piątek, 27 kwietnia 2018

Wojciech Kulawski "Lista sześciu"

Autor: Wojciech Kulawski
Wydawnictwo: CM



„Zwycięzcami mogą zostać tylko ci, którzy w drodze po chwałę, gotowi są wszystko stracić” – te słowa doskonale oddają skłonność do ryzyka, a właściwie gotowość na ryzyko osób, które wiele w życiu osiągnęły. Warto jeszcze dodać, że ryzyko przynosi wówczas najlepsze rezultaty, kiedy je dokładnie poznamy, kiedy zabezpieczymy się przed zagrożeniami i kiedy mamy wyjście awaryjne. Tylko nieliczne przypadki gry va banque, tylko czasami wyłożenie wszystkich kart, jest opłacalne. W pozostałych przypadkach ryzyko powinno zostać poddane analizie, powinny też zostać podjęte środki zapobiegawcze bądź minimalizujące stratę. 


Czasami jednak pycha, żądza władzy, chęć dowartościowania się, a wreszcie świadomość, że można sobie pozwolić na więcej niż inni, popycha do podjęcia ryzyka, do działań, których w normalnych warunkach byśmy nie podjęli. Czy z taką sytuacją mamy do czynienia w powieści Wojciecha Kulawskiego, pt. „Lista sześciu”? Opublikowana nakładem Wydawnictwa CM książka, to całkiem sprawnie napisany kryminał o interesującej fabule, choć pozycji tej daleko jest do uznania za bestseller. To raczej lektura dla tych, którzy chcą spędzić kilka godzin będąc zatopionym w kryminalnej historii, którzy poszukują nie wymagającej wysiłku intelektualnego akcji, niż powieść dla prawdziwych fanów gatunku. Brakuje w niej bowiem napięcia, brakuje bodźca do rozwiązywania zagadki śmierci stołecznych prominentów, zbyt wiele natomiast jest w niej mowy o samorozwoju oraz tekstów o charakterze poradnika dla tych, którzy nie potrafią poradzić sobie z życiem. Mimo tego książka może być doskonałą odskocznią od problemów dnia codziennego, idealną towarzyszką podróży, choć zapewne zapomnimy o fabule natychmiast po jej odłożeniu. 

Przenosimy się do Warszawy, do japońskiego klubu Honsiu, z którego korzystają między innymi wysoko postawieni politycy. Do lokalu przyciągają ich dziewczyny i świadczone przez nie usługi, przypominające bowiem gejsze kelnerki są nie tylko doskonałymi towarzyszkami przy kolacji, ale również – za dodatkową opłatą – można skorzystać z szerszego zakresu ich usług. Czy jednak ten sposób spędzania wolnego czasu ma coś wspólnego z motywem mordercy? Niezależnie od odpowiedzi na pytanie faktem jest, że w restauracji zostaje znalezione ciało prezesa Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska. Mimo iż wszystko wskazuje na samobójstwo, to raczej trudno sobie wyobrazić zadowolonego człowieka na wysokim stanowisku i czerpiącego z niego niezłe profity, który postanawia się … wypatroszyć. 

Prowadzone przez starszego aspiranta Tymona Foltyńskiego, z policji kryminalnej, śledztwo zmierza w kierunku ślepego zaułka, bowiem na miejscu śmierci polityka nie znaleziono śladów wskazujących na udział osoby trzeciej, podobnie jak nie natrafiono na trop czy nawet motyw potencjalnego mordercy. Na komendzie robi się naprawdę gorąco, kiedy ginie kolejny, wysoko postawiony polityk – tym razem jest to doradca ministra rolnictwa, Dominik Klezmerowicz. I tu wszystko wskazuje na samobójstwo, rytualne samospalenie niczym u wyznawców Rosyjskich Kościołów Prawosławnych. W takiej sytuacji nie można już mówić o przypadku, zwłaszcza że na miejscu zbrodni policjanci znajdują intrygujący wiersz, wieszczący dalsze śmierci. Rozpoczyna się prawdziwy wyścig z czasem i próba wyprzedzenia mordercy – kim są jednak kolejne osoby z „listy sześciu”? Kto będzie następną ofiarą? 

Zwiększa się presja ciążąca na policji, podobnie jak coraz gorętsza staje się atmosfera książki. Szkoda jednak, że to nie na morderstwach i motywach zbrodni czy ewentualnym portrecie psychologicznym mordercy skoncentrował się autor, decydując się na wprowadzenie niezwykle rozbudowanego i przeintelektualizowanego wątku z bohaterem, Adamem Zarębą w rolach głównych. Przybywający do Warszawy w poszukiwaniu pracy i lepszego życia mężczyzna, spotyka dawnego kolegę z czasów liceum, który nie tylko postanawia użyczyć mu własnego mieszkania, ale zostaje jego mentorem, zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym. Powoduje to rozproszenie czytelnika, a frazesy, którymi znajomy karmi Adama, są banalne i tak naprawdę nie wnoszą nic nowego do fabuły. Mimo wszystko warto zwrócić uwagę na tkwiący w książce potencjał, może nie w pełni wykorzystany, ale z pewnością świadczący o tym, że nazwisko Kulawskiego warto zapamiętać.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz