poniedziałek, 11 października 2021

Dom czy mieszkanie, czyli co wybrać?

Ostatnie tygodnie zleciały tak szybko, że nie miałam możliwości stworzenia tekstu, który kiedyś zapowiadałam, czyli poświęconego poszukiwaniu nowego lokum. Wtajemniczeni wiedzą, że od lat marzę o własnym domu, a pojawienie się na świecie Klary i plany otworzenia działalności, doskonale się w to marzenie wpisały. Zresztą nasze dwa pokoje przy trybie życia P. przestały być funkcjonalne, nie mówiąc już o tym, że już dawno odgrażał się, że sprowadzi mi do domu fortepian (!). Co prawda te poszukiwania domu zakończyły się … zakupem mieszkania, ale na chwilę obecną stwierdziłam, że to optymalne rozwiązanie. Z domu wciąż nie rezygnuje, ale z przyczyn praktycznych będzie to raczej dom letniskowy, a firma będzie zapewne w wynajętym lokalu.

Co sprawiło, że podjęłam taką, a nie inną decyzję? Dom czy mieszkanie - jakie są zalety i wady obu rozwiązań? Co jest lepsze, a co tańsze – mieszkanie w bloku czy dom? Co należy wziąć pod uwagę przy wyborze między domem a mieszkaniem (chyba, że tak jak ja kierujesz się intuicją – wówczas wszystkie rady biorą w łeb).

Kasa, kasa…


Wybierając pomiędzy domem a mieszkaniem, często podstawowym kryterium jest cena. Musimy zdawać sobie jednak sprawę, że nie zawsze jest to wiarygodne kryterium. Koszty zakupu czy budowy domu, jak i cena zakupu mieszkania uzależnione są bowiem od wielu czynników, z których najważniejsza jest lokalizacja, znacząco wpływająca na koszt inwestycji. Za cenę mieszkania w centrum miasta możemy kupić czy wybudować dom na przedmieściach czy w zupełnie innym mieście. Zatem jeśli chodzi o finanse, należy zwrócić uwagę na lokalizację oraz powierzchnię, jaką otrzymujemy do dyspozycji.

Przyznam, że początkowo nie brałam pod uwagę budowy domu. Mając malucha w domu, będąc aktywna zawodowo, nie chciałam tracić nerwów i osiwieć na budowie. Stopniowo jednak zaczynam się łamać, ale na chwilę obecną – szczególnie patrząc na ceny działek – nie nadszedł moment na decyzję o budowie, przynajmniej jeśli chodzi o dom całoroczny. Rozważałam więc zakup domu, zaś mając potężne ograniczenie w postaci górnej granicy moich możliwości finansowych (350 tys.) w grę wchodził zakup domu do remontu albo przeprowadzkę do przysłowiowego Wygwizdowa, gdzie za tą cenę mogłam kupić już całkiem fajną nieruchomość. Brak samochodu (nie chodzi o kwestię techniczną, ale paniczny lek przed prowadzeniem auta) jednak stwarzał problem i nasunął wizję utknięcia z maluchem na końcu świata w wiosce z jednym sklepem 30 km dalej, więc na chwilę obecną i ta opcja odpadła. Zresztą P. umarłby tam z tęsknoty za miastem drugiego dnia po przybyciu.

A więc dom do remontu. Długo trzymałam się tej wersji, śledząc wszystkie ogłoszenia i zatrzymując się przed każdą tabliczką z ogłoszeniem „na sprzedaż”. Niestety wszystkie te domy nadawały się do wyburzenia, albo rzeczywiście były do remontu, tyle że generalnego, pochłaniającego pieniądze, których po ich zakupie już bym nie miała. Ceny tych ruin nie schodziły bowiem poniżej 320 tys. W żadnym z tych domów nie dało się mieszkać, więc odpadała opcja sprzedaży obecnego mieszkania.

Tym sposobem skończyło się na mieszkaniu, również do remontu, choć zapewne znalazło by się sporo osób, którym kanarkowa zieleń zupełnie by nie przeszkadzała i pokochaliby sypialnie miłością do grobowej deski.

Mieszkanie czy dom? Liczy się metraż


Wybór pomiędzy domem czy mieszkaniem może być dokonany również na postawie niezbędnego metrażu. Warto się zastanowić, jakiej powierzchni szukamy, by zaspokoiła ona wszystkie nasze potrzeby, by pozwoliła poczuć nam się swobodnie. Ja szukając domu rozglądałam się za czymś nie przekraczającym 110 m2, bowiem kuchnia i trzy pokoje zupełnie by wystarczyły. To było już na tym etapie, kiedy pożegnałam się z myślą o zakupie czegoś większego i na tyle funkcjonalnego, by założyć tam firmę. Szukając mieszkania również kierowałam się przede wszystkim kryterium, jakim były trzy pokoje, choć nie chciałam, by były one „upchnięte” na metrażu, na którym już funkcjonowałam (niecałe 50 m2). Moje założenie co do mieszkania było zatem proste – około 60 m2 i trzy pokoje plus balkon (ten z nadzieją, że kiedyś znajdę czas, by pić na nim rano kawę).

Oczywiście plusem domu jest to, że nawet najmniejszy możemy zrobić dokładnie według naszych potrzeb, aranżując w nim garderobę, spiżarnię, letnią kuchnię, pralnię itp. W mieszkaniu takie możliwości są mocno ograniczone.

Weź pod uwagę lokalizację


W lokalizacji dobrze skomunikowanej z miejscem pracy czy centrum miasta, zwykle łatwiej znaleźć mieszkanie niż dom. Chociaż akurat u nas w mieście kreatywność deweloperów jest naprawdę wielka, a szeregowce powstają w popularnych dzielnicach nawet pomiędzy blokami. Jednak zdaję sobie sprawę, że nie wszędzie tak jest, zresztą mieszkania czy domy w centrum są też dużo droższe. Jednak dogodny dojazd pozwala zaoszczędzić nam czas, nerwy, a nierzadko i pieniądze. Ostatecznie, dokonując wyboru, musimy wziąć pod uwagę naszą pracę, szkoły dzieci i całą infrastrukturę (sklepy, przychodnie itp.), a także nasz styl życia (wolimy ciszę po pracy czy raczej modną kawiarnię, jako pomysł na wieczór?). My wyeliminowaliśmy z poszukiwań jedną dzielnicę miasta, która kojarzy się z typową „sypialnią”, zresztą taką funkcję spełniała, kiedy na Śląski i Zagłębiu pojawiły się kopalnie i fabryki. Teraz może i jest doskonale skomunikowana, ale i tak nie ma w sobie „ducha”, którego poszukiwaliśmy.

Początkowo, jeśli chodzi o lokalizację, skupiłam się na czymś w pobliżu miejsca mojej pracy, a zarazem żłobka Klary. Jednak podaż mieszkań jest w tym rejonie ograniczona, a jedyne, które wchodziło w grę, ktoś sprzątnął mi z sprzed nosa (szkoda tylko, że właścicielka zwodziła mnie oględzinami przez 2 tygodnie). Później tak wyszło, że wszystkie oglądane mieszania były usytuowane niedaleko centrum miasta, z którego początkowo chcieliśmy uciec. Nie mówiąc już o tym, że ostatecznie kupiłam mieszkanie … ulicę dalej niż moje stare (!).

Wolnoć Tomku, czyli o prywatności


Nawet nie podlega dyskusji fakt, iż dom zapewnia dużą dozę prywatności i swobody, zwykle nie trzeba się też tak bardzo przejmować ciszą nocną. Nie ma też kłopotliwych sąsiadów za ścianą, a odgłosy windy, rozmawiających godzinami przez komórkę ludzi pod oknami, czy budzącego człowieka w nocy harmidru na klatce, kiedy to para kochanków postanowiła się rozstać (przerabialiśmy wszystkie te problemy w poprzednim mieszkaniu). Przy domu bez problemu zrobimy też grilla (na balkonie w mieszkaniu tego robić nie wolno), zyskujemy także przestrzeń na plac zabaw dla dziecka czy miejsce, by założyć ogród (poświęcenia tych dwóch rzeczy bardzo żałuję).

W starym mieszkaniu sąsiedzi nas już mocno zmęczyli. Babcia mieszkająca piętro niżej uparcie przychodziła z pretensjami o uruchomioną bieżnię (nie pomogły tłumaczenia, że takowej nie posiadamy, ja biegam co najwyżej przy Klarze, a P. nawet nie zna takiego słowa), a bardzo zaangażowana sąsiadka zamieszkująca mieszkanie dwa piętra wyżej robiła mi lustrację wyciągając szyję za każdym razem, kiedy obdarowała mnie jabłkami czy orzechami (za te bardzo dziękuje, choć ich ukryte koszty pozwalają stwierdzić, że nie były tego warte). Nie mówiąc już o krytyce wszystkich moich poczynań dotyczących Klary. Ostatecznie, do furii doprowadził mnie sąsiad przycinający na balkonie płytki, a rozpoczynający pracę po godzinie 18.

Nie łudzę się, że tu będzie inaczej, szczególnie, że zamieniłam blok z sześcioma piętrami na pięter dziesięć, wiec potencjalnie to około dwunastu mieszkań z problematycznymi lokatorami więcej. Ale poprzednimi byłam już naprawdę bardzo zmęczona. Nie mówiąc już o braku miejsc parkingowych i o „życzliwym”, który dwa razy porysował P. auto za to, że wysadzając nas podjeżdża blisko wejścia.

Mieszkanie czy dom – co jest tańsze w eksploatacji?


W mieszkaniu sprawa jest (teoretycznie) prosta – płacisz i masz: za comiesięczny czynsz (coraz wyższy) nie musisz przejmować się wodą, gazem, utrzymaniem klatki w czystości, koszeniem trawy czy pękniętą rurą. Tu rzeczywiście mieszkanie wygrywa – posiadanie domu jednorodzinnego oznacza konieczność samodzielnego regulowania takich samych rachunków, jak w przypadku mieszkania (za wodę, prąd, gaz, wywóz nieczystości, ewentualnie grunt), a ponadto podatku za dodatkowe budynki wolnostojące trwale powiązane z gruntem, np. garaż, komórkę, schowek. Mając dom jesteśmy też odpowiedzialni za takie kwestie, jak zapewnienie sobie systemu ogrzewania, czy wywóz szamba, jeśli mamy je na posesji. Tyle tylko, że w przypadku domu rodzinnego można bardziej kontrolować rachunki, a ich wielkość dopasować w części do swoich możliwości (i nie zapłacimy np. tak absurdalnej opłaty, jak „działalność kulturalna spółdzielni”, która od początku działa na mnie jak płachta na byka).

Czyli ostatecznie, co kupujesz? 


Dom vs mieszkanie – co wybrać? W podjęciu decyzji może Ci pomóc kartka i długopis (no dobra, wystarczy laptop lub telefon). Spisz wszelkie „za” i „przeciw”, rozważ zalety, przeanalizuj wady, zastanów się, nad czym ci zależy, co możesz odpuścić idąc na kompromis, a co jest priorytetem. Być może po pewnym czasie zupełnie - podobnie jak ja - zmienisz podejście do kwestii zakupu, przyjmując inne rozwiązania. U mnie na przykład pomysł, by działalność rozpocząć w wynajętym lokalu zamiast szukać większego domu (prowadzenia w mieszkaniu - z uwagi na charakter, nie biorę pod uwagę), zaś ogródek dla Klary zamierzam jej zapewnić kupując (lub budując!) za jakiś czas domek letniskowy. 

Dlatego też u mniej ostatecznie skończyło się na mieszkaniu. Szczególnie, że wystawione za 299 tys. właściciel ostatecznie sprzedał mi za 285 tys., co pozwoliło mi jeszcze pokryć część kosztów (biuro - 9 tys., notariusz - prawie 7,200 tys.). Mam też nadzieję, że to stare sprzeda się szybko, co pozwoli spłacić część długu:-)

Jesteście ciekawi mieszkania? Zobaczcie galerie zdjęć, choć niektóre elementy (jak koraliki nad przejściem do pokoju Klary czy motyl oprawiony w ramkę) zniknęły już drugiego dnia po zakupie. Na razie z braku funduszy zostaną nawet te kanarkowe zieloności w sypialni. Ale za dwa lata spodziewać się możecie relacji z generalnego remontu, bo nawet moja tolerancja dla tego koloru ma swoje granice. O niebieskich kafelkach w kuchni (z pięknymi meblami zresztą, które wykorzystam), nie wspominając. 
Salon - każdy mebel w innym odcieniu. 
Szafkę pod telewizor i drugą na płyty CV wydałam od razu

Sypialnia

Oryginalne szafy oklejone tapetą po lewej i ponury pokój Klary po prawej.
Dywanu już się pozbyłam. Jednej z szaf (tej stojącej bokiem) już też


2 komentarze:

  1. Ja wybrałam mieszkanie, ciasne ale własne bez kredytu :) I mniej sprzątania :D Wiadomo, że super byłoby mieć więcej miejsca, może kiedyś z czasem, ale nie narzekam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to właśnie chodzi, by każdy wybrał według swoich potrzeb:-) Przy mieszkaniu jest zdecydowanie mniej pracy, ale też idziesz na pewne kompromisy. U mnie również na chwilę obecną mieszkanie to najlepsza opcja.

      Usuń