niedziela, 22 marca 2020

Victoria Gische "Czas wojny, czas miłości"

Autor: Victoria Gische
Wydawnictwo: Kobiece


Doświadczenie wielu z nas pokazuje, że życie niekiedy pisze najpiękniejsze lub też najbardziej tragiczne historie i pozostaje nam tylko śmiać się ze wszystkich naszych planów czy marzeń. Wystarczy bowiem ułamek sekundy, by wszystko, czego pragnęliśmy, obróciło się w niwecz, by złośliwy chichot losu przypomniał nam, kto tu jest panem. 

O tym właśnie, jak złudne potrafi być szczęście czy poczucie bezpieczeństwa, jak szybko potrafi odmienić się los, pozytywnie nas zaskakując, bądź też wbijając przysłowiowy nóż w plecy, wiedza doskonale kobiety rodu von Goch. O dziejach trzech wspaniałych kobiet, o wichrach wojen, które przetoczyła się nie tylko przez Polskę, o ukochanym Nieczujowie, a także o miłości, która przecież rodziła się nawet w czasach wojny, przeczytać możemy w pięknej powieści pt. „Czas wojny, czas miłości”, opublikowanej nakładem Wydawnictwa Kobiecego. Autorka, Victoria Gische, wplatając swoich bohaterów w przełomowe dla świata wydarzenia, postawiła ich przed wielkim wyzwaniem, ale też stworzyła nam możliwość, by spojrzeć na nie z innej perspektywy. To przykład książki dla kobiet, która nie tylko zachwyci miłośników romansów, ale wszystkich którzy kochają historię, a także … mieszkańców Zagłębia – autorka wspomina bowiem tragiczne wydarzenia z roku 1905, kiedy to w moim rodzinnym mieście, Sosnowcu, wybuchły strajki. 


Zanim jednak przyjdą gorsze czasy, zaznamy sielanki z Nieczujowie roku 1891, choć seniorce rodu, Róży von Goch, wcale nie jest do śmiechu. Nie może znieść faktu, że nieubłaganie zbliża się ślub syna, ukochanego Henryka z Aleksandrą Świerczyńską, a tym samym jest duże prawdopodobieństwo, że nigdy nie doczeka się wnuka. W wyniku wypadku, do jakiego doszło w dzieciństwie, Aleksandra jest bowiem bezpłodna, czego Róża nie może zaakceptować. Buntując się zatem postanawia po ślubie opuścić ukochany dom i przenieść się do Xanten, gdzie świętej pamięci mąż pozostawił nieruchomość. 

Sytuacja zmienia się, kiedy Aleksandra, mimo niekorzystnych prognoz zachodzi w ciążę, a na świecie pojawia się Lena. Róża staje się dumną babcią i aktywnie uczestniczy w opiece nad wnuczką. Jej pomoc jest nieoceniona szczególnie, że kilka lat później na świecie pojawia się kolejne dziecko rodu von Goch. Niestety, nie najmłodsza już Aleksandra umiera w wyniku krwotoku, osierocając dwie dziewczynki. Pieczę nad nimi przejmuje niemal całkowicie Róża, bowiem oszalały z bólu Henryk zachowuje się tak, jakby winił Norę o śmierć matki…

Po śmierci żony mężczyzna rzuca się w wir pracy, choć szansą na nowy początek może być dla wszystkich podróż do Nowego Jorku, do przyjaciela Henryka, Michaela von Arnina. Rodzina wyrusza zatem w rejs statkiem, niestety los znów postawia z nich zadrwić. Titanic tonie, zaś Henryk nie decyduje się, by wsiąść do szalupy. W rezultacie Róża zostaje sama z dwójką dzieci. 

To zaledwie początek tej pięknej opowieści, w której bohaterki jeszcze nie raz staną w obliczu wyzwań. Będą musiały podjąć trudne decyzję, jak na przykład Lena, która poznawszy przystojnego żołnierza Roana ratuje mu we Francji życie, ale otrzymując intratną propozycję wyruszenia z konwojem medycznym Marii Skłodowskiej-Curie, opuszcza go, mimo że jej serce pozostaje w Ypres…

Sięgając po książkę, warto dać się unieść tej historii, jej lekkości, ale jednocześnie doniosłości. Mimo iż w książce wiele się dzieje, z każdej ze stron przebija spokój, który natychmiast się nam udziela. Wspaniałej kreacji bohaterów towarzyszy frapująca fabuła i piękny, plastyczny język autorki który sprawia, że czujemy się bezpośrednimi uczestnikami wydarzeń, a już na pewno zakochujemy się w sielskim Nieczujowie. I jedyny zarzut w kierunku autorki dotyczy objętości książki – saga rodu von Goch to materiał na wielotomową powieść, po którą sięgnęliby zapewne wszyscy czytelnicy książki „Czas wojny, czas miłości”, a nie tylko na licząca sobie niewiele ponad trzysta stron lekturę.








2 komentarze:

  1. Lubię takie książki. I wiesz, może faktycznie autorka nie wyczuła potencjalnej wielotomowej sagi- a może to był ruch zamierzony? Nie każdy lubuje się w wielotomowych opowieściach...
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)

    OdpowiedzUsuń