poniedziałek, 10 kwietnia 2023

Podróże z dzieckiem: W kierunku prehistorii - DINOWORLD Gliwice

U Klary od pewnego czasy trwa fascynacja dinozaurami. Przybywa nam zatem szkieletów dinozaurów, samych sylwetek dinozaurów, mamy nawet puzzle z dinozaurami. Dlatego też już od pewnego czasu wybierałyśmy się do Dinoworld w Gliwicach, choć zawsze coś stawało na przeszkodzie (zwykle choroba Klary). W końcu jednak, tydzień przed Świętami, udało nam się tam dotrzeć. Co prawda przed wejściem byłyśmy nieco zagubione, gdzie dokładnie mamy się udać (szkoda, że przy kolejnych wejściach do centrum handlowego "Europa Centralna" nie ma strzałek), ale uprzejmy pan ochroniarz pokazał, którymi drzwiami obrotowymi mamy wejść. I faktycznie, niemal od razu po przekroczeniu wejścia do sklepu widać ogromną reklamę kierującą nas na miejsce (wystawa dinozaurów za 100 m), a następnie stajemy już przed właściwym wejściem.

Dinoworld to wyjątkowa wystawa animatronicznych dinozaurów, które pozwalają nam powrócić do przeszłości. Znajdziemy tu prehistoryczne gady, które poruszają głowami, ogonami, łapami, ryczą, mrugają, a niektóre budzą prawdziwe przerażenie. Mimo iż na stronie znalazłam informację, że gadów jest dwadzieścia wydaje mi się, że co najmniej dwóch brakowało. Prehistoryczne zwierzęta są odtworzone w formacie 1:1 w najdrobniejszych szczegółach, a dodatkowo światło i dźwięk również robią ogromne wrażenie. Przenosimy się w scenerię rodem z Parku Jurajskiego, jednak zanim tam dojdziemy musimy kupić bilety. Normalny to koszt 39 zł, dziecko od 3 do 12 lat - 35 zł. Kupując bilet otrzymujemy opaskę na rękę, uprawniającą do ponownego wejścia w danym dniu (przydatne, jeśli np. jeśli chcemy np. skorzystać z oferty gastronomicznej centrum handlowego, bowiem na terenie Dinoworld nie ma możliwości zakupu pożywienia). Obok stoiska z biletami znajdziemy również regały wypełnione zabawkami związanymi z dinozaurami, a przy wejściu - wieszaki, gdzie można zostawić okrycie. We wnętrzu dość mocno działa jednak klimatyzacja i cieszyłam się, że zostawiłam Klarze komin na szyi. 



Po kupnie biletu wkraczamy w przeszłość, podróż rozpoczynając od farmy dinozaurów, gdzie znajdziemy słodkie, małe dinozaury, a na przeciwko kamienne bloki z odciskami m.in. szkieletów. Następnie idziemy rozpościerający się przed nami świat z przeszłości wypełniony dźwiękami, rykami i samymi dinozaurami. Robią one niezwykłe wrażenie, przede wszystkim wydają się być rzeczywiste. Choć Klara nie należy do dzieci bojących się czegokolwiek, przez moment miała minę dość niewyraźną. W tej części znajdziemy również dwa szkielety dinozaurów. Pomiędzy dinozaurami wytyczone są ścieżki, ale tak naprawdę ich oglądanie trwa zaledwie kilka minut. Dlatego, jeśli chodzi o starsze dzieci, które nie są zainteresowane placem zabaw, to cena biletu jest zdecydowanie zbyt wysoka. 







Klara natomiast straciła zainteresowanie dinozaurami, kiedy tylko zobaczyła plac zabaw. Wchodząc na jego teren zdejmujemy buty. Dzieci znajdą tu wielkiego dmuchańca (na którego w pierwszej kolejności rzuciła się Klara), dwie trampoliny do skakania, stoły do gier (m.in. w piłkarzyki), basen wypełniony piłkami, skorupy jaj dinozaurów, w których można usiąść lub się schować, huśtawki, namioty, bramki, czy dinozaura, którego można dosiąść, a który po naciśnięciu przycisku zaczyna się poruszać. Jest tu również kilka stolików z krzesełkami (chyba dla padniętych rodziców) oraz mocno zdekompletowane zabawki rozrzucone wokół nich.  








Byłyśmy w Dinoworld parę minut po 10.00 i na placu zabaw Klara była sama. Później m.in. do dinozaura ustawiała się już kolejka, każdy bowiem chciał na nim usiąść czy zrobić sobie zdjęcie. Właściwie z około 2 godzin spędzonych tu, 1.45 minut spędziłyśmy na placu zabaw. Wracając zabawiłyśmy się jeszcze w szukanie dinozaura w labiryncie i tyle. Klarze się podobało, ale głównie z uwagi na ten plac zabaw. W sumie jest to dość kosztowna atrakcja, z której warto skorzystać, ale czy warto do niej wracać? Dla mnie z pewnością nie, więc następnym razem "Kolejkowo".


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz