niedziela, 15 marca 2020

Joanna Dulewicz "Zakłamani"

Tytuł: Zakłamani
Autor: Joanna Dulewicz
Wydawnictwo: Czwarta Strona


Niekiedy życie stawia nas w takiej sytuacji, jakiej nigdy z własnej woli wykreować byśmy nie chcieli. Obsadzeni w obcych dla nas rolach męczymy się, biernie poddając się losowi lub też podejmując wyzwanie, które przed nami stawia. Niekiedy ta nowa droga zaczyna nam się podobać, częściej jednak wypatrujemy tylko jej rychłego końca.

Tego końca czeka również Eryka Olbracht, polonistka, która po zaskakującym zniknięciu męża zostaje reprezentantką jego interesów. To trudny dla niej czas, bowiem tak naprawdę nie wiadomo co stało się z Marcinem Olbrachtem, prezesem zarządu spółki medycznej i szefem prywatnego kieleckiego szpitala. Policja nie trafiła na żaden trop, nie wyłoniono żadnych podejrzanych, nie ma również żadnych świadków jego uprowadzenia. Eryka nie może mówić nawet o przeżywaniu żałoby, bowiem być może mąż żyje, zresztą nie ma czasu na rozważania. Musi bowiem zasiąść w dyrektorskim fotelu szpitala, którego funkcjonowanie nie dość że obarczona jest różnymi prawnymi obostrzeniami, to jeszcze boryka się z wewnętrznymi problemami, za które – w dużej mierze – odpowiada jeden ze wspólników męża.

Nic zatem dziwnego, że kobieta chce się niejako odciąć od środowiska, w którym mieszkała z mężem i powraca do rodzinnego miasteczka. Nie przypuszcza jednak, że i tu nie uniknie kłopotów. Kiedy pod jej domem zostają odnalezione zwłoki pobitej i zgwałconej Ukrainki, kobieta jest już na skraju wytrzymałości. A to dopiero początek lawiny wydarzeń i problemów spadających na jej głowę. Odnaleziony przy kobiecie paszport zdradza tożsamość zmarłej, była to Hałyna Aristowa, a najbardziej zaskakujące jest odnalezienie na ciele denatki śladów biologicznych Marcina Olbrachta. Co więcej, jak się okazuje, kobieta leczyła się wcześniej w szpitalu, którym zarządza teraz Eryka. Tyle tylko, że jej dokumentacja zaginęła w dość niecodziennych okolicznościach…

Czy mordercą mógł być ktoś z pracowników szpitala lub rodziny pracowników? Kto pragnie zaszkodzić Eryce i czy jej kłopoty mają coś wspólnego z jednym ze wspólników, Marianem Błachaczem, prywatnie kuzynem jej męża, który nie chce jej na dyrektorskim fotelu? Kim tak naprawdę jest drugi wspólnik męża, Olgierd Kirchner, który wydaje się być wyłącznie figurantem i czy stoi za nim jego brat Jerzy, poseł? To tylko kilka pytań nasuwających się w trakcie lektury debiutanckiej powieści Joanny Dulewicz. Opublikowana nakładem Wydawnictwa czwarta Strona książka pt. „Zakłamani”, to niezwykle wciągający kryminał, który pomimo kilku mankamentów, trzyma nas w napięciu, odsłaniając ludzkie motywacje i żądzę władzy… To książka adresowana zarówno do miłośników skomplikowanych kryminalnych historii, jak i do wszystkich lubiących klimat małych miasteczek oraz atmosferę napięcia i niepewności. 

Śledztwo w sprawie Ukrainki prowadzi Patryk Wroński, były uczeń Eryki i zarazem… jej były kochanek. Właśnie rozpoczął on pracę w kieleckiej policji, kierowanej przez charyzmatyczną szefową, inspektor Lenę Chmiel. Na dodatek dochodzenie to nie jest jedynym, które śledzimy na kartach książki. Prywatne śledztwo prowadzi bowiem również ksiądz Wojciech, proboszcz parafii w Zbijowie, zresztą kolega Eryki. Pragnie on poznać prawdę o śmierci swojej siostry Mileny, która rzekomo popełniła samobójstwo. Jedyny trop, jaki posiada, to dziwny wisior w kształcie orła – jak się okazuje część tworząca integralną całość z wisiorem posiadanym przez Erykę, a otrzymanym od męża. Czy te sprawy są w jakiś sposób powiązane? Gdzie leży prawda i czy uda się ją odkryć w świecie, w którym wszyscy wydają się być ...zakłamani? 

Lektura książki wciąga, choć rezygnacja z części scen i dialogów przysłużyłaby się książce. W rezultacie lektura nie robi tak mocnego wrażenia, jak powinna, choć tak naprawdę trudno powiedzieć, co jest tego przyczyną. Nie zmienia to faktu, iż po kryminał Dulewicz sięgnąć warto, bo rozwój akcji może nas mocno zaskoczyć.




3 komentarze:

  1. Ej, tak się nie robi :P Zrobiłaś to samo ze mną, co robią z nami opisy na okładkach. Taki bardzo zachęcający wstęp, a na koniec taka skucha - chyba ten ksiądz, niczym ojciec Mateusz w postaci detektywa, przelał szalę, tym razem niechęci. Ale nie mówię stanowcze NIE!

    OdpowiedzUsuń