poniedziałek, 2 maja 2016

Platte F.Clark "Puchaty smok"

Tytuł: Puchaty smok
Autor: Platte F.Clark
Wydawnictwo: CzyTam



„Połowa kłopotów na świecie bierze się z tego, że nikt nie widzi, co się ma wewnątrz, a tylko to, co z wierzchu. Wybierz się do gimnazjum, a wierz mi, sam się przekonasz” – by rzeczywiście zweryfikować prawdziwość tych słów, tak naprawdę nie trzeba przechodzić kolejnych etapów edukacji, a wystarczy tylko dokładna obserwacja otoczenia i analiza decyzji przez ludzi podejmowanych oraz wniosków przez nich wyciąganych na podstawie wyglądu. Mimo że siła pierwszego wrażenia jest porażająca, o czym doskonale zdajemy sobie sprawę, to współczesny świat jest w stanie zaakceptować już wiele obrazów i zachowań, które jeszcze niedawno były źle odbierane, stawały się powodem do śmiechu czy kpin. Jedną z takich zmian jest nasz stosunek do łysiny, niegdyś wstydliwie przykrywanej przez pozostałe jeszcze włosy lub kamuflowanej pod tzw. tupecikiem. Obecnie, kiedy łysienie androgenowe dotyka większość mężczyzn, przestało być powodem wstydu. Co więcej, łysi mężczyźni są niekiedy postrzegani jako bardziej atrakcyjni, bardziej poważni, przypisuje się im intelektualny wysiłek.

Ta ostatnia kwestia jest kluczową w świecie magii, gdzie konsekwencją życia poświęconego na zdobywanie i utrzymywanie władzy, jest właśnie ubytek włosów, wciąż nieakceptowany przez otoczenie. Paradoksalnie, utrata włosów kojarzona jest z utratą autorytetu, dlatego też łysiejący i wysoko postawieni przedstawiciele władzy zrobią wszystko, by zakamuflować braki w owłosieniu. Naprzeciw tym rosnącym potrzebom wychodzi Gildia Wytwórców Tupecików, która trzyma w sekrecie sposób wyrobu peruk. Można się jedynie doszukiwać w tym procederze magicznych zaklęć, ale tak naprawdę, głównym składnikiem tupecików jest … puszysta sierść smoków. Powiecie zapewne, że smoki nie mają sierści, a ich ciało pokryte jest łuskami – takie stwierdzenie znamionuje brak znajomości osoby Maxa Spencera i przeżywanych przez niego przygód. 

Na szczęście szybko można nadrobić to przeoczenie, wkraczając do krainy magów i smoków dzięki powieści „Puchaty smok”. Platte F.Clark stworzył wciągającą trylogię, pełną absurdów i abstrakcji, w której obalić musimy większość naszych sądów, a także nieustannie oglądać się za siebie – wszak nie wiadomo, czy za plecami nie czai się okrutny regent Wieży Maga, Rezormoor Przerażający, bądź jeden z jego posłańców. Drugi tom trylogii „Zły jednorożec” obfituje w nieco mniej wydarzeń i gwałtownych zwrotów akcji, w porównaniu do części pierwszej, co jednak nie znaczy, że autor pozostawił nam miejsce na nudę. Nawet osoby, które nie miały jeszcze możliwości walczyć u boku Maxa, śledzić mogą fabułę dzięki przytoczonym informacjom, zaś próby uwolnienia się z łap orkowej kucharki i jej pobratymców, spotkanie z puchatym smokiem czy zadanie, jakie Max i jego przyjaciele mają do wypełnienia, angażują nas bez reszty.

Max, Sara, Dirk i krasnolud Dwight znów przenieśli się w czasie za sprawą Obsakara, legendarnego smoczego króla, któremu obiecali ocalić smoki i pokonać tego, który spowodował ich upadek. Z odrodzeniem się polowań na te stworzenia stoi Wieża Maga, przy czym Rezormoor tropi smoki również na własną rękę, jak zwykle będąc żądnym pieniędzy i władzy, które dają. Teraz, oprócz typowych okazów, ma za zadanie wyłapać również puchate smoki – to zadanie, zlecone przez Gildię, może stać się niezwykle dochodowym interesem, pozwalającym mu utworzyć własną armię i uwolnić się spod panowania Maelcienia. Oczywiście, aby tego dokonać, musi opracować sposób na hodowanie smoków, albo przynajmniej pokrywającego je puchu, a także zdobyć wreszcie „Kodeks nieskończonej poznawalności”. Ten jednak jest w rękach Maxa, który jako jedyny potrafi czytać tę najpotężniejszą księgę magiczną…

Jaka potoczą się losy bohaterów? Dlaczego Kodeks odmawia posłuszeństwa i czy Maxowi uda się wreszcie powrócić do domu? Jaki los czeka puchate smoki? Na te wszystkie pytania odpowiedź przynieść może lektura drugiej części trylogii, w której przeżycie jest równie prawdopodobne, jak zobaczenie zombi kaczki czy smoka w roli poduszki, bądź też tortur realizowanych przez … ogniste kociaki. „Puchaty smok” dostarcza sporą dawkę emocji, nieco śmiechu będącego zarówno wynikiem humoru sytuacyjnego, jak i wspaniale wykreowanych bohaterów. Nie ma chyba nastolatka, który nie zanurzy się chętnie w tym świecie magii, którego nie przerazi Kraken i nie zaintryguje tęcza (a właściwie tęczar). I jedyne, nad czym możemy ubolewać kończąc powieść to fakt, że na ostatni tom trylogii i na bezpieczny (miejmy nadzieję) powrót do domu, przyjdzie nam nieco poczekać.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz