Autor: Izabela Janiszewska
Wydawnictwo: Czwarta Strona
W czasach, gdy przestrzeń wirtualna stała się nieodłącznym elementem codzienności, coraz wyraźniej ujawniają się jej najmroczniejsze oblicza. Mówimy o miejscu pozornie neutralnym, niemal bezcielesnym, a jednak sprzyjającym zachowaniom, które jeszcze niedawno trudno byłoby sobie wyobrazić jako powszechne. Anonimowość, która miała dawać wolność, dziś bywa zasłoną dla dewiacji, podszytych potrzebą dominacji lub zwykłej, ludzkiej złośliwości. Krzywda, wymierzona zza ekranu, potrafi zranić równie dotkliwie jak ta zadawana w cztery oczy, choć jej źródło bywa trudniejsze do uchwycenia. W takim właśnie pejzażu – niepokojącym, naznaczonym współczesnymi demonami – Izabela Janiszewska umieszcza swoją powieść „Nieznajomi”, tworząc historię, która splata lęki naszego czasu z ponadczasową prawdą o tym, jak niewiele trzeba, by ludzie stali się dla siebie wrogami, albo ... sąsiadami.
Jednym z największych atutów książki jest jej konstrukcja, oparta na wielogłosowej narracji. Autorka oddaje głos różnym bohaterom, pozwalając, by każdy z nich odsłonił własną wersję zdarzeń, własny ciężar i własną winę. Dzięki temu powieść nabiera charakteru polifonicznego, a czytelnik, zamiast iść jedną, prostą ścieżką, wędruje przez labirynt spojrzeń i emocji. To, co w oczach jednej postaci wydaje się pewne, w oczach drugiej zaczyna drżeć i pękać, a pozornie klarowna prawda rozmywa się w gąszczu odcieni. Janiszewska nie pozwala osunąć się w komfort jednoznaczności – zmusza do uważności, do czytania między słowami, do rozważania motywacji, które nie zawsze są takie, jakimi chcieliby je widzieć ci, którzy je ujawniają. Część prawdy o tym, co nas czeka ujawnia Greta, graficzka i ilustratorka książek. Mieszka w niewielkim i spokojnym Józefowie i stara się dojść do siebie po trudnym rozwodzie. Z mężem wciąż jeszcze łączy ją nastoletni syn, Oskar, choć paradoksalnie relacje z ex układają się lepiej po rozstaniu niż w trakcie małżeństwa. Praca i spacery z psem pozwalają Grecie osiągnąć stan kruchej równowagi, która zostaje zburzona wraz z pojawieniem się nowych sąsiadów. Stary, opuszczony od lat dom o którym mówi się, że w nim straszy, staje się lokum pary starszej pary, Marii i Stefana Doboszów. Tyle tylko, że intuicja podpowiada Grecie, że coś w tym domu się dzieje. Kobieta jest do tego stopnia zaniepokojona, że niezaproszona wchodzi do domiszcza pod ich nieobecność, a to zmienia jej życie na zawsze.
Oddanie narracji nie tylko w ręce Grety nadaje historii wymiar wielowarstwowy, sprawiając, że uwikłanie bohaterów odsłania się stopniowo, jakby ktoś zdejmował kolejne zasłony z obrazu, który tylko na pozór jest jasny. Każda perspektywa odsłania nowe detale, czasem sprzeczne, czasem tylko pozornie marginalne, ale wspólnie budujące niepokojący portret świata, w którym ludzie żyją obok siebie, a jednak w osobnych, hermetycznych sferach i ze swoimi tajemnicami. Ta odrębność, niezdolność do przebicia pancerza własnych przeżyć, stanowi o sile powieści – jej bohaterowie nie są figurami poruszającymi się po wyrysowanej linii, lecz istotami zmagającymi się z tym, co utkwiło głęboko w ich psychice.
Napięcie, które Janiszewska buduje, narasta nie w sposób gwałtowny, lecz konsekwentny. Z czasem zaczyna pulsować coraz mocniej, wyczuwalne nie tyle w wydarzeniach, ile w ich zapowiedziach – w niedopowiedzeniach, w spojrzeniach, w przemilczeniach, w strachu bohaterów, który czytelnik mimowolnie zaczyna współdzielić. Autorka nie stosuje nagłych zwrotów dla samej dramaturgii. Zamiast tego dba o wewnętrzną logikę historii, pozwalając, by narastający niepokój wynikał z tego, co najbardziej ludzkie: niepewności, lęku przed odrzuceniem, rozdźwięku między tym, co się czuje, a tym, co zostaje wypowiedziane. W miarę rozwoju fabuły czytelnik zaczyna dostrzegać, że prawdziwe zagrożenie nie tkwi wyłącznie w technologii, w internecie czy w anonimowości, choć te elementy stanowią ważną część tła. Największym zagrożeniem jest to, co dzieje się w ludziach – ich traumy, urazy, potrzeby, tłumione pragnienia. Sieć jedynie wynosi je na powierzchnię, nadaje im zasięg i szybkość, których dawniej nie miały, ale źródła pozostają głęboko osobiste. W tym sensie „Nieznajomi” są opowieścią o kruchości relacji: o tym, jak łatwo ją zniszczyć, jak prosto zgubić siebie w gąszczu cudzych oczekiwań, jak łatwo stać się ofiarą czyich potrzeb (i dewiacji), a w końcu jak boleśnie przekonujemy się o własnej bezradności wobec cudzego cierpienia i własnych lęków. Mrok narasta tu powoli, ale nieustępliwie, jakby świat bohaterów zapadał się pod własnym ciężarem. W efekcie powstaje opowieść, która trzyma w napięciu nie tylko dzięki fabule, lecz przede wszystkim dzięki emocjonalnej gęstości. To właśnie ona sprawia, że po zamknięciu książki trudno otrząsnąć się z atmosfery, którą autorka buduje z taką precyzją.
„Nieznajomi” to jedna z tych powieści, które służą czemuś więcej, niż dostarczeniu rozrywki. To historia o tym, jak daleko jesteśmy gotowi się posunąć, by chronić własny obraz świata, i jak niewiele trzeba, by ten obraz rozsypał się na drobne kawałki i ... jak łatwo jest budować swoją wielkość i satysfakcję na czyimś poczuciu krzywdy. Dzięki wielogłosowej narracji, skrupulatnie budowanemu napięciu i psychologicznemu wyczuciu Janiszewska tworzy opowieść, której siła nie tkwi wyłącznie w samej historii, lecz w sposobie, w jaki zostaje ona opowiedziana. To proza, która na długo pozostaje w pamięci i sprawia, że nie tylko wnikliwie zaczniemy przyglądać się ludziom w naszym otoczeniu, ale i ... wymienimy zamki w drzwiach.
*współpraca recenzencka*

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz