Autor: Anna Podsiadło
Wydawnictwo: Mięta
Miłość matki to jedna z najpotężniejszych sił znanych człowiekowi. W jej cieniu dorastamy, uczymy się świata, doświadczamy czułości i opieki, ale i granic, które kształtują nas jako ludzi. Zwykle bezwarunkowa, oparta na instynkcie i oddaniu, potrafi być także źródłem bólu i dezorientacji, gdy zostaje wypaczona. „Przebudzenie” autorstwa Anny Podsiadło to właśnie opowieść o takim zderzeniu — głęboko poruszająca historia córki szukającej siebie w cieniu trudnej, nieprzepracowanej relacji z matką. To książka wymagająca, niepokojąca, a zarazem pełna nadziei. Autorka podejmuje temat z dojrzałością emocjonalną godną uznania, nie popadając w tani sentymentalizm, lecz prowadząc czytelnika przez skomplikowaną psychologiczną drogę wewnętrznej przemiany.
W literaturze obyczajowej temat trudnej relacji z matką pojawia się rzadko w tak bezkompromisowej formie. Podsiadło nie ucieka od najciemniejszych aspektów macierzyństwa — pokazuje matkę jako postać, która nie spełnia swojej roli w sposób, jaki kultura i społeczeństwo narzuca jako normę. Nie ma tu miejsca na uładzony obraz idealnej rodzicielki. Wręcz przeciwnie — mamy do czynienia z emocjonalnym chłodem, manipulacją, nierównowagą sił, a także traumą. To wszystko nie jest jednak celem samym w sobie, ale tłem dla głębszej opowieści o tożsamości, wyzwoleniu i potrzebie uzdrowienia.
Anna Podsiadło wykazuje się niebywałą dojrzałością, pisząc o cierpieniu bez afektacji, bez przerysowania. Uderza szczerością i brakiem patosu, co wzmaga autentyczność przekazu. Pisarka nie osądza, nie wskazuje winnych, lecz koncentruje się na emocjonalnych niuansach i mechanizmach, które rządzą trudnymi więzami rodzinnymi. Dzięki temu powieść staje się nie tylko portretem jednostkowej historii, ale także uniwersalną refleksją nad pokoleniowym przekazem emocji — zarówno tych uzdrawiających, jak i destrukcyjnych.
Centralną postacią powieści jest Katarzyna, nauczycielka języka polskiego i zarazem córka, która przez całe życie zmaga się z cieniem matczynej obecności. Nie od razu rozumie, co jest źródłem jej niepokoju, samotności czy trudności w relacjach z innymi. A wręcz przeciwnie, początkowo uważa, że ma idealne życie: piękną, piętnastoletnią już Marysię, przystojnego i bogatego męża Krystiana, piękny dom, dobrą pracę. A jednak coś jest nie tak, coś wciąż ją uwiera i nie pozwala odetchnąć pełną piersią. I nagle okazuje się, że ten obraz to fikcja, którą Katarzyna stworzyła, by chronić samą siebie przed prawdą. Prawdą o tym, że jest niewolnicą swojej matki, że została zmuszona do małżeństwa, również prawda o tym, że jej związek jest fikcją. Autorka ukazuje wewnętrzną podróż Katarzyny stopniowo, z poszanowaniem dla rytmu emocjonalnego dojrzewania. Nie mamy tu do czynienia z hollywoodzkim „przebudzeniem” dokonującym się w jednej scenie katharsis. To raczej proces — mozolny, bolesny, ale prawdziwy, zapoczątkowany wglądem w siebie i swoje emocje dzięki medytacji.
Przemiana bohaterki, jakkolwiek subtelna, jest dogłębna. To nie zmiana zewnętrzna, lecz metamorfoza duchowa. Od biernego znoszenia cierpienia, przez złość i bunt, aż po wyciszenie i próbę zrozumienia — ten proces autorka opisuje z niezwykłą empatią. Bohaterka nie staje się idealna. Nie naprawia wszystkiego. Ale zaczyna słuchać siebie, rozumieć swoje emocje, a przede wszystkim: przestaje powielać destrukcyjne wzorce i być we wszystkim podporządkowaną matce. Tym samym daje czytelnikowi cenną lekcję — że nie musimy być więźniami historii, która nas ukształtowała, ani nawet ... swojej rodziny.
Na szczególną uwagę zasługuje warsztat autorki. Anna Podsiadło pisze językiem klarownym, ale głębokim — takim, który nie potrzebuje ozdobników, by poruszyć. Styl nie dominuje nad treścią, lecz ją uwypukla. Narracja jest intymna, pełna psychologicznego wyczucia, a zarazem bardzo precyzyjna. Widać, że autorka ma doskonałe wyczucie rytmu opowieści — pozwala czytelnikowi zatrzymać się tam, gdzie trzeba, zadać pytania, pogubić się i odnaleźć na nowo. To nie jest książka, którą się „połyka” — to książka, która wymaga kontemplacji.
Ważną rolę odgrywają też retrospekcje oraz migawki z dzieciństwa i dorosłości, budujące pełniejszy obraz zarówno bohaterki, jak i jej matki. Podsiadło nie tworzy czarno-białych portretów. Matka, choć momentami wręcz okrutna emocjonalnie, jest swoją własną ofiarą. Jest ofiarą własnej historii, niedojrzałości, może nawet choroby. Ta niejednoznaczność sprawia, że książka unika banału i moralizatorstwa.
„Przebudzenie” to powieść o bólu, ale też o nadziei. Nie daje łatwych odpowiedzi, ale skłania do refleksji, być może nawet do zmiany własnego życia Pokazuje, że miłość — nawet ta najbardziej podstawowa, jak miłość matki — może być źródłem cierpienia, jeśli nie jest zdrowa i dojrzała. Ale też, że mamy prawo się od niej uwolnić, jeśli nas rani. Nie po to, by ją odrzucić, ale by na nowo nauczyć się kochać — siebie, innych, i może kiedyś: także matkę, taką, jaka była naprawdę.
To książka potrzebna. Szczególnie dziś, gdy w świecie zdominowanym przez powierzchowne relacje i uproszczenia, coraz trudniej mówić o emocjonalnych złożonościach. Anna Podsiadło udowadnia, że literatura wciąż może być miejscem głębokiego spotkania z człowiekiem — nie tylko bohaterem powieści, ale i z samym sobą.
*współpraca recenzencka*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz