Pokazywanie postów oznaczonych etykietą motyl. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą motyl. Pokaż wszystkie posty

piątek, 13 października 2023

Marta Kaukonen "Podążaj za motylem"

Tytuł: Podążaj za motylem
Autor: Marta Kaukonen
Wydawnictwo: Czarna Owca


Niektórzy ludzie są niczym barwne motyle, którzy swoimi czynami dodają kolejne barwy do swojego życia. Niestety nie wszystkie te kolorowy są radosne, są też takie osobniki, dla których jedynym kolorem, jaki towarzyszy ich egzystencji, jest czarny lub depresyjnie szary. Wówczas, takie osoby, potrafią odebrać koloryt również osobom ze swojego otoczenia, w desperackiej próbie przywrócenia sobie normalności.

czwartek, 22 września 2016

Justyna Styszyńska „Łąka i jej zwykli-niezwykli mali mieszkańcy”

Autor: Justyna Styszyńska
Wydawnictwo: Widnokrąg


„Biedroneczki są w kropeczki i to chwalą sobie / U motylka plamek kilka służy ku ozdobie (…)” – nie ma chyba osoby, która przynajmniej raz nie zetknęła się z tą piosenką, ani takiej, która by jej nie nuciła. Szczególnie podczas spaceru, wizyt w lesie czy na łące trudno się oprzeć i – widząc biedronkę – nie zaśpiewać chociaż jednej zwrotki.

wtorek, 24 lipca 2012

Magdalena Giedrojć "Słońce za zakrętem"

Tytuł: Słońce za zakrętem
Autor: Magdalena Giedrojć
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka










„Cierpienie jest zawsze dobrym wariantem. Łatwo je utrzymać przy sobie, wywołuje współczucie, bywa bardziej zaraźliwe niż szczęście, więc rozprzestrzenia się i tworzy wokół całkiem wygodny bufor bezpieczeństwa”. Od cierpienia można się uzależnić, można je celebrować, zamykając się w czterech ścianach ze swoim problemem,  można też ująć je w ramy okna małego mieszkania na czwartym piętrze.
Tak właśnie zrobiła Beata, bohaterka porywającej książki Magdaleny Giedrojć „Słońce za zakrętem”. Autorka, znana między innymi ze znakomitej „Mrówki w komputerze” znów pokaże nam zwyczajne, a jednak tak niezwyczajne życie, które nierzadko sami niszczymy  snując smętne opowieści, zamartwiając się czy zamykając serce przed innymi.  Znakomite wyczucie sytuacji i emocji oraz doskonałe pióro sprawia, że Giedrojć można nazwać malarką ludzkiej duszy, obserwatorką rzeczywistości i zaklinaczką nadziei. Taka też jest jej najnowsza książka – zaklęta w piękne słowa, naszkicowana na tle domku z malwami.
Beata po wypadku samochodowym i pobycie w szpitalu nie liczyła już na nic od życia, przeklinając los, który postawił na jej i Tomasza drodze pijanego kierowcę tira. Odtąd jej życie ograniczyło się do wózka, który odbierał wolność i radość życia, plany na przyszłość oraz miłość. Rok spędzony przy oknie w domu rodziców uczynił z niej osobę introwertyczną, depresyjną duszę, która nie mogła wykrzesać w sobie dawnego ognia. Irytujące zachowania bliskich, uprzejmość znajomych i znikające z jej świata osoby przekonały ją, że na nic już nie może liczyć, niczego oczekiwać ani czerpać radości z nowego dnia.
Perspektywa pobytu na wsi w wynajętym domu, którą uszczęśliwiła ja rodzina, również odebrała jako zamach na siebie, ubezwłasnowolnienie i pozbawienie prawa do podejmowania samodzielnych decyzji. Wyjazd odmienił jednak jej życie, napełniając codzienność blaskiem, kolorami, ludźmi, którzy stali jej się w tak krótkim czasie niezwykle bliscy oraz … zwierzętami, bo tych jest w „Słońcu za zakrętem” co niemiara, poczynając od kozy, na kocie (który staje się własnością Beaty) kończąc.
Kiedy na wiejskiej drodze spotkała nieznajomego z dworskimi manierami, Cezarego, nie wiedziała jeszcze, że to początek ciągu zdarzeń, które rozgrzeją jej serce. Wkrótce trafia do magicznego miejsca, kawiarni „z duszą” Motyleona, w której nad głowami latają koronkowe motyle, poznaje jej właścicielkę Barbarę, a także wielbiciela żab Krzysztofa. W jej świecie pojawia się również  przystojny wdowiec  Adam, zakochany w swojej pracy weterynarza oraz w małym (choć nieustannie powiększającym się) zwierzyńcu oraz prawdziwe przyjaciółki, zwariowana Kaśka i Lidka. Każda z tych postaci dopiero w otoczeniu wiejskich krajobrazów, ciszy, cudów przyrody oraz serdecznych ludzi odnalazła swój zakątek i ukojenie, każda ma do opowiedzenia jakąś historie. Najbardziej wzruszająca, ale i dająca siłę do walki z przeciwnościami losu oraz ucząca nas patrzeć na każdy dzień z wdzięcznością jest jednak opowieść małej mademoiselle Fibrozji, czyli Moniki.
Chora na mukowiscydozę dziewczynka jednoczy wszystkich ludzi, ogrzewa ich swoim ciepłem i sprawia, że zaczynają czerpać z życia pełnymi garściami. Angażują się w realizacje pewnego planu, marzenia Moniki  o fundacji Pocztówka z Nieba, zaś Bata ma zająć się wizualną stroną przedsięwzięcia. Projekt strony internetowej, czyli powrót do zawodu który ją tak ekscytował i w którym przed wypadkiem odnosiła sukcesu, daje jej nowe siły i pozwala wierzyć, że może jeszcze być szczęśliwa nawet, jeśli nie jest w pełni sprawna ruchowo. Szczególnie, że otaczają ją tak wspaniali ludzie, zaś nieznajoma staruszka snuje niesamowite historie o Zaklninaczce. Co więcej, nawet rodzina, która w ciasnym blokowisku męczyła ją i osaczała, tu wydaje się być zrelaksowana i otwarta na nowe znajomości Beaty, a nawet gorąco kibicuje jej zapałowi do pracy.
Może to magia domku z malwami sprawiła, że Beata zapragnęła zostać w tym sielskim otoczeniu znacznie dłużej, podobnie jak ja. Może to Magdalena Giedrojć uwiodła mnie swoim stylem, ale jedno jest pewne – żałuję , że „Słońce za zakrętem” tak szybko się kończy. Zatonęłam w tej powieści, w jej życiowej mądrości, czerpiąc z każdego słowa tyle otuchy, ile tylko mogłam unieść. Autorka nie waha się doświadczać swoich bohaterów, stawiać ich przed przeszkodami i zsyłać na nich kataklizmy, z których wychodzą silniejsi. Tym samym przekonuje, że po burzy zawsze wychodzi słońce nawet wówczas, kiedy znajdujemy się … na zakręcie.



Recenzja została umieszczona także na stronach wortalu literackiego Granice.pl