Autor: Bartosz Szczygielski
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Jako ludzie jesteśmy przewidywalni. Nasze reakcje, wybory i lęki wynikają z biologii, z instynktów zapisanych głęboko w strukturze mózgu. A jednak — mimo całej tej matematyki zachowań — zdarzają się momenty, gdy jednostka skręca w stronę irracjonalności, podejmuje decyzję stojącą wbrew logice, doświadczeniu i oczekiwaniom otoczenia. Właśnie w tych szczelinach pomiędzy determinacją a chaosem rozgrywa się „Entropia” Bartosza Szczygielskiego — powieść, która nie tylko opowiada historię, ale z chirurgiczną precyzją rozbiera psychikę swoich bohaterów na czynniki pierwsze.
Szczygielski nie idzie na łatwiznę. Nie interesują go proste podziały na dobro i zło, winnych i niewinnych. Zamiast tego buduje wielowarstwową narrację, w której każdy wątek zdaje się być częścią większej struktury — przypominającej właśnie tytułową entropię: powolny rozpad porządku, rozmywanie się granic między tym, co racjonalne, a tym, co emocjonalne. Każdy bohater, niezależnie od tego, czy stoi w centrum wydarzeń, czy pojawia się jedynie na chwilę, posiada wewnętrzną logikę, niekiedy dramatycznie wypaczoną, lecz zawsze wiarygodną. Autor nie ocenia — on obserwuje i pozwala czytelnikowi zanurzyć się w cudzej głowie na tyle głęboko, że chwilami robi się tam duszno.
Już sama postać Alicji Mort to mistrzostwo – postać niejednoznaczna, działająca poniżej swoich możliwości, przepojona bólem i samotnością. A jednocześnie nikt tak jak ona nie potrafi analizować ludzkich zachowań, wyciągać wniosków z mikroruchów i umiejętnie kierować kontaktem, by osiągnąć cel. Może dlatego z jej usług korzysta zarówno prokuratura, jak i sektor prywatny, na przykład agencja reklamowa. Tyle tylko, że przy obecnym zleceniu, Alicja zostaje uwikłana w coś więcej, niż tylko demaskowanie pewnych zachowań. Kiedy na parkingu firmy ktoś włamuje się do jej samochodu i kradnie stary płaszcz, pozostawiając przy tym dziecięcą czapeczkę, kobieta nie spodziewa się, że ten akt wandalizmu może mieć drugie dno. W czapeczce został bowiem ukryty nadajnik, chociaż bardziej niepokojące jest użycie płaszcza – kilka godzin później znajduje się on na ciele kobiety, która na stacji benzynowej dokonuje aktu samospalenia. Nie ma przy sobie dokumentów potwierdzających tożsamość, jedynie wizytówkę Alicji oraz niepokojące zdjęcia przedstawiające masowe groby. O co chodzi w tej sprawie? Dlaczego właśnie Alicja zostaje w nią wplątana?
Warstwa psychologiczna powieści to jej największa siła. Szczygielski umie opisywać traumy bez patosu i motywacje bez łopatologicznego tłumaczenia. Zamiast deklaracji, daje gesty. Zamiast monologów — pauzy. Milczenie w „Entropii” mówi często więcej niż słowa, a bohaterowie — choć często zamknięci w sobie — zdradzają swoje słabości poprzez najdrobniejsze zachowania. Czytelnik nie dostaje gotowych diagnoz, ale sam musi je postawić, a to zawsze świadczy o dojrzałości autora.
Wielowątkowość fabuły nie sprawia wrażenia chaosu. Wręcz przeciwnie — każdy wątek jest elementem misternie ułożonej układanki. Czy to zlecenie Alicji, czy wątek samobójstwa na stacji, czy nawet nowa znajomość z niezwykle charyzmatycznym mężczyzną - Szczygielski prowadzi te wątki z dyscypliną godną tradycyjnych mistrzów gatunku, ale równocześnie pozostawia wystarczająco dużo swobody, by czytelnik czuł, że uczestniczy w odkrywaniu historii, a nie jedynie śledzi jednowymiarowe opowiadanie. Poszczególne linie fabularne przeplatają się ze sobą w sposób naturalny, organiczny — bez sztucznie konstruowanych zwrotów akcji. To nie fajerwerki mają przykuwać uwagę, lecz narastające napięcie, które gromadzi się powoli, niemal niezauważalnie, aż nagle pęka w miejscu, którego nikt się nie spodziewał.
Atmosfera „Entropii” to osobny bohater tej książki. Duszna, gęsta, pełna podskórnego niepokoju. Czuje się w niej zimno betonu i bezsenne noce, w których cisza i samotność są głośniejsza niż dźwięk. Autor wie, jak budować przestrzeń tak, by działała nie tylko jako tło, ale jako katalizator emocji.
To wszystko sprawia, że „Entropia” Bartosza Szczygielskiego to powieść, która nie szuka łatwych odpowiedzi. To książka o tym, jak kruche są nasze wewnętrzne konstrukcje, jak cienka bywa granica między rozsądkiem a obłędem. To także przypomnienie, że choć ludzie są przewidywalni, czasem potrafią zaskoczyć — zarówno innych, jak i samych siebie. I że do pożaru wystarczy niekiedy tylko jedna iskra...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz