środa, 16 stycznia 2019

John Bellairs "Lewis Barnavelt na tropie tajemnic. Magiczny amulet"

Autor: John Bellairs 
Wydawnictwo: Mamania 



Każdy zapewne przynajmniej raz wyobrażał sobie, że posiada magiczne moce, że magiczna różdżka spełnia jego życzenia, że przy pomocy czapki-niewidki może przenosić się w różne miejsca. Szkoda tylko, że ostatecznie owe magiczne moce okazywały się być wyłącznie snem, co najwyżej fantazją na jawie. Powrót do rzeczywistości był brutalny, a codzienność przytłaczała wówczas o wiele bardziej. 

Jaki musi być zatem szczęśliwy jedenastoletni chłopiec, który ma szansę dorastać w domu czarodzieja? Niestety to szczęście nie jest tak wielkie, jakby się mogło wydawać, okupione jest bowiem tragedią, jaka miała miejsce ponad rok wcześniej. W wypadku zginęli bowiem rodzice Lewisa Barnavelta, zaś on był zmuszony przenieść się z Milwaukee, gdzie dorastał, do małej miejscowości w stanie Michigan. Chłopiec nie spodziewał się nawet, że jego wujek Jonathan obdarzony jest czarodziejskimi mocami, a co więcej, również sąsiadka pani Zimmermann, doskonale zna się na magii – robiła nawet z niej doktorat na Uniwersytecie w Getyndze. 

Niestety, o ile wujek i staruszka otoczyli Lewisa wspaniałą opieką, przelewając na niego zainteresowanie i miłość, to życie towarzyskie chłopca jest dość problematyczne. Jedynie jego rówieśniczka, Rose, chce się z nim przyjaźnić, pozostali uczniowie albo go nie zauważają, albo bezlitośnie dręczą, wyśmiewając się z jego tuszy i wyglądu zewnętrznego. Lewis marzy o chwili, kiedy wszystkim pokaże gdzie raki zimują, niestety mimo fantazji i planów zemsty, nie jest w stanie zmobilizować się do ćwiczeń fizycznych, ani pokonać swojego lęku przed napastnikami nawet na tyle, by stanąć w obronie Rose. Dziewczynka zresztą wcale nie potrzebuje pomocy – doskonale daje sobie radę sama, co więcej, często broni Lewisa, co dla chłopaka jest dodatkowym upokorzeniem. 

Wszystko zmienia się, kiedy w starym kufrze po dziadku, Lewis znajduje szczęśliwą monetę dziadka Barnavelta z 1859 roku. Dziadek wygrał ją w karty w czasie wojny secesyjnej i był święcie przekonany, że to ona pozwoliła mu wyjść cało z opresji. Chłopiec wyobraża sobie, jakby to było wspaniale, gdyby owa moneta okazała się być magicznym amuletem, niestety pani Zimmermann rozwiewa jego nadzieje. Do czasu kiedy sam, posługując się książką sąsiadki, nie próbuje odkryć właściwości monety … 

Okazuje się, że choć moneta rzeczywiście zmienia jego życie, a dzięki niej jest w stanie nawet stoczyć walkę w obranie swojego honoru, to jednak niezupełnie jest to zmiana na lepsze. Pojawiające się koszmary senne, osłabienie i niemożność rozstania się z amuletem to jeszcze nic, w obliczu pojawienia się tajemniczego osobnika, który najwyraźniej nie ma przyjacielskich zamiarów wobec chłopca. Na dodatek zaczyna on otrzymywać tajemnicze listy, które zawierają tylko jedno słowo – „venio”, co oznacza „nadchodzę”. 

Czy Lewis powinien się obawiać? A jeśli tak, to czego i kim jest tajemnicza mroczna postać? Przekonamy się o tym dzięki lekturze książki Johna Bellairsa, pt. "Lewis Barnavelt na tropie tajemnic. Magiczny amulet”, która jest już drugim tomem serii o tym obdarzonym wielką ciekawością świata, nieszczęśliwym chłopcu, którego „winą” jest to, że jest po prostu inny. Po powieść powinni sięgnąć nie tylko ci młodzi czytelnicy, którzy już poczuli ducha przygody w pierwszym tomie cyklu. Przywołanie najważniejszych wydarzeń z przeszłości pozwala nam bez problemu śledzić akcje i wkrótce szybko po między nami a bohaterem nawiązuje się nić zrozumienia, a nawet przyjaźni.  Choć zarówno klimatem, jak i dynamiką zdarzeń powieść znacząco różni się od Harry`ego Pottera, to jednak wciąga nas w krąg tajemnic i nie pozwala się oderwać od lektury. Jestem przekonana, że książka o przygodach nastolatka i o świecie magii zauroczy nie tylko równolatków Lewisa, ale również ich rodziców i opiekunów, których do lektury przyciągnie już sama okładka. 

Ta wspaniała książka jest dostępna w księgarni Gandalf.

2 komentarze:

  1. To doskonały prezent dla mojego Chrześniaka - dzięki za inspirację!
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! Ja mam kuzyna, dziesięciolatka, który zatopił się w tej opowieści :-)

      Usuń