niedziela, 10 marca 2019

Tydzień w Rzymie - garść przydatnych informacji

„Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu” – to popularne przysłowie kiedyś oznaczało dużo więcej. Rzeczywiście, w starożytności, do stolicy Imperium Rzymskiego wiodły wszystkie szlaki. Wieczne miasto, „caput mundi” – stolica świata, tak nazywano to niezwykłe miasto. Funkcjonuje ponadto określenie „miasta na siedmiu wzgórzach”, bowiem stolica Włoch faktycznie leży na wzgórzach: Awentyn, Kapitol, Celio, Eskwilin, Palatyn, Kwirynał oraz Wiminal. W okresie renesansu było ono mekką artystów, w XIX wieku, obowiązkowym przystankiem dla zamożnych podróżników. Do dziś zachowało swój kosmopolityczny urok, a między innymi z uwagi na fakt, iż Rzym jest swego rodzaju centrum chrześcijaństwa oraz siedzibą Kościoła rzymskokatolickiego, sacrum łączy się tu z profanum, a przeszłość z teraźniejszością. 

Spacerując ulicami Rzymu łatwo prześledzić wszystkie stadia rozwoju tego miasta. Wędrując Trastevere, wciąż pogrążoną w przeszłości, przechodząc przez Stare Miasto (centro stolico) damy się zauroczyć bogactwu zabytków, które wyłaniają się zza rogów wąskich uliczek i pięknych ulic. Rzym to zarówno wspaniałe zabytki starożytności: Panteon, Koloseum, ruiny Forum Romanum, jak i mistyczne piękno wczesnochrześcijańskich bazylik i spuścizna średniowiecznego Rzymu, ze wspaniałymi mozaikami i cichymi krużgankami, a także eleganckie kościoły, pałace renesansu, czy pełne przepychu barokowe fontanny. 

Przyjeżdżając po raz pierwszy do Rzymu, można poczuć się przytłoczonym ilością zabytków, zaskoczonym wzajemnym przenikaniem się budowli z różnych epok, czy zmęczonym ilością ludzi. Ja, przyjeżdżając do Rzymu na pięć dni (z czego jeden poświęcony był na wyprawę na Monte Cassino – relacja TU), już we wtorek, drugiego dnia pobytu, poczułam się zmęczona tłokiem, nieustannym przesiadaniem się z kolejki na metro A, B czy znów na A, ludźmi, zapachami, tłokiem, autobusami stojącymi w korkach i odwiedzaniem kolejnych kościołów, które po pewnym czasie zaczęły zlewać mi się w jedną masę trudnych do rozgraniczenia obrazów i wspomnień. Dlatego też, niezależnie od tego, czy przyjeżdżasz do Rzymu by chłonąć pozostałości epoki starożytnej, dla bogactwa jego kościołów i bazylik, dla splendoru artystów, czy też na modowe zakupy, warto mocno ograniczyć program zwiedzania, bo i tak wędrując uliczkami zobaczysz wszystkiego po trochu. Poza tym znajdź czas, by przysiąść na chwilę na murku, zjeść najbardziej śmietankowe lody na świecie (i to mówię ja – osoba, która nie przepada za lodami), najlepszą na świecie prostokątną pizzę składaną jak kanapka (w Polsce nie jadam pizzy!) czy zatopić zęby w najlepszych wypiekach na kuli ziemskiej (byłam w raju), popijając wszystko nie mającym sobie równych cappuccino. 

fot.J.Gul

Mimo iż możecie spodziewać się szeregu artykułów o Rzymie, które pojawiać się będą przez kolejny miesiąc, to dziś zapraszam na mały rekonesans – garść informacji, jak do Rzymu się dostać, gdzie spać, gdzie i co jeść, a także jak po Rzymie się poruszać. Będzie także nieco o historii Rzymu. 

Historia Rzymu 


Legenda głosi, że Rzym zostało założone przez Romulusa w 753 r. p.n.e. Romulus, wraz ze swoim bratem bliźniakiem, został poczęty przez boga wojny Marsa i westalkę, a następnie porzucony na Palatynie i wykarmiony przez wilczycę. 

Powstanie rzymskiej szlachty w 510 r. p,n.e. obaliło ostatniego etruskiego króla i doprowadziło do powstania Republiki, mającej przetrwać pięć wieków. W następnych stuleciach Rzym podporządkował obszar Półwyspu i stał się potęgą nad Morzem Śródziemnym. 

W 395 roku Rzym został podzielony na Cesarstwo Wschodniorzymskie (stolica Konstantynopol) oraz Cesarstwo Zachodniorzymskie (stolica Mediolan). Miasto upadło w 476 oku. W następnych latach, Rzym przechodził z rąk do rąk. W 526 roku miasto zdobył Ostrogotów Totila, a w 754 roku stało się stolicą Państwa Kościelnego. 

W ciągu następnych wieków Włochy najeżdżali Saraceni i Madziarowie, Sasi i Normanowie. W mieście panował coraz większy chaos, sportretowany m.in. przez Dantego w „Boskiej Komedii”, a papieże w 1309 roku uciekali przez potężnymi rodami szlacheckimi do Awinionu, gdzie przebywali pod ochroną króla Francji do roku 1377. 

Po powrocie do Rzymu papieże rozprawili się dość szybko z oporem wobec ich panowania, zapewniając sobie władze na następne 400 lat. W XV i XVI wieku papiestwo było znaczącym patronem renesansu (dzięki ojcu rzymskiego renesansu, papieżowi Juliuszowi II, powstała m.in. Bazylika św. Piotra), a w tym okresie Rzym stał się jednym z najświetniejszych miast chrześcijaństwa. 

W połowie XVII wieku papiestwo oraz doktryny katolickie zostały poddane ciężkiej próbie przez Marcina Lutra i Jana Kalwina. Reakcją kościoła na protestancką reformację było powołanie w 1542 roku kongregacji ds.inkwizycji, której zadaniem była walka z reformacją. Celem inkwizycji było zwalczanie herezji, co starano się osiągnąć różnymi sposobami, m.in. poprzez sztukę. Pogańskie motywy zostały zastąpione obrazami kościoła triumfującego, co można zaobserwować na przykład w Bazylice św.Piotra projektu Berniniego. 

W XVIII wieku władza na częścią Włoch przeszła w ręce Habsburgów (dotąd była sprawowana przez Hiszpanię), którzy dążyli do ograniczenia władzy papieża. Przejawiło się to m.in. kasacją zakonu jezuitów , zaś reformy Kościoła inspirowane przez Habsburgów doprowadziły do gwałtownej utraty wpływów oraz rangi papiestwa. W 1798 roku do Rzymu wkroczyły wojska Napoleona, które zajęły resztę terenów papieskich, a Napoleon ogłosił powstanie Republiki. 

W czasie I wojny światowej Włochy walczyły przeciwko Niemcom i Austro-Węgrom. Po konferencji pokojowej w 1919 roku zamieszanie na włoskiej scenie politycznej doprowadziło do kryzysu gospodarczego i ogromnego bezrobocia, co stworzyło podwaliny dla rosnącej popularności ideologii faszystowskiej, a po marszu faszystów na Rzym w 1922 roku, król Emanuel III poprosił przywódcę faszystów, Benito Mussoliniego, o utworzenie rządu. 

Po dojściu do władzy Mussolini uregulował stosunki z papiestwem. Na mocy Traktatów Laterańskich z 1929 roku utworzone zostało niezależna państwo Watykan, a katolicyzmowi nadano status włoskiej religii państwowej. W 1940 roku Mussolini stanął po stronie Hitlera w II wojnie światowej, ale alianci ogłosili Rzym miastem otwartym, aby uchronić go przed bombardowaniami. Został wyzwolony w 1944 roku bez większych zniszczeń. O tym, jak wyglądała sytuacja Rzymu w czasie II wojny światowej i o dylematach Watykanu możecie się dowiedzieć więcej ze wspaniałego filmu „Purpura i czerń” w reżyserii Jerry`ego Londona z Gregorym Peckiem w roli księdza (Monsignor Hugh O'Flaherty), który serdecznie polecam. 

Jak dojechać i kiedy się udać? 


Rzym ma klimat łagodny, ale lato jest tu upalne. Dlatego najlepszą porą na przyjazd jest wiosna lub wczesna jesień („pora deszczowa” zaczyna się w połowie listopada), choć my byliśmy pod koniec lutego i był to strzał w dziesiątkę. Mimo iż rano wychodziliśmy w zimowych kurtkach, to koło południa je zdejmowaliśmy, bowiem temperatura sięgnęła aż 20 stopni. Uciekliśmy jednak przed marcowymi opadami deszczu. Pełnia sezonu turystycznego przypada na czerwiec, lipiec i sierpień. Jednak jest wtedy gorąco, temperatura waha się od 27°C do 32°C, i choć szansa, że deszcz popsuje urlop jest bardzo niewielka, to musimy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy kondycyjnie damy radę zwiedzać miasto i chodzić rozgrzanymi ulicami w taki żar (sjesta wówczas obowiązkowa). 

Najtańsze loty na główne lotnisko Leonarda da Vinci (Fiumicino) oferuje z Warszawy Wizz Air (ok 300 zł), jednak z uwagi na koszt podróży z Sosnowca do Warszawy, nie braliśmy tej opcji pod uwagę. Połączenia z Polski obsługuje też Alitalia (ok. 700 zł). Na lotnisko Rzym Ciampino z Modlina, Krakowa i Wrocławia dolecimy tanimi liniami Ryanair (ceny nawet poniżej 200 zł), a z Katowic Wizz Air (od 300 zł). Loty odbywają się w wybrane dni, dlatego warto wcześniej zorientować się, na którym lotnisku chcemy lądować i czy termin jest dla nas odpowiedni. My wybraliśmy Ryanair do Rzym Ciampino (lot o 20.50 w niedzielę, powrót, również do Krakowa o 11.30 w sobotę, by na miejscu być pełne pięć dni), tam bowiem oczekiwać miał na nas brat (o tym poniżej). 


Gdzie mieszkać? 


W zależności od preferencji i stanu portfela, każdy znajdzie coś dla siebie, począwszy od obleganych hosteli w centrum i wieloosobowych sypialni po luksusowe hotele. Sezon w Rzymie trwa od Wielkanocy do października i wówczas lepiej rezerwować pokój z wyprzedzeniem, natomiast w pozostałym okresie nie powinno być problemu z miejscem. Na Booking.com jest ponad 2500 obiektów do wynajęcia, w pełnej rozpiętości cenowej. 

Noclegi oferują także instytucje kościelne i – mając w pamięci ubiegłoroczny pobyt w Lourdes –wybraliśmy tę opcję, mimo mojego podejścia do kwestii wiary. Wybór padł na Dom Polski Jana Pawła II, przy Via Cassia 1200. Mimo iż wydaje się być on dość daleko od centrum Rzymu, to bez problemu można wydostać się z niego pociągiem FM 3 ze stacji La Giustiniana (z Domu na stację można dojechać autobusem nr. 021,201,223 – 3 przystanki lub dojść pieszo, ok. 10 minut). Można skorzystać też z autobusu (wada: korki i długa jazda) 201 i 907 do centrum Rzymu. Pokoje są czyste, a choć skromnie urządzone zupełnie to nie przeszkadza, biorąc pod uwagę, że zyskujemy piękny ogród i ciszę (o ile w Rzymie można mówić o ciszy). Opcja z łazienką w pokoju była droższa o 5 euro, ale ostatecznie na nią się zdecydowaliśmy, płacąc za pokój dwuosobowy około 30 euro (do ceny pokoju trzeba doliczyć podatek). Jest możliwość wykupienia wyżywienia na miejscu, jednak my z niej zrezygnowaliśmy. Można również skorzystać z opcji przywozu z i odwozu na lotnisko (cena w zależności od liczby osób) z której warto skorzystać, bo przesympatyczny brat od razu opowie o Rzymie, miejscach, gdzie warto zjeść czy gdzie zrobić zakupy. Doba pobytowa zaczyna się od 12.00, a wyjeżdżając oddajemy klucz do godziny 10.00.

Dom Polski


Wystawa w Domu Polskim - pamiątki przekazane przez JPII

Pokój dwuosobowy (w pokoju są 2 łóżka, 2 szafeczki, szafa i biurko z lampką. W cenę wliczone są też ręczniki) / Dom Polski otoczony jest pięknym ogrodem. Podczas naszego pobytu akurat zakwitły magnolie.

Co jeść? 


Włosi mają nabożny stosunek do jedzenia, dlatego każdy, kto kocha się delektować smakami, poczuje się, niczym w raju. Oczywiście to, gdzie i co będziemy jeść, uzależnione jest od stanu naszego portfela. 

Niektóre hotele podają pełne śniadanie, ale większość serwuje to, co mężczyźni w Polsce uznaliby zaledwie za podrażnienie żołądka. Dlatego też, jeśli śniadanie hotelu/hotelu ma być dodatkowo płatne, lepiej z niego zrezygnować, bowiem bez trudu znajdziemy mnóstwo miejsc, gdzie za 2 euro nie tylko napijemy się espresso (już od 1 euro, choć widziałam też za 0,90 euro) czy cappuccino (zwykle od 1 euro do 2 euro), ale zjemy też pysznego rogalika czy słodką bułeczkę. W niektórych miejscach wysokość rachunku zależy od miejsca konsumpcji (tak było na przykład w Caffe Greco czy kawiarni koło Koloseum) – przy barze zapłacimy mniej niż przy stoliku. 

Kawiarnia przy Koloseum. Za kawę przy barze zapłacimy mniej. Cappuccino pycha!



Zwykle zaczynaliśmy dzień od wizyty w kawiarni, do której w Polsce w życiu bym nie weszła z uwagi na jej wygląd - Art Caffè przy Via Cassia, 1188. Tam właśnie piłam najlepsze na świecie cappuccino podawane przez sympatycznego Włocha, a już drugiego dnia skusiłam się też na rogalika z kremem w smaku przypominającym budyń i od tej chwili przepadłam – każdy dzień zaczynał się od słodkiej przekąski [wypróbowałam wariant rogalika z dżemem pomarańczowym – niezły, bułeczkę z czekoladą – dobra, rogalik z nutellą (prawdziwą nutellą!!!!) – nieco mdły, ale dobry, oraz słodką bułeczkę z tym samym kremem budyniowym, co w rogaliku – pycha]. Często w takich miejscach można kupić też kanapki tramezzino – my kupiliśmy wersję z tuńczykiem i kurczakiem. 

Słodkie śniadania w Art Caffè

Kolację przyrządzałam w Domu Polskim, gdzie do dyspozycji gości, jest kuchnia z kuchenką gazową, piekarnikiem, a także lodówka. Zakupy robiliśmy w pobliskim markecie (Simply market), koncentrując się na produktach ze średniej półki, choć mimo tego tortellini było wyborne, podobnie jak sos pomidorowy. Rewelacyjne były też masła, wyroby mleczne, chleb, a nawet marmolada (wyprodukowana dla Auchan), bardziej śliwkowa niż kiedykolwiek w Polsce. O winach już nawet nie mówię. Zaszaleliśmy też z lepszym serem - caciotta al peperoncino (rewelacja). Owoce kupowaliśmy tylko raz w sklepie – o wiele smaczniejsze były te z pobliskiego stoiska – mandarynki i pomarańcze bez pestek, pełne soku, nie kosztowały nas więcej niż 1,45 euro, dobre były też jabłka (poniżej 1 euro). 

Jedzenie we Włoszech jest rewelacyjne!

Na mieście trudno nie spróbować było pizzy, szczególnie w jej najbardziej klasycznej wersji – margherita. Przygotowana po raz pierwszy w 1889 roku przez neapolitańskiego kucharza dla królowej Małgorzaty Sabaudzkiej, składała się z sosu pomidorowego i stopionej mozarelli. Ceny za kawałek pizzy są różne (jest ona sprzedawana na wagę), zwykle składana na pół jak kanapka, choć w jednym z lokali koło Roma Termini dostaliśmy też pokrojoną na małe kosteczki na tacce. Różnice w cenie zależą między innymi od umiejscowienia lokalu, choć niekoniecznie, nie zawsze też za ceną idzie jakość. Najgorsza i najdroższa pizza była w okolicach Bazyliki św.Piotra (7,5 euro za kawałek!), jedna z najtańszych w okolicach Panteonu (niecałe 3 euro). 

fot. J.Gul
jedno z miejsc z dobrą i niedrogą pizzą - ok.3,50 euro. Po wyjściu z metra kierujemy się w stronę Bazyliki św.Piotra.Pizzeria jest niejako zboku Bazyliki, przed przejściem dla pieszych

Raz wybraliśmy też posiłek w restauracji Ciampini na Via del Leoncino, choć ja – najedzona lodami – zamówiłam tylko espresso. Było najmocniejsze i najmniejsze jakie piłam w życiu, kosztowało 3 euro i w sumie sprawiło, że do końca wyjazdu pozostałam przy cappuccino. Przed podaniem zamówionej lasagne (żałośnie małego kawałka), dostaliśmy przystawkę – koszyczek wypełniony pysznym włoskim pieczywem, a także pokruszoną pizzą bianca, czyli spodem do pizzy. 

fot. J.Gul

Pomiędzy jedzeniem pizzy pragnienie gasiły i dodawały energii najbardziej śmietankowe na świecie lody, czyli gelato. Dość drogie, bo ok. 3,5 euro za porcje, są jednak bardzo syte.

fot. J.Gul

Będąc w Rzymie trudno nie zachować się nieco hedonistycznie. Choć łakomie patrzyłam na skórzane wyroby i ciuchy od znanych projektantów, to zadowoliłam się rozpustą nieco innego rodzaju, czyli wizytą w starym lokalu położonym przy Via dei Condotti - Caffè Greco. Kawiarnia założona w roku 1760 przez przybysza z Bliskiego Wschodu, z upływem czasu stała się miejscem skupiającym wszelkiego rodzaju ludzi kultury, intelektualistów i artystów. Oprócz doskonałej kawy lokal słynie ze swojego wystroju – ścian pomalowanych pompejańską czerwienią, stolików z blatami z szarego marmuru, wykładanych aksamitem krzeseł, lamp w stylu secesyjnym i art. déco, zdobnych luster w złoconych ramach, a także popiersi i posągów oraz autografów znanych klientów, w tym Casanovy, Apollinaire`a, Bizeta, Baudelaire`a, Goethego, Joyce`a, Keatsa, Nietzschego czy Marka Twaina. Zimą polecana jest tam szczególnie gorąca czekolada, my jednak raczyliśmy się najpyszniejszą na świecie kawą w formie deseru crema caffè (9 euro), podaną na zimno w formie tak gęstego kremu, że trzeba go jeść łyżeczką. Do stołu podają niezwykle uprzejmi kelnerzy we frakach, nie trzeba się jednak przejmować – turysta z plecakiem i w adidasach nie zostaje wyproszony. Mimo nieodpowiedniego obioru i całego przepychu panuje tam wyjątkowa atmosfera, w której czułam się wyjątkowo dobrze. 

fot. J.Gul

fot. J.Gul

Jak podróżować po Rzymie?


Miasto zajmuje dość rozległą przestrzeń, a choć część zabytków położona jest stosunkowo niedaleko od siebie, to jednak warto posiłkować się metrem (linie A, B i C, choć my korzystaliśmy tylko z A i B). Transport publiczny w Rzymie to również kilkadziesiąt linii autobusowych (rzadko z nich korzystaliśmy z uwagi na korki), kilka linii kolejowych i tramwajowych oraz jedna linia trolejbusowa. Chociaż obsługiwane są one przez różne przedsiębiorstwa transportowe, to prawie wszystkie są częścią zintegrowanego systemu biletowego METREBUS, dzięki któremu na ten sam bilet można podróżować różnymi środkami lokomocji i dojechać do wszystkich, najodleglejszych nawet miejsc miasta.

Rzym jest też praktycznie jedną strefą komunikacyjną, co oznacza, że nie musimy ciągle uważać na zmiany stref i cen biletów – nam udało się jeż dziś wszędzie na ten sam bilet, oczywiście poza wyprawą do Cassino. 

Bilety i abonamenty można nabyć w kasach biletowych głównych stacji metra, ponadto w automatach biletowych rozlokowanych na stacjach metra oraz na pętlach autobusów, tramwajów i trolejbusów. Można je też zamówić do Domu Polskim, płacąc za nie u sióstr. 

My zdecydowaliśmy się na bilet CIS – bilet tygodniowy za 24,00 euro (dowolna liczba przejazdów wszystkimi środkami komunikacji miejskiej do godz. 24.00 siódmego dnia od dnia skasowania, licząc dzień skasowania jako pierwszy). Bilet należy podpisać (imię, nazwisko, data urodzenia), skasować przed wejściem na peron stacji metra/kolei i zachować do kontroli.

W tym automacie skasujesz po raz pierwszy bilet / Stacja kolejki z której odjeżdżaliśmy każdego dnia w kierunku centrum

Bilet, z którego korzystaliśmy

1 komentarz:

  1. Łał.. 7,5 euro za kawałek pizzy :) bardzo fajne ciekawostki przygotowałaś. Jak kiedyś wybiorę się do Rzymu to na pewno z Twoich wskazówek skorzystam ;)

    OdpowiedzUsuń