

Autor: Lesław Tur
Wydawnictwo: Psychoskok


„Chcesz uchodzić za Francuza? Całuj wszystkich na dzień dobry, płać kartą bankomatową i w restauracji nie zamawiaj ślimaków”. Proste? Tylko takie się wydaje, bowiem każda narodowość ma swoje reguły zachowań, swoje przyzwyczajenia, przywary, a nawet drobne szczegóły – odmienne reakcje na dany bodziec – mogą zdradzić naszą prawdziwą twarz i kraj pochodzenia. Jednak, nawet popełnione poza granicami kraju faux-pas – o ile traktujemy siebie z dystansem i poczuciem humoru – może stać się pretekstem do zawarcia nowych znajomości, do rozszerzenia słownictwa czy zgłębienia danej kultury.

O tym, jak to jest być Polakiem wśród Francuzów, jak przebiega nauka języka w sytuacji, kiedy zostało się „wrzuconym na głęboką wodę”, a przede wszystkim o zaobserwowanych pomiędzy narodami różnicach, pisze w fenomenalny sposób Lesław Tur. W książce „Polak w krainie d`Artagnana”, opublikowanej nakładem wydawnictwa Psychoskok, autor odsłania przed nami słabości, tęsknoty, zwyczaje Francuzów, pokazując ich odmienne w wielu kwestiach podejście, zapoznając czytelnika z francuską kuchnią, zwyczajami, zasadami i sposobami zachowania w różnych sytuacjach. Po książkę powinni sięgnąć nie tylko miłośnicy Francji i kultury francuskiej czy podróżnicy, ale wszyscy, którzy choć odrobinę ciekawi są otaczającego nas świata, którzy chcą dowiedzieć się czegoś nowego w nieszablonowy sposób, a przy tym … dobrze się bawić. 

Lesław Tur przedstawia nam młodego dziennikarza, który w wyniku pewnego nieporozumienia, zostaje wysłany do Francji na roczny staż zawodowy. Pracę w dzienniku „Dernières Nouvelles d`Alsace” łączyć ma z intensywną nauką języka francuskiego na Uniwersytecie Nauk Humanistycznych w Strasburgu, a wszystko to, by zapewnić stały przepływ informacji, między innymi dotyczących Parlamentu Europejskiego. Ta przygoda szybko staje się dla Wojciecha Szczygła nie lada wyzwaniem szczególnie, że wpada on w tryby francuskiej maszyny biurokratycznej, która skłania do zweryfikowania sądów na temat zbytniej szczegółowości polskich procedur. 

Przykład z ilością zdjęć niezbędnych do wyrobienia dokumentów koniecznych do funkcjonowania na terenie Francji, to zarazem jedna z pierwszych różnic zauważonych przez autora. Z właściwym sobie dziennikarskim zapałem opisuje on wszystkie wydarzenia, które pozwalają inaczej nam spojrzeć nad mieszkańców kraju, a przy okazji uniknąć być może nieprzyjemnych sytuacji podczas własnych podróży. Dowiadujemy się, że „we Francji, jak nie całujesz , to jesteś uznany za obcokrajowca i to jeszcze na dodatek za sztywniaka”, poznajemy zatem rytuał tych pocałunków, a nawet – w kontekście relacji damsko-męskich, gry zwanej uwodzeniem. W kinie kosztujemy słodkiego popcornu, deszyfrujemy oznaczenia w karcie dań, a nawet kosztujemy ½ eskargot (co bynajmniej nie oznacza połowy ślimaka).

Szczygieł, za pośrednictwem księdza Polskiej Misji Katolickiej, nakreśla nam francuskie podejście do duchowości, wiary i problemów dnia codziennego, dowiadujemy się również, w jaki sposób we Francji obchodzone są Święta Bożego Narodzenia czy Wielkanoc, zwiedzamy ponadto cmentarz świętego Urbana, który staje się miejscem obserwacji i jednoczesnych wniosków dotyczących braku charakterystycznego dla listopadowego święta klimatu zadumy w świetle setek zapalonych zniczy. I choć nie udaje nam się (a właściwie Wojtkowi) zachęcić Francuzów do polubienia naszych kiszonych ogórków i „narkotycznego” makowca, to jednak w trakcie wspólnego biesiadowania poznajemy wiele ciekawych szczegółów dotyczących codziennego życia mieszkańców kraju. Niezależnie od tego, czy bohater stara się zbliżyć do koleżanki z redakcji Sophie, czy też ostatecznie – do koleżanki z kursu językowego Noriko, to każde wyjście, każda rozmowa, każda degustacja, staje się okazją do tropienia różnic, do dopasowania do siebie kolejnych fragmentów układanki, obrazującej mieszkańców Francji. 

Autor, na stronach tej niewielkiej objętościowo książki, zaprezentował nam całą plejadę postaci, poczynając od fascynującej Sophie, delikatnej Noriko, samotnego właściciela domu Gilberta czy barwnego Paco, kolegi ze szkoły językowej i włoskiego kreatora mody w jednym. O tym, jakie dokładnie różnice znalazł Szczygieł pomiędzy Polakami i Francuzami, jak rozwinął się pod francuskim niebem romans i dlaczego tak naprawdę znalazł się we Francji, dowiemy się ze znakomitej książki (od której prawdziwości autor się odżegnuje, zostawiając nam pole do dociekań) „Polak w krainie d`Artagnana”. Kolejne rozdziały publikacji pochłaniamy ze smakiem, wielokrotnie autor rozśmiesza nas do łez, a plastyczny język będący w stanie doskonale nakreślić sytuację sprawia, że możemy czuć się bezpośrednimi obserwatorami, a nawet uczestnikami opisywanych zdarzeń. I jedyny zarzut do autora dotyczy tego, że mając do dyspozycji taki warsztat oraz niezwykle wciągający temat, pisać książki liczącej niespełna sto czterdzieści stron po prostu nie wypada. Stanowczo żądam więcej!

4 komentarze:

  1. O jaaa, coś dla mnie! Nie tak dawno próbowałam nawet uczyć się francuskiego bo uwielbiam ten język, ale po paru lekcjach poleglam. Ogólnie dowiedzieć się czegoś o Francji z takiej książki byłoby naa pewno fajnie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wychodzi na to, że języka najlepiej uczyć się poza granicami - wówczas człowiek jest otoczony tym językiem (tak jak bohater) i bardzo szybko zaczyna nawet w nim myśleć:-)

      Usuń
  2. Bardzo przyjemnie czyta się takie książki. Ja np. polubiłam "W Paryżu dzieci nie grymaszą", z której to wyszło, jak odmiennie Francuzi podchodzą do wychowywania dzieci, a nam Polakom bliżej do Amerykanów niż Francji. Stąd też z przyjemnością sięgnę po książkę! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gorąco polecam. Sporo praktycznych informacji, nieco pomyłek, próba obiektywnego spojrzenia na mentalność zarówno Francuzów, jak i Polaków:-)

      Usuń