sobota, 26 maja 2018

Z wizyta w Sztolni Królowa Luiza w Zabrzu

Na wizytę w Sztolni Królowa Luiza oraz w kopalni Guido miałam ochotę już dawno. Kiedy w ubiegłym roku pracowałam przy organizacji Industriady, w Zabrzu - w Parku 12 C, postanowiłam że w ciągu kolejnych dwunastu miesięcy odwiedzę przynajmniej jeden z tych obiektów. I udało się. Zakupy za pośrednictwem groupon obniżyły cenę biletu, zatem wreszcie miałam okazję, po dokonaniu wcześniejszej rezerwacji, odwiedzić sztolnię. 

Nieco historii 

Pokłady węgla, czyli „czarnego złota” na Śląsku, stały się podwaliną potęgi regionu – od końca XVIII wieku, po odnalezieniu bogatych złóż, dzięki przemianom gospodarczym, technologicznym i społecznym, prężnie zaczął rozwijać się przemysł. Wówczas też zaczyna się historia Sztolni Królowa Luiza. 

Kopalni „Królowa Luiza”, a następnie innym kopalniom i hutom w całym regionie, początek dał żydowski kupiec i późniejszy wyższy urzędnik Urzędu Górniczego w Tarnowskich Górach, Salomon Izaak z Brabantu, który odkrył pokłady węgla. Z kolei w 1779 r. na Śląsk przybył Friedrich Wilhelma von Reden, który - jako dyrektor Wyższego Urzędu Górniczego we Wrocławiu i późniejszy minister do spraw górnictwa i hutnictwa - odegrał wielką rolę w rewolucji przemysłowej na Śląsku. 

Co jednak historia kopalni „Królowa Luiza” ma wspólnego ze sztolnią? Otóż sztolnie miały za zadanie odwadnianie kopalni, rozwiązując problem gromadzącej się wody. O ile bowiem pierwsze eksploatowane na Górnym Śląsku pokłady węgla zalegały stosunkowo płytko, do głębokości 30 metrów, to wraz ze schodzeniem w dół, górnicy musieli radzić sobie z coraz większym zagrożeniem w postaci ogromnych ilości wody. 

Sztolnie budowano od ujścia odprowadzającego wodę na powierzchnię i usytuowanego w najniższym punkcie danej okolicy, a następnie prowadzono je prawie poziomo w głąb wzniesień, gdzie znajdowały się kopalnie. Ponadto, sztolnia mogła służyć jako kanał do transportu węgla łodziami, a wówczas właściciele zakładów wydobywczych odwadnianych taką sztolnią (nazywaną „dziedziczną”), musieli płacić na jej utrzymanie i rozbudowę. 


Podziemna podróż w czasie 

Wysokie koszty odwadniania kopalni oraz transportu węgla sprawiły, że Reden zdecydował się na wdrożenie innowacyjnego systemu odwadniająco-transportowego. W efekcie jego działań powstał Główna Kluczowa Sztolnia Dziedziczna, budowana przez 64 lata, od roku 1799 do roku 1863. Mimo iż po kilku latach od rozpoczęcia prac przestała spełniać swoje funkcje, podjęto decyzję o kontynuacji prac (do dziś pozostaje to zagadką). 

Sztolnia, której całkowita długość liczy ponad 14 kilometrów, rozciąga się od wylotu w centrum Zabrza do dawnej kopalni „Król” w Chorzowie (szyb Krug). 

Zwiedzanie Sztolni Królowa Luiza to prawdziwa podróż w czasie po podziemnych wyrobiskach Kopalni „Królowa Luiza”. Dostępnych jest kilka programów zwiedzania, a ja brałam udział w wycieczce opisanej jako „Podziemna podróż w czasie”. Trasa ta rozpoczyna się w budynku Łaźni Łańcuszkowej przy ul. Wolności 408. Wspomniana łaźnia została wybudowana w 1890 roku i była pierwszym tego typu obiektem na Górnym Śląsku. Budynek służył górnikom (przebierało się w niej nawet 1500 górników), jako łaźnia i szatnia. Nazwa wzięła się od charakterystycznych haków na łańcuchach, na których wieszano odzież oraz rzeczy osobiste. We wnętrzu łaźni częściowo zachowała się oryginalna ceramika, system natrysków, a także fragment szatni z hakami oraz nitowany zbiornik wyrównawczy na wodę, zapewniający odpowiednie ciśnienie w prysznicach. Obecnie przestrzeń wykorzystywana jest również jako swego rodzaju galeria, kupimy tu też pamiątki oraz bilety.

fot. J.Gul
fot. J.Gul

Z łaźni tej górnicy przechodzili nieistniejącym już dziś krytym pomostem na szyb.

fot. J.Gul
My podążamy niemal śladem dawnych pracowników, schodząc schodami szybu Carnall w dół. W mającym kształt beczki szybie możemy jeszcze podziwiać klatkę, którą zjeżdżali górnicy do podziemi, niestety z uwagi na koszty nie odtworzono już tego systemu zjazdu.

fot. J.Gul
Wyprawa rozpoczyna się od krótkiego filmu na temat historii górnictwa węglowego i kopalni oraz sztolni. Podziemna trasa prezentuje w całej okazałości oblicze górnictwa z lat 70-tych XX wieku w czterech strefach tematycznych: strefie tradycji, legend i kultury, geostrefie, strefie techniki i strefie działań. Strefy wypełnione są zarówno multimediami, jak i działającymi maszynami górniczymi (podczas zwiedzania następuje ich prezentacja) w postaci struga ścianowego, wrębiarki, ładowarki zasięrzutnej, kombajnu ścianowego i chodnikowego.

fot.J.Gul
fot. J.Gul
fot.J.Gul
Mijamy m.in. przecinkę nr 2 „Julietta”, „Heintz Spalony”, możemy poznać narzędzia, którymi niegdyś górnicy wydobywali węgiel, a nawet poczuć się niczym górnik strzałkowy i „odpalić” ładunek.

fot. J.Gul
Dowiadujemy się również, w jaki sposób węgiel był transportowany i poznajemy ciężkie losy koni, które – po zjechaniu pod powierzchnię ziemi – już stamtąd nie wyjeżdżały.

fot. J.Gul
Poznajemy działanie "systemu wczesnego ostrzegania" górników o zagrożeniu, czyli zwyczaj trzymania kanarków, które - w przypadku ulatniającego się gazu - przestawały w pierwszej kolejności śpiewać, a następnie zdychały. Możemy również dowiedzieć się, jak na przestrzeni lat zmieniała się technika wydobycia węgla.

fot. J.Gul
Fragment trasy przebiega pod kopalnią Królowa Luiza – znajdujemy się w szybie „Wilhelmina” - na wyższy poziom wyjeżdżamy windą.

fot. J.Gul

Jedną z największych atrakcji części podziemnej jest przejazd górniczą kolejką szynową typu Karlik. Kolejka porusza się po specjalnie przygotowanej trasie przekopami kopalni Królowa Luiza. Trzeba się przygotować na klaustrofobiczne wagoniki – siedząc w nim sama sięgałam kolanami ławeczki naprzeciwko. Tylko pomyśleć jaki ścisk panował, kiedy jechało nim co najmniej czterech rosłych mężczyzn.

fot. J.Gul
fot. J.Gul
Zanim jednak odbyłam tę roboczą podróż, miałam również możliwość zostać pierwszą kobietą - ratownikiem, bowiem wycieczka obejmuje również prezentację sprzętu ratowniczego Jako że zwiedzałam sztolnię jako jedyna kobieta w grupie inżynierów z Japonii i dwóch sympatycznych byłych górników ze Śląska, wywołałam małą sensację. Zwłaszcza, że ekwipunek, jaki niosłam na plecach ważył 20 kg i najzwyczajniej w świecie mnie przytłoczył:-)

fot. J.Gul

Wychodzimy z podziemi na stronę Parku 12C po prawie trzy godzinnym spacerze. Tyle czasu trzeba sobie zarezerwować na tę trasę, koniecznie też trzeba pamiętać o odpowiednim ubraniu – pod ziemią temperatura oscyluje ok. 16 stopni C. 


Informacje techniczne

Zwiedzanie rozpoczyna się w budynku Łaźni Łańcuszkowej przy ul. Wolności 408. Dotrzemy tu m.in. tramwajem nr 1, jadącym w kierunku Chebzie Pętla, z przystanku Zabrze Plac Wolności. Wysiadamy zaledwie po kilku minutach na przystanku Zaborze Skansen Luiza. 

Cena: w chwili, kiedy kupowałam bilety za pośrednictwem Groupon cena regularna wynosiła 45 zł. Obecnie (na dzień publikacji), cena za opisaną trasę wynosi 40 zł. 
Trasa nie jest trudna, ale jeden z jej odcinków wymaga przejścia w pochylonej pozycji przez kolejne szczeble konstrukcji struga.

3 komentarze:

  1. Nigdy nie byłam w Zabrzu, ale Twój post przekonuje mnie, że powinnam się tam kiedyś wybrać! :)

    Pozdrawiam. ;)
    Mój blog - klik!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurde ta część, gdzie trzeba sie schylać trochę zniechęca. Mam chory kręgosłup i nawet jednorazowe pochylenie się może zapoczątkować caly dzien bólu :(

    Pozdrawiam i zapraszam:
    Biblioteka Feniksa

    OdpowiedzUsuń
  3. Mieszkam tak blisko tego miejsca, ale jeszcze tam nie byłam.... muszę się w końcu wybrać!
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń