niedziela, 2 sierpnia 2020

Atrakcje Małopolski: kościół w Tropiu, zamek w Czchowie, zamek Melsztyn, wieża widokowa i latarnia w Jodłówce Tuchowskiej


Ten „kościół na wodzie” w Tropiu przyciągał mnie już ponad dwa lata odkąd tylko zobaczyłam jego zdjęcie. Niestety wcześniej nie miałam możliwości tam dojechać – generalnie bez samochodu podróże po Małopolsce (oczywiście poza dojazdem np. do Krakowa czy Tarnowa) są problematyczne z uwagi na niemal całkowity brak komunikacji pomiędzy wsiami i miasteczkami. 

W drogę wyruszyliśmy naszą „dobrą duszą”, czyli Renatką, która wzięła nas pod opiekę, kiedy samochód odmówił posłuszeństwa. Teoretycznie planowaliśmy tylko Tropie, ale jak zwykle nasza ciekawość świata i podróżnicza żyłka (a także rekomendacja naszej towarzyszki), pchnęły nas dalej, w rezultacie dzień wypełniły piękne miejsca na naszej mapie wspomnień! 

Kościół św. św. Pustelników Świerada i Benedykta w Tropiu 


N wyniosłym wzgórzu nad Jeziorem Czchowskim stoi niewielki kościół św.św. Pustelników Świerada i Benedykta w Tropiu. Kościół ten należy do najstarszych w tej części Polski. Ponoć ufundował go około 1045 roku Kazimierz Odnowiciel, a poświęcił ok. 1073 roku sam św. Stanisław męczennik, zaś świątynia powstała w miejscu pustelni świętych eremitów. 




Początkowo cała świątynia była romańska. Po tatarskich najazdach i zniszczeniach w XIII wieku, świątynia została przebudowana. Z tamtego czasu zachowało się kilka elementów gotyckich: gotycki zacheuszek jako pamiątka poświęcenia kościoła po odbudowie, gotycka zakrystia przy prezbiterium od północy, ostrołukowe odrzwia bocznego wejścia do kościoła przez babiniec, zapewne z XIV w., okna w nawie od południa (dwa prawdopodobnie oryginalne, dwa wykonane później na podobieństwo pierwotnych), rzeźba Zmartwychwstałego i obraz malarskiej szkoły sądeckiej, z XV wieku, który przedstawia Matkę Bożą z Dzieciątkiem, ze św. Barbarą po prawej i Katarzyną po lewej (maryjne obcowanie świętych, zwane "sancta conversatio"). 

Z okresu renesansu (około XVI wieku) pozostały tylko odrzwia obecnej zakrystii przy południowej ścianie kościoła z herbem Prus. Również stary konfesjonał w kaplicy Miłosierdzia Bożego i ołtarzyk, choć barokowe, nawiązują do renesansu. W ołtarzyku jest umieszczony namalowany na desce obraz oblicza Chrystusa na chuście Weroniki (weraikon). 

Sztuka barokowa, z XVII wieku, jest reprezentowana zwłaszcza przez duży obraz w prezbiterium, z roku 1626, przedstawiający koronację Matki Bożej, adorowaną przez patronów kościoła, świętych pustelników Świerada i Benedykta, w strojach kamedulskich; u kolan św. Świerada widnieje herb rodu Ośmiorogów-Gierałtów, prawdopodobnie fundatorów obrazu. Ten obraz ołtarzowy przyciąga wzrok nawet wówczas, kiedy nie można wejść do kościoła (z uwagi na trwające prace renowacyjne można było tylko zerknąć do środka). Warto też wspomnieć, że w centrum obrazu widnieje siedemnastowieczna podobizna kościoła oraz dębu, który – według legendy - pękł dając schronienie świętemu Świeradowi. 


fotel

Z prawej części ołtarza znajduje się fotel dla celebransa, w formie wspomnianego dębu Świerada. W ścianę fotela wbite są kolce, a u góry zwisają kamienie, które miały przeszkadzać w zasypianiu Świętemu, który starał się dzień i noc, na wzór aniołów, uwielbiać Boga. 

Interesujące jest, że w Tropiu – na wzór Świerada, który uwielbiał rygorystyczne posty i spożywał w ciągu tygodnia jednego orzecha dziennie – na początku wielkiego postu, w Środę Popielcową, poświęca się orzechy. 

Na kościelnym dziedzińcu (obok ołtarza polowego) rozpoczyna się Różaniec Polskich Świętych, który opasuje całe wzgórze. Wykonany został w 1998 roku, jako pamiątka pobytu św. Świerada w Tropiu.


Około kilometra od kościoła, mijając cmentarz i nieliczne zabudowania, a następnie skręcając w las, dotrzemy do kaplicy - pustelni św. Świerada, dobudowanej do skały. Tu, w niszy skalnej, według słów Jana Długosza, św. Świerad miał przez wiele lat trudzić się dla Chrystusa. Jego pustelnia musiała mieć kształt jakiegoś dobudowanego do skały domku. W 1736 r. wizytator parafii nakazał zabezpieczyć to miejsce kaplicą. Zbudowano ją około 1765 r. Na drzwiach znajdują się tabliczki z podziękowaniami od wiernych. Wewnątrz kaplicy znajduje się kamienna figura klęczącego św. Świerada, umieszczona tam w roku 1830, w miejscu poprzedniej, drewnianej, dziś czczonej w tropskim kościele.



Niedaleko pustelni jest też źródełko św. Świerada, będące według podań, pozostałością po św. Świeradzie - to z niego miał czerpać wodę. Kamienną obudowę z rzeźbą rozmodlonego pustelnika Świerada wykonano w 1971 roku. Ludzie przychodzą do źródełka modląc się i wierząc, że cudowna woda uświęcona przez Świerada przywróci im zdrowie. My do źródełka nie dotarliśmy. Przy pustelni bowiem komary zaatakowały nas ze wściekłością, a panujący upał mocno dał już w kość i Klarze i nam. Postanowiliśmy zatem zawrócić i poszukać miejsca, gdzie moglibyśmy zjeść.

Nawet nie sądziliśmy, że kierując się do pobliskiej restauracji "Pod sosną" (duże brawa za pyszne naleśniki oraz kącik dla dzieci, na dodatek przewijak w łazience!), przy okazji skorzystamy z prawdziwej atrakcji - na drugi brzeg jeziora kursuje bowiem prom. Przejazd jest darmowy, przyjemność parominutowa, ale wrażenia - bezcenne, głównie dzięki zaskoczeniu. 





Zamek w Czchowie


Planowaliśmy zwiedzić również zamek Tropsztyn, niestety okazał się on zamknięty. Rozczarowanie szybko jedna minęło, bowiem kilka kilometrów dalej mieliśmy Czchów i pięknie odrestaurowany zamek wraz z otaczającym go parkiem i ekspozycją militariów. Możemy zaparkować na bezpłatnym parkingu nieopodal placu zabaw i zamku, przy okazji mijając niektóre elementy ekspozycji. Zamek nie jest duży, a wstęp na niego jest bezpłatny. Do zwiedzania za śmiesznie małe pieniądze (2 zł) jest też baszta, ale z uwagi że wcześniej ie planowaliśmy tego zamku, nie zarezerwowaliśmy wejścia - trzeba zgłosić chęć w Punkcie Obsługi Turystycznej.


Zamek, a właściwie jego pozostałości, wznosi się na wzgórzu zwanym Basztą. Obiekt prawdopodobnie został wzniesiony na przełomie XIII i XIV wieku - pierwsza wzmianka o nim pochodzi dopiero z 1356 roku. Wspomniano wówczas burgrabiego czchowskiego, a zamek (a właściwie początkowo - baszta)|ochraniać miał komorę celną nad Dunajcem. Zamek bowiem dobudowano w pierwszych latach IV wieku za panowania Władysława Łokietka. Późniejsze losy zamku są dość mgliste, a w XVIII wieku budowla była już w ruinie, ale prawdopodobnie jeszcze planowano ją uratować. W 1767 roku taką możliwość rozpatrywali rewizorzy powołani przez króla Stanisława Augusta. Poniatowskiego. 


Przez jedno pomieszczenie przechodzimy już na zamkowy dziedziniec


Widoki

Baszta

Możemy też zejść niżej - pod dziedzińcem jest spora powierzchnia -
 idealna na klimatyczną winiarnię:-)

Średniowieczny zamek, wzniesiony z piaskowca, składał się z muru obwodowego, biegnącego po krawędziach wzgórza i tworzącego zarys wieloboku. W południowej części założenia wzniesiono wolno stojącą cylindryczną wieżę wysokości około 20 metrów. W trakcie badań archeologicznych odsłonięto budynek mieszkalny przy północno-wschodniej kurtynie zamku - był to dom podzielony na dwa pomieszczenia, do którego od południa przylegała prostokątna sień, pełniąca funkcję klatki schodowej. W ścianie sieni odkryto gotycki portal. Ten obiekt zachowany w doskonałym stanie jako tzw. trwała ruina może nie oferuje zbyt wiele do zwiedzania (największą atrakcją są militaria, szczególnie te średniowieczne, jak dźwig do oblewania smołą czy pluteja.

Zamek Melsztyn


Wracając do naszego domku zboczyliśmy nieco, by zobaczyć jeszcze ruiny zamku Melsztyn - wieś Charzewice (obecnie trwają tam prace konserwatorskie). Ruiny tego średniowiecznego zamku położone są na górze po lewej stronie Dunajca. 


Wieś Charzewice nabył w 1347 roku Spycimir Leliwita, pełniący wówczas funkcję kasztelana krakowskiego. Wkrótce potem rozpoczął budowę drugiej po Tarnowie rodowej siedziby obronnej, nazwanej Melsztynem. Po Spytku zamek dziedziczyli kolejni jego potomkowie,którzy przybrali nazwisko Melsztyńskich. W 1511 roku Jan Melsztyński sprzedał dobra Mikołajowi Jordanowi z Zakliczyna, kasztelanowi Wojnickiemu. Po Jordanach zamkiem krótko władali Zborowscy, a następnie przez ponad sto lat - Tarłowie. Po śmierci Adama Tarły warowna rezydencja przeszła w ręce jego siostrzeńców, Lanckorońskich. W 1771 roku zamek został zajęty przez konfedeeatów barskich. Do jego zrujnowania przyczynili się Kozacy, którzy go podpalili. Obronna siedziba po tym wydarzeniu nie została odbudowana, a mury przysłużyły się zapewne mieszkańcom do budowy niejednego domu. Dopiero w 1879 roku Karol Lanckoroński podjął próby ratowania pozostałości po zamku, spinając przynajmniej ściany żelaznymi kotwami i wzmacniając mury cementem.Do dziś zachowały się m.in.  resztki ścian wieży mieszkalnej, wzniesionej z kamieni i cegieł na planie prostokąta. W otworach okiennych widoczne są resztki gotyckich i renesansowych obramień kamiennych. Na wschód od wieży znajdują się pozostałości budynku mieszkalnego, murowanej cysterny na wodę oraz resztki murów obronnych. 







Głównym członem najstarszego zamku była prawdopodobnie pięciokondygnacyjna wieża obronno-mieszkalna o jednoprzestrzennych wnętrzach. Wieżę i towarzyszące jej zabudowania otaczał mur obronny, biegnący wzdłuż krawędzi wydłużonego wierzchołka. Wewnątrz zamku znajdowała się kaplica wymieniona w dokumencie z 1362 roku. Wjazd prowadził od południowo-wschodniej strony przez wieżę bramną z mostem zwodzonym przerzuconym ponad fosą. Rozbudowę zamku przeprowadzili Jordanowie - wzniesiono wówczas trzykondygnacyjny dom mieszkalny, połączony drewnianymi gankami ze starą wieżą, a także budynki o przeznaczeniu gospodarczym. Źródła wspominają także o trzech wieżach powiązanych murami obronnymi, a także o galeriach na dziedzińcu.

Obecnie na teren zamku można wejść bezpłatnie, jednak na własne ryzyko - my zostaliśmy pożarci niemal przez komary. A tak poważnie, miejsce to, mimo iż mocno podupadłe, ma w sobie wiele magii. Nic dziwnego, że ponoć często przyjeżdżają tam pary robić sobie ślubne sesje. 



Wieża widokowa na Brzance 


Domek pośrodku niczego ma ten minus, że wobec braku posiadania ogrodu czy tarasu, wieczorem nie ma co w nim robić. Dlatego wieczorem wybraliśmy się jeszcze zobaczyć wieżę widokową na Brzance, usytuowaną w pobliżu wzniesienia Brzanka. Tuż obok znajduje się też prywatna bacówka, w której można wynająć pokoje czy zjeść (ponoć dobrze), niestety byliśmy tam po godzinie 18, była więc już nieczynna. Za to widok z wieży jest naprawdę wspaniały, nic dziwnego, że Małopolska w takie wieże obfituje. 


Wieża widokowa na Brzance to turystyczna wieża widokowa, otwarta w 2006, na wschodnim stoku Brzanki (534 m), znajdująca się w miejscowości Jodłówka Tuchowska, na Pogórzu Ciężkowickim. Brzanka jest jednym z najwyższych szczytów na Pogórzu Ciężkowickim, znajdującym się w Parku Krajobrazowym Pasma Brzanki, niedaleko Tuchowa, Ryglic i Tarnowa. 

Pod samą wieżę można podjechać samochodem. Znajduje się tam spory parking, wiata dla turystów, a nawet miejsce na ognisko. To również punkt, z którego rozchodzą się szlaki turystyczne. Wieża widokowa w Jodłówce Tuchowskiej powstała dzięki realizacji projektu pn. „Wzrost atrakcyjności turystycznej i rekreacyjnej subregionu tarnowskiego etap I”. Wieża składa się z kilku kondygnacji, do których prowadzą szerokie schody. Posiada cztery tarasy widokowe. Wieża zwieńczona jest czterospadowym dachem, a jej wysokość wynosi 23 m. Najwyższa platforma widokowa znajduje się na wysokości około 18 m. Została na niej zamontowana fotograficzna panorama z opisem widocznych wzniesień i miejsc. Na wieżę bez problemu można wejść z dzieckiem w nosidełku – Klara uwielbia takie podskoki z każdym pokonywanym stopniem. 

Latarnia w Jodłówce


Wracając do domku, zatrzymaliśmy się jeszcze na Zadworzu, w Jodłówce, bowiem już podczas wycieczki do wieży widokowej nasza uwagę zwrócił kamienny słup stojący pod rozłożystym drzewem. Początkowo stwierdziliśmy, że to zapewne kolejny cmentarz, ale wieża wabiła nas i nie dawała spokoju. I słusznie okazało się, że to … latarnia. I to wyjątkowa, bowiem do 1840 roku pełniła rolę latarni na szlaku handlowym na Węgry. Kiedy Jodłówka Tuchowska została samodzielną parafią, latarnia zmieniła nieco swoje przeznaczenie. Od strony północnej dobudowano do niej drewnianą kaplicę i dzwonnicę. Latarnia od tego momentu stanowiła wieżyczkę niewielkiego kościoła pw. św.Michała Archanioła. Ze szczytu latarni zdjęto zapalany przez setki lat lampion, a na jego miejsce wstawiono rzeźbę Chrystusa Frasobliwego. Kiedy w 1871 roku poświęcono nowa świątynie, w centrum wsi, rozebrano dobudowaną do latarni budowlę. W ten sposób pozostał sam obelisk, co prawda z Chrystusem Frasobliwym na szczycie zamiast lampionu, ale wciąż mający niezwykłą siłę przyciągania...


2 komentarze: