Pokazywanie postów oznaczonych etykietą średniowiecze. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą średniowiecze. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 30 sierpnia 2018

Leszek Kajzer, Stanisław Kołodziejski, Jan Salm "Leksykon zamków w Polsce"

Autorzy: Leszek Kajzer, Stanisław Kołodziejski, Jan Salm 
Wydawnictwo: ARKADY 


Polska, z uwagi na swoją burzliwą przeszłość, na wichry zmian, które przez nią przechodziły, na licznych panujących na jej ziemiach władców, kryje w sobie wciąż jeszcze nie przez wszystkich doceniane skarby, prawdziwe perły architektury bądź też obiekty będące pogwałceniem wszelkich prawideł idei architektonicznej spójności, ale jednocześnie przykuwające uwagę. Tropienie tych pamiątek przeszłości może być niezwykłą przygodą, trwającą niekiedy całe życie i nie ograniczającą się wyłącznie do wakacyjnych wypadów. W Polskę możemy zatem wyruszyć zwiedzając po kolei wszystkie miasta, możemy wędrować szlakiem sanktuariów, parków rozrywki dla dzieci, zbiorników wodnych, bądź też … szlakiem zamków. 

wtorek, 2 lutego 2016

Powtórka do matury: Literacki dorobek średniowiecza

Źródło: Edukator.pl
Ogólny zarys epoki średniowiecza i cech charakterystycznych znajdziecie TU, a dziś kilka słów o literackim dorobku średniowiecza.

Cechą charakterystyczną średniowiecznego piśmiennictwa była dwujęzyczność, pisano bowiem po łacinie i – rzadziej – w języku ojczystym. Reprezentatywny dział tego piśmiennictwa stanowiła literatura łacińska, bowiem to łacina spełniała wówczas rolę języka międzynarodowego: liturgicznego, naukowego, literackiego oraz towarzyskiego w stosunkach pomiędzy warstwami wykształconymi. 

W Polsce średniowiecznej literaturą zajmowali się wyłącznie duchowni, oni bowiem posiadali odpowiednie wykształcenie i znali sztukę pisania. Literatura jednak nie zdobyła należytej rangi w ówczesnej społeczności polskiej i nie może pod tym względem dorównywać dorobkowi literackiemu narodów zachodnim. 

Zasadniczym rysem literatury średniowiecznej był alegoryzm, bowiem epokę charakteryzowała skłonność do obrazowego przedstawiania zjawisk i pojęć. Wszystkiemu starano się nadać kształt, szczególnie pojęciom niematerialnym, abstrakcyjnym, takim jak dobro, piękno, cnota, śmierć itp. Dlatego też posługiwano się alegorią, tj. obrazem lub opowiadaniem o umownym znaczeniu przenośnym. 

Piśmiennictwo średniowieczne znamionowało również dążenie do moralizowania i ustawicznego pouczania. W powszechnym użyciu były przysłowia, które ówcześni poeci wprowadzali do utworów. Poetom tym przyświecał ten sam cel, co starożytnym – uczyć, bawić i wzruszać, a wartość poezji oceniano według jej wierności dla przyjętych zasad twórczych. Wiersze miały charakter śpiewny, bowiem wiązano je z melodią. Poeci często byli również muzykami, łącząc w tym samym akcie twórczym dwa rodzaje sztuki. 

W średniowieczu rozwijały się wszystkie trzy tradycyjne rodzaje literackie: epika, liryka i dramat, przy czym najwybitniejsze utwory należą do dwóch pierwszych działów. W dziedzinie dramatu średniowiecze stworzyło natomiast nowe odmiany widowisk teatralnych o charakterze religijnym i moralizatorskim. 

Dramat średniowieczny rozwinął się w kościele i wywodzi się z nabożeństw oraz uroczystości kościelnych. Tematu dostarczały dwa największe święta chrześcijańskie: Boże Narodzenie i Wielkanoc. Tak powstał średniowieczny dramat liturgiczny, który stopniowo wychodził poza kościelne mury, przeżywając swój największy rozkwit w XIV i XV w. , przybierając formy widowisk scenicznych zwanych misteriami.

Obok misteriów istniały również mirakle, oparte na życiu i cudach Matki Boskiej oraz świętych, a także – u schyłku epoki – moralitety, oscylujące pomiędzy dramatem religijnym a świeckim. Moralitety posługiwały się alegorią i przedstawiały walkę dobrych i złych skłonności człowieka pod postacią uosobionych cnót i występków. Nawet poważne widowiska kończono często farsami dla rozweselenia i rozśmieszenia widzów.


Podsumowanie

Alegoria: obraz lub opowiadani o umownym znaczeniu przenośnym.
Cel poetów: uczyć, bawić i wzruszać.
Misterium: jeden z podstawowych rodzajów średniowiecznego dramatu religijnego oraz opartego na jego podstawie widowiska. 
Mirakl: gatunek dramatu ukazujący w scenicznych obrazach wydarzenia z życia męczenników i świętych, stawiając na pierwszym planie cudowne wydarzenia i boskie interwencje w losy postaci.


Już wkrótce… Epika rycerska i „Pieśń o Rolandzie”.

czwartek, 4 czerwca 2015

Katarzyna Targosz "Jesień w Brukseli"

Tytuł: Jesień w Brukseli
Autor: Katarzyna Targosz
Wydawnictwo: JanKa


„Najpiękniejsza z pór roku, zadumana pogodną zadumą zrozumienia i ciszy, wspaniała w mądrym uśmiechu do opadających z niej złotych i purpurowych liści, w uśmiechu do przemijającego porywu wiosennej młodości i rozkwitu lata. Najmądrzejsza z pór roku, zapatrzona w głębię tajemnic natury (…)” – tak o jesieni pisał Tadeusz Dołęga-Mostowicz. O tej wyjątkowej porze roku powstało wiele książek, czyniąc z niej zarówno bohaterkę, jak i tło wydarzeń, efekt zmian, jak i do nich bodziec.

A jaka jest jesień u Katarzyny Targosz, pisarki i fotografki, znanej z wyjątkowo udanego debiutu „Wiosna po wiedeńsku”? Jej najnowsza powieść „Jesień w Brukseli”, jest właśnie taka, jak ta osobliwa pora roku, niosąca ze sobą piękno, ale i przemijanie, kreację, ale i destrukcję. Opublikowana nakładem wydawnictwa JanKa pozycja, zachwycić może poszukujących w literaturze czegoś więcej, niż tylko ulotnej przyjemności. Teksty Targosz, mimo że odwołują się do znanych nam schematów, do codziennego życia, odznaczają się niezwykłą głębią i zmuszają do refleksji. Dzięki temu nie tylko gościmy w świecie bohaterów, ale bohaterowie ci wpływają na nasz świat – zarówno ten wewnętrzny, jak i nasze otoczenie.

Autorka przenosi nas do … Brukseli, tyle tylko, że krakowskiej. Ekskluzywne osiedle zamknięte, wysoki standard wykończenia i płynący z tego prestiż – to wartości, które ceni bohaterka książki, Konstancja Igłowska. Trzeba przyznać, że to całkiem przyjemne warunki do tego, by rozpocząć nowe życie. Ostatnie miesiące były bowiem dla trzydziestoletniej graficzki niezwykle ciężkie - nie dość, że mężczyzna, z którym wiązała życiowe plany postanowił szukać duchowej równowagi w Tybecie, to jeszcze firma, w której była zatrudniona, ogłosiła nagle upadłość. Okazuje się, iż mimo sukcesu komercyjnego, jaki odniosła ostatnia gra stworzona przez Konstancję, ofert pracy w zawodzie nie ma zbyt wiele. Szansą może być rozmowa z firmą pracującą nad serią gier komputerowych – potrzebują oni osoby do opracowania gry edukacyjnej, rozgrywającej się w średniowieczu. 

Jednym z szefów firmy okazuje się być niezwykle pociągający mężczyzna, Marek Zlewik, który nie ma nic przeciwko łączeniu pracy z przyjemnością. Zacieśnienie relacji i przekroczenie pewnych barier wydaje się też nie przeszkadzać Konstancji. Pomimo oczywistych sygnałów, kobieta wydaje się zupełnie nie zauważać, że jest zaledwie zabawką w jego rękach. Romans z szefem nie jest jednak gwarancją zatrudnienia – do tego potrzebna jest jeszcze akceptacja projektu gry przez wspólnika Marka. Konstancja staje zatem przed zadaniem przełamania swojej niechęci do epoki, w której toczyć ma się akcja i stworzenia oferty, która zapewni jej zdolność kredytową i możliwość pozostania w pięknym mieszkaniu. 

Będzie to trudne, bowiem od pracy odrywają Konstancję jej nałogi, hulaszczy tryb życia i brak asertywności. Mogłoby się wydawać, że osoba o jej pozycji zawodowej, autorka gry „Mroczne katakumby”, będzie poważniej podchodziła do obowiązków oraz ludzi. Tymczasem poranki Konstancja spędza na leczeniu kaca, kolejne dni upływają właściwie pod znakiem niekończącej się imprezy, przerywanej tylko przygodnym seksem. Paradoksem jest to, że jedyny przyzwoity mężczyzna w jej otoczeniu, Bartek, wykładowca UJ, nie pociąga jej fizycznie. Prawdopodobnie właśnie dlatego, że jest …zbyt przyzwoity. Konstancja ma bowiem wyjątkową słabość do niegrzecznych chłopców, którzy nie lubią zobowiązań, dla których seks jest sportem, formą relaksu. 

W obliczu zainteresowań Konstancji i jej miłosnych przygód nie dziwi wcale korespondencja, którą nagle zaczyna otrzymywać. Nadawca listów wydaje się być owładniętym myślą o cielesnych uciechach psychopatą, lubującym się przy tym w straszeniu swojej ofiary. Początkowe podejrzenia padają na nowego sąsiada Konstancji, sympatycznego pana Zenona, ale śledztwo prowadzone przez brata bohaterki prowadzi w zupełnie innym kierunku… I jak tu w atmosferze strachu, podejrzeń, a przy tym niekończącej się zabawy tworzyć grę? Nieocenioną pomocą służy mężczyzna poznany na jednym z for internetowych, Ostrze_B, historyk mediewista, który nie tylko odsłania przez Konstancją mroki średniowiecza, ale i próbuje skłonić kobietę do podpowiedzi na fundamentalne pytania dotyczące jej życia i wyznawanych przez nią wartości. Czy uda mu się ta trudna sztuka?

„Jesień w Brukseli” to powieść wielowymiarowa, której kolejnych znaczeń możemy doszukiwać się w zależności od naszych poglądów czy życiowego doświadczenia. Autorka tworzy niezwykły klimat dla swojej opowieści, wydawać by się mogło, że pętla zaciska się na szyi Konstancji coraz mocniej, nieodwracalnie rujnując jej przyszłość, zaś jej serce zmienia się w kamień. Jak to jednak jesienią bywa, wszystko może się odmienić – zarówno sytuacja, jak i sami bohaterowie. 

Przyznam, że graficzka nie wzbudziła we mnie sympatii, nie jest typem osoby, z którą chciałabym mieć cokolwiek wspólnego. Leniwa paranoiczka ze skłonnością do autodestrukcji – takie określenie nieustannie przychodzi mi na myśl, charakteryzując bohaterkę. Nie mogę się również przełamać, by nazwać ją Sisi, zbyt pretensjonalnie to brzmi w jej ustach, pozostaję zatem przy pięknym, choć znienawidzonym przez nią imieniu – Konstancja. Ogromną sympatię wzbudził natomiast we mnie jej brat, równie lekko podchodzący do życia, ale naturalny w swoich zachowaniach, bez skłonności do tworzenia pesymistycznego scenariusza każdego wydarzenia czy do prokrastynacji. Mimo osobliwego podejścia do życia jest empatycznym młodym człowiekiem, będącym zawsze tam, gdzie jest potrzebny. To on pierwszy zauważył, że aktywność pana Zenona nie wynika z chęci osaczenia sąsiadki czy jej wystraszenia, ale z samotności. Właśnie ta relacja, najpiękniejsza w całej książce, zasługuje na głębsze przemyślenia i rozejrzenie się dookoła – być może wśród osób z naszego otoczenia jest więcej panów Zenonów…

A co z samą Konstancją? Czy uda jej się zdobyć wymarzoną pracę? Czy gra podbije serce wspólnika Marka? Kim tak naprawdę jest Ostrze_B i jaki wpływ na rzeczywistość na internetowa znajomość? Ile zniesie zakochany w Konstancji Bartek? Na te wszystkie pytania musimy poszukać odpowiedzi w powieści Targosz pamiętając jednocześnie, że „Nawet w zaawansowanej jesieni życia można zaczynać od początku. Pozostawić za sobą miejsca ciężkie od wspomnień i znajomą okolicę (…)”.

sobota, 4 sierpnia 2012

Michael P. Spradlin "Templariusz. Strażnik Graala"

Tytuł: Templariusz. Strażnik Graala
Autor: Michael P.Spradlin
Wydawnictwo AWM




 









O chrześcijańskich relikwiach krąży wiele legend, ale najważniejsze emocje wśród nich budzi Święty Graal. Podanie głosi, że do tego drogocennego naczynia Józef z Arymatei zebrał krew Jezusa umierającego na Krzyżu.  Wielu wierzy, że krew Zbawiciela nadała kielichowi niezwykłą moc, są nawet gotowi oddać życie, by go odnaleźć. Nic więc dziwnego, że te cudowne właściwości Świętego Graala kusiły także jego obrońców – templariuszy. Byli oni przekonani, że ten, kto posiądzie relikwie, stanie się niepokonany, a jego armię wyjdą zwycięsko z każdej bitwy.
Potrzeba rycerza o wielkim sercu i ogromnym harcie ducha, by strzec Świętego Graala przed zakusami zarówno obcych, jak i swoich towarzyszy. Potrzeba sir Thomasa, jednego z Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona oraz jego giermka Tristana, których dzieje, a także losy samej relikwii brawurowo opisał Michael P.Spradlin. „Templariusz. Strażnik Graala” to pierwszy tom porywającej powieści historycznej z wątkiem kryminalnym, która zabiera nas na pole bitwy, pozwalając usłyszeć szczęk oręża i oślepiając blaskiem naramienników. W czasie, kiedy dobiegnie nas gromki okrzyk Saracenów „Allah akbar” staniemy do walki u boku templariuszy  przekonani, że lektura „Templariusza” jest doskonałym wyborem.
Zanim jednak bohaterowie spotkają się oko w oko z wrogiem, poznamy Tristana, sierotę wychowaną przez pobożnych mnichów z opactwa św. Albana. Porzucone u stóp klasztoru niemowlę wyrosło na krzepkiego i prawowitego młodzieńca, którego powołaniem nie jest jednak złożenie ślubów i przywdzianie habitu. Jego marzeniem jest poznawanie nowych miejsc i ludzi, jednak w chwili obecnej wydaje się to nierealne. Przynajmniej do czasu, kiedy to w opactwie zatrzymuje się orszak templariuszy, pragnących nabrać sił w drodze do Dover. Rzutki i zdyscyplinowany Tristan zwraca uwagę rycerza sir Thomasa, a złożona propozycja odmienia życie chłopaka, nadając mu głębszego sensu, ale i narażając na wielkie niebezpieczeństwo i sprawiając, że zacznie się zastanawiać nad swym pochodzeniem.
Mury opactwa, prace w ogrodzie i w stajni, Tristan zamienia na lekcje walki oraz starcia z Saracenami, jednak szybko daje się poznać, jako sumienny giermek oraz pełen odwagi wojownik, który uratował życie samemu królowi Anglii, księciu Normandii i Akwitanii, czyli Ryszardowi Lwie Serce.
Prawdziwym sprawdzianem będzie jednak misja, którą powierzy giermkowi sir Thomas. W obliczu upadku oblężonej twierdzy w Akkce, na Tristanie spoczywa obowiązek ocalenia najważniejszej relikwii chrześcijańskiego świata – Świętego Graala. Chłopak otrzymuje rozkaz udania się z kielichem do Szkocji, do Rosslyn, w okolicach którego wznosi się kościół Najświętszego Zbawiciela – cel wyprawy Tristana. Aby jednak dotrzeć do ojca Williama, który ma przejąć opiekę nad Świętym Graalem., młodzieniec będzie musiał przemknąć pomiędzy wrogim obozem i dotrzeć do Tyru, gdzie cumują statki płynące do Anglii.
Wędrówka ta będzie pełna niebezpieczeństw, które grozić będą nie tylko z rąk Saracenów czy asa synów (a szczególnie pięknej asasynki), ale i samych templariuszy. W drodze towarzyszyć mu będzie były łucznik królewski, Robard Hode z lasu Sherwood w hrabstwie Nottingham, zaś ceną nierozważnych kroków może być nawet życie…
„Templariusz. Strażnik Graala” to powieść, która przenosi nas w mroczne i krwawe czasy końca XII wieku. Czasy zwane Ciemnymi Wiekami, średniowieczem, ale i okresem porywów serc, lojalności oraz walk w imię przekonań. Mimo, iż Michael P.Spradlin nie trzymał się ściśle historycznych wydarzeń, a w akcje wkrada się literacka fikcja, to dzięki sugestywnym opisom bitew czy klimatu miejsc, czujemy się, jakbyśmy dotykali przeszłości, smakowali ją i mimowolnie uczestniczyli w życiu bohaterów. Autor umiejętnie stopniuje napięcie, a błyskotliwe dialogi i opisy sytuacji pozwalają poddać się emocjom targającym Tristanem. Nie pozostaje zatem nic innego, jak tylko – wzorem dobrego giermka – ćwiczyć się w cierpliwości, oczekując na kolejną (mam nadzieję, że równie dobrą) cześć przygód Tristana.



Recenzja została również umieszczona na stronach wortalu literackiego Granice.pl