sobota, 25 lipca 2020

Atrakcje Małopolski: Zakliczyn i Lusławice

Kościół św.Idziego
Jadąc do Zakliczyna planowaliśmy wypić kawkę na rynku, pokręcić się chwilę po okolicy i ruszyć dalej do Lusławic. Wydawało nam się, że będzie to urocze miasteczko, ale rzeczywistość pokazała, jak bardzo się pomyliliśmy. 

Co prawda minęliśmy kilka interesujących domków, przykładów starej, drewnianej zabudowy, ale sam rynek nie dość że był w trakcie remontu to naddatek odbywał się na nim targ. Pizzeria przy rynku nie zachęcała żeby usiąść przy stoliku, więc po 15 minutach jeżdżąc wózkiem po kamieniach i piachu zdecydowaliśmy, że z porannej kawy w Zakliczynie, ba, nawet z całego Zakliczyna rezygnujemy. Jedynym obiektem naprawdę wartym zainteresowania jest tam kościół św.Idziego, pięknie zresztą odnowiony. 

Parafia Zakliczyn nad Dunajcem (fundacji benedyktynów tynieckich) powstała prawdopodobnie w XII wieku. Pierwsza wzmianka w dokumentach pochodzi z 1326 roku. Przed 1596 rokiem powstała na terenie parafii szkoła, a w latach 1596 – 1754 istniał natomiast szpital. 

Obecny kościół jest prawdopodobnie drugim, albo trzecim kościołem stojącym w tym miejscu. Nosi imię św. Idziego, Opata klasztoru z Saint Gilles. Wojewoda sandomierski J. Tarło wybudował przed 1678 rokiem murowaną kaplicę p.w. św. Józefa, która istniała jeszcze w 1754 roku. Przyjmuje się, że prawdopodobnie jest to kaplica boczna obecnego kościoła, albo inna, postawiona na jej miejscu. 




Kościół p.w. św. Idziego Opata, utrzymany w stylu późnego baroku, został wybudowany w latach 1736 – 1768, natomiast wieża została odbudowana w latach dwudziestych XX wieku. Architektura kościoła i jego wystrój utrzymany jest w stylu barokowym. Starszą część kościoła stanowi kaplica od północnej strony, pochodząca z II połowy XVII wieku, w której znajduje się ołtarz wykonany z czarnego marmuru, przeniesiony z zamku melsztyńskiego. Kościół jest naprawdę piękny, doskonale wyważony,a mimo barokowego przepychu nie przytłacza ilością zdobień. 

Lusławice


Ta podróż nie mogła odbyć się bez odwiedzenia Lusławic i Europejskiego Centrum Muzyki Krzysztofa Pendereckiego. Choć nie udało nam się o zwiedzić (zwiedzanie odbywa się tylko w weekendy po wcześniejszej rezerwacji) to jednak trafiliśmy na prawdziwą perełkę, bowiem mieliśmy możliwość przebywać na terenie domu Pendereckiego, przepięknego dworku otoczonego olbrzymim ogrodem. 

Dwór w Lusławicach Penderecki kupił w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Idea stworzenia unikalnego ośrodka muzycznego zawiązuje się już podczas pierwszych lusławickich koncertów organizowanych latem 1980 roku. Dwie dekady później kompozytor doprowadził do powstania stowarzyszenia, a w konsekwencji – utworzenia nowej instytucji kultury. Europejskie Centrum Muzyki Krzysztofa Pendereckiego zostało wpisane do rejestru Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w 2005 roku. Ideą Centrum jest inspirowanie najzdolniejszych młodych muzyków do doskonalenia umiejętności i dążenia ku pełnej dojrzałości artystycznej. Jest to miejsce spotkań młodych adeptów muzyki z wybitnymi postaciami. 

Europejskie Centrum Muzyki
Sam obiekt nie jest jednak (w przeciwieństwie do dworku) interesujący. Inwestycja o wartości 65 milionów złotych współfinansowana przez Unię Europejską pozwoliła stworzyć przypominającą hangar dla samolotów tudzież magazyn firmy logistycznej budowlę. Nawet dla mnie, uwielbiającej nowoczesne budownictwo i proste formy, obiekt jest prawdziwą porażką. 

Dworek od frontu

Tył dworku

Kierowani tylko impulsem zdecydowaliśmy się w jechać w aleję naprzeciwko Centrum, prowadzącą do dworku Pendereckiego po to, by zakochać się w tym domu i zapragnąć rozgościć się w nim od zaraz. Ponieważ brama była otwarta, pozwoliliśmy sobie wjechać. Niestety sam dwór obecnie nie jest do zwiedzania, ale uzyskaliśmy zgodę osoby opiekującej się obiektem, by rozejrzeć się po parku. Obaczyliśmy również miejsce, gdzie prawdopodobnie spocznie część prochów kompozytora. 



Patrząc na to wyjątkowe miejsce trudno uwierzyć, że kiedy kompozytor zobaczył dwór w Lusławicach, to widok musiał być przygnębiający: zabytek by w stanie ruiny, miał przegniłe od wilgoci podłogi, a park pełen był samosiejek. 

Pierwsza wzmianka o dobrach lusławickich pojawia się w dokumentach w XIII wieku. Później ich właścicielem był słynny rycerz Spytek z Melsztyna. W wieku XVI zawitali tu bracia polscy – arianie, którzy założyli w dworze zbór, szkołę i drukarnię. Stworzyli tym samym znany na całą Małopolskę ośrodek myśli kalwińskiej, w którym odbyły się dwa synody. W końcu XVI stulecia zawitał tu przywódca arian Faust Socyn, który przedtem z dworu florenckiego przeniósł się do Bazylei, a stamtąd z powodu prześladowań schronił się w Krakowie. W 1598 pobity przez katolickich studentów cudem uniknął egzekucji, dlatego uciekł do Lusławic, gdzie gościny udzielił mu właściciel majątku Abraham Błoński. Socyn zajął się reformowaniem szkoły ariańskiej. 

Grób Socyna istniał do roku 1873, kiedy wybuchła epidemia cholery. Lusławiccy duchowni katoliccy wezwali wtedy chłopów by zniszczyli resztki ariańskiego cmentarza, aby „dobry Bóg powstrzymał zarazę”. Ciała innowierców – w tym Socyna – zostały wrzucone do Dunajca. (Zaraza podobno ustąpiła – jak widać takie „cuda” nie są domeną współczesnych czasów). 

Przed dworem możemy podziwiać resztki starodrzewu, nasadzenia pamiętają jeszcze dawnych właścicieli. To park drzew rodzimych: dębów, grabów, klonów, jesionów, wierzb. Za dworkiem znajduje się skarpa, a za nią rozległy teren ze stawami. W parku znajdziemy też m.in. labirynt. W każdym zakątku parku widać miłość Pendereckiego do ogrodnictwa i natury. Mam nadzieję, że zarówno dom, jak i park będą udostępnione do zwiedzania tym bardziej, że zakończyły się już prace inwentaryzacyjne związane z przekazaniem dworku w ręce państwa.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz