niedziela, 21 sierpnia 2016

Maciej Lewandowski "Splątanie"

Tytuł: Splątanie
Autor: Maciej Lewandowski
Wydawnictwo: Videograf


Zapewne większość z nas, w dzieciństwie, odczuwała lęk przed ciemnością, wiążąc jej obecność z czającymi się potworami nieokreślonego pochodzenia. Być może – nawet jeśli już dawno przestaliśmy wierzyć w potwory – to ten lęk przed ciemnością wciąż mieszka w naszym ciele. Okazuje się, że ten strach to spadek po naszych przodkach, którzy musieli być czujni, chroniąc się przed drapieżnikami, które polowały właśnie w porze nocnej, w ciemnościach. Obecnie, kiedy ten naturalny wróg został wyeliminowany, tworzymy w naszych umysłach potwory, wypełniające pustkę po zagrożeniu ze strony dzikich zwierząt. Tak przynajmniej tłumaczą strach przed ciemnością psychologowie. Czy to jednak możliwe, żeby ten lęk, również współcześnie, miał swoje uzasadnione podstawy? Twórcy kolejnych horrorów przekonują nas, że tak. Nie dość, że w ciemnościach konfrontujemy się sami ze sobą, ze swoimi wspomnieniami i obawami, to jeszcze z energią, która wypełnia każdy fragment przestrzeni. Z energią, która nie zawsze jest pozytywna, która nie zawsze ma dobre zamiary. Nie bez przyczyny z porą nocną powiązany jest żer wampirów czy wilkołaków, nie bez przyczyny mówi się, że w ciemności kryją się złe myśli, że mieszkają w niej demony…

Co jednak wspólnego wszystkie te – współcześnie wydawałoby się niedorzeczne – wierzenia, mają wspólnego z przeciętnym funkcjonariuszem policji, Jakubem Kempnerem. To nie legendy, ale proza życia, sprawiła iż został zesłany z Warszawy do służby na komisariacie Wrocław Leśnica, gdzie mogłoby się wydawać, że najgroźniejszym przestępstwem jest kradzież wycieraczki sprzed domu sąsiada. Nic bardziej mylnego – na terenie podległym jednostce mają miejsce krwawe zbrodnie, tajemnicze wydarzenia, które nasilają się szczególnie w okresie października i listopada. Bzdury opowiadane przez lokalnego pijaczynę? Przekonamy się o tym dzięki dość makabrycznej lekturze Macieja Lewandowskiego, który „Splątaniem” dołączył do grona pisarzy rozsławiających ulice Wrocławia, choć w tym jednak przypadku, powód do sławy jest dość… kontrowersyjny. Opublikowana nakładem wydawnictwa Videograf powieść to bowiem nie tylko samotna wędrówka po mieście, ale i prawdziwa wyprawa do piekieł. Tym sposobem kolejne ciała nabierają demonicznej wymowy, czytelnik zaś zostaje pchnięty w szpony atawistycznego lęku przed tym, co nieznane, niedopowiedziane i … przed ciemnością. Ta bowiem w powieści odgrywa pierwszoplanową role, sączy się z każdej strony, wyciągając ku bohaterom swoje macki.

Jakub Kempner zostaje przyjęty na miejsce Jacka Domagalskiego, funkcjonariusza, który na terenie komendy zginął w wypadku. Czytelnik już dobrze wie, że ów wypadek to efekt alkoholu krążącego w żyłach oraz panicznego lęku przed cieniami kryjącymi się w kątach komendy oraz przed głosem, który pojawia się niespodziewanie, który produkuje iście piekielne dźwięki. Przybycie funkcjonariusza pokrywa się z wyjątkowo zagadkowym morderstwem i samobójstwem, dlatego natychmiast zostaje on wciągnięty w wir wydarzeń. Rozpoczyna, wraz z komisarzem Sławkiem Bauerem, swoje pierwsze śledztwo i niemal od razu zaczyna wątpić w prawdziwość przyjętej wersji wydarzeń. Zamordowana przez syna matka, będący ponoć wcieleniem łagodności chłopak popełniający samobójstwo na oczach sąsiadki, a na dodatek jego odcięty palec i sfatygowany list, na którym widnieje deklaracja: „To nie ja”. To zaledwie pierwsza ze zbrodni, które tylko pozornie mają racjonalne wyjaśnienie, pierwsza, która postawi przed funkcjonariuszami zadanie przekroczenia ograniczeń swojego umysłu.

Co kryje się za tajemniczymi morderstwami i samobójstwami? Co wspólnego z tym wszystkim mają ciała okaleczonych zwierząt? Czy to przypadek, iż serie morderstw powtarzają się systematycznie aż od pierwszej wojny światowej? Czy cienie na komendzie i inne niewyjaśnione zjawiska to tylko pułapka umysłu znajdującego się pod wpływem strachu, czy może realne niebezpieczeństwo? To tylko kilka z pytań galopujących w umyśle czytelnika, który pragnąć zgłębić to, co niezgłębione, może liczyć na solidna dawkę strachu. 

Sam autor przyznaje, że wychował się między innymi na powieściach Stephena Kinga, trzeba też przyznać, że ręka mistrza jest w powieści „Splatanie” widoczna, choć inspiracja ta ma wymiar twórczy, nie zaś odtwórczy. To sprawia, że przerażenie zyskuje indywidualny charakter, że – mimo znanych schematów – wciąż jesteśmy zaskakiwani, zaś fabuła nieustannie zadziwia zarówno reakcjami bohaterów, jak i kreacją kolejnych wydarzeń, ale przede wszystkim … opisami. Te, pomimo niezwykłej szczegółowości, nie tylko nie nudzą i nie wydają się zbędne, ale wręcz stanowią trzon historii, pobudzając nasza wyobraźnię oraz potęgując grozę. Lewandowskiemu z takim pietyzmem udało się odtworzyć atmosferę mroku pełnego czającego się zła, że nie tylko bohaterowie, ale i czytelnik ulega tej sugestii, drżąc z przerażenia. Mimo to nie sposób jest przerwać lekturę, nie sposób jest odłożyć książkę nie dowiadując się kto (lub co) stoi za tymi wszystkimi zgonami. To sprawia, że po powieść „Splatani” sięgnąć powinni wyłącznie czytelnicy, których konstrukt psychiczny jest bardzo silny, choć nie jestem pewna, czy i to wystarczy, by ustrzec się przed demonami czającymi się w ciemnościach …

2 komentarze:

  1. Może być ciekawe, ale jednocześnie trudne... Nowi autorzy jak dla mnie nie zawsze są super, więc nieco się obawiam, ale kto wie? Jak pewnie spotkam ją w bibliotece, to przeczytam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bardzo lubię sięgać po nowych autorów, nieznane mi nazwiska. Niekiedy rzeczywiście kończy się to rozczarowaniem ale pisarze mający na swoim koncie kilka pozycji też potrafią boleśnie zawodzić czytelnika. W przypadku Splątania zawodu nie będzie:-)

      Usuń