czwartek, 4 czerwca 2015

Katarzyna Targosz "Jesień w Brukseli"

Tytuł: Jesień w Brukseli
Autor: Katarzyna Targosz
Wydawnictwo: JanKa


„Najpiękniejsza z pór roku, zadumana pogodną zadumą zrozumienia i ciszy, wspaniała w mądrym uśmiechu do opadających z niej złotych i purpurowych liści, w uśmiechu do przemijającego porywu wiosennej młodości i rozkwitu lata. Najmądrzejsza z pór roku, zapatrzona w głębię tajemnic natury (…)” – tak o jesieni pisał Tadeusz Dołęga-Mostowicz. O tej wyjątkowej porze roku powstało wiele książek, czyniąc z niej zarówno bohaterkę, jak i tło wydarzeń, efekt zmian, jak i do nich bodziec.

A jaka jest jesień u Katarzyny Targosz, pisarki i fotografki, znanej z wyjątkowo udanego debiutu „Wiosna po wiedeńsku”? Jej najnowsza powieść „Jesień w Brukseli”, jest właśnie taka, jak ta osobliwa pora roku, niosąca ze sobą piękno, ale i przemijanie, kreację, ale i destrukcję. Opublikowana nakładem wydawnictwa JanKa pozycja, zachwycić może poszukujących w literaturze czegoś więcej, niż tylko ulotnej przyjemności. Teksty Targosz, mimo że odwołują się do znanych nam schematów, do codziennego życia, odznaczają się niezwykłą głębią i zmuszają do refleksji. Dzięki temu nie tylko gościmy w świecie bohaterów, ale bohaterowie ci wpływają na nasz świat – zarówno ten wewnętrzny, jak i nasze otoczenie.

Autorka przenosi nas do … Brukseli, tyle tylko, że krakowskiej. Ekskluzywne osiedle zamknięte, wysoki standard wykończenia i płynący z tego prestiż – to wartości, które ceni bohaterka książki, Konstancja Igłowska. Trzeba przyznać, że to całkiem przyjemne warunki do tego, by rozpocząć nowe życie. Ostatnie miesiące były bowiem dla trzydziestoletniej graficzki niezwykle ciężkie - nie dość, że mężczyzna, z którym wiązała życiowe plany postanowił szukać duchowej równowagi w Tybecie, to jeszcze firma, w której była zatrudniona, ogłosiła nagle upadłość. Okazuje się, iż mimo sukcesu komercyjnego, jaki odniosła ostatnia gra stworzona przez Konstancję, ofert pracy w zawodzie nie ma zbyt wiele. Szansą może być rozmowa z firmą pracującą nad serią gier komputerowych – potrzebują oni osoby do opracowania gry edukacyjnej, rozgrywającej się w średniowieczu. 

Jednym z szefów firmy okazuje się być niezwykle pociągający mężczyzna, Marek Zlewik, który nie ma nic przeciwko łączeniu pracy z przyjemnością. Zacieśnienie relacji i przekroczenie pewnych barier wydaje się też nie przeszkadzać Konstancji. Pomimo oczywistych sygnałów, kobieta wydaje się zupełnie nie zauważać, że jest zaledwie zabawką w jego rękach. Romans z szefem nie jest jednak gwarancją zatrudnienia – do tego potrzebna jest jeszcze akceptacja projektu gry przez wspólnika Marka. Konstancja staje zatem przed zadaniem przełamania swojej niechęci do epoki, w której toczyć ma się akcja i stworzenia oferty, która zapewni jej zdolność kredytową i możliwość pozostania w pięknym mieszkaniu. 

Będzie to trudne, bowiem od pracy odrywają Konstancję jej nałogi, hulaszczy tryb życia i brak asertywności. Mogłoby się wydawać, że osoba o jej pozycji zawodowej, autorka gry „Mroczne katakumby”, będzie poważniej podchodziła do obowiązków oraz ludzi. Tymczasem poranki Konstancja spędza na leczeniu kaca, kolejne dni upływają właściwie pod znakiem niekończącej się imprezy, przerywanej tylko przygodnym seksem. Paradoksem jest to, że jedyny przyzwoity mężczyzna w jej otoczeniu, Bartek, wykładowca UJ, nie pociąga jej fizycznie. Prawdopodobnie właśnie dlatego, że jest …zbyt przyzwoity. Konstancja ma bowiem wyjątkową słabość do niegrzecznych chłopców, którzy nie lubią zobowiązań, dla których seks jest sportem, formą relaksu. 

W obliczu zainteresowań Konstancji i jej miłosnych przygód nie dziwi wcale korespondencja, którą nagle zaczyna otrzymywać. Nadawca listów wydaje się być owładniętym myślą o cielesnych uciechach psychopatą, lubującym się przy tym w straszeniu swojej ofiary. Początkowe podejrzenia padają na nowego sąsiada Konstancji, sympatycznego pana Zenona, ale śledztwo prowadzone przez brata bohaterki prowadzi w zupełnie innym kierunku… I jak tu w atmosferze strachu, podejrzeń, a przy tym niekończącej się zabawy tworzyć grę? Nieocenioną pomocą służy mężczyzna poznany na jednym z for internetowych, Ostrze_B, historyk mediewista, który nie tylko odsłania przez Konstancją mroki średniowiecza, ale i próbuje skłonić kobietę do podpowiedzi na fundamentalne pytania dotyczące jej życia i wyznawanych przez nią wartości. Czy uda mu się ta trudna sztuka?

„Jesień w Brukseli” to powieść wielowymiarowa, której kolejnych znaczeń możemy doszukiwać się w zależności od naszych poglądów czy życiowego doświadczenia. Autorka tworzy niezwykły klimat dla swojej opowieści, wydawać by się mogło, że pętla zaciska się na szyi Konstancji coraz mocniej, nieodwracalnie rujnując jej przyszłość, zaś jej serce zmienia się w kamień. Jak to jednak jesienią bywa, wszystko może się odmienić – zarówno sytuacja, jak i sami bohaterowie. 

Przyznam, że graficzka nie wzbudziła we mnie sympatii, nie jest typem osoby, z którą chciałabym mieć cokolwiek wspólnego. Leniwa paranoiczka ze skłonnością do autodestrukcji – takie określenie nieustannie przychodzi mi na myśl, charakteryzując bohaterkę. Nie mogę się również przełamać, by nazwać ją Sisi, zbyt pretensjonalnie to brzmi w jej ustach, pozostaję zatem przy pięknym, choć znienawidzonym przez nią imieniu – Konstancja. Ogromną sympatię wzbudził natomiast we mnie jej brat, równie lekko podchodzący do życia, ale naturalny w swoich zachowaniach, bez skłonności do tworzenia pesymistycznego scenariusza każdego wydarzenia czy do prokrastynacji. Mimo osobliwego podejścia do życia jest empatycznym młodym człowiekiem, będącym zawsze tam, gdzie jest potrzebny. To on pierwszy zauważył, że aktywność pana Zenona nie wynika z chęci osaczenia sąsiadki czy jej wystraszenia, ale z samotności. Właśnie ta relacja, najpiękniejsza w całej książce, zasługuje na głębsze przemyślenia i rozejrzenie się dookoła – być może wśród osób z naszego otoczenia jest więcej panów Zenonów…

A co z samą Konstancją? Czy uda jej się zdobyć wymarzoną pracę? Czy gra podbije serce wspólnika Marka? Kim tak naprawdę jest Ostrze_B i jaki wpływ na rzeczywistość na internetowa znajomość? Ile zniesie zakochany w Konstancji Bartek? Na te wszystkie pytania musimy poszukać odpowiedzi w powieści Targosz pamiętając jednocześnie, że „Nawet w zaawansowanej jesieni życia można zaczynać od początku. Pozostawić za sobą miejsca ciężkie od wspomnień i znajomą okolicę (…)”.

2 komentarze:

  1. Mogłabym podpisać się pod Twoją recenzją, bo dokładnie tak samo odebrałam Konstancję :) Jej postać strasznie mnie na początku męczyła, ale książka sama w sobie bardzo mi się podobała. Tak bardzo, że zarwałam noc i cały czas nie mogę się zregenerować ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, z pewnymi książkami jest tak, że nie liczy się upływu czasu podczas ich lektury, zaś przebudzenie przychodzi rano ;-)

      Usuń