poniedziałek, 25 lipca 2022

Mario Escobar "Nauczyciel z getta"

Autor: Mario Escobar
Wydawnictwo: Kobiece


„Dziecko chce być dobre. Jeśli nie umie – naucz. Jeśli nie wie – wytłumacz. Jeśli nie może – pomóż” – tak mówił Janusz Korczak, lekarz, pedagog, pisarz, działacz społeczny, który prowadził w warszawskim getcie Dom Sierot. O nim samym, jego pracy powstało wiele publikacji, najczęściej są to pozycje naukowe, koncentrujące się na metodach pedagogicznych. Możemy przeczytać też o jego bohaterstwie, a także poświęceniu, które naznaczyło nie tylko ostatnie chwile, ale całe jego życie.

Nikt jednak nie oddał tak wspaniale człowieczeństwa Janusza Korczaka, jak zrobił to Mario Escobar, w swojej książce „Nauczyciel z getta”. Opublikowana nakładem Wydawnictwa Kobiecego powieść historyczna oparta jest na pamiętniku, jaki Korczak pisał w trakcie pobytu w getcie, choć autor sięgnął też po literacką fikcję. Nie po to, by ubarwić fakty – ona już same w swoim tragicznej wymowie były mocno emocjonujące, ale po to, by stworzyć plastyczny portret heroicznego człowieka, którego męstwo można sławić po dziś dzień. Mimo wszystko jednak jest to portret człowieka, co oznacza, że i on miał swoje słabości i chwile zwątpienia, przez to jednak staje się nam bliższy niż kiedykolwiek wcześniej.

Poznajemy Janusza Korczaka tuż przed utworzeniem warszawskiego getta, ale już po wybuchu II wojny światowej. W prowadzonym przez niego sierocińcu schronienia szuka Agnieszka Ignaciuk wraz z synkiem Henrykiem, choć początkowo Korczak nie chce się zgodzić na przyjęcie ich pod swój dach. Sierociniec jest już bowiem przepełniony, a każda kolejna osoba oznacza odebranie racji żywnościowej i miejsca dzieciom, które ma pod swoją opieką. Ostatecznie jednak zgadza się – nie byłby sobą, gdyby pozostawił biedną wdowę z dzieckiem na pastwę losu. Ignaciuk zostaje jedną z opiekunek w sierocińcu, a choć jest to postać fikcyjna, to między innymi dzięki niej poznajemy lepiej Korczaka i mechanizm działania jego serca.

W książce Ignaciuk udaje się wraz z Korczakiem do różnych urzędów czy bogatych Żydów prosząc o pieniądze na utrzymanie dzieci, to ona podkreśla podłość niektórych ludzi, ale i podtrzymuje niekiedy na duchu samego dyrektora. Ten bowiem, od momentu poinformowania Judenratu przez Rząd Generalnego Gubernatorstwa o konieczności zgromadzenia w utworzonym w dawnej żydowskiej dzielnicy przedstawicieli narodu semickiego w Warszawie, bierze na siebie niebywały krzyż. Jest nim odpowiedzialność za przebywające pod jego opieką dzieci, wychowawców, a także tym, którym na przestrzeni miesięcy spędzonych w getcie pomoże.

Towarzyszymy Korczakowi w momentach trudnych, niekiedy dramatycznych, a także w nielicznych chwilach radości, jak chociażby ślub znajomych Agnieszki. Jesteśmy świadkami skazanych na niepowodzenie prób utrzymania pozorów normalności, a także prawdziwego poświęcenia, męstwa i dumy. Oczami Korczaka patrzymy również na zezwierzęcenie ludzi, i to nie tylko narodu niemieckiego, ale i Polaków, zagorzałych antysemitów, którzy nawet w tak trudnym dla wielu narodów czasie nie potrafili pozbyć się nienawiści. Jesteśmy przy Korczaku wówczas, kiedy podupada na zdrowiu cierpiąc podwójnie, bowiem ze świadomością, że mali podopieczni doktora głodują, że ich dni są policzone.

Na kartach książki postacie fikcyjne mieszają się z rzeczywistością, dzięki temu poznajemy m.in. współpracującą z Korczakiem Irenę Sendlerową, której udało się z Warszawskiego getta wiele dzieci, a mimo wszystko ubolewała ona, że nie wszystkie. Towarzyszymy wreszcie Korczakowi w drodze do lepszego świata, którym nie ma nienawiści, podziałów, gdzie dzieci są kochane i doceniane. I mimo iż wiemy, jak książka się zakończy, to do ostatnich słów jesteśmy czujni, by nie uronić ani słowa z mądrości doktora. Chociażby po to, by wychowywać własne dzieci w taki sposób, by nigdy nie uczestniczyły w wojnie, by były ambasadorami miłości.

Lektura tej pięknej książki wzbogaca nas wewnętrznie, stanowi impuls do refleksji nad tym, do czego zdolny jest człowiek. A być może i impuls do zmiany swojego podejścia do świata tak, by nadać śmierci Korczaka jeszcze większe znaczenie, by kontynuować jego swoistą misję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz