poniedziałek, 17 września 2018

Cynthia Hand, Brodi Ashton, Jodi Meadows „Moja Jane Eyre”

Autor: Cynthia Hand, Brodi Ashton, Jodi Meadows 
Wydawnictwo: SQN 


„Nie było na świecie głupszej istoty od Jane Eyre; nie było na świecie niedorzeczniejszej idiotki, karmiącej się słodkimi kłamstwami, połykającej truciznę, jak gdyby to był nektar” – te słowa Charlotte Brontë z powieści „Dziwne losy Jane Eyre”, pamięta chyba każdy czytelnik. Wśród miłośników książek nie ma chyba takiego, który nie zna tej najsłynniejszej książki w dorobku Brontë, która przyniosła jej międzynarodową sławę. Opowieść o młodej dziewczynie, która po stracie obojga rodziców, trafia pod dach swojego wujostwa, a następnie zostaje odesłana do szkoły dla sierot, słynącej z rygoru i siermiężnych warunków, do dziś porusza serca czytelników. Jane mimo wszystko udaje się przetrwać wieczne zimno i głód, zdobywa solidne wykształcenie i znajduje pracę jako guwernantka, w domu Edwarda Rochestera, samotnie wychowującego przysposobioną córkę. Mimo iż mogłoby się wydawać, iż pod tym bezpiecznym dachem odnajdzie swoje szczęście, ale nic bardziej mylnego… 

Wszystkie osoby, którym wydawało się, że znają doskonale tę historię, czeka wielkie rozczarowanie. Prawda o Jane Eyre i samej Charlotte Brontë jest nieco inna niż dotychczas przedstawiały to wszystkie publikacje. Bo czy ktoś wiedział, że Jane jest Latarnią, zdolną rozkazywać duchom i usilnie pragnie zwerbować ją z tego względu organ, zwany Królewskim Towarzystwem do spraw Relokacji? Zanim zaczniecie się dziwić dodam, iż to nie koniec wstrząsających informacji na temat tych dwóch panien. Źródłem wiedzy o ich prawdziwym życiu, które stanowiło inspirację do napisania powieści, jest książka „Moja Jane Eyre”, opublikowana nakładem Wydawnictwa SQN. Cynthia Hand, Brodi Ashton i Jodi Meadows, autorki „Mojej Lady Jane”, tym razem rozprawiają się z tradycyjną wersją historii o Jane Eyre, choć dyskusyjną kwestią jest to, w którym wydaniu jest ona lepsza. Po książkę sięgnąć mogą nie tylko wielbiciele Charlotte Brontë, którzy – być może – do lektury podejdą sceptycznie, aczkolwiek każde spojrzenie na twórczość ulubionej pisarki powinno być cenne. Przyjemność płynącą z lektury z pewnością czerpać będą miłośnicy niekonwencjonalnych rozwiązań, przełamywania barier i przekraczania granic. Świeżość, którą niesie ze sobą „Moja Jane Eyre”, a na którą nie wszyscy zapewne są gotowi, z pewnością zapewni autorkom trwałe miejsce w historii literatury. Czy będzie to miejsce chwalebne? Oceńcie sami. 

Autorki przenoszą nas do roku 1834, do szkoły dla biednych dziewcząt w Lowood. To tu uczy się Charlotte Brontë, córka pastora, zaś Jane Eyre pełni funkcje jednej z nauczycielek. Jej marzeniem jest jednak wyrwać się z tej szkoły, gdzie zmarło zbyt wiele dziewcząt, gdzie straciła swoją najlepszą przyjaciółkę, Helenę. Choć straciła jest w tym wypadku niezbyt dobrym określeniem, bowiem – jak się okazuje – Jane ma z nią ciągły kontakt. Helena nie jest zresztą jedynym duchem, którego Jane widzi, czy z którym rozmawia. Ukrywa się jednak z tym darem przed resztą świata, zdradza się nieopatrznie dopiero w obecności niejakiego Alexandra Blackwooda, ze wspomnianego Towarzystwa. 

Blackwood przybywa do Lowood na zlecenie jednego z właścicieli pubu, w którym rozpanoszył się wrzaskliwy duch. To typowe zlecenie Towarzystwa, które za niewielką opłatą rozwiązuje problemy z istotami uwięzionymi pomiędzy światami. Agent szybko orientuje się, że Jane jako jedyna osoba w pubie widzi zjawę i szybko podejmuje starania, by wcielić dziewczynę w szeregi organizacji. Powszechnie znane są bowiem problemy powołanej jeszcze za czasów Jerzego II Hanowerskiego Towarzystwa, które za panowania racjonalnego króla Wilhelma IV nie jest już finansowane z budżetu królestwa. Na gwałt potrzeba im nowych pracowników, by być bardziej efektywnym, a już z pewnością brakuje im Latarni, czyli osoby zdolnej wydawać duchom rozkazy, a nawet odsyłać je na drugą stronę, a nie tylko więzić w amuletach. 

Tyle tylko, że Jane nie zamierza jeździć po kraju w poszukiwaniu duchów szczególnie, że posada guwernantki, którą otrzymała w Thornfield Hill, a właściwie osoba pracodawcy, pana Rochestera, jest bardzo atrakcyjna. Jak mogłaby z tego zrezygnować? Do zmiany zdania nie przekonuje ją ani bajońska suma, którą Blackwood jej proponuje za pracę, ani dziwna atmosfera domu czy samo zachowanie Rochestera. Czy tak już zostanie? Jaka tajemnicę kryje tak naprawdę Thornfield Hill i sam pracodawca? Czy Charlotte Brontë uda się otrzymać pracę w Towarzystwie? To tylko kilka z pytań nasuwających się w trakcie lektury, na które odpowiedzi szukać będziemy w powieści „Moja Jane Eyre”. Trudno odmówić autorkom kreatywności, czy też poczucia humoru, a zabawne komentarze wielokrotnie poprawią nam humor. Barwna fabuła książki sprawia, że nie ma tu czasu na nudę, zaś gwałtowne zwroty akcji nieustannie podnoszą poziom adrenaliny. Mimo wszystko, wielbicielom klasyki, ciężko będzie się do takiego ujęcia losów Jane Eyre przekonać i … ja również należę do tej sceptycznej wobec książki grupy. 


2 komentarze:

  1. Ja chyba również pozostanę przy oryginale...
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnych rzeczy nie warto zmieniać:-) Również pozdrawiam.

      Usuń