piątek, 5 czerwca 2015

Rozmowy z autorem - Małgorzata Stegenka „Na skrzydłach jak Nick Vujicic”


M.Stegenka
O autorce: Małgorzata Stegenka jest autorką pierwszej na świecie biografii Nicka Vujicica (wyłączając autobiografie Nicka). 
Od wielu lat zaangażowana jest w tematykę niepełnosprawności: wolontariat na rzecz osób niepełnosprawnych, praca w szkole integracyjnej i motywacji chrześcijańskiej.
Współpracuje z kilkoma tygodnikami i miesięcznikami, dla których pisze artykuły. Pracuje jako nauczycielka języka angielskiego i lektorka w szkole językowej. (Źródło: Materiały prasowe Wydawnictwa Rozpisani.pl)


J.G.: W posłowiu do książki czytamy, że pomysł na nią pojawił się w trakcie modlitwy. Może Pani przybliżyć ten moment?

MS.: To bardzo osobiste doświadczenie, o którym trudno mi mówić. Po prostu w trakcie modlitwy poczułam w sobie silne i zarazem ciepłe zaproszenie do pisania książki o Nicku. Starałam się przed tym uciec, gdyż wydawało mi się to zbyt nieprawdopodobne. Sądziłam, że jestem za stara na pisanie, że nie potrafię tego robić, że nie mam na to czasu (pracuję w szkole i wychowuję czwórkę dzieci), że biografię Nicka powinien pisać ktoś z Zachodu (a nie z Polski), ktoś z dorobkiem (ja nie miałam NIC na swoim koncie) i najlepiej jeszcze protestant. Bardzo bałam się tego, co pomyślą o mnie inni, martwiłam się kto to wyda i kto to kupi. Wszystkie argumenty przemawiały na moją niekorzyść. Jednak zrozumiałam, że tu nie chodzi o mnie, ale o przekaz, jaki jest ludziom bardzo potrzebny i że ktoś powinien go podjąć. A ten przekaz i tak mniej lub bardziej był już poukładany w mojej głowie, nie tylko zresztą za sprawą Nicka.

J.G.: Czy wcześniej znała Pani Nicka Vujicica? Czy interesowała się Pani jego działalnością?

MS.: Kilka tygodni wcześniej przed tym wezwaniem zetknęłam się z historią Nicka i ona mnie całkowicie „wciągnęła”. Słuchając Nicka, patrząc na niego doszłam do wniosku, że chociaż wiem już o życiu dużo, to nadal wiele się muszę jeszcze nauczyć. I uczyłam się od Nicka jego spojrzenia na świat, zaufania Bogu, odwagi. Uważałam i nadal uważam, że przesłanie Nicka jest szczególnie cenne dla osób młodych, dla poszukujących sensu życia, dla niepełnosprawnych i wielu innych.

J.G.: Czy fakt, że jest Pani katoliczką, utrudniał czy pomagał w pisaniu książki o protestanckim pastorze?

MS.: Pomagał. Ponieważ wcześniej związana byłam z różnymi ruchami katolickim, moje doświadczenie wiary zostało w nich pogłębione (pisałam książkę z perspektywy osoby głęboko wierzącej). Z drugiej strony zawsze interesowałam się innymi wyznaniami chrześcijańskimi i często rozmawiałam z prawosławnymi, protestantami, a także z chrześcijanami ewangelikalnymi (nowo narodzeni chrześcijanie jak Nick). Miałam świadomość ile nas dzieli. Nick Vujicic, sam jest człowiekiem bardzo otwartym na działanie Ducha Świętego, jednak wiem, że nasze postrzeganie chrześcijaństwa (katolickie i protestanckie) znacząco się rożni w wielu detalach. Na szczęście nie o tym jest ta książka i nie  tego dotyczy także przesłanie Nicka. Ta książka pokazuje jak wiele nas łączy, a tak na prawdę głównie koncentruje się na osobie Nicka, na tym, co w jego życiu dokonał Bóg, i to jest w tym wszystkim najbardziej fascynujące.

J.G.: W jaki sposób zbierała Pani materiał do książki? Wspomina Pani o kontaktach e-mailowych poprzez współpracowników Nicka. Czy trudno było do niego dotrzeć? Przyciągnąć uwagę? Jak zareagował na wiadomość, że ktoś chce opisać jego historię?

MS.: Wysłuchałam setki wystąpień Nicka, przeczytałam dziesiątki wywiadów, artykułów, kilka książek, obejrzałam wiele materiałów wideo. Pisałam też do współpracowników Nicka, do ludzi z nim związanych. Niektórzy zdawali mi relację.
Gdy Nick dowiedział się, że piszę o nim książkę przekazał mi błogosławieństwo, cieszył się.  Ponieważ nie czytał całej książki (napisana jest ona po polsku) nie wiedział czego się po niej spodziewać. Jak dotąd prace katolików o protestantach i vice versa były z reguły bardzo krytyczne. Mam nadzieję, że gdy Nick przeczyta książkę po angielsku (pracuję nad tym) dostrzeże wielkie dobro, jakie ona niesie. Mam też nadzieję, że ta książka będzie mostem postawionym tam, gdzie dotychczas stał mur- między podzielonymi wyznawcami Chrystusa. Każdy, kto tylko ma odwagę i otwarty umysł, jest zaproszony by wejść na ten most i popatrzeć na świat z troszkę innej perspektywy, by dostrzec to, co najpiękniejsze u tych, co „mieszkają” po drugiej stronie. W pewnym sensie ten most sięga dalej, także ku innym religiom, ku niewierzącym i poszukującym. Każdy przecież jest wezwany do tego, by kierować się w życiu miłością bezinteresowną.

J.G.: Poznała Pani Vujicica osobiście. Jak przebiegało spotkanie w Poznaniu?

MS.: To było w sumie krótkie spotkanie, ale dla mnie niezwykłe. Szepnęłam Nickowi na ucho parę zdań, przekazałam list i bardzo długo patrzyłam mu w oczy (pełne miłości bezinteresownej i pokoju). Przypuszczam, chociaż mogę się mylić, że nikt mu się jeszcze tak długo nie przyglądał.  A tak „oficjalnie” to przyszłam do Nicka  wraz z niepełnosprawnym artystą z Polski, Mariuszem Kędzierskim, który narysował portret mówcy bez kończyn jednym palcem (więcej ich nie posiada). Gdy po raz pierwszy zetknęłam się z tym, co robi Mariusz postawiłam sobie za punkt honoru, że doprowadzę do jego spotkania z Nickiem. Moim marzeniem jest stworzenie fundacji, która pomagałaby takim ludziom w Polsce jak Mariusz.
Mam nadzieję, że gdy Nick przeczyta moją książkę w języku angielskim spotkam się z nim ponownie i dłużej porozmawiamy.

J.G.: Co takiego jest w tym mężczyźnie, że jego występy przyciągają tłumy?       

MS.: Miłość bezinteresowna, pokora, autentyczność i moc Boża. Nick nie stawia Bogu granic.

J.G.: W Polsce jest wiele osób niepełnosprawnych, chorych terminalnie, pogrążonych w depresji, nie umiejących odnaleźć swojej życiowej drogi. Jak Pani sądzi, czy ta książka coś zmieni w ich życiu? Czy Nick coś zmieni w ich życiu?

MS.: Przesłanie Nicka daje szansę każdemu człowiekowi odnaleźć duchowe skrzydła. Ja tak właśnie napisałam tę książkę, by podać receptę na nie. I wcale nie chodzi o to, że każdy ma robić w życiu dokładnie to, co Nick. Ale każdy może odnaleźć wewnętrzną wolność, która daje pokój i radość i inspiruje do dobrego. Polecam nie tylko moją książkę o Nicku, ale także książki Nicka, które w Polsce się ukazały. Można w nich znaleźć wiele cennych wskazówek.

J.G.: Często, gdy dotyka nas jakieś nieszczęście, mówimy: Dlaczego ja? Dlaczego Bóg mnie  ukarał? Nick też miał chwile zwątpienia – mówił: „Skoro Bóg nie zabiera mojego bólu, a moje życie pozbawione jest sensu (…) Powinienem skończyć z tym teraz”. Co Pani odpowiedziałaby osobie, która zadaje sobie takie pytania przekonana, że Bóg ją opuścił, że cierpienia są formą kary?

MS.: Bóg nie opuszcza nikogo. Jak mówi Biblia my cały czas poruszamy się w Nim i jesteśmy. Każde bolesne doświadczenie ma sens. Zgadzam się w zupełności z Nickiem, że Bóg ma najlepszy plan dla każdego człowieka, a Jego zamiary względem człowieka są zawsze pełne pokoju. Mówi o tym ulubiony fragment Nicka z Biblii: Jestem bowiem świadomy zamiarów, jakie zamyślam co do was – wyrocznia Pana – zamiarów pełnych pokoju, a nie zguby, by zapewnić wam przyszłość, jakiej oczekujecie.  (Jeremiasza 29:11) Człowiek zawsze może odnaleźć ten duchowy pokój, nawet w najtrudniejszych okolicznościach życia. Jeśli nawet go przez jakiś moment nie odczuwa Nick radzi by, uczynił krok do przodu, bo za rogiem, który czasem wydaje się „taki straszny” odnajdzie nadzieję .
J.G.: Nick nie tylko zaakceptował swoją niepełnosprawność, ale uznał ją za swego rodzaju błogosławieństwo. Jak to w ogóle jest możliwe?

To paradoks, jakich dużo w życiu duchowym. Wyobraźmy sobie Nicka z rękoma i nogami. Czy byłby aż tak  przekonywający? Czy poruszałby miliony osób na całym świecie? Raczej nie. To dzięki temu, że nie mając rąk i nóg z pomocą Bożą dokonał rzeczy niemożliwych, Nick jest błogosławieństwem dla tak wielu ludzi. On nie zamieniłby swojego życia bez kończyn na życie z rękoma i nogami. Ma świadomość, że Bóg zlecił mu misję.

J.G.: Książka „Na skrzydłach jak Nick Vujicic” wydaje się być kolejnym etapem Pani rozwoju jako autorki. Czy planuje Pani kolejną książkę? Jeśli tak, to czy również będzie to książka oparta na faktach?

MS.: To nawet nie jest dalszy etap. To tak naprawdę absolutny początek. Nigdy wcześniej nie pisałam. Nie miałam takich planów na życie. Jak zaczęłam pisać książkę o Nicku, to dla treningu sporządziłam kilka artykułów do prasy (głównie katolickiej), żeby po części przekonać się czy moje pisanie w ogóle się komuś spodoba. Kilka z nich zostało przyjętych do publikacji. Nawet „nie bawiłam się” zbytnio w te artykuły, bo całkowicie pochłonęła mnie książka o Nicku Vujicicu. Poza tym musiałam prowadzić codzienne życie, chodzić do pracy, zajmować się domem i czwórką dzieci. Mam pomysły na kolejne książki. W mojej głowie siedzą jakby takie „małe zalążki”, które czekają na swój czas. Jeśli ktoś będzie chciał słuchać tych moich opowieści, pewnie będę dalej je przelewać na papier i z pewnością będą to historie oparte w całości na faktach.

J.G.: Bardzo Pani dziękuję za tę niezwykłą książkę i za rozmowę.

MS.: To ja Pani dziękuję!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz